Rozkosze nocą. cz.1.

- Iga wyłącz ten cholerny budzik! - Wydzierałam się i jednocześnie zakrywałam wciąż bolące od głośnej i dudniącej muzyki uszy.
Cholera!
Nigdy więcej imprez w ciągu tygodniu, choćby nie wiem jak mnie znajomi do tego przekonywali. Jeszcze na dodatek ten pierdolony budzik nie tyle co irytujący, ale doprowadzający do szewskiej pasji, przerwał mi jedyną czynność w której byłam niezaprzeczalnym mistrzem.
Usłyszałam kroki i do pokoju spokojnym krokiem, chociaż i tak jak dla mnie zbyt głośnym wchodziła moja siostra.
- Ogarnij się Monia. To nie budzik, tylko ktoś od dobrych dwóch godzin próbuje się do Ciebie dodzwonić. - Westchnęła. - Jednak z marnym skutkiem, widzę. - Podeszła obok mnie i jednym zwinnych ruchem zabrała ze mnie ciepłą pościel, która trzymała moje skacowane ciało w ryzach i bezpiecznym azylu.
- Spóźnisz się do pracy, kretynko! - Miałam właśnie puścić jej wiązankę a propos ściągania ze mnie siłą pościeli, ale jej słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
Podniosłam się na łokciach i dopiero wtedy dotarło do mojej obolałej łepetyny, że w takim stanie, będę musiała dzisiaj spędzić cały dzień w pracy.
Świetnie.
Miałam tylko nadzieję, że mój szef nie wywali mnie, bo ostatnio mistrzynią byłam także w notorycznym spóźnianiu się do pracy, ale to przez czynniki innego pokroju.
A mianowicie, jakieś cztery miesiące temu całkiem przypadkiem, chociaż nie jestem do tego do końca przekonana. Poznałam na jednym z ogólnodostępnych i robiącym aktualnie największą furorę portalu społecznościowym, dokładnie na Facebooku, faceta który zaczepił mnie jako pierwszy, o ile można nazwać to oczywiście zaczepką. Dostałam krótką, ale jakże interesują wiadomość, która momentalnie wywołała uśmiech na mojej twarzy i tak jest do dnia dzisiejszego. Uzależniłam się od kontaktowania z Mateuszem z dwóch prostych przyczyn. Po pierwsze jako jedyny w ciągu zaledwie dwóch dni poznał mnie, aż dogłębnie. Na początku mnie to przerażało, rzecz jasna jakiś facet na dodatek sporo ode mnie starszy poznaje moje skrywane żądze, a ja musiałam się temu bierne przyglądać.
Ba!
Ja nawet nie mogłam udawać, bo on od razu rozszyfrował mnie jak otwartą kurwa księgę. Wydałam się taka prosta, że teraz ubolewam nad tym faktem. Jednak cóż zrobić z tak inteligentnymi ludźmi nie wygram. A takim właśnie człowiekiem był bez dwóch zdań Mateusz.
Drugą, ale także interesującą przyczyną była świadomość, tego, że przy nim nie musiałam udawać nikogo innego. Byłam sobą w stu procentach znaczenia tego słowa. Widział mnie bez makijażu i chyba taka podobałam mu się najbardziej. Mimo, iż ja go nigdy na oczy nie widziałam, bo idealnie maskował się na Facebooku, albo specjalnie pozakrywał wszystkie zdjęcia, z obawy przed opinię publiczną.
Miałam to gdzieś.
Wystarczyło mi, że każdego ranka do mnie pisał i sprawiał, ze nudne i monotonne dni dzięki niemu nabierały barw. Rozbawiał mnie i bez dwóch zdań był w moim mniemaniu ideałem faceta i nie mówię tutaj o wyglądzie zewnętrznym a jego wnętrzu. Był zabawny, inteligentny i przy tym mający dużo pewności siebie, która nie odstraszała mnie, a wręcz powala na kolana.
Przez te wszystkie miesiące zbliżyliśmy się ku sobie, ale nie z takie powodu o jakim teraz myślicie. Nasz więź była całkiem inna i odbiegała od normy.
Odsunęłam od siebie myśli, które krążyły w mojej głowie każdego dnia i odwróciłam się do siostry. Wyglądała ślicznie, jej czarne długie włosy jak zawsze przygładzone były prostownicą, a na twarz widniał idealny makijaż.
Ile bym dała, żeby umieć się tak pomalować, ale jedne co nakładam na swoją mordeczkę to tusz i pomadkę. Zbyt wiele mi nie potrzeba, ale to nie zmienia faktu, że takim make-upem kobieta może zamaskować w jakimś stopniu małe niedoskonałości.
Czy ja mam niedoskonałości?
Hmm, gdybym teraz napisała, że nie, wyszłabym na zakochaną w sobie egoistkę i pomyślelibyście, że jestem siódmy cudem świata. Otóż nie.
Nie jestem idealna, ale także nie mam kompleksów. Nigdy ich w zasadzie nie miałam. Może nie wyglądałam jak Kate Moss, ale na brak zainteresowana ze strony płci przeciwnej nie mogłam nigdy narzekać.
- Monia? - Siostra oderwała mnie od rozmyśleń i spoglądała już na mnie intensywnej, że nawet zmarszczki na czole ją zdradzały. - Nie patrz tak na mnie, tylko idź się ubieraj! - Była to ostania czynność, którą chciałam zrobić, ale nie pozostało mi nic innego.
Wstałam i chwiejnym krok podniosłam się do góry. Nigdy więcej alkoholu, nigdy więcej alkoholu! Nigdy więcej wódki popijanej piwem i tak zwanych topielców. Nigdy!
Przechodziłam obok siostry, która nie ukrywa swojego rozbawienia. Pewnie zabawnie wyglądałam w piżamie z Kubusiem Puchatkiem, ale wczoraj nic innego nie mogłam zaleźć. A sentyment zawsze pozostaje.
- Nigdy się nie zmienisz! - Krzyczała za mną, ale już zostałam zamknięta w łazience i ujrzawszy siebie w lusterku miałam ochotę krzyczeć na całe gardło. Powstrzymałam się jednak i chwyciłam za szczoteczkę do zębów.
- O tak, tego mi było trzeba. - Mówiłam sama, a raczej plułam sama do siebie i zagłębiałam się w swoich poczynaniach.
Wyglądałam jak zombie. Oczy podkrążone, włosy rozczochrane, brakowało mi tylko miotły i mogłabym latać, udając czarownicę.
Wyplułam pozostałości pasty i ściągnęłam z siebie ulubioną piżamę, która towarzyszy mi zawsze po całonocnych libacjach. Weszłam pod strumień ciepłej wody i momentalnie moje spięte ciało się rozluźniło. Wykręciłam na swoją rękę odrobinę płynu pod prysznic i zaczęłam kolistymi ruchami rozprowadzać lepką konsystencję na swoje obolałe ciało. Po kilku głębszych, znaczy chwilach uznałam, ze jestem wystarczająco czysta i wyszłam wycierając mokre ciało ręcznikiem.
O tak, zdecydowanie czułam się lepiej, ale czy na tyle, żeby spędzić cały dzień w korporacji i odbierać te zasrane telefony, przy okazji usługując apodyktycznemu dupkowi. Odpowiedź była prosta- nie, ale nie mogłam sobie pozwolić na utratę pracy. Nie teraz kiedy z siostrą postanowiłyśmy się usamodzielnić.
Wyszłam z łazienki i podeszłam do komody. Nałożyłam na siebie koronkowe bokserki i stanik pasujący do nich kolorem. Po dłuższym zastanowieniu się jak powinien wyglądać mój dzisiejszy ubiór postawiłam na granatowe jeansy wranglery i białą koszulę. Wiem, nie za bardzo korporacyjny strój, ale nie miałam ochoty paradować dzisiaj w rozkloszowanej sukience, bo musiałabym do tego zestawu ubrać szpilka. A jestem pewna, że nawet dwóch kroków bym nie zrobiła, a zaliczyłabym glebę miesiąca. Także najbezpieczniejsze będą w tym przypadku balerinki, które sprawią, że nie zaliczę wtopy.
Spojrzałam jeszcze raz na siebie w sypialnianym lusterku i postanowiłam swoje czarne, przydługie włosy związać w luźny kok. Nie miałam czasu na prostowanie, a jakbym wyszła tylko po uprzednim wyszczotkowaniu ich. Jestem pewna, że ludzie krzyczeliby na mój widok. Jednak nie z przyczyn mojej zajebistości, ale przeraziliby się mojej szopy.
Dobra byłam w miarę gotowa.
Chwyciłam za torebkę rzuconą na krześle i wzięłam do ręki telefon. Oczywiście trzynaście nieodebranych połączeń i dwie wiadomości. Faktycznie śpię zawsze jak zabita i prędzej umarłego by z grobu wypędził hałas telefonu, niżeli mnie obudził.
Zerknęłam kto był tak nachalny od rana i z żalem stwierdziłam, że to mój przyjaciel, pewnie chciał mnie dobudzić, żebym przypadkiem nie zapomniała o pracy, tylko to on zapomniałam jaki ze mnie jest miś polarny. Jednak była także jedna wiadomość na mailu od Mateusza i to sprawiło, że usta wygięły mi się w mały uśmiech.

Nadawca: Mateusz.
Temat: Spotkanie.

Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszym dzisiejszym spotkaniu. Wylatuje z Krakowa po południu, więc zastanów się która godzina Ci odpowiada i nie przyjmuje odmowy. Masz być i koniec.

To jest właśnie prawdziwy Mateusz, nieznoszący sprzeciwu i na każdym kroku wydający mi polecenia, które działały na mnie jak płachta na byka, ale kuźwa nie umiałam mu odmówić. W żadnej pieprzonej kwestii. W naszej dziwnej korespondencji, to on był moim Panem, a ja musiałam spełnić jego polecenia i zachcianki.
Wystukałam szybko odpowiedź.

Nadawca: Monika.
Temat: Re: Niezapomniane spotkanie.

O 21, możesz po mnie podjechać, ale uprzedzam nie jestem w najlepszej kondycji.

Rzuciłam telefon do torebki i wyszłam z domu. Schodziłam po schodach bardzo powoli. Słyszałam, a raczej czułam, że w moje torebce wibruje telefon i doskonale wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź. Jednak postanowiłam najpierw w jednym kawałku opuścić klatkę schodową.
Gdy już zaciągnęłam się świeżym wiosennym powietrzem, wyciągnęłam mojego już ledwo zipiącego iPhone i uśmiechnęłam się już na samą myśl.

Nadawca: Mateusz.
Temat: Re:Re: Niezapomniane, och tak!

Przy mnie masz być zawsze w dobrej kondycji. O 21 się widzimy, a spróbuj mi się wykręcić!

Starałam się już nie odpisywać a wybrać odpowiedni środek transportu do pracy. Auto odpadało, bo jestem w pełni świadoma tego, że pozostałości po wódce zostały w moim organizmie. Więc pozostaję mi autobus, albo taksówka.
Z kolei jeżeli chodzi o autobus, jestem pewna, że puszczę pawia, jak tylko poczuje te wszystkie zapachy od różnych ludzi. Więc szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść taksówki. Wolnym krokiem skierowałam się na postój. Dobrze, że pod naszym blokiem są takie rarytasy, bo dalej bym nie zaszła, za bardzo kręciło mi się w głowie.
Wsiadłam do środka, a miły z resztą jak zawsze Pan odwrócił się do mnie i posłał mi szczery uśmiech, który już wielokrotnie do mnie kierował.
- Ciężka noc? - Odwzajemniłam uśmiech i pokręciłam przecząco głową.
- Ciężki poranek. - Poparł moją odpowiedź z szerszym uśmiechem i podrapał się po głowie w zabawny sposób. Mimo, że był starszym facetem, werwy jak widzę mu nie brakowało.
- Sky Tower? - Boże, ale się cieszę że jeszcze tacy ludzie krążą po świecie. Ja to bym nie miała kompletnie głowy do zapamiętywania wszystkich odbytych kursów, a ten Pan, którego imienia nadal nie znałam. Zaskakuję mnie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Ruszyliśmy z miejsca a ja rozłożyłam się wygodnie i spoglądałam na panoramę Wrocławia. Znałam drogę na pamięć, wiec wykorzystałam ten fakt i przymknęłam oczy, żeby wykorzystać czas na małą regenerację. Dziękowałam w duchu, że miły kierowca nie próbował nawiązać ze mną żadnej rozmowy.
Przez to, że całkowicie odpłynęłam nie zarejestrowałam odbytej drogi, a kierowca zadowolony oznajmił, że dojechaliśmy na miejsce cali i zdrowi.
Spojrzałam na niego wpółprzytomnymi oczami i wybełkotałam coś pod nosem, ale kurwa ja nawet nie miałam pojęcia o czym mówię. Poprawiłam się i uszczypnęłam w policzki, żeby całkowicie się obudzić.
- Ile płace? - Wyłączył licznik do mierzenia kilometrów, zanim zdążyłam zarejestrować odpowiednią kwotę.
- Dwadzieścia złotych. - Coś mi tutaj nie grało, ale mój obecny stan nie pozwalał mi na droczenie się z tym przemiłym facetem.
- Proszę. - Podałam mu zwinięty banknot i podniosłam się w celu opuszczenia pojazdu. Zrobiłam to o dziwo w miarę normalny sposób. Podziękowałam jeszcze raz i zamknęłam za sobą drzwiczki.
Jak na tę porę uznałam, że ruch był znośny, a ludzi nie było aż tak dużo. Jednak i tak miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy, którzy się tam znajdowali patrzyli na mnie jak na kretynkę.
Ruszyłam do głównego wejścia i od razu skierowałam się do windy, która od wczoraj nie zmieniła swojego lokum i była nadal po prawej stronie. Wsiadłam do niej i wbiłam odpowiednie piętro, gdzie znajdowała się moja super zajebista praca, bez której normalnie nie mogłam żyć.
Wparowałam do biura w ostatniej minucie i zajęłam swoje stanowisko pracy. Kamil, który odetchnął z ulgą jak zobaczył mnie w drzwiach, pomachał mi teraz i pokazał gestem jak mu kamień spada z serca. To w głównej mierze było jego winą, że upiłam się do nieprzytomności. W sumie jego zaręczyny z Klaudią, były chyba niezaprzeczalną przyczyna do świętowania i powodem dla którego wyglądam dzisiaj jak pół dupy za krzaka.
No dobra, ale koniec tych dobroci, potrzebuję solidnej kawy i zapewne mój szef także takiej oczekiwał.
Z resztą ja każdego ranka.
Powędrowałam do kuchni i zaparzyłam sobie czarną z mlekiem a Jankowskiemu zrobiłam mocną czarną. Ja to kurwa nie wiem jak on może pić tak mocną kawę a na dodatek bez cukru. Ohyda, a na samą myśl miałam ochotę polecieć do łazienki, ale nie w celu u pindrzenia się a zwymiotowania.
Upiłam łyk swojej kawy i momentalnie poczułam, że właśnie tego mi brakowało. Teraz mogłam spokojnie ruszyć do groty naszego nieznośnego szefa. Zapukałam delikatnie i czekałam, aż mnie zaprosi do środka. Nigdy tego nie robiłam bez uprzedniego znaku zgody.
- Wejść. - Oj ma zły humor. To się równa tym, że będę miała co do roboty dzisiejszego dnia. Już mi się ta wizja podoba, tak jak jego obleśnie urządzony gabinet.
- Dzień dobry, przyniosłam... - Nie dał mi dokończyć, tylko palcem pokazał mi, żebym zamilkła na sekundę. Rozejrzałam się dookoła, a on przy mnie rozmawiał przez telefon, co było zaskoczeniem samym w sobie.
Jak na architekta wnętrz, to pomieszczenie było delikatnie mówiąc chujowe. Jedyne co mi się w nim podobało, to szklane okno na całą długość i szerokość pomieszczenia. W takim miejscu mogłabym pracować i mieć widoczność na piękny Wrocław.
Usłyszałam jak kończy rozmowę i zwraca się do mnie, ale byłam wpatrzona w panoramę miasta jak zahipnotyzowana. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Człowiek dzięki takim chwilą czuję, że żyje. Tak też było w moim przypadku.
- Panno Farens! - Podniósł ton i wtedy do mnie dotarło, że stałam z kawą w ręku i patrzyłam się jak wariatka w okno. Skuliłam się jak mała dziewczynka i odłożyłam na jego biurko, trzymane w ręku naczynie. - Przepraszam, nie powinienem był unosić głosu. - Obejrzałam się zza siebie, bo albo pomyliłam gabinety, albo te słowa nie były skierowane do mnie. Jednak nikogo poza mną i oczywiście Jankowskim nie było. Musiałam strzelić niezłe zdziwienie, które nie uszło uwadze nawet przystojnemu jak na swój wiek szefowi.
- Będę potrzebował dzisiaj Twojej asystencji, przy obiedzie służbowym. - Przez chwilę nie rozumiałam jego słów, przecież ja tutaj tylko byłam od podawania kawy i porządkowania kartoteki. To Kamil był jego prawą ręką i zaufanym pracownikiem od wielu, wielu lat.
- Nie rozumiem, przecież to... - Znowu mi przerwał. Kurwa jak ja tego nie znosiłam, ale musiałam się przed nim hamować z całych sił i udawać wiecznie zadowoloną pracownice. Mimo, iż w środku się gotowałam z wściekłości.
- Wydałem polecenie, Moniko! - Podał mi dokumenty i chwycił za filiżankę z kawą. - Skseruj te dokumenty dwa razy i o czternastej wychodzimy do restauracji, tutaj w galerii. - Pokiwałam głową i opuściłam gabinet, zanim powiedziałabym coś, czego potem bym żałowała.
Udałam się do biurka w zabójczym tempie i usiadłam prawie przewracając się do tyłu. Chwila rozmowy z nim i wyparował mi z głowy cały alkohol, który jeszcze był w moim organizmie.
- Monia, co jest? - Kamil wstał z miejsca i spojrzał na mnie współczującym wzrokiem. Nie musiałam nic już mówić, wystarczyła mu moja niezadowolona mina i fakt, że dygocze się jak jakaś wariatka.
Obiad służbowy, akurat dzisiaj kiedy mój wygląd jest tak tragiczny, że mógłby równać się z najgorszym dramatem. Jeżeli kiedyś tego faceta nie zabije, to osobiście odznaczę się jakąś nagrodą.
- Co to za ważny klient, jest dzisiaj umówiony z naszą hieną? - Zapytałam, ale chciałam chociaż mentalnie przygotować się na ten przeuroczy obiadek w doborowym jak śmiem stwierdzić towarzystwie.
- Niejaki Mateusz Nowak, niezła chryja w świecie architektury i biznesu. - Uciekło ze mnie momentalnie całe powietrze. Miałam przechlapane...

------------------------------
To znowu ja, troszkę Wam pomęczę swoją twórczością. Miłego czytania i czekam czy chcecie kontynuację :)
Dodał/a: Coori w dniu 8-02-2015 - czytano 1507 razy.
Słowa kluczowe: pożądanie miłość seks Coori
Kategoria: Pożądanie
Zobacz inne


Komentarze (7)

Anonimekdnia 2015-02-08 09:43:39.

Boże, kobieto jak ja uwielbiam twoje opowiadania! Pisz dalej i to koniecznie!

Roksdnia 2015-02-08 12:16:35.

Wciągnęłam się i to nieźle. Czekam na dalszą część! :*

Roksdnia 2015-02-08 12:17:05.

Wciągnęłam się i to nieźle! Czekam na dalszą część :*

Klaudiadnia 2015-02-08 15:07:36.

Dobre :)

lelednia 2015-02-08 16:12:11.

Kontynuuj, nie mogę się doczekać ciągu dalszego 😄

gossssdnia 2015-02-08 22:29:33.

Do dupy.

ololdnia 2015-02-12 22:50:55.

Kiedy następna część?

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Rozkosze nocą. cz.1."

(pole wymagane)