Oczy w kolorze kłamstw

Cicho weszła do środka. Zamknęła za sobą drzwi i ściągnęła szpilki, żeby na boso pokonać drogę dzielącą jej stopy od puszystego dywanu. Przy okazji rozmasowała sobie palce. Kilka godzin na szpilkach to dla kobiety zawsze spory wyczyn. Zwłaszcza, kiedy nie może ich ściągnąć nawet w łóżku.
– Zostań tak jak stoisz – przypomniała sobie jego ochrypły głos. Przeszył ją dreszcz podniecenia na myśl o jego ustach błądzących po jej szyi. Stała przed nim prawie naga, ubrana w swoje nowe, cholernie drogie majtki od Victoria Secret, czarne pończochy i stanik bez push – upu, choć mimo to jej piersi wyglądały zjawiskowo i sama doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Czuła się piękna. Czuła się wyjątkowa, bo w jego oczach było coś takiego, co pozwalało jej myśleć, że wybrał ją spośród tłumu.
Weszła wgłąb przedpokoju i zaczęła się rozbierać. Zsunęła płaszcz i spojrzała na siebie w lustrze. Po pończochach nie było nawet śladu. Miała na sobie wygodne rurki i cieniutki sweter bez dekoltu. Kontrolnie przyjrzała się swojej szyi, żeby sprawdzić, czy nie ma na niej żadnych śladów, które mogłyby zdradzić komuś co robiła przed godziną. Aby pozbyć się zapachu seksu ze swojego ciała, wzięła szybki prysznic w małej łazience hotelowej i wypiła mocną kawę, żeby zabić w sobie resztki wypitego wina.
Przygładziła ręką włosy. Wydawało jej się, że wciąż są lekko wilgotne, a może po prostu wymuskane przez wiatr?
Weszła do salonu, gdzie czekała na nią zapalona lampka. Nikogo tam jednak nie było. Mogła się założyć, że Ernest siedział teraz w swojej pracowni i tworzył kolejne arcydzieło. Westchnęła i rozmasowała sobie kark. Była przyjemnie zmęczona i miała ochotę położyć się do łóżka. Tym razem sama. BEZ NIEGO.

***

Poznali się na wystawie Ernesta. Ona wsłuchiwała się właśnie w jego przemówienie, kiedy stanął przy niej nieznajomy brunet. Zerknęła na niego z ukosa, ale szybko odwróciła wzrok i z powrotem całą swoją uwagę skupiła na Erneście.
– Strasznie tu nudno, prawda? – usłyszała.
– Słucham? – zapytała głupio, choć przecież dokładnie słyszała o co ją zapytał. Po prostu była zaskoczona. I chciała się upewnić, czy na pewno kierował swoje słowa do niej.
– Mówię, że strasznie tu nudno.
– Nikt Pana tu siłą nie trzyma – mruknęła i odwróciła głowę, uznając rozmowę za zakończoną.
– Uraziłem panią? – spytał zaskoczony. Miała wrażenie, że mężczyzna się uśmiecha, ale była zbyt dumna by to sprawdzić.
Przestała słuchać przemówienia, ale udawała, że Ernest i jego monolog wciąż pochłania całą jej uwagę.
– Ciężko mnie urazić.
– A jednak, jest pani obrażona. To dziwne, jak łatwo wyprowadzić kobietę z równowagi. Wystarczy jakaś głupia uwaga i już – pstryknął palcami, zwracając na siebie uwagę stojącej obok starszej pary.
Łucja mimowolnie na niego spojrzała. Uśmiechnął się do niej szeroko. Zauważyła, że ma niesamowicie ciemne oczy. Kawowe, z ogromnymi, czarnymi jak smoła źrenicami. Migotały w sztucznym świetle ledów.
– A więc przyznaje pan, że ta uwaga była głupia? – zapytała.
Wzruszył ramionami.
– Właściwie nie, ale tak ją pani z jakiegoś powodu odebrała.
Uśmiechnęła się na myśl, że za chwilę zmyje wyraz zadowolenia z jego twarzy. Czerpała z tego jakąś perwersyjną przyjemność.
– Ponieważ powiedział pan, że wystawa mojego męża jest nudna. Żadna dobra żona by nie przytaknęła – rzuciła i ruszyła w stronę Ernesta, który właśnie został nagrodzony oklaskami za swoje enigmatyczne przemówienie.
Mówił tak, jakby już był wstawiony, choć ona wiedziała, że po prostu stara się opisać swoją wystawę jak najbardziej tajemniczo, aby wszyscy zainteresowani sami mogli odkryć prawdę, którą pokazują jego obrazy.
Pocałowała go w policzek i pozwoliła by zrobiono im kilka zdjęć razem.
– Możemy zadać kilka pytań? – zapytał jeden z dziennikarzy.
Ernest skinął głową i wsunął ręce do dżinsowych spodni. Większość gości była ubrana bardziej elegancko, ale on nie zawracał sobie tym głowy. Artysta z prawdziwego zdarzenia. Łucja ledwo namówiła go na granatową marynarkę, którą narzucił na białą koszulkę z podobizną Chucka Norrisa.
– Porozmawiam z Paulą – szepnęła mu na ucho i odsunęła się.
W rzeczywistości nie miała ochoty na rozmowę z jego agentką odkąd odkryła jej nagi portret w jego pracowni. Zapewniał ją, że wyświadczał jej przysługę, ponieważ chciała ten obraz podarować swojemu chłopakowi, ale mu nie uwierzyła. Z jakiegoś powodu nie powiedział jej o tym na samym początku i musiała odkryć to sama. Zupełnie jakby coś ukrywał.
Nie drążyli tego tematu, ponieważ Ernest obiecał zakończyć z nią współpracę zaraz po premierze jego nowej wystawy.
– Paula, rozmawiałaś już z Izabelą Tarnowską? – zapytała, kiedy wreszcie ją znalazła.
Tarnowska była wielką fanką obrazów Ernesta i często wystawiała je w swojej galerii.
– Nie ma jej. Przysłała swojego syna – wyjaśniła Paula i wróciła do rozmowy z jakimś piegowatym fotografem.
Łucja rozejrzała się.
– Który to? – zapytała.
Paula westchnęła i ponownie na nią spojrzała.
– Ten przy barze. Rozpoznasz go. W przeciwieństwie do matki, to kompletny ignorant.
Nawet bez oglądania się za siebie, wiedziała do kogo będzie pasował ten opis. Kiedy obróciła się i spojrzała na ludzi stojących przy barze, od razu zauważyła mężczyznę, z którym rozmawiała kilka minut wcześniej.
Westchnęła. Że też akurat na niego musiała trafić. Z Izabelą zawsze miała dobry kontakt i nie było trudno namówić jej do wystawienia kilku obrazów. Natomiast jej syn to zupełnie inna bajka. Wydawał się nieobyty ze sztuką i zupełnie nią nie zainteresowany.
Zerknęła na Ernesta, który wciąż pochłonięty był wywiadem. Jeśli któreś z nich miało roztoczyć swój czar przed synem Izabeli, to z pewnością nie był to jej mąż.
Ruszyła w kierunku baru, ale nie podeszła do nieznajomego bruneta. Zamiast tego poprosiła barmana o kieliszek chardonnay.
– Zaskoczyła mnie pani. Nie przypuszczałem, że kobieta z tamtego obrazu jest żoną. Obstawiałem kochankę – powiedział po dłuższej chwili.
Spojrzała na niego zaskoczona. Miała nadzieję, że zacznie rozmowę, ale nie przypuszczała, że zrobi to takimi słowami.
– Więc to dlatego pan do mnie podszedł? – zainteresowała się.
– Między innymi. Zapytałem nawet, ile kosztuje ten obraz. Niemiła pani powiedziała mi, że ten akurat nie jest na sprzedaż, ale Ernesto wystawia go za każdym razem, aby ludzie tacy jak ja, mogli nacieszyć oczy. To dziwne, kusić w ten sposób mężczyzn, jeśli przedmiotem atrakcji jest jego własna żona.
Poczuła, że coś zakuło ją w środku. Widziała lekko rozbawiony wzrok syna Izabeli i to denerwowało ją znacznie bardziej niż to co powiedział.
– Przykro mi, że jest pan rozczarowany – rzuciła z lekkim przekąsem i postanowiła odejść. Złapał ją jednak za łokieć.
– Chwileczkę. Zapomniała pani o kieliszku wina – powiedział i podał jej kieliszek, który barman przed chwilą przed nią postawił.
Przyjęła go i znowu ruszyła przed siebie. Ku jej zaskoczeniu, młody Tarnowski poszedł za nią. Skierowała się w stronę jednej za ścian, na którym wisiały obrazy Ernesta. Próbowała podziwiać portret kobiety–syreny, ale nie mogła zapomnieć o obecności tego irytującego mężczyzny.
– Nie chciałem być nieuprzejmy – odezwał się tuż przy jej uchu.
– Kiepsko to panu wychodzi. To już drugi raz.
– Z jakiegoś powodu, wyzwala pani we mnie najgorsze instynkty. Nic na to nie poradzę – powiedział i uniósł ręce w poddańczym geście, kiedy na niego spojrzała.
Przez chwilę po prostu mierzyli się wzrokiem, a potem on ponownie przerwał milczenie.
– Gdybym umiał choć trochę malować, z pewnością sam poprosiłbym panią o pozowanie.
– Tani komplement, nie uważa pan? – spytała zaczepnie, ale lekko się uśmiechnęła.
– Ale prawdziwy – odrzekł i zerknął na obraz któremu się przyglądała – Ten nie jest nawet w połowie tak dobry jak tamten. Syrena wygląda jak karykatura Arielki, w dodatku jest równie spokojna jak morze, z którego się wyłania. Może się nie znam, ale czy nie powinno tutaj dojść do jakiegoś kontrastu? Czy kilka fal, nie urozmaiciłoby tego nudnego obrazka? – zapytał.
– Być może – usłyszeli nagle.
Łucja obróciła się i zobaczyła za sobą Ernesta. Stał z rękami wsuniętymi w kieszenie i patrzył na jej towarzysza w rozbawieniem i czymś na kształt politowania.
– Gdyby jednak przeczytał pan tytuł obrazu, wiedziałby, że chodzi o coś innego.
– “Śmierć syreny” – przeczytała Łucja. – Wraz z jej odejściem morze również umiera.
Ernest dumny z jej interpretacji, skinął głową i objął ją w pasie. Ponownie zerknął na bruneta i wyciągnął rękę w jego stronę.
– Ernest Maciejewski.
– Dorian Tarnowski – odparł tamten i uścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń.
Na twarzy jej męża odmalowało się zdziwienie. Od razu skojarzył nazwisko i uważnie przyjrzał się nowo poznanemu mężczyźnie.
– Syn Izabeli – bardziej stwierdził niż zapytał. – Miło mi cię poznać.
– Wzajemnie.
Po krótkiej, bardziej grzecznościowej niż na wstępie wymianie zdań, Ernest przeprosił ich i powiedział, że musi jeszcze powitać innych gości. Łucja w tym czasie dopiła resztkę wina i zaczęła rozglądać się za kelnerem, który mógłby odebrać od niej pusty kieliszek i zastąpić go pełnym.
– Niestety muszę już iść. Da mi pani swój numer telefonu? Chciałbym się skontaktować w sprawie jednego obrazu do prywatnej kolekcji. – odezwał się Dorian.
– Och. Powinien zwrócić się pan z tym do Pauli, agentki mojego męża.
Mężczyzna skrzywił się.
– Nie chcę załatwiać niczego z tą kobietą. Jest arogancka.
– Przyganiał kocioł garnkowi – stwierdziła Łucja rozbawiona.
– Tak, ale ja jestem przy tym uroczy, a ona… niekoniecznie.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i po chwili wahania, podała mu swoją wizytówkę.
– Doktor Łucja Maciejewska – przeczytał głośno. – Pani specjalizacja?
– Jestem terapeutką.
– Hmmm. Ciekawe, czy już mnie pani zdiagnozowała – rzucił z pytaniem w oczach.
Posłała mu kolejny uśmiech.
– Wysunęłam już pewne wnioski.
Mężczyzna wyciągnął rękę w jej stronę i kiedy pozwoliła mu uścisnąć swoją dłoń, przytrzymał ją dłużej, niż było to konieczne.
– Mam nadzieję, że porozmawiamy o tym w niedługim czasie. Do zobaczenia – powiedział i odszedł, a ona odprowadziła go wzrokiem do wyjścia.
W tej chwili pojawiła się obok niej Paula, która zapytała, czy syn Izabeli wspomniał już o wystawieniu obrazów w galerii jego matki. Łucja pokręciła głową i odparła, że zamierza się dopiero w tej sprawie kontaktować.
– Ciekawe co on może wiedzieć o sztuce i jej pięknie – mruknęła agentka.
Łucja uniosła lekko kąciki ust.
– Na pewno więcej niż ci się wydaje – odparła i ruszyła w stronę obrazu, który tak zainteresował Doriana…

***

Zastanawiała się, co popchnęło ją do tego, aby pozwolić sobie na ten romans. Jego uwodzicielskie spojrzenie? Sposób w jaki ukradkiem jej dotykał? A może sama przyjemność, podsycona strachem i niepewnością, która wiązała się z ich spotkaniami?
Kiedy zgodziła się umówić z nim na kawę, aby porozmawiać o obrazach Ernesta, nawet nie zauważyła, że temat ten został prawie całkowicie pominięty, a na spotkaniu rozmawiali o głupotach i rzeczach zupełnie nie związanych z pracą. Kiedy po kawie i ciastku postanowili jeszcze pójść na spacer, w połowie drogi zaczęło padać. Zupełnie nie zwrócili uwagi na to, że od dłuższego czasu się chmurzyło, a powietrze było ciężkie i parne. Byli całkowicie pochłonięci sobą. Łucja była zaskoczona nową, czarującą wersją Doriana. Zdarzyło mu się rzucić kilka niestosownych i niegrzecznych uwag, ale coraz częściej się z nich śmiała, lub po prostu udawała zgorszoną, choć w rzeczywistości tak nie było. Kiedy się rozpadało, pobiegli szybko do najbliżej kamienicy, aby schować się w bramie. Łucja była już kompletnie przemoczona. Biała, zwiewna sukienka niemal całkowicie przylgnęła do jej mokrego ciała. Oddychała ciężko, próbując uspokoić kołatanie serca, wywołane szybkim biegiem, a może czymś jeszcze, czymś co bardzo ją przerażało. Dorian zaśmiał się cicho i przeczesał dłonią mokre włosy. Spojrzał na nią i uśmiech jakby zamarł mu na ustach. Widziała, jak zsuwa spojrzenie z jej twarzy na szyję i piersi. Potem powraca do jej ust i tam zatrzymuje się na dłużej. Przestała oddychać. Patrzyła na niego niepewnie, zupełnie nie wiedząc co się zaraz stanie. Mogła się tylko domyślać o czym on myśli. Nie wiedziała jednak, jaka będzie jej własna reakcja. Ale kiedy zbliżył się do niej, odgarnął jej mokre pasmo z czoła i przylgnął ustami do jej ust, po prostu się temu poddała. Pozwoliła by objął ją w pasie i wkradł się językiem do jej warg. Całował ją tak, jak jeszcze nikt nigdy jej nie całował. Ernest prawie w ogóle tego nie robił. Uważał pocałunki za zbędne i niemal niehigieniczne. Tymczasem Dorian pochłaniał jej usta, smakował jej język i delektował się jękami, jakie sporadycznie wyrywały się z jej ust.
Nagle usłyszeli kaszlnięcie pełne dezaprobaty. Odkleili się od siebie i gniewnie spojrzeli na staruszkę, która ośmieliła się przerwać im tę rozkoszną chwilę.
– Muszę wracać do domu – odezwała się Łucja, speszona ciszą, jaka nagle się między nimi zrodziła.
Dorian pokręcił głową na znak sprzeciwu.
– Nie możesz wrócić w tym stanie. Choć, mieszkam niedaleko. Wysuszysz się i dopiero wtedy cię wypuszczę.
Łucja nie zgodziła się, ale po kilku namowach w końcu dała za wygraną. Ernest mógłby zadawać pytania, gdzie była i dlaczego nie schowała się przed deszczem, a ona z jakiegoś powodu nie chciała przyznać się do tego, że spotkała się z Tarnowskim. Jej mąż po wystawie, kiedy znaleźli się w zaciszu swojego domu, uznał go za ignoranta nieznającego się na sztuce. Była pewna, że zdołał już podzielić się swoją opinią z Paulą, która niczym piesek z kiwającą główką, wtórowała mu we wszystkim i na końcu dodała swoje pięć groszy.
Nie byłby zadowolony, gdyby wiedział, że spotkała się z nim sama, w dodatku w sprawie jego wystawy. Okazało się, że Dorian wcale nie mieszka tak blisko. Musieli podjechać samochodem, więc każde z nich wsiadło w swój i Łucja obiecała, że potulnie pojedzie za nim.
Dorian mieszkał na strzeżonym osiedlu, z dala od centrum miasta. W jego apartamentowcu kilka osób zwróciło na nich szczególną uwagę, gdyż wciąż byli bardzo mokrzy. Mimo to, uśmiechali się do wszystkich, choć dobre humory nieco ich opuściły. Łucja była poddenerwowana.
– Dam ci suche ciuchy i wrzucę nasze ubrania do suszarki. Powinny za jakiś czas być gotowe. Wytrzymasz kilka minut?
Skinęła głową i weszła za nim do jego mieszkania.
– Rozgość się, proszę. Zaraz wracam.
Podczas gdy on szukał dla nich suchych rzeczy, Łucja rozglądała się po przestronnym i jasnym mieszkaniu. Dominowały tu jasne kolory, a kuchnia połączona z salonem wydawała się sterylna. Zastanawiała się, czy mężczyzna sam dba o porządek, czy też wynajmuje kogoś do pomocy. Przeszło jej przez myśl pytanie, czy jego sypialnia jest równie chłodna i czysta. Zaraz jednak odpędziła te myśli z głowy. Co ją to obchodziło?
– Myślę, że herbata rozgrzewająca dobrze nam zrobi – powiedział Dorian wchodząc do kuchni. Wstawił czajnik elektryczny i podszedł do niej, żeby podać jej swoją koszulkę i bokserki.
– Dziękuję – powiedziała i spytała gdzie jest łazienka. Poinstruował ją i już po chwili stała za zamkniętymi drzwiami, zsuwając z siebie mokrą sukienkę i bieliznę. Postanowiła wziąć szybki, gorący prysznic, żeby uniknąć przeziębienia, więc weszła do wielkiej wanny i odkręciła wodę. Było tak przyjemnie, że najchętniej by tam została, ale Dorian też był przemoczony i na pewno sam chciał się przebrać. Wyszła więc z wanny i sięgnęła na półkę z czystymi ręcznikami, o której wcześniej wspomniał jej mężczyzna. Wytarła się, włożyła jego ciuchy, które wisiały na niej jak na strachu na wróble i wyszła z łazienki.
Wchodząc do kuchni zamarła w pół kroku. Dorian stał odwrócony plecami do niej, obwiązujący się ręcznikiem w pasie. Obok niego leżały mokre, zrzucone z niego ubrania. Przełknęła wielką gulę, która nagle stanęła jej w gardle i odwróciła wzrok. Miał piękne plecy, szerokie ramiona i wyrzeźbione łydki. To było dla niej za wiele. Już i tak miała zszargane nerwy. Mężczyzna wyczuł jej obecność, bo odwrócił się.
– Wybacz, robiło mi się zimno.
– Nie szkodzi. Nie łatwo mnie speszyć – powiedziała z uśmiechem, choć teraz już nie była tego taka pewna. Speszyła się i to jak cholera.
– To wyzwanie? – zapytał i ruszył w jej stronę.
Ponownie głośno przełknęła ślinę, widząc jego tors. Nie był przesadnie wyrzeźbiony, ale na jego brzuchu widać było zarys mięśni, a barki wzbudzały poczucie bezpieczeństwa.
– Jak wiele jesteś w stanie znieść, by się nie zawstydzić? – zapytał cicho, kładąc jej ręce na biodrach. Szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie tak blisko, że nie zmieściłaby się miedzy nimi nawet kartka papieru. I wtedy go poczuła. Między nogami, czuła ciepło płynące z jego nabrzmiałej męskości. Zacisnął dłonie na jej pośladkach, aż westchnęła urywanie. Szeroko otworzyła powieki i wpatrywała się w niego oszołomiona tym co się dzieje. Kiedy pochylił głowę i zaczął całować jej szyję, zamknęła oczy i zaczęła delektować się tym uczuciem. Wciąż jednak czuła go przy sobie, więc ta niegroźna pieszczota działała na nią, jak czerwona płachta na byka. Zarzuciła mu ręce na szyję i rozchyliła lekko wargi. Uznał to za zaproszenie, bo niemal natychmiast ją pocałował. Znowu tak żarliwie jak wcześniej. Ich języki toczyły ze sobą walkę, a ciała splatały się coraz bardziej. Kiedy wziął ją na ręce, nie oponowała. Kiedy zaniósł ją do sypialni i położył na wysokim łóżku, wciąż ufnie się w niego wpatrywała. Nie potrafiła mu odmówić. Nie teraz, kiedy była tak szaleńczo pobudzona i gotowa na wszystko co jej zaoferuje.
Kiedy przykrył jej ciało swoim ciałem, zatraciła się zupełnie. Szybkim ruchem ściągnął ręcznik oplatający jego biodra i odrzucił go na ziemię. Z jej pomocą w ten sam sposób potraktował jej ubrania. A właściwie swoje. Kiedy leżeli już nadzy, nie było odwrotu.
Łucja dała mu nieme przyzwolenie na wszystko. Najpierw, nie przestając jej całować, delikatnie sunął dłońmi po jej ciele. Potem jego ruchy stały się pewniejsze, choć wciąż z przyjemnością delektował się miękkością jej skóry. Wsunął dłoń między jej uda i powoli zaczął rozchylać płatki jej kobiecości. Była już wilgotna, więc po krótkiej chwili wsunął palec głębiej. Westchnęła głęboko, ale i tak czuła, jakby brakowało jej powietrza. Dorian zaczął pieścić ją śmielej, więc szerzej rozkraczyła nogi i oplotła nimi jego biodra. Przytuliła się do niego mocno, mierzwiąc dłońmi jego włosy. Czuła się tak, jakby ich ciała wnikały w siebie, jakby każda komórka jej ciała próbowała go pochłonąć. Nie mogła doczekać się, aż przyjmie go w siebie. Pośliniła kciuk i powędrowała dłonią do jego członka. Zatoczyła kilka kółek na główce i z przyjemnością poczuła na nim wilgoć. Kilka płynnych ruchów dłonią wystarczyło, aby jego męskość dostatecznie się naprężyła. Po chwili ich oczy się spotkały, a on wbił się w nią powoli. Powtórzył tę czynność kilka razy, zatapiając się coraz głębiej i szybciej. Łucja uniosła biodra, aby ułatwić mu dostęp do swojego wnętrza i umilić im obojgu pieszczotę. Rytmicznie zaczął uderzać biodrami o jej biodra.
Po jakimś czasie czuła, że Dorian był już blisko, więc zaskoczyło ją, gdy nieoczekiwanie z niej wyszedł. On jak gdyby nigdy nic, przewrócił ją na brzuch, zupełnie jakby nic nie ważyła. Rozsunęła nogi, dokładnie rozumiejąc o co mu chodzi. Po chwili znowu poczuła go w sobie, nabrzmiałego do granic możliwości. Ona sama pulsowała w środku, czując, że zbliża się do osiągnięcia spełnienia. Kiedy złapał ją za włosy i pociągnął jej głowę do tyłu, poczuła, że zaczyna tracić oddech. Dyszała ciężko, gdy wreszcie ją puścił i padła na poduszkę, krzycząc cicho w ekstazie. Dorian wykonał jeszcze kilka płynnych ruchów biodrami i wysunął się, pozwalając by jego soki spłynęły na jej pośladki. Zmęczony opadł tuż obok niej i spojrzał na nią oczami pełnymi błyszczących ogników.
– Pierwszy raz odkąd się znamy, nie wiem co powiedzieć – przyznał.
Uśmiechnęła się blado.
– Najlepiej nic nie mówić – odparła i przeniosła wzrok na swoje dłonie, leżące tuż obok jego szyi. Miała ochotę go dotknąć, ale teraz, kiedy ekstaza opadła, czuła, że nie ma do tego prawa.
– Masz rację – powiedział Dorian i przykrył ich oboje, a potem przytulił się do niej i schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Milczeli tak długo, że w końcu mężczyzna zasnął. Słyszała jego miarowy oddech i czuła rytmicznie opadającą klatkę piersiową.
Kiedy nieco zluzował ucisk, wysunęła się z jego objęć i najciszej jak potrafiła, skierowała się do łazienki, zupełnie naga. Tam znalazła swoje rzeczy, tak jak je zostawiła. Wciąż były mokre, bo nie zdołali włożyć ich do suszarki, ale przynajmniej już z nich nie kapało. Miała wrażenie, że pachnie nim, Dorianem, ale nie miała odwagi się wykąpać. Nie chciała go budzić. Ulotniła się po cichu, choć kiedy już była na dworze, niemal biegiem pokonała długość dzielącą ją od samochodu. Nie pamiętała zupełnie drogi do domu. Wciąż odtwarzała w myślach każdy fragment tego spotkania. Nie wiedziała jak to się stało, że wylądowali w łóżku. Owszem, była dużą dziewczynką i wiedziała, jak TO się robi, ale nie przypuszczała, że przyjdzie jej się kochać z kimś innym niż jej mąż. Przecież kochała Ernesta. Dobrze im było razem. Niczego jej nie brakowało. Więc dlaczego do diabła, tak łatwo dała się uwieść temu szatańsko przystojnemu, obcemu mężczyźnie? – zastanawiała się.
Myślała o tym nieprzerwanie, nawet kiedy już wróciła do domu i zanurzyła się w wannie. Przyjemnie było w końcu poleżeć w gorącej wodzie. Lecz kiedy myła swoje ciało, kiedy się dotykała, nie mogła przestać myśleć o tym, że jeszcze dwie godziny temu, robił to ktoś zupełnie inny. Znowu poczuła podniecenie na samo wspomnienie tego co robili. Opłukała twarz i nakazała sobie spokój. Naprawdę nie było sensu aby to rozgrzebywać. Stało się, trudno. Na pewno więcej się nie powtórzy. Ernest o niczym się nie dowie, bo i po co? Jako terapeutka, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przyznawanie się do zdrady wcale nie służy małżeństwu, wręcz przeciwnie. Za późno na uczciwość, kiedy już zaliczyło się skok w bok. Większość ludzi przyznaje, że wolałoby nie wiedzieć o zdradzie współmałżonka. A ci którzy się przyznają, robią to tylko po to, by odgonić wyrzuty sumienia, dostać rozgrzeszenie i z pokorą liczyć na drugą szansę. Ona nie zamierzała sprawdzać, czy by taką dostała. Nie chciała ranić Ernesta. Dlatego obiecała sobie, że nie zrobi już niczego, co mogłoby go skrzywdzić.
Wyszła z wanny, wytarła się i założyła szlafrok. Włosy owinęła ręcznikiem i wyszła z łazienki. Ernest kręcił się po kuchni. Wcześniej pewnie był w pracowni, bo nie natknęła się na niego wchodząc do domu.
– Masz ochotę? – spytał unosząc do góry szklankę z jakimś paskudztwem.
– Co to? – odpowiedziała pytaniem, nieco się przy tym krzywiąc.
– Koktajl brokułowo-ogórkowy.
Pokręciła głową przecząco. Odkąd kupili mikser, jej mąż zaczął eksperymentować z przygotowywaniem soków i koktajli. Niektóre były naprawdę ohydne. Ale Ernestowi smakowały, lub udawał, że tak jest.
– Nie wiesz co tracisz – mruknął i zanurzył usta w szklance. Potem zerknął za zegarek.
– Nie za wcześnie na kąpiel?
Wzruszyła ramionami.
– Potrzebowałam chwili dla siebie.
– Ciężki dzień? – zainteresował się.
– Długi – powiedziała wzruszając ramionami.
Ernest podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach. Chwilę rozmasowywał jej kark, a potem musnął ustami jej szyję.
– Jeśli zaczekasz na mnie wieczorem, zrobię ci masaż.
– Wracasz do pracowni? – spytała.
– Mam wenę. Jutro pokażę ci nad czym pracuję. – powiedział i wrócił po koktajl. Potem mrugnął do niej z uśmiechem i wyszedł. Westchnęła i nalała sobie wody. Z ciekawości powąchała miksturę stworzoną przez Ernesta i mimo, że ta nie pachniała najgorzej, nie skusiła się.
Nagle usłyszała znajomy odgłos wibracji w telefonie. Wyciągnęła komórkę z torebki i zobaczyła, że dostała nowego smsa. Od Doriana… Z bijącym sercem otworzyła wiadomość.
“Uciekłaś jak Kopciuszek. Mam nadzieję, że wrócisz tak, jak ona”.
Miała ochotę odpisać coś żartobliwego, na przykład, że nie zostawiła nawet szklanego pantofelka, więc właściwie nie ma po co wracać. Ale uznała, że bezpieczniej będzie w ogóle nie odpisywać i usunąć wiadomość, zanim przypadkowo Ernest ją zobaczy. Zrobiła tak jak pomyślała i przejechała dłonią po włosach. Obiecała sobie, że już więcej się z tym człowiekiem nie spotka. Ale jak już wiadomo, długo w tym postanowieniu nie wytrwała…

Dodał/a: Danielle. w dniu 12-04-2016 – czytano 2378 razy.
Słowa kluczowe: opowiadanie seks zdrada romans Danielle.

Komentarze (4)

moniaadnia 2016-04-16 19:57:34.

Danielle, opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, jestem ciekawa dalszych wydarzeń 😀 Mam nadzieję, że masz dużo weny i kolejne części będą pojawiać się częściej 🙂 Pozdrawiam
Ps. Kiedy można się spodziewać tzw next’a? 😉

Danielle.dnia 2016-04-19 16:04:23.

Moniaa, jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału. Myślę, że niebawem powinien się pojawić. Modernizacja trwa na tej stronie czasem kilka dni, więc w razie czego, sprawdź na moim blogu, czy opowiadanie nie pojawiło się wcześniej 🙂

moniaadnia 2016-04-23 11:46:22.

Czy mogę prosić o link do bloga? 🙂

Danielle.dnia 2016-04-24 12:21:44.

Pewnie 🙂
mysecretdimension.blogspot.com

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Oczy w kolorze kłamstw"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.