Marlboro. cz 4

„Nie mam teraz czasu.” Napisałam mu. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. „To go znajdź” Westchnęłam i oparłam brodę na zaciśniętej pięści. Kamil nie rozumiał słowa nie, dlatego próbowałam wymigać się od spotkania na wszelkie możliwe sposoby. Tłumaczyłam się nawałem pracy, zakupami, spotkaniami z Łukaszem i wszystkim co wydawało mi się autentyczne. Nie wiedziałam ile Kamil będzie to tolerował, choć biorąc pod uwagę coraz bardziej irytujące smsy, jego cierpliwość była na wykończeniu. „Dziś zostaję dłużej w pracy. Innym razem.” – wystukałam na klawiaturze telefonu i wyłączyłam telefon. Przynajmniej przez chwilę mogłam udawać, że Kamil nie istnieje. Otworzyłam nową gazetę i przekartkowałam ją na stronę, gdzie znalazłam mój felieton. Przeczytałam go dwa razy żeby przekonać się czy niczego nie przeoczyłam. Według mnie i mojej szefowej felieton był świetny, a to czy spodoba się czytelniczkom to już inna sprawa. Od rana dostałam siedem maili odnośnie mojego dzieła. Tytuł felietonu nosił nazwę „Bez kija nie podchodź” i mówił o kobietach, które podczas „tych dni” miały swoje humory. Nie było w tym nic obraźliwego, zwłaszcza, że jako kobieta sama utożsamiałam się z czytelniczkami. Poza tym starałam się przedstawić ten niewielki problem w sposób humorystyczny. Myślę, że wyszło mi to całkiem nieźle. Na siedem listów tylko jeden nie był zbyt miły, ponieważ kobieta źle zinterpretowała mój przekaz i stwierdziła, że „nabijam się z kobiecych problemów”. Z przyjemnością odpisałam jej, że sama jestem kobietą i nie naśmiewam się tylko staram się zminimalizować problem. Nie doczekałam się odpowiedzi. Do pokoju weszła Patrycja, która zrobiła mi świeżą kawę i kupiła drożdżową bułkę. Zrobiłam sobie przerwę i przejrzałam całą gazetę.
– Widziałam twój felieton. Całkiem niezły. – mrugnęłam do mnie i wbiła zęby w swojego pączka.
– Dzięki. – odparłam i upiłam nieco parującej kawy.
– Wiesz co? Igor mnie o ciebie pytał. – odezwała się Pati po chwili. Uniosłam oczy z nad gazety.
– O mnie? – spytałam zdziwiona.
– Uhm. Zapytał mnie czy masz jakieś poważne zmartwienie bo cały czas chodzisz struta. Powiedział, że tytuł twojego felietonu, idealnie odnosi się do ciebie.
Zacisnęłam wargi. Struta? W pracy starałam się być dla wszystkich miła, żeby nikt nie zadawał żadnych pytań, ale jak widać przed czujnym okiem Igora nic się nie ukryje. Zdenerwowało mnie, że wtrąca się do moich spraw, wypytując o moje samopoczucie koleżanki, zamiast zapytać mnie wprost. I jeszcze ta uwaga o felietonie. Naprawdę dość miałam swoich problemów. Jego fałszywa troska nie była mi do niczego potrzebna. Wstałam i przeprosiłam Patrycje na chwilę, po czym skierowałam się do gabinetu Igora. Pracował tu najkrócej, a już miał własny gabinet. Ja nawet nie miałam co o tym marzyć. Kolejny powód dla którego ten człowiek działał mi na nerwy. Zapukałam i grzecznie poczekałam aż usłyszę: proszę. Dopiero potem weszłam do środka. Igor rozmawiał przez telefon. Trochę zdziwiony moim nagłym pojawieniem się uniósł brwi i zaproponował mi krzesło naprzeciwko. Nie skorzystałam. Podeszłam do biurka i założyłam ręce na piersi. Widząc mój bojowy nastrój, Igor przeprosił swojego rozmówcę i odłożył słuchawkę.
– Marika, w czym ci mogę pomóc? – zapytał z uśmiechem.
– Masz do mnie jakieś uwagi? – odparłam nie zwracając uwagi na to co powiedział.
Igor zdziwił się moim oschłym tonem i zmarszczył brwi.
– Dlaczego miałbym mieć?
– Ty mi powiedz. Patrycja przekazała mi to co jej o mnie mówiłeś. Masz jakieś zastrzeżenia do mojej pracy? Bo jeśli nie to nie rozumiem po co te komentarze. Igor wstał i oparł ręce na biurku. Spojrzał mi w oczy i powiedział:
– Po prostu się o ciebie martwię. Cały czas jesteś zdenerwowana.
– Ale to nie przekłada się na moją pracę. – mruknęłam.
– Faktycznie. Ale myślę, że praca byłaby przyjemniejsza gdybyś się tak nie zachowywała. Zwłaszcza dla ciebie.
– A jak ja się zachowuje, co? To już nie mogę mieć złego humoru? I co doniesiesz na mnie szefowi? Powiesz, że łażę bo biurze jak „struta” i uprzykrzam życie innym pracownikom?! – zapytałam go coraz bardziej podnosząc głos. Igor zacisnął szczękę. Widziałam, że go zdenerwowałam, ale on mnie również, więc nie zamierzałam go przepraszać.
– Więc tak o mnie myślisz? Jak o donosicielu? To już nie mogę przejmować się samopoczuciem koleżanki z pracy, nawet jeśli po każdym zerknięciu w telefon, robi się blada jak kreda? Nawet jak obraca się nerwowo na wszystkie strony kiedy usłyszy byle szmer? Nawet kiedy zostaje po godzinach w pracy tylko dlatego, ze boi się iść do domu? – pytał. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Jak on mógł zauważyć to wszystko? Nawet Patrycja nie zorientowała się, że coś nie gra. Patrzyłam na niego tak długo, aż w końcu zachciało mi się płakać z własnej bezsilności. Zachowywałam się jak tchórz, byłam zastraszona przez Kamila i teraz kiedy Igor uświadomił mi jak bardzo dałam się w to wciągnąć, było mi wstyd, że jestem taka słaba. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego gabinetu szybkim krokiem. To było dla mnie zbyt wiele. Zabrałam swoje rzeczy ze swojego małego pokoiku i przekazałam zdumionej Patrycji, że źle się czuję i muszę iść do domu. Poprosiłam, żeby kryła mnie przed szefem i opuściłam biuro. Do końca dniówki została mi jakaś godzina, ale wiedziałam, że nie wysiedzę tam ani chwili dłużej, pod czujnym okiem Igora. Kiedy dotarłam do swojego bloku, uświadomiłam sobie, że nawet nie pamiętam drogi do domu. Poszłam na górę i zaczęłam po drodze grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy. Kiedy je wydobyłam i uniosłam głowę, zachłysnęłam się powietrzem wciągniętym w płuca. Kamil opierał się o drzwi wejściowe i patrzył na mnie spode łba. Uśmiechał się niewinnie, zupełnie jakby zdawał sobie sprawę jak duże wrażenie wywarło na mnie jego pojawienie się.
– Myślałem, że zostaniesz dłużej w pracy. – powiedział odsuwając się od drzwi. – Panie przodem.
Zastanawiałam się czy nie wbić mu klucza w oko, ale po chwili porzuciłam te zamiar bo prawdopodobnie postawiłabym się w gorszym położeniu. Otworzyłam drzwi do mieszkania i pozwoliłam mu żeby wszedł za mną. Zamknął drzwi na górny zamek i powędrował za mną do kuchni.
– Chcesz coś do picia? – zapytałam otwierając wszystkie szafki. Musiałam się jakoś uspokoić bo moim zachowaniem dawałam temu gadowi większą przewagę.
– Gdybym chciał się czegoś napić, zostałbym w domu. – odparł i klapnął na najbliższe krzesło. Nie patrzyłam na niego aż do chwili w której usłyszałam jak próbuję uruchomić zapalniczkę.
– Tu się nie pali. – warknęłam.
– Nie? – spytał zaciągając się dymem. – Teraz już tak.
Boże jak mogłam być taka ślepa? Przecież ten człowiek ewidentnie miał coś z głową skoro przychodził tu i szarpał mi nerwy. Nie zdawał sobie sprawy, ze Łukasz może wrócić w każdej chwili? Wstawiłam wodę na kawę i obiecałam sobie, że zanim zacznie wrzeć, pozbędę się Kamila z domu.
– Zaraz wróci Łukasz, więc byłoby miło jakbyś już sobie poszedł. –powiedziałam. Otworzyłam okno, ponieważ dym zdawał się odbierać mi tlen.
– Rozmawiałem z nim. Chciałem zapytać czy mogę wpaść do was na piwo. Powiedział, że dziś musi zostać dłużej w pracy i tylko ty będziesz w domu. Chyba nie zdawał sobie sprawy jaką radość mi tym sprawił. – uśmiechnął się i poklepał się po kolanie. Nie zareagowałam. – Chodź tu. – rzucił rozkazującym tonem.
– Nie przypominam sobie żebyśmy umawiali się na jakieś rozkazywanie. – wymamrotałam.
– A mam ci przypomnieć na co się umawialiśmy? Ostrzegam, że może paść kilka wulgarnych słów, a twoje delikatne uszy za tym nie przepadają. – powiedział i po raz kolejny poklepał się po nodze. Woda właśnie się ugotowała, a on wciąż tu był i nic nie zapowiadało n to, że sobie pójdzie. Podeszłam do niego, choć kierowała mną raczej żądza mordu, a nie potulność. Usiadłam mu na kolanach i omal nie wybuchłam śmiechem kiedy uświadomiłam sobie, że jeszcze niedawno siedziałam w taki sam sposób na Łukaszu, w tej samej kuchni, na tym samym krześle.
– Śniłaś mi się dziś. – powiedział i zaczął bawić się moją ręką. – Nie ciekawi cię co tam robiłaś?
– Jakoś niespecjalnie. – mruknęłam i wyrwałam rękę. Kamil westchnął.
– Wolałbym żebyś była miła. Słyszysz? Zachowujesz się tak jakbym cię krzywdził, a przecież robię to na co masz ochotę, ale brak ci odwagi.
Spojrzałam na niego kpiąco.
– Zdrada Łukasza to najgorsza rzecz jaką zrobiłam w życiu. Głównie dlatego, że zrobiłam to z tobą. – powiedziałam. Myślałam, że Kamil się zezłości, ale on po prostu się uśmiechnął.
– I dlatego zrobiłaś to parę razy? Choćby tu, w kuchni.
Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem.
– To była pomyłka. Jak możesz tego nie rozumieć? Nie jest ci źle z tym co się stało? Ty msz Oliwię, ja Łukasza. Dajmy sobie spokój z tą gierką i zacznijmy żyć jak kiedyś. – rzuciłam błagalnym tonem. Kamil założył mi pasemko włosów za ucho.
– Nie mógłbym żyć tak jak dawniej po tym jak zasmakowałem seksu z tobą. – szepnął.
Dobrze, że siedziałam mu na kolanach bo w innym wypadku nogi by się pode mną ugięły i zaliczyłabym niezły upadek. Boże, straciłam nadzieję, że kiedykolwiek przekonam go do zmiany decyzji. W ogóle nie docierało do niego to co mówię. Kiedy Kamil sięgnął do zapięcia moich dżinsów i odpiął mały guziczek na górze, miałam ochotę umrzeć. Nienawidziłam tej bezsilności. Co miałam zrobić, jak miałam się uwolnić od niego tak, żeby nie zrujnował mi życia? Nie chciałam tego, naprawdę nie chciałam. Wcześniej oddałabym wszystko, żeby jego ręce znalazły się tam gdzie teraz. Ale w tej chwili, po tym jak zrozumiałam jaką krzywdę wyrządziłam Łukaszowi, zrobiłabym wszystko by znaleźć się gdzie indziej.
– Nie. – zaprotestowałam gdy próbował wsunąć mi dłoń pod majtki. Odepchnęłam jego rękę, ale ona zaraz wróciła na poprzednie miejsce.
– Będzie cudownie, zobaczysz. – szepnął gardłowo. Oblizałam wargi i odwróciłam głowę, tak by nie widział łez upokorzenia, które zalśniły w moich oczach. Nie chciałam mu dawać tej satysfakcji. Kiedy poczułam jak jego ręka wsuwa się i dotyka mojego najwrażliwszego miejsca, miałam ochotę krzyczeć.
– Uwielbiam ją. Jest taka miękka i słodka. – powiedział i wziął do ust płatek mojego ucha. Nie wytrzymałam i zerwałam się z jego kolan. Uciekłam do salonu i usiadłam na łóżku podkulając nogi pod brodę. Kamil przyszedł do mnie i kucnął przede mną. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem on wstał, nachylił się nade mną i złapał moją brodę, tak mocno, że aż boleśnie. Nasze oczy ponownie się spotkały, bo nie pozwalał mi odwrócić głowy.
– To, że mnie okłamałaś mówiąc, że zostaniesz dziś dłużej w pracy, byłem w stanie wspaniałomyślnie ci wybaczyć. Ale tego co zrobiłaś przed chwilą już nie przełknę. Gorzko pożałujesz. – wycedził i puścił mnie równie gwałtownie jak złapał.
– Kamil! – krzyknęłam gdy podszedł do drzwi. Pobiegłam za nim i złapałam go za ramię. – Co zamierzasz zrobić? – spytałam.
– A jak myślisz? Powiem mojemu bratu jakie ziółko mieszka z nim pod jednym dachem.
– Nie zrobisz tego. – wydusiłam.
– A chcesz się założyć? – uśmiechnął się.
– Obiecałeś. – szepnęłam. Kamil prychnął.
– Ty nie dotrzymujesz warunków umowy, więc i ja nie muszę. – wzruszył ramionami i nacisnął klamkę. Zaklął cicho, gdy drzwi nie ustąpiły bo wciąż zamknięte były na górny zamek.
– Zrób ze mną… To co chcesz. – powiedziałam ledwo przełykając ślinę. Kamil odwrócił głowę i przyjrzał mi się uważnie jakby chciał sprawdzić czy mówię poważnie. Cóż, nie miałam wyjścia. I tak już zdradziłam Łukasza więcej niż raz. Jeśli miałam wybrać pomiędzy większymi wyrzutami sumienia, a jego zranionym spojrzeniem po tym jak Kamil powie mu o tym co między nami zaszło, to zdecydowałam się na to pierwsze. Mężczyzna stojący przy drzwiach, oderwał się od nich i przyszpilił mnie do ściany. Zaczął mnie całować tak intensywnie, że po chwili oboje nie mogliśmy oddychać. Kamil wsunął mi dłoń tam gdzie była jeszcze chwilę temu. Zaczął mnie pobudzać, choć ja myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Zastanawiałam się kogo bardziej nienawidzę. Siebie cz jego. Nawet jeśli moje ciało instynktownie reagowało na jego pieszczoty, na moje zaangażowanie nie miał co liczyć. Nawet nie ściągnęłam sobie spodni, a on zniecierpliwiony zrobił to za mnie. Potem zsunął swoje.
– Dotknij Go. – usłyszałam nagle. Uśmiechnęłam się półgębkiem bo dla mnie zabrzmiało to jak dobry żart. – Dotknij. Nie zamierzam robić wszystkiego sam. – warknął. Stałam naprzeciwko niego i patrzyłam mu w oczy wciąż się uśmiechając. Był coraz bardziej sfrustrowany. W końcu ostatecznie nie wytrzymał i wziął moją rękę, a potem skierował ją na swoją męskość. Zaczął prowadzić ją w górę i w dół. To wszystko rozgrywało się poza mną. Ale ile Kamil mógł to tolerować? Oczywiście krótko.
– Przyłóż się bo inaczej dam Łukaszowi pewne wskazówki. Chyba nie chcesz żeby stał się podejrzliwy? – wychrypiał mi prosto do ucha. Cofnął rękę, którą trzymał na mojej dłoni i czekał na mój ruch. Zaczęłam pieścić go z własnej woli i starałam za wszelką cenę się od tego wszystkiego odgrodzić. Niestety nie potrafiłam. Kamil odpiął mój stanik i zerwał go ze mnie, a potem podciągnął mi bluzkę i zaczął całować moje piersi. Jęknęłam, gdy ugryzł jednego z nich.
– Wyobraź sobie, że jestem nim. – zaśmiał się. Odwróciłam wzrok. Może to nie był najgorszy pomysł? Niestety z Łukaszem nigdy nie kochałam się tak zażarcie. Może na początku naszej znajomości, ale kiedy to było? Niespodziewanie Kamil odepchnął moją dłoń, wciąż zaciśniętą na jego członku i wszedł we mnie. Chyba nie byłam na to gotowa, więc cholernie zabolało. Jednak z czasem było coraz lepiej. Nie myślałam o tym co się dzieje. Gdybym przeżywałabym to tak samo jak Kamil, z pewnością dostałabym orgazmu, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Chociaż w ten sposób chciałam mu pokazać, że tego nie chcę. Zamiast myśleć o tym jak się we mnie zanurza, podjudzałam swoją nienawiść do niego. Kiedy wreszcie skończył, poczułam ogromną ulgę. I wstyd. Ponieważ mimo wszystko to znów on wygrał nasze starcie. Kamil ubrał się i spojrzał na mnie wymownie. Z rozbawieniem skierował wzrok na moje uda po których wciąż ściekała jego sperma. Nie miałam nawet siły by się ruszyć i ją z siebie zmyć. Marzyłam tylko o tym żeby już sobie poszedł.
– Już dawno nie wiedziałem nikogo równie seksownego. – powiedział Kamil i pocałował mnie lekko w usta. – Fajnie było, prawda? – dodał.
– Wypchaj się. – mruknęłam.
– Nie bądź taka niemiła. Ale masz rację, nie było do końca tak jakbym chciał. Zdecydowanie musimy skrócić grę wstępną. – uśmiechnął się i odsunął ode mnie. Przesłał mi w powietrzu całusa i wyszedł. Odczekałam chwilę, a potem zawlekłam się do łazienki. Szorowałam się tak by zmyć z siebie nie tylko jego zapach i nasienie, ale także wstyd i upokorzenie. Kiedy się wycierałam, odrzuciłam ręcznik i wymyłam się jeszcze raz. Potem założyłam starą kraciastą koszulę i spodnie od dresu. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki obiad przygotowany wczoraj wieczorem. W tym samym momencie do domu wszedł Łukasz. Gdy wkroczył do kuchni, pocałował mnie w policzek, a potem usiadł na jednym z krzeseł. Oczywiście na tym co zwykle. – pomyślałam kwaśno. Usłyszałam jak Łukasz wciąga w nozdrza powietrze. Zerknęłam na niego przelotnie i zastanawiałam się czy próbuje wychwycić zapach obiadu, czy czegoś innego.
– Paliłaś? – spytał w końcu. Odwróciłam się do niego żeby coś odpowiedzieć, ale zamiast tego tylko otworzyłam usta i zamknęłam je z powrotem. Po chwili nie wytrzymałam i popłakałam się jak dziecko. Uciekłam do łazienki i zamknęłam się na spust. Łukasz zdezorientowany dobijał się do drzwi, ale widząc, że nie zamierzam otworzyć, dał sobie spokój. W końcu się uspokoiłam, ale dalej siedziałam w łazience, bo nie wiedziałam jak spojrzę w oczy Łukaszowi, kiedy wreszcie z niej wyjdę.

Dodał/a: Danielle. w dniu 10-12-2012 – czytano 2841 razy.
Słowa kluczowe: uwodzenie pożądanie Danielle.
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (13)

pattdnia 2012-12-10 13:12:03.

fajne opowiadanie ale uwazam ze Marika powinna w koncu powiedziec Lukaszowi co jest nie tak, to tylko taka moja mala rada 🙂 bardzo fajne opowiadanie, mysle ze Marika zaprzyjazni sie z Igorem 🙂 powodzenia w dalszym pisaniu i mam nadzieje ze juz niedlugo bede mogla czystac dalej

Uladnia 2012-12-10 15:26:09.

Czekam na kolejna czesc! Twoje opowiadania sa coraz lepsze!

Karolina69dnia 2012-12-11 16:04:26.

Świetne !
Pisz Dalej

oladnia 2012-12-11 16:12:24.

Mam nadzieję że wkońcu się to jakoś ułoży.

kkkdnia 2012-12-11 18:20:46.

Ale to jest genialne!!!
Chociaż mam ochotę udusić tego całego Kamila ;p

nimfadnia 2012-12-11 19:13:57.

jestem wielką fanką twoich opowiadań, więc czekam na kolejne.
Świetne.

;**dnia 2012-12-12 15:15:53.

Genialne ! Poprostu genialne 😀

zaciekawionadnia 2012-12-13 17:26:05.

kiedy nastepna czesc?

jaadnia 2012-12-15 16:59:05.

Boskie! Pisz dalej! Prrosimyyy!

misdnia 2012-12-15 22:11:35.

kiedy nastepne oby szybko ?

s.dnia 2012-12-16 01:01:03.

haha to nie ja tam wyżej żeby nie było ;D wiesz że ta część mi sie nie spodobała, ciśnienie w sekunde do góry ale.. Czekam na cd. Ciekawi mnie co wymyślisz, jak to rozwiążesz no i oszczędź tego biednego Lukasza, co? Buziak 🙂

zajebistadnia 2012-12-17 16:59:02.

Super,czytam wszystko..pisz dalej!!!1

Ewelinadnia 2013-01-25 17:38:28.

Te opowiadanie jest zajebiste. Przezywam ciepienie bohaterkh wraz z nia. Nie bd Ci mowila co masz byc dalej poprostu pisz to co uwazasz. Powodzenia 🙂

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Marlboro. cz 4"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.