Oczy w kolorze kłamstw cz. 7

- Więc twierdzi pani, że nikogo nie widziała?
Łucja rozmasowała sobie skronie. Była zmęczona powtarzającymi się pytaniami. Mimo to, ponownie przytaknęła i zapewniła, że znalazła list na wycieraczce, ale nigdzie nie widziała jego nadawcy.
- To może być ważna poszlaka. Przy odrobinie szczęścia, znajdziemy na nim odciski palców. Panią również o nie poprosimy. To ułatwi nam pracę – powiedziała sierżant Stańczyk.
- Oczywiście.
Kiedy cały proces w końcu się zakończył i Łucja została sama w domu, zaczęła się zastanawiać, kto mógł zrobić coś takiego. Nie chodziło o list. Ale o jego przesłanie. Ktoś się z nią bawił. I był niebezpieczny. W końcu zaczął od Ernesta, a teraz najzwyczajniej próbował dobrać się do niej. Nie rozumiała tylko, dlaczego. Co oni takiego zrobili? Przecież ani ona, ani Ernest nie mieli wrogów...

Może powinna czuć strach, ale adrenalina wciąż krążyła w jej żyłach i w tej chwili odczuwała podniecenie, pchające do działania. Sięgnęła po notatnik i zaczęła tworzyć portret psychologiczny sprawcy. Kogo szukali? Najprawdopodobniej mężczyzny. Kogoś, kto zabił celowo, bo nawet jeśli skradziony obraz z początku sygnalizował przypadkowy wybór, to jednak dzisiejsza przesyłka była jasna. Chodziło o nią. O miłość Ernesta do niej. Obraz był tylko jego, a ten kto go zabił, ukradł go i teraz uzurpował sobie do niego prawo. Oddawał mu cześć i honory. Maniak. Fanatyk. A może nawet wielbiciel?
Łucja wpatrywała się w swoje notatki i zaznaczyła kolorem najistotniejsze informacje. To musiał być ktoś, kto ich znał. Ktoś, kto wiedział o tym, jak cenny był dla Ernesta jej portret. Ktoś, komu na nim zależało. Ktoś taki, jak Dorian... Natychmiast odgoniła od siebie tę dziwną myśl. Może i jej pragnął, ale nie aż tak, by zabić. Poza tym, ten kto dostaje to czego chce, nie popada w obłęd. A tu wyraźnie rysował jej się portret osoby z problemem psychicznym. Dorian nie był taki. Wiedziała o tym... Nagle przyszło jej do głowy, że może wcale nie chodziło o nią. Może morderca nie był jej wielbicielem, a miłośnikiem jej męża i jego sztuki? Może był zazdrosny o nią, Łucję, więc zabrał portret, aby zranić Ernesta. Może morderstwo było wynikiem przypadkowej szarpaniny...
Nagle usłyszała pukanie i aż podskoczyła w fotelu, wyrwana z własnych rozmyślań. Już miała iść i otworzyć, kiedy zdała sobie sprawę, że to może być ta sama osoba, która podrzuciła jej tajemnicze zdjęcie. Wolnym krokiem podeszła do drzwi wejściowych i zerknęła przez judasza. Zobaczyła znajomą twarz, więc odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi.
- Dorian. Co tu robisz? - zapytała.
Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, a potem zapytał, czy może wejść. Szerzej otworzyła drzwi i wpuściła go do środka.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio była z nim sam na sam. Mimo to, nie czuła się szczególnie niezręcznie, co ją zaskoczyło.
- Napijesz się czegoś? - zapytała.
- Kawy.
Włączyła ekspres i odwróciła się przodem do niego.
- Co słychać? - zagadnęła, siląc się na lekki ton.
- To ja powinienem zapytać. Jak się czujesz?
Westchnęła.
- Ostatnio wszyscy tylko o to pytają – wymamrotała i przygładziła dłonią włosy – Nie będę kłamać. Jest do kitu. - przyznała.
Dorian uśmiechnął się blado.
- Rozumiem. Bardzo współczuję ci straty. Naprawdę. - powiedział całkiem poważniejąc.
Łucja patrzyła na niego uważnie, zastanawiając się, czy mówi prawdę. Do tej pory o nic go nie podejrzewała, ale zaczynała świrować i miała prawo podejrzewać każdego.
- Ach tak? - zapytała podając mu filiżankę z kawą.
- Nie rozumiem – Dorian zaskoczony uniósł brwi.
- Przecież nie lubiłeś Ernesta.
Wydawał się jeszcze bardziej zaskoczony.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem coś takiego? Nie byliśmy kumplami, ale to nie oznacza, że go nie lubiłem. Może byłem o niego zazdrosny. Ale to co innego.
- Nie miałeś prawa być...
- Wiem, wiem. Ale nie o tym chciałem porozmawiać. Nie o nas. To chyba zamknięty temat. Byłbym cholernym dupkiem, gdybym próbował wykorzystać kobietę po śmierci jej męża.
- A nie jesteś nim?
- Dupkiem może tak, ale cholerny dupek, to już nadużycie – stwierdził, ponownie lekko unosząc kącik ust.
Dorian zaczął przekonywać ją, że bardzo mu przykro i źle czuje się z faktem, że tak się zachował wtedy, w poradni, w której pracowała. Łucja machnęła ręką.
- Nie ma do czego wracać. Wierz lub nie, prawie o tym zapomniałam.
- Wierzę. W końcu co innego siedzi ci teraz w głowie. Ale słyszałem, że pracujesz nad tym. Rozmawiałem z matką.
Skinęła głową. Dorian się zawahał.
- Pewnie ci nie mówiła, że poprosiła mnie o pomoc? - zapytał.
Łucja otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je z powrotem. W końcu pokręciła głową przecząco.
- Tak myślałem. Zgodziłem się pojechać z wami do Berlina.
- Co?! - tym razem nie zdołała ukryć zaskoczenia i złości. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam organizować wernisaż na cześć męża u boku kochanka?
- Byłego kochanka – poprawił ją. - Przecież nie mamy tego wypisanego na czole. Poza tym, próbowałem się wykręcić, ale mama bardzo nalegała. Co miałem powiedzieć?
Łucja ze zdenerwowania zaczęła chodzić po całej kuchni.
- Zadzwoń do niej i powiedz, że musisz zostać. Masz zebranie, konferencje, cokolwiek.
- Dopiero co powiedziałem, że udało mi się wszystko przesunąć. I wziąłem kilka dni wolnego na przyszły tydzień. Jeśli to dla ciebie taki problem, to sama do niej zadzwoń.
Łucja zmarszczyła brwi.
- Po co w ogóle mi o tym mówisz, skoro nie zamierzasz niczego z tym zrobić? - zapytała nieco spokojniej.
Dorian westchnął.
- Chciałem choć raz zachować się w porządku i cię uprzedzić. Poza tym, musiałem zobaczyć jak się miewasz.
- Dziękuję za troskę – mruknęła i oparła się o blat. Skrzyżowała ramiona na piersi i odetchnęła głęboko.
- Widzę, że cię rozdrażniłem... - zauważył.
- Ostatnio nie panuje nad sobą.
Dorian skinął głową.
- Nie będę cię dłużej niepokoić. W razie gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać. Zobaczymy się w przyszłym tygodniu – powiedział i skierował się do drzwi. Łucji przyszło do głowy coś, czego po chwili się wstydziła, ale mimo to, postanowiła zaryzykować.
- Dziękuję za list.
- List? - Dorian odwrócił się w jej stronę ze zmarszczonymi brwiami. - Jaki list? - zapytał.
- Ten ze zdjęciem – wyjaśniła.
Mężczyzna wydawał się zdezorientowany.
- Nie wysłałem do ciebie żadnego listu. Jestem zdecydowanym entuzjastą maili.
- Och. Wybacz, musiałam się pomylić. Inicjał by się zgadzał – skłamała gładko.
- Co to było za zdjęcie? - zapytał z zainteresowaniem.
Wzruszyła ramionami.
- Takie w rodzaju kartki kondolencyjnej.
Skinął głową.
- To nie ja. Przecież byłem na pogrzebie – powiedział i uścisnął ją delikatnie – Dbaj o siebie.
- Ty też. - odparła tylko, bo nic więcej nie przyszło jej do głowy. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, odetchnęła głęboko i zaczęła wyrzucać sobie podejrzliwość. Kiedy Paula zasugerowała policjantom, że to Dorian stoi za skradzeniem obrazu, a może nawet zabójstwem Ernesta, była zniesmaczona takim podejrzeniem. A teraz sama chciała zbadać jego reakcję na wspomnienie dziwacznej wiadomości, jaką dostała. Zaczynała działać irracjonalnie. Z doświadczenia wiedziała, że takie zachowanie do niczego nie prowadzi. A ona miała cel. I było nim znalezienie zabójcy jej męża.

***

Było późne popołudnie. Karolina siedziała w pracy od samego rana, a mimo to, nie śpieszyło jej się do domu. Siedziała w swoim biurze i czekała na mężczyznę, który wczoraj tak brutalnie przerwał jej igraszki z byłym facetem. Sama nie była pewna, czego właściwie oczekiwała po tym spotkaniu. Chciała się wyżyć? A może pokazać mu, że jest tak naprawdę bardzo przyzwoitą kobietą? Westchnęła. Po co jej to było?
Dowiedziała się już, jak nazywa się mężczyzna, którego miała zatrudnić. Grzegorz Nowakowski. Nazwisko tak pospolite, jak i cały jego wygląd. Nie miała okazji dobrze mu się przyjrzeć, ale szaro-zielona marynarka założona na szczupłe, lekko przygarbione ramiona, szpakowaty nos i wąskie wargi, które zdążyła zaobserwować, nie czyniły z niego megaatrakcyjnego mężczyzny. A mimo to, coś w nim ją zaciekawiło; choćby spokój z jakim odniósł się do zaistniałej sytuacji. Zadziwiające opanowanie...
Myśląc o tym, usłyszała pukanie.
- Proszę - rzuciła splatając dłonie pod brodą. W drzwiach pojawiła się Aneta, młoda kelnerka.
- Przyszedł pan Nowakowski. Podobno był umówiony.
- Oczywiście. Zaproś go.
Karolina uśmiechnęła się zerkając na zegarek. Punkt siedemnasta. Cóż za wyczucie czasu.
Po chwili w drzwiach pojawił się ten sam mężczyzna, który jeszcze wczoraj niechcący wyprowadził ją z równowagi. Dziś miał na sobie szarą marynarkę, jeszcze bardziej mdłą niż ostatnio. Postanowiła jednak zachować tego typu uwagi dla siebie i powitała go wystudiowanym uśmiechem.
- Dzień dobry, zapraszam - powiedziała wskazując dłonią krzesło po przeciwnej stronie biurka. - Nazywam się Karolina Kępska. - dodała uściskawszy mu dłoń.
- Grzegorz Nowakowski. - odparł i usiadł.
Oboje chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Karolina poprosiła go o CV. Studiowała je uważnie, jednocześnie dopytując o różne sprawy, takie jak dyspozycyjność i wymagania finansowe.
- Niech pan opowie coś o sobie - poprosiła.
Miała wrażenie, że mężczyzna cicho westchnął. Wyciągnął z bocznej kieszeni chusteczkę i przetarł nieistniejące krople potu. Zdziwiło ją, że ktokolwiek nosi jeszcze chusteczki wielokrotnego użytku. Jeszcze bardziej rozbawiło ją, że są na niej jego inicjały.
- Skończyłem Uniwersytet eko... - przerwał, gdy Karolina uniosła rękę.
- To wiem, wszystko pan skrupulatnie opisał w CV. A czego w nim nie ma? Jakieś hobby? Zainteresowania?
- To chyba nie trudno zgadnąć. Jestem zwykłym księgowym. Obok cyferek interesują mnie inne przyziemne sprawy. Nic ciekawego.
- Może jednak coś się znajdzie - zachęcała z błyskiem w oku.
Grzegorz odchrząknął.
- Myślę, że nic, co mogłoby usatysfakcjonować kogoś takiego jak pani - powiedział.
- Och. - Karolina wyprostowała się - To ciekawe. Rozwinie pan tę myśl?
Mężczyzna pokręcił głową.
- Wolałbym nie.
- Oczywiście. W końcu to rozmowa o pracę... Z ciekawości zapytam: Czy potępia mnie pan, panie Nowakowski? - Karolina wpatrywała się w niego leniwie. Targało nią wiele emocji. Z jednej strony chciała usłyszeć odpowiedź, z drugiej się jej obawiała. Była też rozbawiona całą niedorzecznością tej sytuacji i jednocześnie tym zdenerwowana.
- Skądże. To pani jest właścicielką restauracji, więc pani wyznacza reguły. Uważam jednak, że praca to nie miejsce na tego typu... zabawy. Nigdy nie wiadomo, kto akurat wejdzie do biura.
Karolina pochyliła się delikatnie w jego stronę.
- I to właśnie jest w tym najprzyjemniejsze.

***

Po wyjściu Nowakowskiego, Karolina czuła irytację. Że też dała się tak sprowokować. Miała pokazać się z dobrej strony. Obiecała sobie, że zatrze złe wrażenie i pokaże, że wcale nie jest bezpruderyjną kokietką, która daje się posuwać byle jakiemu masażyście na swoim biurku. A jednak stało się inaczej. Przeszła do ofensywy, wystawiła cierpliwość biednego księgowego na próbę... On okazał się silniejszy niż przypuszczała. Na jej stwierdzenie odpowiedział wzruszeniem ramion i powiedział, że taki szary księgowy jak on, niewiele wie na ten temat. Myślała, że to próba flirtu, że on także ją podpuszcza, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, mężczyzna spojrzał na zegarek i przeprosił ją, tłumacząc, że musi wracać do pracy.
- Ma pani mój numer. W razie czego, proszę dzwonić.
I wyszedł. Tak po prostu. Wkurzył ją, ale i zaintrygował. Jednak nie była pewna, czy w takiej sytuacji powinna go zatrudniać. Być może różnili się tak bardzo, że współpraca okazałaby się fiaskiem. A ona musiała być pewna nowego pracownika. Musiała mu ufać. Z drugiej strony, może właśnie dlatego, że nie było między nimi chemii, praca przebiegałaby łatwiej? W końcu oboje skupiliby się tylko na niej... A akurat kwalifikacji nie mogła mu odmówić.
Westchnęła. Sięgnęła po telefon i wybrała kontakt z szybkiego wybierania.
- Aleks? Jutro z samego rana zadzwoń do tego księgowego. Nie wcześniej, nie później. Powiedz mu, że ma tę pracę. Niech zgłosi się w przyszłym tygodniu.

***

Łucja wpatrywała się w zdjęcia swoje i Ernesta. To było okropne, katować się w ten sposób. Wiedziała o tym. Ale ku swojemu wielkiemu zdumieniu, pierwszy raz odkąd to robiła, nie zalewała się łzami. Oczywiście, kilka pojedynczych kropli spływało po jej policzkach, ale nie łkała i nie zanosiła się płaczem, jak to ostatnio bywało. Może był to efekt przeżytych dzisiejszego dnia wydarzeń, nagromadzenia się wielu emocji, adrenaliny i strachu, a także napięcia, jakie wywołała wizyta Doriana i to co jej powiedział. A może zadziałało tak czerwone wino, które przyniosła z małej piwniczki męża? Nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać. Liczyło się tylko to, że oglądając te wszystkie fotografie, w końcu widziała je wyraźnie. Tym razem przeglądała zdjęcia z wakacji. Chwile spędzone w Hiszpanii były jednymi z najbardziej romantycznych, jakie było dane jej przeżyć u boku Ernesta. Byli wtedy cztery lata po ślubie, wciąż beztroscy i zakochani w sobie bez pamięci. Dobrze pamiętała dzień utrwalony na zdjęciu. Miała na sobie chabrowy kostium i przytulała się do męża na plaży. W tle widać było skaliste wybrzeże i kawałek morza. Ernest obejmował ją w pasie jedną ręką, a drugą próbował wsunąć jej za ucho różową parasolkę wyjętą z drinka, a ona roześmiana wpatrywała się w niego zza ciemnych szkieł okularów. Zdjęcie zrobił jakiś nowopoznany znajomy z hotelu. Już nawet nie pamiętała jego imienia. Ale wszytko inne pamiętała doskonale. Choćby ten kostium. Kupiła go jeszcze przed wyjazdem. Ernest obiecał pomóc jej w wyborze. Dzielnie maszerował z nią po sklepach, choć jego ulubioną częścią były wizyty w przymierzalni. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego.

- Ten, czy ten? - zapytała pokazując mu dwa kostiumy kąpielowe. Chabrowe bikini i jednoczęściowy strój z wielkim wycięciem na przodzie.
- Zobaczymy. Przymierz. - zachęcił. Skinęła głową i weszła do przymierzalni. Kiedy przebrała się w bikini, Ernest wsunął się do środka i z poważną miną zlustrował ją wzrokiem.
- Hmmm. - wymamrotał tylko.
- Nie podoba ci się?
- Przymierz następny – polecił i usiadł na niewielkiej pufie.
- Zamierzasz tu zostać? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- A to jakiś problem? - odpowiedział pytaniem, żartobliwie unosząc brwi – Chyba już widziałem cię nago.
Łucja uśmiechnęła się delikatnie, prowokująco. Rozmyślnie powoli zaczęła ściągać z siebie strój. Najpierw rozwiązała stanik i pozwoliła by opadł, uwalniając jednocześnie jej zaróżowione piersi, a potem pochyliła się, by zsunąć z siebie wąskie majteczki. Ernest wpatrywał się w nią bez mrugnięcia okiem, choć zauważyła, że zaczął szybciej oddychać.
- Podasz mi drugi? - zapytała wyciągając rękę po strój znajdujący się obok niego. Ernest zrobił to o co prosiła, po czym odchrząknął i zaczął dalej ją obserwować. Łucja przygryzła wargę i odwróciła się bokiem do niego, by mógł obserwować jej wypięte pośladki w momencie, w którym pochylała się, by założyć kostium. Kiedy przyległ do niej jak druga skóra, obróciła się tyłem do niego i wodząc rękami po ciele, spojrzała na niego niewinnie spod rzęs.
- I jak? Który lepszy?
- Co za różnica? - mruknął wstając. - Oba mam ochotę z ciebie ściągnąć. Najbardziej podobasz mi się bez żadnego z nich. - Stwierdził przyciągając ją do siebie. Musnął kciukiem jej dolną wargę, a kiedy rozchyliła usta, pochylił się, by zamknąć je pocałunkiem. Ścisnął dłonią jej pełną pierś i zaczął zataczać kciukiem kółka wokół sutka, aż te stwardniał. Oderwał usta od jej warg i zaczął obsypywać pocałunkami całą jej szyję, a ona westchnęła głęboko.
- I to w takiej wersji mają mnie zobaczyć inni plażowicze? - zapytała z uśmiechem odsuwając się od niego.
Ernest odetchnął głęboko i zmarszczył brwi.
- Dwuczęściowy. Weź go i wychodzimy. - powiedział i znów pocałował ją głęboko, zapowiadając jednocześnie to, co czeka ją w domu.

Łucja uśmiechnęła się do własnych myśli. Wtedy byli tacy szczęśliwi. Wydawało się, że nic nie zepsuje tej radości i namiętności, jaka w nich buzowała. Tymczasem proza życia okazała się niszcząca. Każde z nich miało inne priorytety. Ona marzyła o powiększeniu rodziny, on o dynamicznym rozwoju kariery. Myślała, że to właśnie był ich główny problem. Ale zapewne było ich znacznie więcej, tylko wszystkie zamiatali pod dywan, ponieważ tak było najwygodniej. Westchnęła ciężko. Teraz mieli szansę, by to wszystko odbudować. Znów zaczęło im się układać. A jednak komuś to przeszkadzało. Ktoś postanowił pozbawić ich tego szczęścia. A ona wiedziała, że nie spocznie, póki nie dowie się, kto ośmielił się to zrobić.
Dodał/a: Danielle. w dniu 8-08-2016 - czytano 1168 razy.
Słowa kluczowe: opowiadanie seks zdrada romans Danielle.


Komentarze (2)

L.dnia 2016-08-11 00:09:52.

Dorian i Łucja !!!!
PS : Cudo 😘😘

oladnia 2017-04-04 18:17:44.

jak znalezc rozdzialy 4,5 i 6 ? dlaczego po 3 jest od razu 7 ?


Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Oczy w kolorze kłamstw cz. 7"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)