Marlboro

Cholera. – Zaklęłam kiedy na moim świeżo pomalowanym paznokciu pojawił się odcisk palca. Łukasz zerknął na mnie i o nic nie pytając otworzył szafę. Wyciągnął z niej dwie koszule i zaprezentował mi je, pytająco unosząc brwi.
– Ta czy ta? – zapytał potrząsając raz jedną raz drugą. Wzruszyłam ramionami.
– Musisz tak oficjalnie? Idziemy tylko do twojego brata.
Łukasz westchnął.
– Czyli ta. – mruknął i zdjął z wieszaka błękitną koszulę.
Zupełnie nie rozumiałam dlaczego zawsze tak bardzo się starał. Rzadko odwiedzaliśmy jego brata i jego narzeczoną, ponieważ z jakiegoś powodu Łukasz nie przepadał za Kamilem. Jednak kiedy ten nas gdzieś zapraszał, mój facet nie potrafił odmówić. Bawiło mnie, że zawsze starał się wyglądać lepiej niż jego brat, ale on w tych swoich koszulach wyglądał komicznie przy facecie w dżinsach i jakiejś kolorowej koszulce. No i była jeszcze Oliwia. Wieczna narzeczona – jak określałam ją w myślach. Wyrafinowana i chłodna. Ona i Łukasz pasowali do siebie pod względem ubioru. Zawsze byli przesadnie wystrojeni. Jej szary żakiet poplamiony sosem z kebaba był nieodłącznym tematem żartów przy stole. Autorem był Kamil, który nie przejmując się morderczymi spojrzeniami swojej kobiety, kpił z jej elegancji, podobnie jak z galanterii Łukasza.
Zmyłam lakier z jednego paznokcia i pomalowałam go na nowo. Kiedy wysechł postanowiłam wreszcie coś na siebie narzucić bo od pół godziny siedziałam na łóżku w samym ręczniku. Chyba nie muszę dodawać, że była to mała prowokacja. Niestety Łukasz nie załapał o co chodzi. Punktualność była dla niego święta, a seks ze mną mógłby spowodować opóźnienie w harmonogramie.
– Pośpiesz się trochę. Ja jestem prawie gotowy. – popędzał mnie parę minut później. Włożyłam ciemne rurki i jakąś fioletową tunikę, której zupełnie nie znałam. Chyba muszę częściej przeglądać szafę, pomyślałam i przejrzałam się w lusterku. Wszystko było na swoim miejscu, makijaż gotowy. Jeszcze tylko buty i voila! Łukasz czekał na mnie przy drzwiach z winem w ręku. Już zaczynałam ostrzyć sobie na nie pazurki.
Pojechaliśmy do Kamila i pod jego blokiem byliśmy jeszcze przed czasem. Gdy zapukaliśmy do drzwi otworzył nam sam gospodarz. Omal nie wybuchnę łam śmiechem, gdy zobaczyłam jego fioletową koszulkę z żółty napisem „Garniturom mówimy NIE!” Powstrzymałam się jednak od komentarza bo wiem, że to tylko rozzłościłoby Łukasza.
– Witam, witam. – zagadnął Kamil przyjaźnie i wpuścił nas o środka. Mój chłopak powstrzymał się od komentarza na temat jego koszulki, ale spochmurniał na twarzy. Oliwia wyszła do nas jak zwykle uśmiechnięta.
– Cześć kochani! – powiedziała. Pocałowała mnie w oba policzki w rzeczywistości cmokając powietrze obok mnie. Jak stara ciotunia, pomyślałam cierpko, ale uśmiechnęłam się równie sztucznie jak ona. – Strasznie się cieszymy, że jesteście. – Dodała.
Poszliśmy do salonu. Towarzystwo Kamila było mi bardzo na rękę. Gdyby nie on ten wieczór byłby nie do wytrzymania. Łukasz siedział jakby połknął kij, a Oliwia raczyła nas jakimiś anegdotami, które tylko jej wydawały się śmieszne. W końcu Kamil zaproponował żebym wyszła z nim na papierosa. Posłałam Łukaszowi przelotne spojrzenie i westchnęłam w duchu.
– Rzuciłam. Musisz poradzić sobie bez mojego towarzystwa. – powiedziałam.
– Uuu twarda jesteś. Ja nie mam motywacji. – odparł i wstał.
– Jeśli dalej będziesz palił, źle się to dla ciebie skończy. – wtrącił Łukasz, który szczerze nienawidził palenia.
– Na coś trzeba umrzeć. – stwierdził Kamil wzruszając ramionami. Zniknął za drzwiami balkonu.
Nagle zrobiło się bardzo cicho. Łukasz chcąc trochę rozładować napięcie rozlał wino do kieliszków.
– Marika słyszałam, że dostałaś pracę jako felietonistka. Wreszcie się udało, prawda? – odezwała się Oliwia. Wiedziałam, że chce mi dopiec. Sama była snobistyczną córeczką tatusia, która nigdy w życiu nie przepracowała nawet pół minuty. Śmiała się ze mnie bo jeszcze parę tygodni wcześniej parzyłam kawę i robiłam korekty w wydawnictwie. Ale ostatnio dostałam stanowisko felietonistki i był to dla mnie wielki sukces, zwłaszcza, że jeśli dobrze spiszę się na tym stanowisku będę mogła rozwinąć skrzydła.
– Owszem. Twoje źródła informacji jak zwykle nie zawiodły. – powiedziałam upijając nieco wina.
– Kamil cię chwalił. To chyba nie jest szczyt marzeń, co? Ale nie przejmuj się, mogło być gorzej. – rzuciła ze śmiechem. Momentalnie zacisnęłam pięści. Kieliszek w winem zatrząsł mi się w dłoni. Policzyłam w myślach do dziesięciu.
– Masz rację. Niestety nie każdemu tatuś co miesiąc wypłaca pensję.
– TOUCHÉ. – powiedział Kamil wchodząc do salonu. – Punkt dla Mariki. Swoją drogą Oli, wystarczy zostawić cię na chwilę i już pokazujesz pazurki. Nie podoba mi się to. – dodał już całkiem poważnie. A mi bardzo spodobało się, że Kamil stanął w mojej obronie na co nie zdobył się Łukasz.
– Tylko żartowałam, a wy już robicie z tego jakąś wielką sprawę. – mruknęła Oliwia.
– Wcale nie. To było nawet zabawne. Zupełnie jak twoje anegdoty. – wtrąciłam i uśmiechnęłam się chytrze. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem jak modliszka, ale więcej się nie odezwała. Reszta wieczoru jakoś minęła choć każdy marzył by wreszcie się skończył. Pożegnaliśmy się szybko i bez buziaków, więc odetchnęłam z ulgą. Kamil dał mi mały prezent, który od razu schowałam do kieszeni, żeby nikt tego nie zauważył. Znając życie Oliwia by mnie ugryzła, albo coś w tym rodzaju. Kiedy jechaliśmy samochodem Łukasz długo się nie odzywał, a kiedy wreszcie otworzył usta, byłam bardzo zaskoczona.
– Nie powinnaś odzywać się do Oliwii w ten sposób. Było jej przykro.
– Żartujesz sobie ze mnie? A co ja mam powiedzieć? – zapytałam wytrzeszczając na niego oczy.
– Przecież ona żartowała. Poza tym my byliśmy jej gośćmi. A potraktowałaś ją… niegrzecznie.
– Odwal się. – mruknęłam i zapatrzyłam się w szybę. Nie wiem czy on był zbyt naiwny czy zbyt głupi. Nie wykluczam żadnej możliwości. Nie rozmawiałam z nim przez cały wieczór, a kiedy w łóżku nawet mnie nie przytulił, wstałam i postanowiłam zapalić papierosa, którego dostałam od Kamila przy wyjściu. Marlboro, uśmiechnęłam się oglądając go pobieżnie. Usiadłam na parapecie w kuchni i otworzyłam okno na oścież. Wzięłam do ręki kubek z herbatą, napiłam się i dopiero wtedy zapaliłam papierosa. Z przyjemnością zaciągnęłam się dymem. Palenie nie było moim nałogiem. Było po prostu chwilą przyjemności jak jedna niewinna czekoladka. Mogłam nie palić tydzień, miesiąc rok, a nawet wcale, ale znajdywałam przyjemność paleniu od czasu do czasu. Tak jak teraz. Lepiej mi się myślało, wszystko było przejrzyste. Lubiłam robić kółeczka z dymu. Kamil mnie tego nauczył na jednej imprezie. Wtedy pierwszy raz Łukasz naprawdę się opił i spał, a ja z nudów siedziałam sama na balkonie póki Kamil do mnie nie dołączył.
– Myślałem, że rzuciłaś. – usłyszałam nagle. Spojrzałam na Łukasza stojącego w drzwiach w bokserkach i szarej koszulce. Jego blond włosy były lekko rozkopane co zawsze mi się podobało. Niebieskoszare oczy patrzyły na mnie z lekkim wyrzutem. Zaciągnęłam się dymem z premedytacją patrząc mu prosto w oczy. Potem wrzuciłam częściowo wypalonego papierosa do kubka z herbatą.
– Rzuciłam, widzisz? – mruknęłam i zeskoczyłam z parapetu. Przeszłam koło niego obojętnie, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie i wyszeptał ciche przeprosiny.
– W porządku. Chodź do łóżka. – powiedziałam i ruszyliśmy do sypialni. Bardzo chciałam się z nim kochać, więc od razu położyłam się na nim i zaczęłam całować go po szyi. Westchnął i wsunął mi rękę pod koszulkę. Zaczął gładzić moje plecy, a mnie przechodziły delikatne dreszcze. Wpiłam się w jego usta, a zaraz potem ściągnęłam swoją koszulkę i podsunęłam mu pierś do ust. Wziął mojego sutka w usta i ssał go jednocześnie ściskając dłonią moje pośladki. Zaczęłam się o niego ocierać pojękując i wzdychając na przemian. Kiedy odsunął kawałek moich majtek i wsunął mi palec między uda, byłam już mocno wilgotna. I wtedy… zadzwonił telefon wyrywając mnie z magicznego letargu.
– Nie odbieraj. – mruknęłam całując go po twarzy.
– Muszę. – powiedział i prawie mnie z siebie zrzucił żeby sięgnąć po telefon. Półnaga leżałam i wpatrywałam się w sufit, podczas gdy Łukasz z przejęciem czegoś wysłuchiwał.
– Muszę jechać do pracy. Podobno ktoś wybił okno w salonie. Nie czekaj na mnie. – powiedział i pocałował mnie w czoło. Ubrał się i wyszedł do tego głupiego salonu samochodowego, który jak widać był ważniejszy ode mnie i od moich potrzeb bo nie pierwszy raz zostawił mnie na lodzie. Tym razem mógł się czymś wymówić bo prawdziwego seksu nie uprawialiśmy już od sześciu tygodni. To było po prostu wbrew naturze…

Dodał/a: Danielle. w dniu 21-11-2012 – czytano 3763 razy.
Słowa kluczowe: uwodzenie pożądanie Danielle.
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (6)

Uladnia 2012-11-21 07:10:39.

Jestem strasznie ciekawa co bedzie dalej. Czekam na dalsze czesci!

Sandziadnia 2012-11-21 16:42:11.

I kolejna postać męska, która od pierwszej chwili mi się spodobała. Braciszek z charakterkiem, mrauć

kajetkadnia 2012-11-21 17:31:20.

Kocham Twoje opowiadania! Pozdrawiam i życzę weny. 🙂

Malbroodnia 2012-11-21 17:47:04.

Ciekawie się zapowiada 😉

nimfa.dnia 2012-11-21 18:37:40.

Czekaam na więcej.

gegednia 2012-11-21 21:06:27.

Danielle w doskonałej formie jak widzę. To dobrze… czekam z niecierpliwością na następną część;)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Marlboro"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.