O dwa słowa za dużo.V

Nie teraz całkiem już nic nie rozumiem.Może to po prostu zbieżność nazwisk,musi być przecież jakieś wyjaśnienie.Dobra wiem,po prostu się wypytam Kaspian powinien wiedzieć o nim wszystko.Kaspian złapał mnie za rękę i powiedział że ma dla mnie niespodziankę.Fantastycznie jeszcze jedna niespodzianka i chyba dostanę zawału.Nie wiem czy może być
gorzej.Zeszliśmy z powrotem na dół,podeszła do nas jakaś para.Na moje oko byli w średnim wieku.
-Victorio chce abyś poznała moich rodziców-Powiedział rzucając w moją obłędny uśmiech.Zatkało mnie przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć,ale natychmiast się ogarnęłam i w końcu odezwałam.
-Miło państwa poznać-To były jedyne słowa na które udało mi się zdobyć.
-Jestem Michael a to moja żona Rossalie,cieszymy się że Kaspian pokazał się w końcu z jakąś kobietą.-Gdy jego ojciec się uśmiechnął było widać tyle podobieństwa między nimi.
Zdziwiło mnie że Kaspian nigdy żadnej dziewczyny nie przedstawił rodzicom Wystarczy jedno spojrzenie a każda ulega,nie mogę w to uwierzyć.
-Dobrze zostawimy was już pewnie chcecie pobyć trochę sami.-Powiedziała Rose,miała pogodny wyraz twarzy.Z początku myślałam że jego rodzice będą zarozumiali ze względu na jakiej pozycji się znajdują.Jak widać pozory mylą.
Cała impreza minęła dość szybko Kaspian prawie cały czas był zajęty,a ja się nudziłam.Wypiliśmy trochę szampana,ja nic nie jadła ponieważ nie miałam zbytnio apetytu.Cały czas gdy odmawiałam jedzenia Kaspian patrzył na mnie złowrogo,odpowiadałam uśmiechem.Do domu wróciliśmy przed północą,pozbyłam się moich czółenek bo strasznie bolały mnie nogi.Byłam bardzo zmęczona,oczy mi się zamykały ale gdy Kaspian zaproponował wspólną kąpiel od razu ożyłam.Pędem ruszyłam do łazienki i odkręciłam wodę,Kaspian był już w łazience ale dopiero go zauważyłam gdy odwróciłam się w stronę drzwi.Patrzył na mnie z rozbawieniem,drażniło mnie to więc się obraziłam.Nawet nie wiem jak to się stało a już leżałam z nim w wannie, otoczona chmurami piany.Opierałam się swobodnie na piersi Kaspiana,a on delikatnie przesuwał myjką po mojej skórze.
-Przyjemnie prawda?-Mruknął.
-Mhm-Każde jego delikatnie dotkniecie mnie rozpalało i jednocześnie uspokajało.Objęta jego ramionami czułam się tak bezpiecznie.
Kaspian coś do mnie powiedział nie usłyszałam co.Pewnie dlatego że zasnęłam,jest mi tak wstyd,on mnie czule gładzi i pieści a ja sobie zasypiam Obudziłam się w łóżku wytarta i ubrana w koszulkę Kaspiana.Przyciskał mnie jedną ręką do siebie,jedną swoją nogę miał między moimi dwiema. Zachciało mi się pić ale nie mogłam się wyswobodzić z rąk Kaspiana.Po paru minutach ciężkiej walki w końcu wyszłam z łóżka,zeszłam na dół do kuchni i wyciągnęłam wodę z lodówki i napiłam się.Nie zaświecałam światła bo nie było takiej potrzeby.Poczułam jak ktoś przystawia mi broń do pleców. Szybko się odwróciłam i wytrąciłam reką broń napastnika,kopnęłam z całej siły kolanem w jego brzuch odwróciłam go tyłem do siebie.Gdy się wyprostował objęłam ręką jego szyję i przystawiłam lufę do głowy,zaczęłam się cofać.Jak już byłam nie daleko schodów rzuciłam broń w kąt salonu, chwyciłam napastnika za włosi uderzyłam jego głową o ścianę gdy się przewrócił pędem ruszyłam do Kaspiana.Z powrotem położyłam się na łóżku,głęboko odetchnęłam i zaczęłam się głośno śmiać ale chwile później się zganiłam.Uświadomiłam sobie że być może to jeden z ochroniarzy czarusia,rano się wszystko wyjaśni.Zasnęłam w mgnieniu oka otulona jego ramionami.Rano wstałam z lekkim bólem głowy,zeszłam na dół.Kaspiana nigdzie nie było więc sama się rozgościłam,wyjęłam z szafki talerz i płatki,z lodówki wyciągnęłam mleko i zalałam płatki.Wzięłam talerz i usiadłam przy stole.Buzię miałam pełną płatków a do kuchni wszedł Kaspian a za nim jego ochroniarz cały poobijany,miał połamany nos i podbite oko.Wybuchłam śmiechem a wszystko co miałam w buzi mi wyleciało.Zaczęłam śmiać się jak opętana,a ochroniarz patrzył na mnie z ukosa i przymrużał oczy.
-Viktorio,maniery-Zganił mnie Kaspian.
-Wybacz ale po prostu nie mogę.-Nie zważając na uwagę Kaspiana nadal się śmiałam.Kaspian podszedł do mnie a ja okręciłam się na krześle,wszedł pomiędzy moje nogami a ja go objęłam nimi wokół talii.Przyciągnęłam go bliżej i pocałowałam.
-To powiedz mi co cię tak rozśmieszyło?-Spytał nagle zaciekawiony.
-Z niego.-Kiwnęłam głową w kierunku ochroniarza który bacznie nas obserwował.
-Dlaczego tak bardzo cię to bawi?
-Dlatego,szefie że to ona mnie tak załatwiła-Powiedział ochroniarz,Kaspian spojrzał ze zdziwieniem najpierw na niego a potem na mnie.Uniósł jedną brew.
-Żartujecie sobie,prawda?-Rzucił Kaspian.
-Yyyy a więc myślałam,że lepiej cię nie budzić ale potem jak sobie uświadomiłam,że to być może twój ochroniarz to całkiem nie było sensu cię budzić.-Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie wierze że tak załatwiłaś mojego ochroniarza,jesteś przy nim jak kruszynka to nie dorzeczne!-Warknął a ja aż podskoczyłam.
-Kaspianie on przystawił mi broń do pleców miałam czekać aż strzeli?-Odparłam,nagle zdenerowowana.Przyjrzałam się teraz uważnie temu ochroniarzowi.Rzeczywiście był dobrze zbudowany i wysoki,jestem z siebie dumna że tak go załatwiłam.Kaspian schylił się i szepnął mi do ucha.
-Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać.Prawda?
-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz Kaspianie.-Odparłam i wstałam od stołu odpychając od siebie Kaspiana.
Schowałam mleko i płatki a talerz umyłam.Starłam jedzenie które wyplułam na widok ochroniarza i poszłam na górę się ubierać.Pożegnałam się z Kaspianem i wróciłam do domu.Gdy byłam już w domu zrobiłam małe porządki,wzięłam prysznic i poszłam na miasto zjeść obiad.Postanowiłam pójść do restauracji w centrum,zamówiłam filet z kurczaka a do tego frytki i cola.Gdy zjadłam zapłaciłam i wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku wyjścia.Jak szłam do samochodu cały czas miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi odwróciłam się i zobaczyłam tego mężczyznę.Który był przed moim domem i ten sam który przerwał moją rozmowę z Kaspianem wtedy w biurze.Dobrze że miałam okulary przeciwsłoneczne to pomagało mi uchronić moje zidenfikowanie.Przyśpieszyłam kroku i usłyszałam że on także przyśpieszył,dobra zobaczymy czy jesteś wysportowany.Zatrzymałam się na chwilę a potem ruszyłam biegiem tak jak się spodziewałam on za mną, biegłam najszybciej jak potrafiłam.Po dobrych 10 minutach biegu nareszcie zobaczyłam mój samochód,szybko wyciągnęłam kluczyki i wsiadłam do auta.Ruszyłam z piskiem opon gdy nagle na ulice wyskoczył mi ten mężczyzna wyciągnął ręce abym się zatrzymała.Ani myślę nie zatrzymam się,ruszyłam autem potrącając go.Zobaczyłam w lusterku jak leży na ziemi i zwija się z bólu,nie obchodziło mnie to więc ruszyłam w stronę domu.
W domu zastanawiałam się czego on może ode mnie chcieć.Przez chwilę przeszło mi przez głowę aby zapytać Thomasa ale później stwierdziłam,że pewnie pomyśli iż sobie nie radzę więc nie zadzwoniłam.Wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Kolejne dni leciały bardzo szybko,była połowa lata więc ciepło dopisywało. Spotykałam się bardzo często z Kaspianem,poznawaliśmy się lepiej.Zaprosił mnie na obiad u jego rodziców mimo moich obaw wszystko poszło gładko. Przeraża mnie jedna myśl,zaczynam się chyba do niego przywiązywać. Naprawdę gdy jesteśmy razem wszystko jest łatwiejsze,czuje się bezpiecznie nie mówiąc już o nieziemskim seksie.A gdy się rozstajemy czuje się samotnie,ogarnia mnie pustka i najzwyczajniej w świecie zaczyna mi go brakować.Myślę też że to działa w dwie strony,nie wiem co mam o tym sądzić.Za to wiem jedno że w końcu to wszystko się skończy zawsze się kończy,jeżeli ja go nie zabije zrobi to Thomas.A ja znowu zostanę sama z złamanym sercem,boli mnie też to że z jego polecenia zginął Oliwier to mnie podnosi na duchu.Z tego względu iż to mi uświadamia że ten człowiek jest zły i nie da się z nim budować przyszłości.Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon.
-Cześć,masz czas?-Spytał,a gdy usłyszałam jego głos wszystkie obawy znikły jak za pomocą czarodziejskiej różdżki.
-Hej,jasne.Co się stało?-Odparłam.
-Może poszlibyśmy razem na kolacje,co ty na to?
-Z wielką chęcią.-Powiedziałam z wielkim uśmiechem.
Byłam taka szczęśliwa,bardzo cieszyłam się z naszego spotkania.Tęskniłam za nim mimo,że często się spotykamy.Poszłam do łazienki przejrzałam się w lustrze,miałam bardzo bladą twarz.Uczesałam włosy w koka,lekko się pomalowałam.Jakoś nie miałam chęci na upiększanie się,ubrałam bordową spódniczkę i kremową koronkową bluzkę rękaw 3/4.Do tego balerinki i ramoneska obowiązkowo.Gdy byłam gotowa zamknęłam dom i zamówiłam
taksówkę,chwilę później byłam już na miejscu.Najdroższa restauracja w Nowym Yorku,dominuje tam kuchnia japońska czyli dość ostre jedzenie. Kaspian ma szczęście bo akurat uwielbiam sushi.Czekał na mnie przy jednym ze stolików,oczywiście ubrany w garnitur.Wyglądał olśniewająco, obserwowałam go przez chwilę i dziękowałam Bogu że,ktoś taki jak on zainteresował się moją osobą.Wygładziłam spódniczkę dłońmi i weszłam do środka.Jego oczy wpatrywały się we mnie a ja poczułam rumieńce na twarzy oraz ciepło rozpływające się po moim ciele.Gdy byłam przy stoliku Kaspian wstał i przywitał mnie namiętnym pocałunkiem aż nogi się pode mną ugięły,usiadłam i zaczęłam przeszukiwać menu.Podeszła do nas kelnerka i odebrała zamówienie,Kaspian położył swoją rękę na mojej. Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok,nie chciałam żeby zauważył że mnie
onieśmiela.Przy nim cała moja pewność siebie znikała.Kelnerka przyniosła nam jedzenie,odchodząc uśmiechnęła się do Kaspiana.Prychnęłam czemu mnie to nie dziwi?Zjedliśmy w milczeniu,jednak żadnemu z nas to nie
przeszkadzało.W końcu gdy odważyłam się podnieść wzrok widziałam w jego oczach,że nie ma ochoty dłużej tu siedzieć.Wstaliśmy i ruszyliśmy do jego limuzyny,nie było to łatwe gdyż na dworze zjechało się mnóstwo
dziennikarzy,jak wyszliśmy z restauracji zaczęli nam robić zdjęcia.Gdzieś padły słowa “Czyżby to nowa dama do towarzystwa?” spojrzałam gniewnie na dziennikarza jednak on nic sobie z tego nie zrobił.Kaspian się zatrzymał spojrzał na dziennikarza i wytrącił mu aparat z ręki.Chwycił za ubrania i mocno uderzył w twarz z pięści,dziennikarz padł na ziemie.Z powrotem wrócił do mnie i złapał za rękę,wsiedliśmy do limuzyny.Nadal nie mogłam opanować zdziwienia,wstawił się za mną naraził swoją reputacje przeze mnie.Przez całą drogę do domu ściskał moją dłoń,puścił ją dopiero gdy wysiadaliśmy z pojazdu.Weszłam do domu,ściągnęłam balerinki i poszłam do kuchni.Wyciągnęłam jedno piwo z lodówki,szukałam po szafkach otwieracza a gdy go znalazłam otworzyłam piwo,wypiłam za jednym razem prawie pół butelki i odstawiłam na blat.Poczułam ręce Kaspiana na moich
biodrach,przyciągnął mnie do siebie a ja poczułam jego narastającą erekcje.Rozchyliłam lekko usta aby coś powiedzieć a on próbował mnie pocałować.Odepchnęłam go lekko ale stanowczo,odwróciłam się do niego plecami i chwyciłam butelkę z piwem.
-Nie mam ochoty dzisiaj na seks.-Powiedziałam i ruszyłam przed siebie, pociągając łyk piwa.Gdy już wychodziłam z kuchni pociągnął mnie za łokieć, podniósł i posadził na blat.
-Oh naprawdę?-Szepnął muskając moją szyję.-Czyli nie chcesz tego?
-Powędrował ręką na moje udo i powoli zbliżał się do mojej muszelki, kciukiem zarysowując kółeczka na moich udach.Jęknęłam gdy jego długie palce mnie tam dotknęły,mrucząc kręciłam biodrami zachęcając aby w końcu wepchnął palce do środka,jak już to zrobił jęknęłam głucho.Drażnił się ze mną powoli wkładając i wyciągając palce.Zamknęłam oczy i oparłam się o jego ramię,usłyszałam jak rozpina spodnie a po chwili czułam jak penisem zastąpił palce.Mocno we mnie wszedł dając upust emocją,krzyknęłam a on nadal wbijał się we mnie ostro i szybko.Muskał przy tym moją szyję,czułam że jestem blisko,moje ciało spięło się a potem rozkurczyło a ja opadłam na niego z jęknięciem.
-Kocham cię.-Pomyślałam a po chwili uświadomiłam sobie że wypowiedziałam te słowa na głos.Cały się spiął,odsunął się ode mnie a ja poczułam nieprzyjemny chłód.
-Powiedz że żartujesz.Żartujesz Viktorio,tak ?-Warknął a echo rozniosło się po całym pomieszczeniu.
-Nie Kaspianie,nie żartuje naprawdę Cię kocham.-Powiedziałam i czułam nachodzące łzy do moich oczu.Pokiwał przecząco głową.-Nie udawaj,wiem że zależy ci na mnie.-Dodałam po chwili.
-Zależy?Hahaha,skąd ty to sobie wytrzasnęłaś?Pieprzymy się tylko a ty sobie jakąś banalną miłość ubzdurałaś.-Gdy wypowiadał te słowa nie mógł opanować drwiącego śmiechu.Dudniło mi w uszach,po tym co powiedział poczułam napływającą złość.
-A ja miałam Ciebie za mądrego człowieka.Jednak okazuje się że jesteś bardziej żałosny niż sądziłam.-Chciał coś powiedzieć jednak od razu mu przerwałam.-Zamknij się i mnie teraz posłuchaj.Dobrze więc jeżeli moja miłość do ciebie to banał,a ty nic do mnie nie czujesz w takim razie nic tu po mnie.-Podeszłam do niego,chciałam ostatni raz mu spojrzeć w oczy.-Za kogo ty się kurwa uważasz żeby mnie tak traktować?!-warknęłam.
Nie oczekiwałam odpowiedzi więc odwróciłam się do niego tyłem i ruszyłam do wyjścia,jednak momentalnie stanęłam w miejscu gdy usłyszałam te słowa.
-Miałem lepsze od ciebie,szczerze nawet im nie dorównujesz.-Zaśmiał się.
Podeszłam ze spokojem do niego,zacisnęłam rękę w pięść i uderzyłam go w twarz z całej siły.Zachwiał się lekko na nogach po czym spojrzał na mnie z podniesioną brwią.Poczekałam aż się wyprostował i uderzyłam go w drugą stronę,usłyszałam jak ochrona się do nas zbliża,chciałam go jeszcze raz uderzyć ale ochroniarz mnie złapał.Zaczęłam się szarpać i krzyczeć jednak on nie zareagował na żadne z wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Co pieprzony tchórzu?Nie potrafisz sam się obronić przed kobietą?Boże co ja w tobie widziałam?!
Ubrałam balerinki,zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu.Od razu po powrocie ściągnęłam z siebie ubrania i wzięłam prysznic.Położyłam się spać,większość czasu przepłakałam zanim usnęłam.Resztę dni spędziłam w domu krzątając się w kąta w kąt,nie mówiąc już ile chusteczek zużyłam na moje łzy.Kaspian nie zadzwonił ani razu od dwóch tygodni po tamtej akcji.Prawie że nic nie jadłam więc dość sporo straciłam na wadze,Thomas miał rację mogłam się nie zakochiwać w nim byłoby mi łatwiej.Nie wiedziałam że to wszystko się tak potoczy,a czego ja się spodziewałam?Będziemy żyli długo i szczęśliwe w dużym domku z ogrodem i dwójką dzieci.Od razu zganiłam się w myślach.Jestem wrakiem człowieka,nie mam na nic ochoty. Myślę że czas się otrząsnąć i po prostu dokończyć zadanie,teraz już nic mnie nie trzyma do tego aby go zabić.Ogarnę się trochę i zadzwonię do Thomasa aby zawiadomić go że mam zamiar pozbyć się Kaspiana raz na zawsze.Odejdzie z mojego życia,prawdopodobnie po jego śmierci nie będzie mi już tak źle.Wróciła dawna ja czyli apodyktyczna suka i nikt nie ma prawa się mi sprzeciwić.To ja Katherina Kiera i przyrzekam sobie że dzisiaj mój ciężar odejdzie wraz z Kaspianem.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie telefon,odebrałam natychmiast.
-Halo?
-Cześć Katherine,jak nasz cel?-Głos Thomasa mnie uspokoił.
-Witaj Thomas chciałam ci powiedzieć właśnie że dzisiaj go zabiję,właśnie się do niego wybieram.
-Naprawdę?To fantastycznie więc nie przeszkadzam ci.Ahh i jeszcze jedno uważaj na siebie.-Powiedział z troską w głosie.
-Oczywiście szefie.-Powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
-U czyżby dobry humor?Tak trzymać.-Zaśmiał się.
-Wyśmienity,cześć.
-Cześć Kath.
Ubrałam się i pomalowałam,musiałam wyglądać olśniewająco jeżeli mamy się rozstać.Rozpuściłam włosy i wyprostowałam je,usta pomalowałam czerwoną szminką.Ubrałam turkusową luźną sukienkę,była bardzo krótka tylko kilka centymetrów wystawała za tyłkiem.Na to beżowa ramoneska i lity koloru czarnego.Rzęsy wytuszowałam i zrobiłam kreski eyelinerem. Pojechałam własnym autem,było to szybciej.Pod ramoneską miałam broń idealnie się ukrywała ale musiałam uważać żeby za bardzo nie rozchylać kurtki bo mógłby ją zauważyć.Wzięłam plecak z ubraniami na zmianę,nie miałam zamiaru później w tym chodzić.Stałam przed jego domem jeszcze z 10 minut obmyślając cały plan,gdy byłam już pewna wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę jego domu.Ochrona mnie wpuściła co bardzo mnie zdziwiło może akurat oni nie mieli pojęcia o naszej sprzece.Gdy miałam już pukać drzwi się otwarły i zobaczyłam Kaspiana.Jednak on był tak samo zdziwiony jak ja,nie stojąc dłużej jak głupia weszłam po prostu do domu.Weszłam do salonu i oparłam się o fotel.Kaspian wszedł i zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół.Odpowiedziałam tym samym.
-Miałem właśnie do ciebie jechać?
-Do mnie?Po co?
-Tak do ciebie do pracy,chciałem porozmawiać.
-Świetnie ponieważ ja też przyjechałam z tobą porozmawiać.-Powiedziałam uśmiechając się kąśliwie.
-Tak,domyśliłem się.Chce abyś najpierw ty mnie wysłuchała,proszę Viktorio.
-No słucham.-Powiedziałam oschle jakby w ogóle mnie to nie obchodziło.A on wykrzywił twarz jakby w bólu.
-Nie będę cię prosił o wybaczenie,ponieważ wiem jak bardzo moje słowa cię zraniły.Potraktowałem cię chamsko i za to cię przepraszam.Chcę także abyś mnie zrozumiała,jeszcze nikt nigdy nie powiedział do mnie czegoś tak głębokiego.Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć więc jako mechanizm obronny odrzuciłem cię.Próbowałem się ciebie pozbyć tak abyś się do mnie zniechęciła.Żałuje tego i tęsknie za tobą.Wiem że długo potrwa zanim mi znowu zaufasz ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę.-Wyciągnął do mnie ramiona,jednak ja przecząco pokręciłam głową.
-Kaspianie co ty sobie wyobrażasz?Myślisz że jak powiesz parę słów które niby mają załagodzić sprawę i mnie przeprosisz to ja po prostu znów wskoczę ci w ramiona?
-Nie,wiem że cię skrzywdziłem.Proszę cię wróć do mnie.-Powiedział z żalem w głosie a mnie łamało się serce.Czułam jak łzy nachodzą mi do oczu. Zamknęłam powieki i pozwoliłam aby łzy spłynęły mi po policzkach.
-Nie ma już żadnych nas Kapianie,nie zrobiłeś nic dosłownie nic aby to jakoś naprawić.
-Nie wiedziałem co mam zrobić Viktorio,ale poruszył bym niebo i ziemie aby się dowiedzieć.-Ścisnęło mnie w sercu gdy usłyszałam jak jego głos się łamie.
-Powiedziałeś że to był tylko seks.Żadnej miłości tylko zwykłe pieprzenie się tak?
-Nie to nie tak.
-Więc powiedz mi jak Kaspianie jak do cholery?!-Warknęłam a moja dłoń poleciała w stronę jego policzka.
-Teraz ci lepiej?!-Także warknął.Poczułam ból w sercu i łzy w oczach. Patrzyłam na niego z nienawiścią.
-Nie Kaspianie nie jest mi lepiej.-Pozwoliłam aby łzy spłynęły mi po policzkach.
-Viktorio..
-Cii..Nie chce cię już kochać Kaspianie Gigandet.To za bardzo boli.
-Zrobiłem to żeby cię chronić,jest wielu ludzi którzy chcą mnie zabić.
-I wiesz co?Muszę ci coś powiedzieć ponieważ ja jestem jedną z tych którzy…-Przerwał mi dźwięk strzału.Kucnęłam a Kaspian zaraz obok mnie.
-Kiedy policzę do trzech zaczniesz biec ile sił w nogach rozumiesz?Nie wiem czy Cię kocham ale zależy mi na tobie i nie chce cię stracić.-Szepnął.
-Raz,dwa,trzy biegnij.
Wstałam i skierowałam się do drzwi wyjściowych.Biegłam najszybciej jak potrafiłam i wsiadłam do auta.Ruszyłam z piskiem opon gdy na jednym z drzew zobaczyłam Lucasa,jednego z naszych najlepszych snajperów. Thomas mówiłam mu że sama dam sobie radę.Z wściekłością uderzyłam w kierownicę.Ruszyłam w kierunku do domu ale wstąpiłam na stacje benzynową i wzięłam plecak z ubraniami.W toalecie przebrałam się w luźną bluzkę na to bluzę i spodnie.Buty zmieniłam na adidasy.Broń włożyłam z tyłu za pasek spodni.Wróciłam do auta i z powrotem ruszyłam do domu. Zaparkowałam spokojnie przed domem,sprawdziłam godzinę było już pół godziny po akcji.Zadzwoniłam do Thomasa.
-Co to miało być?!-Krzyknęłam.
-Ohh spokojnie zabiliśmy go za ciebie.-Serce mi stanęło,a łzy samowolnie zaczęły spływać mi po policzkach.
-Jesteś tego pewny na sto procent?-Upewniłam się a potem się rozłączyłam.
Przełknęłam ślinę,mój Kaspian nie żyje.Jak to możliwe jeszcze nie dawno z nim rozmawiałam widziałam ten jego niesamowity uśmiech.A teraz nie żyję i to przeze mnie.Teraz dałam upust emocją i płakałam,chyba z dobre 30 minut.Nie dobrze mi,kręci mi się w głowie i bierze mnie na wymioty.Boże ja go kochałam,był jednym mężczyzną na tej cholernym świecie którego tak naprawdę kochałam.Wyszłam z auta i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i zaczęłam je otwierać.Weszłam do środka,wyciągnęłam broń i postawiłam na szafce od butów.Bluzę rozpięłam do połowy,butów nie ściągałam.Zamknęłam oczy i szłam w kierunku kuchni,zachciało mi się pić a akurat w lodówce miałam pełno energetyków.Gdy weszłam do kuchni wryło mnie w ziemie.Na krześle siedział Kaspian,jednak to mnie nie zdziwiło. Natomiast jego słowa tak.
-Witaj Katherine…

Dodał/a: Blind w dniu 17-12-2013 – czytano 2401 razy.
Słowa kluczowe: opowiadania nastolatek pożądanie uczucia akcja Blind
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (12)

Ewadnia 2013-12-18 13:01:25.

Czekam na nastepna czesc dodaj jak najszybciej

koszykarka dnia 2013-12-18 14:20:30.

pisarzowi i to szybko bo to jest świetne ;)) kiedy będzie następna część?

boskie !dnia 2013-12-18 16:16:47.

JEZU TO JEST BOSKIE !!1! ZAŁÓŻ BLOGA NO ! trzeba strasznie długo czekać na kolejne część ;/ Świetne :*

czytelniczkadnia 2013-12-18 17:35:36.

WOW teraz to namieszałaś…ni spodziewałam się czegoś takiego 😀 super, potrafisz trzymać napięcie…genialne są twoje opowiadania 🙂

Miadnia 2013-12-18 17:47:12.

Mega akcja 🙂 Daj szybko kolejną część 😀

xd.dnia 2013-12-18 18:34:08.

Kiedy dodasz kolejny ? bo ja chcę jeszcze 😉

aniadnia 2013-12-18 18:39:48.

swietne

małodnia 2013-12-18 19:15:20.

Ja chce już wiedzieć co jej powiedział , co się stanie o matko kocham to ;D

Miadnia 2013-12-18 21:43:46.

Blind czy można Twoje opowiadania przeczytać na blogu?

Truskawkowaaaaa dnia 2013-12-20 21:29:25.

ej genialne ! kocham to opowiadanie .. coraz bardziej się rozkręca i PROSZE niech oni będą razem !

Blinddnia 2013-12-22 21:34:18.

Czego oczekujecie w następnej części ? :>

aaaaaaaaaaadnia 2013-12-23 23:06:15.

WSZYSTKIEGO! ABY TYLKO POJAWIŁA SIĘ SZYBKO ! ;D ale fajnie by było jakby ona była z Kaspianem

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "O dwa słowa za dużo.V"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.