Zakazany owoc. cz 2

Tego się zupełnie nie spodziewałam no, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Kto by się spodziewał? Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam dziennik. Nie mogłam na niego spojrzeć. Po prostu czułam się zakłopotana. I nienawidziłam wszystkich i wszystkiego. Co za cholerny żart losu. Takie rzeczy zdarzały się w filmach, albo kiepskich romansidłach. Jak mogłam tak się pomylić do jego wieku? Myślałam, że ma tyle co ja, a tymczasem okazuje się, że spałam z dziewiętnastolatkiem. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam pytać co zdążyli już przerobić z poprzednią nauczycielką.
– Niewiele. – odezwała się dziewczyna w pierwszej ławce. – Francuski idzie nam dosyć opornie. – dodała.
– W porządku. Zaczniemy od powtórek z pierwszej klasy i stopniowo będziemy przechodzić dalej. – powiedziałam.
Nagle usłyszałam jego głos. Z wysiłkiem podniosłam na niego oczy.
– Pani jest świeżo po studiach, prawda?
– Prawda. – odparłam i w duchu podziękowałam innemu uczniowi za następne pytanie. Lekcja w końcu dobiegła końca, a ja wzrokiem odprowadziłam go do wyjścia. Odwrócił się na chwilę w moją stronę i wyszedł. Oparłam czoło o zaciśnięte pięści. To nie mogła być prawda. Wzięłam głęboki oddech i wstałam. Zamknęłam klasę i skierowałam się do pokoju nauczycielskiego. Był tam dyrektor, który powiedział, że właśnie mnie szukał.
– I jak tam pierwsza lekcja pani Mileno? – zapytał.
– Całkiem nieźle. To naprawdę sympatyczni ludzie. Myślę, że dobrze nam się będzie współpracowało. – odparłam ze ściśniętym gardłem. Dyrektor uśmiechnął się lekko.
– Niech pani nie mówi hop. Zostały jeszcze inne klasy. Ale nie chcę pani przestraszyć. Na pewno będzie już tylko lepiej.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Dyrektor przedstawił mi wszystkich nauczycieli, którzy byli w pokoju nauczycielskim. Wtedy do środka wszedł młody facet, który od razu do mnie podszedł z wyciągniętą ręką.
– Więc to jest nasz nowy nabytek. Miło mi panią poznać. – powiedział z uśmiechem i pocałował moją dłoń. Spojrzałam na Anetę, która stała tuż za nim. Wywróciła oczami. Cóż, widocznie ona była przyzwyczajona do otwartości tego mężczyzny. Ja niestety nie.
– Mnie również miło. Milena Kasprzycka.
– Wojtek. – rzucił po prostu. Wysunęłam dłoń z jego uścisku. Z pewnością trzymał ją stanowczo zbyt długo.
– Cieszę się, że pani tu jest. Lubię poszerzać znajomości.
– Więc pewnie ma pan facebooka. – odparłam z lekką kpiną.
– Owszem. Dziś wyślę pani zaproszenie.
– To będzie trudne bo ja konta nie posiadam. – odparłam ze sztucznym uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale od razu sklasyfikowałam go jako podrywacza i nie zamierzałam się z nim pouchwalać. Romanse w pracy nie prowadzą do niczego dobrego. W dodatku ta sprawa z Adrianem. To wszystko nie tak miało wyglądać. Nie wiem jak dobrnęłam do końca dnia. Kiedy wróciłam do domu od razu sięgnęłam po butelkę wina i usiadłam zmęczona na kanapie. Wypiłam dwa kieliszki i już ogarnęło mnie przyjemne rozleniwienie. Jutro miałam wolne. W zasadzie pracowałam tylko trzy dni w tygodniu, ponieważ francuski nie był podstawowym przedmiotem zwłaszcza w technikum. Miałam zajęcia w poniedziałek, środę i czwartek co oznaczało, że będę miała długi weekend. Tyle wolnego czasu mogłabym spożytkować na znalezienie dodatkowego zajęcia np. jako tłumaczka. Czasem dorywczo robiłam tłumaczenia dla firm. To było ciekawe zajęcie. Nigdy nie miałam problemów z pieniędzmi dlatego mogłam się usamodzielnić. A wszystko dzięki spadkowi po ciotce, której nawet nie pamiętałam. Zapisała mi sporą sumę pieniędzy i domek w górach, który niestety sprzedałam. Mama mówiła, że ciocia nie mogła mieć dzieci i żywiła do mnie matczyne uczucia. Niestety umarła kiedy miałam sześć lat i zapisała mi wszystko nie licząc paru drobiazgów. Kiedy osiągnęłam pełnoletniość mogłam dysponować majątkiem, więc po dwóch latach kupiłam małe mieszkanie za pieniądze ze sprzedaży domu. Sporo jeszcze zostało. Przez pewien czas mieszkałam z koleżanką z uczelni, ale później ona wyjechała za granicę i już nie wróciła. Naprawdę wszystko mi się w życiu układało. Byłam szczęśliwą, niezależną kobietą. A teraz ta sprawa z Adrianem. Cholera, że też muszę płacić taką cenę za tą jedną, szaloną noc. Gdybym tylko mogła cofnąć czas… no właśnie. Zmieniłabym cokolwiek? Chyba tylko pracę. Otóż to. Teraz nasuwało się kolejne pytanie. Czy powinnam zrezygnować z pracy? Z jednej strony nie bo przecież kiedy doszło do… pamiętnej nocy, oficjalnie nie byłam nauczycielką Adriana. A z drugiej tak bo wiedziałam, że nie będzie mi łatwo o tym zapomnieć skoro tak często miałam oglądać go w szkolnej ławce. Nie miałam siły dłużej o tym myśleć, więc poszłam wziąć prysznic i położyłam się spać. Następnego dnia zostałam zasypana telefonami od rodziców i przyjaciół. Każdy chciał wiedzieć jak mi poszedł pierwszy dzień. Udawałam entuzjazm choć cały czas miałam w głowie jedno zdanie „spałam z moim uczniem”. Bałam się, że w końcu powiem to głośno. Podczas rozmowy z Dominiką, złamałam się i poprosiłam żeby do mnie przyjechała.
Po trzydziestu minutach pukała do drzwi. Widząc moją minę od razu domyśliła się, że to poważna sprawa. Weszła do środka i razem poszłyśmy do salonu.
– Co się dzieje? Wyglądasz nieciekawie. – zauważyła.
Postanowiłam od razu przejść do sedna sprawy.
– Pamiętasz chłopaka z którym tańczyłam w tym nowym klubie? – zapytałam.
Skinęła głową.
– Spałam z nim. – obwieściłam bez ogródek. Domi uniosła do góry swoje idealne brwi i uśmiechnęła się.
– No nie spodziewałam się tego. Fajnie było? – zapytała.
– Bardzo. – odparłam szczerze.
– No to w czym rzecz?
Wpatrywała się we mnie szczerze zaciekawiona, a mnie nagle opuściła cała odwaga. Bałam się, że moja przyjaciółka spojrzy na mnie z potępieniem, chodź jeśli nie jej to komu miałam powiedzieć? Wzięłam więc głęboki wdech i starałam się żeby mój głos był beznamiętny zupełnie jakbym mówiła o pogodzie.
– No więc… Ten facet… Właściwie ten chłopak… On jest moim uczniem. – wyrzuciłam wreszcie.
Dominice dosłownie opadła szczękę. Patrzyła na mnie z otwartą buzią i po chwili wybuchła śmiechem. Czekałam aż się uspokoi. Kiedy zobaczyła moją minę, zamilkła.
– Ty nie żartujesz, tak? O matko.
Westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy.
– Muszę się napić. – powiedziała moja przyjaciółka. Skinęłam głową i poszłam do lodówki skąd wyjęłam dwa piwa. Wzięłam ze sobą jeszcze dwie szklanki i wróciłam do salonu.
– Uczysz go francuskiego? W zasadzie praktyki już miał. – mrugnęłam do mnie, a ja wywróciłam oczami. – Okej, okej przepraszam. – dodała.
– Nawet nie wiesz jak się poczułam kiedy go tam zobaczyłam. To był szok. – mruknęłam przełykając pierwszy łyk piwa.
– Nie dziwię ci się. Ja bym pewnie dostała zawału. Ile on ma lat? – zainteresowała się.
– Pewnie dziewiętnaście. To ostatnia klasa technikum.
– No to nie jest źle. Przynajmniej jest pełnoletni. – uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
– Ale to wciąż mój uczeń. – westchnęłam.
– Rozmawiałaś z nim? – zapytała, a ja pokręciłam głową.
– Powinnaś. Może będzie się przechwalał kumplom, że cię zaliczył, a to by raczej nie pomogło twojej karierze. Musisz uważać. – ostrzegała.
Zaczęłam się zastanawiać czy ma rację. Adrian wydawał się taki dojrzały. Nie wyglądał na chłopaka, który przechwalał by się swoimi podbojami, ale nie mogłam być tego pewna. W końcu pomyliłam się co do jego wieku. W ocenie jego samego też mogłam się mylić. Domi zaczęła mnie pocieszać, a ja po prostu siedziałam i zastanawiałam się co teraz będzie. Wieczorem postanowiłam odprowadzić ją na przystanek autobusowy, który mieścił się niedaleko. Poczekałam aż odjechała i dopiero wtedy wróciłam do mieszkania. Kiedy wchodziłam po schodach nie spodziewałam się, że zastanę go pod moimi drzwiami. Byłam w szoku. Adrian stał oparty o framugę i patrzył na mnie bez słowa. Wydawał się przygnębiony, a może tylko mi się tak wydawało?
– Cześć. – rzucił.
– Cześć. – powiedziałam cicho i podeszłam do niego.
– Co tu robisz? – zapytałam.
– Musimy porozmawiać.
Sama doskonale o tym wiedziałam, ale bałam się, że jeśli za chwilę go nie spławię to przytulę się do niego mocno. Całe moje ciało potrzebowało jego bliskości. Chciałam go objąć i poprosić żeby jakoś zniknął z mojego życia. Cholera, dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?
– Nie możemy porozmawiać w szkole? – mój głos stał się nieco surowy. Po jego twarzy przebiegł cień.
– Chcesz rozmawiać o tym co zaszło między nami przy ludziach ze szkoły? – zapytał.
Przełknęłam głośno ślinę i pokręciłam głową.
– Tak myślałem. – odparł.
Nie mając większego wyboru otworzyłam drzwi do mieszkania i gestem zaprosiłam go do środka. Cicho zamknął za sobą drzwi. Poszłam do kuchni wiedząc, że pójdzie za mną. Wstawiłam czajnik na gazie i spojrzałam na niego wyczekująco. On do mnie przyszedł, więc niech on zacznie mówić, pomyślałam. Stał oparty jedną ręką o blat i wpatrywał się we mnie bez słowa. Frustrowało mnie to. Cisza przeciągała się na tyle długo, że woda już się zagotowała. Wyłączyłam ją tylko na chwilę odwracając się do niego plecami, a kiedy ponownie na niego spojrzałam stał naprzeciwko mnie i odgarniał mi włosy.
– Byłem u ciebie kilka razy. Ale nikogo nie zastałem. – powiedział cicho.
Przełknęłam ślinę. Zaschło mi w gardle.
– Wyjechałam z koleżanką na wieś. – wydusiłam z siebie. Skinął głową, a potem pochylił się i oparł swoje czoło o moje. Chciałam się odsunąć, ale nie mogłam się do tego zmusić.
– Kiedy cię wczoraj zobaczyłem myślałem, że to jakiś chory żart. – powiedział.
– Ja też się tego nie spodziewałam. Wiesz co to oznacza, prawda? Musimy zapomnieć…
Pokręcił głową odsuwając się ode mnie. Nasze twarze już się nie stykały, ale wciąż znajdywały się blisko siebie.
– Nic się ni zmieniło. Wciąż cię pragnę. Nie ważne kim jesteś. – powiedział.
Uśmiechnęłam się blado.
– Jestem twoją nauczycielką. I dla mnie to zmienia wszystko. Skończmy to zanim na dobre się zaczęło.
Adrian spojrzał na mnie jakbym go uderzyła.
– Nie mówisz poważnie. – powiedział.
– Mówię. Było cudownie, ale nie mogę tego kontynuować dla twojego i mojego dobra. – odparłam.
– Boisz się, że komuś o nas powiem? – mruknął. To była jedna z moich głównych obaw, ale postanowiłam się do tego nie przyznawać.
– Nie o to chodzi. Ja jestem nauczycielką, a ty moim uczniem. Romans byłby nieetyczny. No i nie zapominajmy o różnicy wieku. – dodałam.
Zaśmiał się nieszczerze.
– Nie tak dawno ci to nie przeszkadzało.
Zaczerwieniłam się lekko i spuściłam wzrok.
– Wtedy jeszcze nie wiedziałam z kim się spotkałam.
Adrian patrzył na mnie bez słowa. Kiedy wyciągnął do mnie rękę, nie przyjęłam jej. Opuścił ją zrezygnowany.
– W takim razie nie będę już przeszkadzał, szanownej pani profesor. – jego słowa ociekały sarkazmem.
– Adrian…
– Trafię do wyjścia. – burknął.
Chciałam za nim iść, ale wiedziałam, że wtedy nie będzie już odwrotu. Kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami przysiadłam na najbliższym krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Nie płakałam choć miałam na to ochotę. Zamiast tego próbowałam wyrównać przyspieszony oddech. Przez całą noc nie zmrużyłam oka przewracając się z boku na bok. Kiedy rano zobaczyłam się w lustrze miałam nadzieję, że usnęłam i to zwykły koszmar. Nawet moja złota opalenizna nie dała rady ukryć podkrążonych oczu. Schowałam je za makijażem. Na śniadanie zjadłam tylko jogurt bo nie byłam głodna. Dziś było gorąco, więc pozwoliłam sobie na założenie beżowego spodnium, które nie zakrywało całych nóg, ale też nie było za krótkie. Miałam nadzieję, że nikt się mnie nie uczepi. Zauważyłam, że wszyscy nauczyciele prócz dyrektora ubierają się luźno, więc czemu i ja nie miałabym korzystać z takiego przyzwolenia? W szkole byłam na styk. Ledwo weszłam do pokoju nauczycielskiego już musiałam brać dziennik i pędzić na zajęcia z pierwszą klasą. Z nimi miałam najmniejszy problem, ponieważ zaczynaliśmy od podstaw i nie musiałam co chwilę pytać czy coś było czy nie. Całe szczęście nie miałam dziś lekcji z klasą Adriana. Poza tym nie widziałam go jeszcze w szkole, choć mimowolnie się za nim rozglądałam. Kiedy wracałam ze swojej ostatniej lekcji tego dnia do pokoju nauczycielskiego by odłożyć dziennik, zaczepił mnie Wojtek.
– Milena! Miło cię widzieć. – powiedział z uśmiechem.
– Cześć. Co słychać? – zagadnęłam.
– Teraz już wszystko dobrze. – odparł, a ja powstrzymałam się by nie przewrócić oczami.
– Właśnie skończyłam lekcje, więc…
– Naprawdę? Może podrzucę cię do domu? Akurat mam okienko. – zaproponował.
Ponad jego ramieniem zauważyłam Adriana co na chwilę całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Obserwował nas udając, że słucha tego co mówili jego koledzy. O Jezu czy on musiał mi się tak przyglądać?
– To jak? – Wojtek przywrócił mnie do rzeczywistości.
– Poradzę sobie, ale dziękuję za propozycję. – uśmiechnęłam się do niego i szybko się pożegnałam. Odniosłam dziennik i machając do Anetki i dwóch innych nauczycielek, wyszłam z pokoju. Adriana już nie było w pobliżu, więc z lekkim uczuciem zawodu opuściłam szkołę. Następnego dnia znów miałam lekcję z klasą Adriana. Oczekiwałam tej godziny w napięciu. Kiedy zadzwonił dzwonek i wyszłam na korytarz wpadłam prosto na Wojtka.
– Przeznaczenie? – zaśmiał się kiedy uwolniłam się z jego ramion.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, więc po prostu się uśmiechnęłam.
– Pozwolisz się dziś odwieźć do domu? – zapytał. Spojrzałam w lewo gdzie mieściła się klasa w której miałam lekcję. Większość już się zebrała.
– Zastanowię się. Musze iść na lekcję. – powiedziałam.
– Daj spokój. Twoje spóźnienie jest im na rękę. – stwierdził Wojtek.
– Tobie chyba też, co? – zapytałam unosząc do góry jedną brew.
– Z grzeczności nie zaprzeczę. – odparł.
Pokręciłam głową i westchnęłam.
– Muszę iść. Na razie.
– Ale dasz mi odpowiedź, prawda?! – zapytał lekko podniesionym głosem gdy już się oddaliłam. Odwróciłam się na chwilę i skinęłam głową. Otworzyłam drzwi do klasy i tym razem wpuściłam wszystkich, a dopiero potem weszłam do środka. Adrian całkiem mnie zignorował co mocno mnie ubodło. Zacisnęłam wargi i usiadłam za biurkiem. Otworzyłam podręcznik na jednej z środkowych stron i podałam im temat. Nie przerabiali tego, a przynajmniej tak twierdzili. Zapytałam czy jest ktoś chętny do przeczytania tekstu, ale nie było odzewu.
– Zrobimy tak. Jeśli przeczytam to ja, wy zajmiecie się tłumaczeniem, a jeśli przeczytacie to wy, tekst przetłumaczę ja. Jaki wybór? – uśmiechnęłam się lekko i czekałam.
– To może niech pani kogoś wskaże. – powiedziała w końcu jedna z dziewczyn. Otworzyłam dziennik i na chybił trafił wybrałam jedno nazwisko.
– Weronika Kaczmarek.
Podniosłam wzrok żeby sprawdzić, która to. Platynowa blondynka posłała mi znudzone spojrzenie spod sklejonych tuszem rzęs. Z pewnością przesadzała z makijażem, ale nie mnie było to oceniać.
– Co mam zrobić? – zapytała od niechcenia.
– Przeczytać tekst pierwszy. – odparłam.
– Na piątkę?
– Niee. – byłam zaskoczona tym pytaniem. – Zacznij czytać.
– Po co? Skoro nie dostanę oceny… – zawiesiła głos i wzruszyła ramionami.
Powoli traciłam cierpliwość.
– Dostaniesz ocenę jeśli nie przeczytasz. – uśmiechnęłam się do niej sztucznie. Przewróciła oczami i zaczęła wertować tekst. Nie spodziewałam się rewelacji, ale ona kompletnie się nie przykładała. W połowie przerwałam jej i poprosiłam o czytanie jakiegoś Michała. Jemu szło dobrze, więc braki u Weroniki nie były winą poprzedniej nauczycielki. Zrobiliśmy parę ćwiczeń, a potem z ulgą przyjęłam dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Wszyscy rzucili się do wyjścia. Tylko Adrian ociągał się z odejściem. W końcu podszedł do mojego biurka i zerknął w stronę drzwi by upewnić się, że jesteśmy sami. Drzwi od Sali były szeroko otwarte, więc miałam nadzieję, że nie będzie żadnych plotek w związku z tym, że zostaliśmy sami.
– Wiesz, że ten pajac od wuefu ma narzeczoną? – zapytał bacznie się we mnie wpatrując.
– Dlaczego mi to mówisz? – odpowiedziałam pytaniem.
– Bo widzę co on robi. To zwykły palant. Podrywa wszystko co ma długie nogi i piersi większe od niego. – rzucił.
– W takim razie twój kolega z przedostatniej ławki jest zagrożony. – odparłam starając się utrzymać powagę. Adrian patrzył na mnie i w końcu wybuchnął śmiechem.
– Lepiej zachowam to dla siebie. – mrugnął do mnie, ale nagle spoważniał. – Milena mówię poważnie. Uważaj na niego. Proszę. – dodał.
Skinęłam głową.
– Spokojnie. On nie jest w moim typie. – powiedziałam.
– A jaki jest twój typ? – zapytał cicho. Zarumieniłam się lekko.
– Lepiej już idź. – odezwałam się schrypniętym głosem. Adrian ze zrozumieniem skinął głową, a potem wyszedł. Odczekałam chwilę i również zebrałam się do opuszczenia klasy. Na korytarzy zaczepił mnie Wojtek. Jakim cudem ciągle się na niego natykałam? Przecież on miał lekcje na samym dole w Sali gimnastycznej. Po co ciągle tu przychodził?
– Zdecydowałaś się? – zapytał.
– W zasadzie tak. Wrócę sama. – oznajmiłam.
– Co? Dlaczego?
– No wiesz… Ja usiądę obok ciebie, a twoja narzeczona gdzie? W bagażniku? – pokręciłam głową udając, że się zastanawiam. – To chyba nie wypali. Trzymaj się. Do jutra.
Odeszłam, a Wojtek zaskoczony i może nawet zawstydzony odprowadzał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze mu tak. Casanova. – prychnęłam w duchu. Wystarczająco miałam problemów. Nie chciałam jeszcze robić sobie wrogów z wściekłych narzeczonych. W domu oddałam się przyjemnością. Wzięłam gorącą kąpiel i zrobiłam sobie kakao. Chodząc po domu w samym szlafroku i mokrych włosach owiniętych w ręcznik nie spodziewałam się gości. A tymczasem usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je. Na progu stał Adrian.
– Co tu robisz? – spytałam cicho.
Wpatrywał się we mnie mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. Zrobiło mi się gorąco.
– Nie odmawiaj mi. Proszę, nie odmawiaj. – poprosił cicho i jedną nogą wszedł do środka. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego i nie wiem kiedy szerzej otworzyłam drzwi w geście zaproszenia…

Dodał/a: Danielle. w dniu 5-02-2013 – czytano 7319 razy.
Słowa kluczowe: opowiadania nastolatek romans miłość uwodzenie pożądanie Danielle.

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Zakazany owoc. cz 2"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.