Jestem tu dla Ciebie…

Powoli się budziła. Do jej oczu mimo wciąż zamkniętych powiek docierały ostre promienie słońca wpadające przez zasłonki trochę tylko grubsze od firan. Słyszała świergot ptaków i szczekanie psa gdzieś u sąsiada. Świeży powiew wpadający przez otwarte okno owiewał jej rozgrzaną skórę,gładził ją przynosząc ulgę po dusznej,burzowej nocy dając niemal fizyczna rozkosz. Jest jeszcze bardzo wcześnie pomyślała,która to godzina? Zmusiła się do podniesienia ciężkich jak ołów powiek i zerknęła na komórkę wygrzebaną spod poduszki. Zbliżała się 6… Mam to gdzieś,nie wstaję,postanowiła moszcząc się znów wygodnie i naciągając na nagie ciało cieniutkie prześcieradło. Nie wytrzymała tak jednak długo. Znowu się zaczyna,cholera znowu,nie możesz dać mi jednego dnia wytchnienia prosiła w duchu sama nie wiedząc kogo. Dziura,dziura w duszy która cholernie drażniła. Jak tępy pulsujący ból,jak kamień w bucie którego nie możesz wyjąć bo okoliczności na to nie pozwalają,mecząca jak zatkany nos. Nic groźnego,ani poważnego w gruncie rzeczy,a tak cholernie utrudnia życie,tak boli. Próbowała zerwać z siebie przykrycie,wściekle prychając i zaplątując się w nie przy okazji. Kiedy już jej się to udało wyskoczyła z łóżka. Kręciła się wściekle naga po pokoju czując,że powoli zaczyna się dusić i czuła,że musi koniecznie coś zrobić. Już,teraz,natychmiast inaczej oszaleje. Uspokój się,starała się zmusić sama siebie. Podniosła głowę i spojrzała na sufit,odetchnęła głęboko trzy razy i przeniosła wzrok na “jej” ścianę. Jej ukochaną ścianę na której jej przyjaciel narysował anioła. Był potężny z długimi czarnymi falującymi na wietrze włosami,w zbroi,szykujący się do ataku. Skrzydła miał czarne,a jednak mieniły się wszystkimi barwami tęczy niczym skrzydła kruka. Jednak mimo tej obronnej postawy miał w oczach smutek,a może tylko ona go widziała,wyobrażała sobie. Pokochała ten obraz od pierwszego wejrzenia,był to jeden z jego szkiców i poprosiła go aby jej go narysował. Był wielkości całej ściany i wiedziała,że nigdy go nie zamaluje. Nie zrobi tego gdyż był to ostatni obraz Marcina który niespełna pół roku później zmarł na raka. Jej najlepszy przyjaciel,jej bratnia dusza,jej ukochany… Podeszła do ściany już spokojna,położyła na niej dłoń,a w jej oczach lśniły łzy tęsknoty. Dam radę Marcin,dam,obiecałam Ci to i uśmiechnęła się smutno do samej siebie. Napłynęły wspomnienia…

Ocknęła się zmarznięta i rozejrzała wokół siebie. Nad sobą zobaczyła czerń i jeszcze czarniejsze powiewające smugi. Zamrugała kilka razy,żeby widzieć lepiej. Drzewa,to były drzewa. A tak… Przypomniała sobie jak się tam znalazła choć mózg pracował bardzo opornie . Patryk,chciała mu zrobić niespodziankę,zastała go w łóżku z inną. Domyślała się tego dawno,a mimo to ból rozdarł jej serce bezlitośnie. Wybiegła z jego domu i biegła,biegła uciekając przed nim,przed jego bezsensownym wołaniem,że to nic nie znaczyło. Tak wbiegła do lasu,chciała schronić się przed ludźmi,zostać sama. Nogi w końcu odmówiły jej posłuszeństwa i upadła pod jakimś drzewem.Kiedy usłyszała dźwięk smsa i przeczytała jego zawartość dopiero wtedy pociekły łzy. Ból rozrywał jej duszę,serce,płakała jak nigdy w życiu. Tyle pamiętała,to oraz to,że właśnie się ocknęła. Łzy znów zapiekły pod powiekami,zamrugała usiłując je odgonić i postanowiła krzykiem całej swojej duszy,całego swojego jestestwa,że z jego powodu nie wyleje już żadnej łzy. Próbowała wstać i wtedy uświadomiła sobie trzy sprawy. Po pierwsze leżała w błocie,teraz zamarzniętym. Po drugie nie czuła nóg,ani rąk co przerażało ją nie na żarty,a po trzecie… Skoro nie czuje palców jak zdoła wyciągnąć komórkę i wezwać pomoc? Całą siłą woli zmusiła się do ruchu,wygrzebała telefon z kieszeni która na szczęście nie miała zapiętego guzika. Chciała usiąść ale jej płaszcz przymarzł do błota,odetchnęła głęboko kilka razy i szarpnęła ciałem całą resztą sił jakie jej zostały. Poczuła przy tym ból i zakręciło jej się w głowie. Znów upadła na plecy. Leżała spokojnie i czekała aż jej ciało znów trochę się ogarnie. W końcu uznała,że lepiej już nie będzie i podparła się na łokciu. Znów poczuła zawroty ale siłą woli zmusiła się je przeczekać po czym wymacała telefon leżący gdzieś obok dłonią. Udało jej się odblokować klawiaturę nic nie czującymi palcami dopiero po trzecim podejściu. Wybrała z klawiatury 5 i wcisnęła zieloną słuchawkę dając na głośnik. W duszy dziękowała sobie,że niespełna kilka dni temu ustawiła krótkie wybieranie… Czekając na połączenie modliła się w duchu,żeby się obudził mając przed oczami godzinę 3.14 na wyświetlaczu telefonu… Po wielu sygnałach, kiedy zaczynała tracić nadzieję usłyszała w słuchawce zaspany głos
– Kocico wiesz,że jestem twój ale litości,jest środek nocy
-Marcin…-odpowiedziała,a właściwie wychrypiała ledwo słyszalnie. Usiłowała się poprawić i powtórzyła trochę głośniej,lecz nie mnie chrypiąc- Marcin
– Martyna co się stało,coś nie tak?- w jego głowie brzmiał niepokój. Była pewna,że od razu zorientował się,że coś nie tak. Usiłowała jeszcze raz zmusić gardło do mówienia
-Jestem w lesie,możesz mnie stąd zabrać?-każde słowo cięło tysiącem żyletek -chyba źle ze mną-nawet w telefonie usłyszała jak wyskakuje z łóżka
-gdzie jesteś,zaraz tam będę,proszę powiedz,że nic ci nie jest-tym razem już jego głos był przerażony
-nie bardzo wiem…-jęknęła usiłując zebrać myśli i uzmysłowić sobie gdzie się dokładnie znajduje-wybiegłam od Patryka,biegłam drużką,tą znajdującą się równolegle do torów,wiesz którą…
-Zabiję go! Zabiję !- teraz już krzyczał,zadrżała słysząc wściekłość w jego głosie-mów do mnie,wsiadam już do samochodu,zaraz będę
-dobiegłam do tego strumyku płynącego pod kamiennym mostkiem,byłeś tam kiedyś ze mną
-tak,pamiętam gdzie to,nic ci nie jest kocico,powiedz,nic ci nie jest?
-jestem zmarznięta,nie mogę się ruszyć,chce mi się spać-głos się jej załamał,bała się
-mów do mnie cały czas rozumiesz,dojeżdżam do dróżki,muszę zostawić samochód ale pobiegnę do Ciebie ile sił,obiecuję,nie bój się tylko staraj się powiedzieć gdzie jesteś-w tle trzasnęły drzwi samochodu
-kawałek za mostkiem po prawej jest rów,przebiegłam go i biegłam wzdłuż w stronę drogi,jestem gdzieś tutaj,nie wiem dokładnie-prawie już szeptała
-biegnę,daj mi kilka minut,zaraz będę,zabiorę Cię do domu,zaraz będę przy tobie
-chce mi się spać…-czuła,że słabnie z każdą chwilą,była jak jedna wielka bryła lodu
-wytrzymaj Martynka,wytrzymaj-bał się,tak bardzo bał się,że zaśnie,a on pogubi drogę,nie znajdzie jej. Serce biło mu jak oszalałe,czuł pulsowanie w uszach ale starał się myśleć jasno. To około półtora kilometra do mostku,kojarzył też rów o którym mówiła,ale czy się nie pomyliła? Kolejny raz pomyślał,że zabije tego drania,od tylu lat bawił się jej uczuciami,a ona trwała przy nim wierząc,że to doceni. Była silna,silna psychicznie jak nikt kogo znał,skoro znalazła się w takiej sytuacji musiało stać się coś naprawdę dla niej bolesnego. Zabiję go,zabiję,tylko tyle szumiało mu uparcie w głowie kiedy ślizgał się na śniegu. Miał na sobie jedynie trampki,dżinsy i koszulkę,mimo tego z wściekłości nie czuł zimna. Wyrzucał sobie teraz,że nie zabrał z samochodu kocu ale za późno,teraz musi ją jak najszybciej znaleźć. Zmusił swoje mięśnie do maksymalnego wysiłku
-Martyna?
-Jestem-wyszeptała
-biegnę już przy rowie,postaraj się włączyć latarkę w telefonie i ustaw światło do góry,dasz radę?-na chwilę stanął,nie chciał jej minąć
-nie wiem czy dam radę,nie czuję palców
-wierzę w ciebie,jesteś uparta jak nikt kogo znam,doprowadzasz mnie tym do szału,a teraz miałabyś się poddać?-powiedział ze śmiechem w głosie,usiłował ją tym zmotywować
-niedoczekanie twoje-cała ona pomyślał i zaczął wołać jej imię,chciał,żeby go słyszała,żeby nie czuła się sama,jednak zdawał sobie sprawę,że to na nic.Wiał silny wiatr,korony drzew szumiały głośno,wtedy usłyszał
-mam-uśmiechnął się do siebie
-dzielna mała-powiedział i okręcając się wokół własnej osi wytężał wzrok wypatrując światła. Nagle zobaczył jakby jaśniejszą smugę daleko między drzewami,nie był pewien,że to właśnie to,ale rzucił się w tym kierunku. Serce biło mu już niesamowicie mocno,nie tyle z wysiłku co napięcia,nie wiedział co zrobi jeśli to nie ona.
Jednak to była ona. Kiedy zobaczył w jakim jest stanie był już pewien,że temu draniowi nie odpuści,wściekłość rozsadzała go od środka z siłą atomu. Była nieprzytomna,a może spała. Wziął ją w ramiona i nie zwlekając pobiegł z powrotem. Kiedy po dłuższej chwili pełnej niepokoju znalazł się w samochodzie,zdarł z niej przemoczone ubranie,owinął w koce,włączył ogrzewanie w samochodzie,po czym przytulił Martynę i zaczął rozcierać jej ramiona,chcąc ją szybciej rozgrzać,martwił się,zastanawiał co robić,pierwszy raz bał się jak nigdy w życiu
-korzystasz z sytuacji i rozbierasz półprzytomne kobiety? Zboczeniec-wyszeptała. Z jego piersi wyrwało się westchnienie ulgi które zabrzmiało jak szloch-zabierz mnie do domu-poprosiła
-jedziemy do szpitala kocico
-proszę,jedźmy do domu,do ciebie…proszę-wyszeptała mu z nosem wtulonym w szyje. Przeszedł go dreszcz wywołany jej ciepłym oddechem i bliskością-jesteś cały mokry,przeziębisz się. Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Westchnął…
-Dla ciebie wszystko kocico-pocałował ją w czoło,ułożył na siedzeniu i zapiął jej pasy po czym ruszył w stronę domu.

* Dodaję do pożądania. Choć na razie nie ma tu nic takiego to z czasem do tego dojdziemy 😉

Dodał/a: Akasha w dniu 29-05-2014 – czytano 3213 razy.
Słowa kluczowe: przyjaciel pożadanie miłość tęsknota Akasha
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (7)

Emelidnia 2014-05-30 09:58:15.

Zapowiada się ciekawie,czekam na kolejne części 🙂

~Nikidnia 2014-05-30 13:45:37.

Będzie następna część ??? ;*

.dnia 2014-05-30 15:23:59.

Genialne. 🙂

oladnia 2014-05-30 17:29:32.

czekam na kolejną część 🙂

aaadnia 2014-05-30 19:44:34.

Dobre!!

brrryyydnia 2014-05-30 20:55:54.

Dawaj nastepne!

hmmdnia 2014-05-31 23:48:00.

Zapowiada się ciekawie 🙂 Kiedy będzie kolejna część? Nie mogę się doczekać ;3

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Jestem tu dla Ciebie…"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.