Niesłusznie oskarżony cz.10

Budzik dzwoni, a ja nie wiem, co się dzieje. Potrzebuję chwili, żeby domyślić się, że dzisiaj czeka mnie praca. Szybko go wyłączam, żeby nie obudzić Dominika, ale on śpi tak mocno, że chyba nawet najgłośniejszy łomot by go nie obudził.
Jest taki piękny. Na jego twarzy nie widać cienia zmartwienia, czy problemów. Muszę mu po-móc. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do Maćka, żeby skontaktował się z bratem Dominika. Wstaję z łóżka i zakładam szlafrok. Na korytarzu czuję zapach kawy i smażonych jajek. Idę do kuchni, gdzie Kasia już po niej urzęduje.
-Hej.
-O! dzień dobry. Jak noc?
-Całkiem nieźle.
-Tylko nieźle? Masz podkrążone oczy, czyli nie dane było Ci pospać.
-Oj. Super! Mam ci opowiadać wszystko ze szczegółami?
-Dobrze już. Co ty taka nerwowa? Pokłóciliście się?
-Nie. Przepraszam. Kiepsko spałam.
-Domyślam się, że to jego zasługa?
-Nie o to chodzi. Znów miałam ten cholerny koszmar.
-Ten z matką?
-No właśnie.
-Kiedy ostatnio go miałaś?
-Dawno temu. Chyba wtedy, gdy dostałam od niej samochód.
-No to faktycznie długo. Odzywała się ostatnio? Pokłóciłyście się?
-Właśnie nie. Dlatego mnie dziwią i destabilizują te koszmary. Póki co, nie chcę jednak o tym myśleć. Idę wziąć prysznic, bo za dwie godziny muszę być w pracy. Zrobisz mi kawy?
-Pewnie. Idź. Z mlekiem i dwie łyżeczki cukru?
-Tak. Dobrze pamiętasz.
Uśmiecham się i idę do łazienki. Patrzę w lustro. Będę musiała nałożyć więcej podkładu, żeby zakryć swoje sińce po oczami. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic.
Moje koszmary. Pamiętam ten z dzisiejszej nocy, jak przez mgłę. To, co się stało po przebu-dzeniu też. Pamiętam, że zrobiłam Dominikowi loda. Chyba. Może to był sen we śnie? Nie wiem i nie będę tego tematu poruszać, bo i po co? Wyłączam wodę i owijam się ręcznikiem. Wychodzę z łazienki i idę do garderoby, żeby się ubrać. Gdy zastanawiam się, co założyć, czuję, że Dominik stoi za mną. Nie muszę nawet się odwracać, ale wiem, że tam jest. Jak gdyby nigdy nic, odwijam ręcznik i pozwalam mu opaść na podłogę. Schylam się do półki niżej, w której są swetry. Nie będzie mi żaden potrzebny, bo pogoda zapowiada się na śliczną, ale jest to swego rodzaju przedstawienie. Potem prostuję się i wycią-gam ręce do góry, żeby pociągnąć drążek z wieszakami.
-Fajny widok?
Podchodzi i obejmuje mnie w talii jedną ręką, a drugą przesuwa z barku, po piersi, przez brzuch do mojej cipki.
-Bardzo fajny. Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
Pyta mnie jednocześnie wsuwając we mnie palec i całując za uchem i w szyję.
-Wyczułam cię. Nie wiem, jak.
Czuję podniecenie, które we mnie narasta.
-Zróbmy to szybko, albo wcale, bo muszę się szykować do pracy.
-Dobrze. W takim razie wcale.
Czuję ukłucie rozczarowania. Dlaczego wcale?
-Poczekamy, aż wrócisz z pracy.
-ale ja będę późno!
Wyjmuje palec i obraca mnie przodem do siebie.
-Tym lepiej. Kasia przyjedzie tutaj potem?
-Nie. Jedzie ze mną odprowadzić mnie do pracy i wraca do siebie. Dlaczego pytasz?
-Bo mam wobec ciebie plany na wieczór.
Aż mnie skręca w środku, żeby mi ulżył orgazmem. Trudno. Będę musiała wytrzymać do wieczora.
-Dobrze, w takim razie pozwól mi się ubrać.
-Nie ma sprawy. Przygotuję ci śniadanie. Jakieś preferencje?
-Nie. Zaskocz mnie. W końcu jesteś kucharzem i to całkiem niezłym, o czym się przekonałam wczoraj.
Daje mi szybkiego buziaka i zostawia samą w garderobie. Potrzebuję chwili, żeby się opanować.
Do pracy wybieram spódniczkę w kolorze szafiru i beżową koszulę z krótkim rękawem i wiązaniem na boku. Czarny stanik jest doskonale widoczny. Idę do łazienki, żeby się umalować. Najchętniej umalowałabym tylko oczy eylinerem i tuszem, ale musze ukryć te sińce.
Po całym rytuale porankowym idę na śniadanie. Zerkam na zegarek na ręce. Dochodzi ósma, czyli dobry czas. Mam jeszcze godzinę na dotarcie do pracy.
W kuchni widzę tylko Dominika.
-A gdzie Kaśka?
-Poszła się ubrać. Siadaj i jedz.
Patrzę na talerz. Pancake ze świeżo gniecionymi truskawkami i bitą śmietaną. Wygląda pysznie. Biorę łyk kawy, która jest już zimna. Wstawiam ją więc do mikrofalówki.
-Jakie masz plany na dzisiaj?
-Kochanie, a jakie ja mogę mieć plany siedząc cały dzień w domu i nie mogąc wyjść?
-Przepraszam. Głupie pytanie.
-Spokojnie. Przygotuję obiad. O której będziesz w domu?
-Jakoś o szesnastej. Zadzwonię dzisiaj do Maćka, żeby wpadł do Twojego brata. Dasz mi adres?
Podaję mu kartkę i długopis z szuflady.
-Pewnie. Dziękuję Ci. Powiesz mi teraz, co ci się śniło w nocy? Byłaś bardzo roztrzęsiona.
Podchodzi do mnie i czule przytula.
-Może później. Nie chcę o tym teraz rozmawiać.
Wyplątuję się z jego objęć i wyjmuję kawę z mikrofali.
-Kochanie, może powinnaś się właśnie komuś wygadać? Może to by ci pomogło? Nie zrozum mnie źle, ale po prostu chcę ci pomóc, a ty mi tego nie ułatwiasz.
-Nie chcę o tym rozmawiać! Nie rozumiesz tego?!
Po co drąży ten temat? Irytuje mnie to bardzo.
-Przepraszam. Więcej nie będę pytał.
Widzę, że go uraziłam i jest smutny. Od razu jest mi go szkoda.
-Nie. Ja przepraszam. Po prostu w tym momencie nie chcę o tym rozmawiać. Zjemy śniadanie?
Siadam przy barze śniadaniowym. Co prawda odebrało mi apetyt, ale muszę coś zjeść. Do kuchni wcho-dzi Kaśka.
-Po co wkładałaś to, co wczoraj? Mogłaś pożyczyć coś ode mnie.
-Bez przesady. Przecież nie chodziłam w tych ciuchach całego dnia. Poza tym, przecież i tak będę w domu za jakieś półtorej godziny. Odprowadzę cię do pracy, to sobie pogadamy jeszcze trochę.

Dzień w pracy płynie po woli. Chyba dlatego, że jestem niewyspana i jest mało pracy dzisiaj. Wyciągam telefon z torebki i dzwonię do Maćka.
-Janicki. Słucham.
-Hej. Coś ty taki oficjalny?
-Cześć Zuza. Przepraszam, ale nawet nie spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Co słychać? Coś się stało?
-No tak. Pewnie Tomek ci już o wszystkim powiedział?
-O tym facecie, który u ciebie mieszka? Wiesz co, z czystej ciekawości poszperałem trochę w internecie, gazetach i podpytałem znajomych prokuratorów o ta sprawę. Powiem ci, że jak dla mnie to się kupy nie trzyma. Dominik mówił ci coś więcej na ten temat?
-Tak. Mówił wszystko, co się wydarzyło tamtego wieczora.
-Ale pewnie nagrań z monitoringu oboje nie widzieliście? Ogólnie rzecz ujmując, policja go szuka jako podejrzanego, ale niezbitych dowodów nie mają, więc nawet nie może zostać aresztowany. Mogę zostać jego przedstawicielem, żeby mieć chociażby wgląd w akta sprawy, ale do tego potrzebuje pełnomocnictwa Dominika no i oczywiście przydałaby się sygnatura akt sprawy i temu podobne, ale to będzie mi łatwo dostać, gdy tylko oficjalnie zostanę jego obrońcą.
-Naprawdę zrobiłbyś to? Bo właśnie w tej sprawie do ciebie dzwonię. No, może nie w tej, ale dotyczą-cej. Widzisz, Dominik chciały się skontaktować ze swoim bratem, ale nie wiemy jak to zrobić, bo pewnie telefony jego brata są na podsłuchu i boimy się też tam pokazać, żeby go nie aresztowali. Byłbyś tak dobry i pojechał do Michała?
-Pewnie. Daj mi tylko adres jak możesz, bo dzwonić nie ma sensu. Inaczej będzie to wyglądało, jak pojadę osobiście, aczkolwiek wątpię, że aż tak obserwują brata Dominika. Mają do tego podstawy, ale jednak nie wydaje mi się. Co mam przekazać temu Michałowi?
-Powiedz mu, gdzie jest Dominik i jak ty się na to wszystko zapatrujesz. Możesz też podać mój numer telefonu, jeśli by chciał zadzwonić, żeby porozmawiać z Dominikiem, to nie ma problemu. Przekaż wszystko co potrzebne po prostu.
-Dobra, to podaj mi adres, a ja do niego pojadę jakoś około osiemnastej, bo wcześniej niestety nie będę miał czasu.
-Spokojnie. Cieszymy się, że w ogóle to zrobisz i jesteśmy oboje bardzo wdzięczni. Masz coś do pisania?

Dochodzi szesnasta, więc po woli zaczynam sprzątać swoje biurko. Znowu wyciągam telefon z torebki i wykręcam numer mojego telefonu domowego. Znowu czekam, aż włączy się poczta.
-Kochanie, podnieś słuchawkę.
Czekam, ale ciągle nic. P0rzed oczami ukazują mi się czarne scenariusze. Może wpadli do mnie do domu i go aresztowali? Nie!
-Dominik! Odbierz błagam!
-Halo!? Zuza? Już jestem.
-Kurwa! Co się dzieje?! Już widziałam oczami wyobraźni, jak cię aresztują!
-Nie. Spokojnie. Mam dużo roboty po prostu. Wracasz już?
-A co ty robisz?
-Niespodzianka. I nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
-Jeszcze nie wracam. Za piętnaście minut wychodzę z pracy, więc przy dobrych wiatrach będę w domu jakoś o pół do piątej.
-Dobrze. To czekam na ciebie i szykuj się, bo dzisiaj cię umęczę.
-mam się bać?
-nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy.
-okej. Rozmawiałam z Maćkiem dzisiaj. Zajmie się twoją sprawą i jeszcze dzisiaj pojedzie do Michała.
-Dobrze. Opowiesz mi wszystko w domu. A teraz muszę kończyć, bo mi się kolacja przypali. Do zobaczenia w domu.
-Pa. Już się nie mogę doczekać.
Rozłączam się. W głowie układam plan, ale potrzebuję więcej czasu. Idę do kierowniczki.

Ciąg dalszy wstawię dziś lub jutro wieczorem 🙂

Dodał/a: alexis w dniu 13-02-2015 – czytano 2367 razy.
Słowa kluczowe: dominik zuza morderstwo seks alexis

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Niesłusznie oskarżony cz.10"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.