Buntownicy z natury, cz.25

Rzucił komórką o podłogę, gdy za dwunastym podejściem, ponownie załączyła się automatyczna sekretarka.
– Pewnie zgubiła telefon. Cała Julia. – zamyślił się.
– Myślałam, że przekazali ci informacje. – zaczęłam.
– Jakie? – spytał.
– Powód, dzięki, któremu jesteś wolny. – zmieszałam się.
– Tyle to wiem. Znaleźli prawdziwego mordercę.
– I nie domyślasz się, o kogo może chodzić?
– Nie. Szczerze, nie interesuje mnie to. – warknął.
– A powinno. – ściszyłam głos.
– Niby dlaczego? Nie chcę wiedzieć i koniec dyskusji. – skrzywił się.
– Ale…
– Nie ma żadnego „ale”! – błyskawicznie przerwał.
– Aleks!
– NIE.
– W porządku. – zdenerwowałam się. – Ale żeby później nie było, że nie próbowałam.
– Mała, niech to pozostanie tajemnicą. – pocałował mnie w czoło.
– W końcu się dowiesz. – wzruszyłam ramionami.
Chciał coś odpowiedzieć, lecz nagle zadzwonił telefon. Poderwał się szybko z miejsca i natychmiast odebrał.
– Tak? No cześć, stary.
Rozsiadł się na krześle i rozbawiony o czymś opowiadał. Nie potrafiłam skupić się na jego słowach. Oczyma wyobraźni widziałam, jak bardzo się zestresuje, gdy informacja o tym, że jego siostra trafi do więzienia, do niego dotrze. Wiedziałam, że powinnam go na to przygotować. Niestety, każda próba była z góry przegrana.
– Jasne, że wpadniemy. Do zobaczenia. – pożegnał się i znów pojawił się u mego boku.
– Kto dzwonił? – zapytałam.
– Punk. Pamiętasz ten dom w lesie?
– Tak. – przytaknęłam.
– Będzie kolejna domówka. Obiecałem, że się pojawimy.
Doprowadziliśmy się do porządku, po czym odwiózł mnie do domu, żebym mogła się przygotować, a sam ruszył na koniec miasta z zamiarem kupna dobrego zioła. Pomarudził jeszcze przez moment na gówniany towar i obiecał, że o 19 wróci.
Zbliżałam się właśnie do mojej klatki, gdy zauważyłam Nicolę. Krzyknęłam i pomachałam, żeby podeszła. W domu rozsiadłyśmy się w kocach, popijając herbatę. Beztroska rozmowa, powoli schodziła na temat siostry Aleksa.
– Nie powiedziałaś mu? – zdziwiła się przyjaciółka.
– Starałam się, ale nic. Jakby automatycznie głuchł na słowo „morderca”.
– Wilk się wścieknie. – zamarła.
– No i co ja mogę zrobić? Już i tak jest rozdrażniony.
– A słyszałaś o Wiktorze? – zapytała.
– Nie. Od naszej ostatniej rozmowy, słuch po nim zaginął. – wzruszyłam ramionami.
– Kryzys nie trwał długo. Udało mu się znaleźć nową pracę. Widziałam go w klubie „Studio”. Przyjechał jakąś czarną terenówką. Szybko stanął na nogi. – upiła łyk herbaty.
– Cieszy mnie to bardzo. Niech mu się wiedzie. – mruknęłam.
– Nawet nie próbuj zgrywać obojętnej. Idzie ci to beznadziejnie. – zaśmiała się.
– A jak ten twój mop? – ucięłam temat.
– Przestań go tak nazywać. Dobrze wygląda w dreadach. – zbulwersowała się. – I tak w ogóle nazywa się Nikodem.
– To jak wam się układa? – drążyłam.
– Bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie być z kimś innym. – rozmarzyła się.
– Oby tak dalej. – uśmiechnęłam się.
– Między Oliwią, a Punkiem też się robi poważnie. Cała nasza trójka, w końcu się zakochała. – przyklasnęła Nicola.
– Dostałaś zaproszenie na dzisiejszą imprezę? – spytałam.
– Nie od Niebieskowłosego. Oliv napisała, żebym wpadła. Jeszcze nie wiem, czy się pojawię.
– Zaręczam, że będzie naprawdę spoko. – odrzekłam.
– Ale ja tam nikogo prawie nie znam. – jęknęła.
– Uwierz, że do Punka nie jeździ się na pogaduchy. A teraz, pomóż mi wybrać jakąś sukienkę. – podeszłam do szafy.
– Obstawiam czerwoną. – wskazała palcem.
– Czytasz mi w myślach. – zaśmiałam się. – Jeszcze tylko dżinsowa kamizelka i czarne workery.
– Widzisz, i beze mnie dałabyś sobie świetnie radę. – puściła mi oko. – Zadzwonię do Nikodema. Powiem mu, o tej domówce.
– No i prawidłowo! – krzyknęłam podłączając prostownicę.
Skończyłam układać włosy, gdy Nicola wróciła z kciukami uniesionymi ku górze.
– Przyjedziemy. – powiedziała.
– To lepiej zabierz się za przygotowania. Zostało niewiele czasu.
– Masz rację! – krzyknęła i w pośpiechu zebrała swoje rzeczy. – Do zobaczenia na miejscu!
– No pa. – zawołałam.
Aleks przyjechał kilka minut przed czasem. Sprawdziłam zawartość torebki i kiedy byłam pewna, że o niczym nie zapomniałam, zeszłam na dół. Wilk odrzucił niedopałek papierosa i zapiął pasy. Pocałował mnie na przywitanie i włączył płytę Foo Fighters.
– Kupiłeś? – zapytałam.
– Tak, ale musiałem się trochę natrudzić. – mruknął.
– Dlaczego?
– Kiedy przyjechałem na miejsce, okazało się, że już nic nie ma. Najgorszy diler, to taki który sam bierze. Rozumiesz. – westchnął.
Pokiwałam głową w milczeniu.
– No, ale podał mi numer do jakiegoś nowego. – kontynuował. – Musiałem zawrócić do „Enklawy”, bo tam się akurat kręcił.
– Miał kaptur i czapkę? – ożywiłam się.
– Tak. Skąd wiesz?
– Jednak posłuchał mojej rady. – powiedziałam bardziej do siebie niż do Aleksa.
– Eliza, czy ty brałaś jakieś dragi pod moją nieobecność? – spojrzał na mnie znacząco.
– Właściwie to tak, ale niewiele. – odpowiedziałam i ponownie zostałam zmrożona wzrokiem. – Naprawdę mało! Przyrzekam.
– Wyluzuj. – zaśmiał się. – Zabolało mnie tylko, że beze mnie.
– Kretyn. – przygryzłam wargę.
Po godzinnej jeździe, byliśmy na miejscu. Tak jak poprzednio, było ognisko i klimatycznie porozwieszane lampki. Dało się też dostrzec wkład Oliwii. Jestem pewna, że gdyby nie ona, Punk nie pofatygowałby się po ciasta i babeczki. Na stołach piętrzyły się pięknie poukładane lukrowane słodkości. Dostrzegłam też moje ulubione tarty owocowe. Tak, to z pewnością zasługa Oliv. Stała właśnie przy Niebieskowłosym. On – rozdarte spodnie w kratę, glany i czarny t-shirt. Ona – idealne spięte włosy i zwiewna, biała sukienka. Osoby z dwóch innych bajek, lecz na ich twarzach malowało się to samo radosne zauroczenie. Miałam ochotę ich wyściskać. Tak bardzo cieszyłam się jej szczęściem. Ocknęłam się dopiero, gdy Wilk wcisnął mi w dłoń piwo. Podziękowałam i usiadłam obok niego. Wokół nas przybywało coraz więcej znajomych twarzy. Robiło się głośniej, weselej. Większość z nich z zapartym tchem wysłuchiwała opowiadań Wilka o tym, jak wymykał się policji, a reszta, siedziała wgapiona w niebo, we własnym świecie. Ktoś zamiast klubowej muzyki, puścił Nirvanę i po chwili każdy śpiewał znajome piosenki.
– Czy ja śnię? – spytała Nicola.
– Nie wydaje mi się. – zaśmiałam się.
– Myślałam, że takich ludzi już dawno nie ma.
– Jeszcze sporo z nich się zachowało.
– W takim razie, mogę przyjeżdżać tu codziennie. – podała lufkę w moją stronę.
– Mówiłam, że ci się spodoba. – zaciągnęłam się i przytrzymałam dym w płucach.
Wilk wstał i udał się z grupką chłopaków w inne miejsce. Dopiłam piwo i podeszłam do Oliv.
– Gdzie tu jest łazienka? – zapytałam.
– W tej na dole, popsuło się światło. Musisz wejść po schodach. Zdaje się, że w każdym pokoju jest jedna. – odpowiedziała.
– Okej, dzięki.
Na korytarzu lampa także była niesprawna, a dwoje pierwszych drzwi nie dało się otworzyć. Sprawdziłam jeszcze kilka i dopiero ostatnie nie były zamknięte. Musiał być to pokój gościnny, gdyż wydawał się być przez nikogo nie zamieszkany. Łazienkę bez trudu odnalazłam. Wycierałam właśnie dłonie, gdy usłyszałam trzaśnięcie. Aleks znajdował się na łóżku i palcami przeczesywał włosy. Usiadłam na nim okrakiem i pozwoliłam, by jego dłonie prześlizgnęły się pod materiał mojej sukienki.
– Powinniśmy wracać. – szepnęłam.
– Myślę, że nikt nie zauważy naszej nieobecności przez minutę czy dwie. – wpił się w moje usta.
Pieszczoty stawały się coraz bardziej zachłanne, pocałunki sypały się na każdy kawałek ciała. Wilk zsunął koszulkę i widząc jego umięśniony brzuch, wiedziałam, że nie zdołam się oprzeć. Jego głowa zniknęła między moimi udami, przyprawiając mi samych przyjemności. Rozpinał właśnie pasek, gdy ktoś energicznie zapukał do drzwi.
– Impreza skończona! Rozejść się.
– Może jakieś słowo wyjaśnienia? – wrzasnął Aleks, zakładając bluzkę.
– Rodzice wrócą szybciej, niż Punk przewidział. Zmywamy się stąd.
Ręką wygładziłam pościel i poduszki. Z podłogi podniosłam bieliznę. Podałam Wilkowi dłoń i zeszliśmy w stronę samochodu. Szybko pożegnałam się ze znajomymi i odjechaliśmy. W pewnym momencie Aleks skręcił w zalesioną drogę i zatrzymał samochód. Przysunął się w moją stronę i musnął wargami o moje.
– Nie ważne gdzie, ważne, że z tobą. – zamruczał tym swoim ochrypłym głosem.
Całował mnie od ucha, coraz niżej i, gdy znajdował się na wysokości piersi, cicho westchnęłam. Włączyłam radio i chciałam poszukać lepszego kanału, lecz Wilk zabrał moją dłoń i położył sobie na twarzy.
– Stacja informacyjna naszego miasta, nie zdoła popsuć mi nastroju. – szepnął.
– Kto o tej godzinie nadaje wiadomości? Bez sensu. – powiedziałam i wróciłam w ramiona Aleksa.
Nagle męski głos z rozgłośni wypowiedział najgorsze słowa, jakie mogły paść w tym momencie:
– Jutro policja będzie kontynuowała przesłuchiwanie Julii W. oskarżonej o zabójstwo. Wszystko wskazuje, że Julia W. jest winna popełnienia przedstawionych jej zarzutów.
Wilk nagle skamieniał i się ode mnie odsunął. Wyłączył radio, cisza była wręcz bolesna.
– To dlatego chciałaś mi powiedzieć.
– I to nie wszystko. – czułam narastający strach.
– Mów. Wysłucham cię. – zacisnął usta.
– To ja znalazłam dowód. To przeze mnie została schwytana. – spuściłam wzrok.
– Moja siostra nie jest mordercą! – wrzasnął.
– Jest i na dodatek, miała zamiar wrobić ciebie.
– Co za kłamstwa! Od początku jej nie lubiłaś. – warknął.
– Aleks, uspokój się. Wszystko ci opowiem.
– Nie zamierzam słuchać tych bredni! Jak mogłaś mi to zrobić? Byłaś jedyną osobą, której ufałem.
– Gdyby nie ja, twoja własna rodzina zafundowałaby ci dożywocie! – krzyknęłam.
– Wysiadaj. – powiedział cicho.
– Co ty powiedziałeś? – zdziwiłam się.
– Wysiadaj.
– Zostawisz mnie z dala od domu, w tych lasach? – oburzyłam się.
– Opuść ten samochód. Natychmiast. – syknął przez zęby.
W momencie, gdy znalazłam się na zewnątrz, odjechał z piskiem opon. Nawet się nie obejrzał, nie zwątpił w słuszność swojego zachowania. Włączyłam światło w telefonie. Na tym odludziu nie było ani jednej latarni. Nicola i Oliwia były poza zasięgiem, a do matki zadzwonić nie mogłam. Cuchnąca ziołem i alkoholem, nie przekonałabym jej do mojej wersji zdarzeń. Nawet nie miałam ochoty wymyślać kłamstw. Nie widząc innej opcji, wybrałam numer i czekałam na jakikolwiek odzew. W końcu usłyszałam zaspany głos:
– Halo?
– Mógłbyś po mnie przyjechać? – jęknęłam.
– Eliza, czy ty nie widzisz, która jest godzina? Co ty znowu zrobiłaś? Weź autobus, tramwaj, cokolwiek.
– Niestety tutaj nie kursują.
– Gdzie jesteś? Zaraz będę. – westchnął.

ondinesworld.tumblr.com

Zobacz inne

Komentarze (4)

XXXdnia 2014-02-25 15:59:21.

Genialne

Anonimdnia 2014-02-26 21:54:14.

Super tylko pisz częściej albo troszkę dłuższe ale warto czekać

Poladnia 2014-02-26 22:44:49.

Świetnie piszesz, mega przyjemnie się czyta. 🙂 Już myślałam, że Eliza nic nie czuje do Wiktora, mam nadzieję, że się mylę, bo fajnie jakby byli razem. :))

muadnia 2014-03-02 13:29:34.

Ale ta kamińska to wyrachowana hahah mmm opowiadanie świetne. Pisz dalej byle dłuższe i częściej!!!

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Buntownicy z natury, cz.25"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.