Zakazany owoc. cz 5

Zupełnie nie kojarzyłam drogi, którą się przemieszczaliśmy. Co jakiś czas zadawałam pytania typu „Gdzie jesteśmy?” , ale oczywiście nie doczekałam się odpowiedzi. Nie podejrzewałam, że Adrian umie być taki tajemniczy. Wydawał mi się dosyć wygadany. Jechaliśmy ciemną szosą otoczoną zewsząd zielenią. Drzewa spuszczały swoje gałęzie na pobocze. Pięknie to wszystko wyglądało. Za sam widok ta wycieczka była warta mojego podenerwowania. I nagle Adrian zjechał w jakąś boczną uliczkę. Zauważyłam znak głoszący jaka to miejscowość. Mirów. Hmm… Byłam pewna, że już słyszałam nazwę miasta, ale nie pamiętałam co się z tym wiąże. Im głębiej się zapuszczaliśmy tym więcej ludzi i aut mijaliśmy.
– Co tu robimy? – zapytałam rozglądając się za jakąś atrakcją.
– No dobra teraz już mogę ci powiedzieć. Jesteśmy w Mirowie. Są tu skałki i ruiny zamku. Zaraz obok są Bobolice w których też jest zamek z tym, że odrestaurowany. – powiedział.
Spojrzałam na niego unosząc brwi.
– Interesujesz się historią?- zapytałam.
– Nie do końca. Po prostu uwielbiam wspinaczkę i czasem zaglądam tu kiedy nadarzy się okazja. Dziś zadowolę się piknikiem, a to dlatego, że mam tak urocze towarzystwo. – powiedział i błysnął zębami w uśmiechu. Odpowiedziałam tym samym.
– Więc naprawdę zrobimy sobie piknik? – zapytałam coraz bardziej podekscytowana.
– Jasne. – odparł i znów się uśmiechnął. Zaparkowaliśmy za wężykiem aut i wysiedliśmy z samochodu. Adrian wyciągnął z bagażnika koc i prawdziwy koszyk. Biorąc pod uwagę jego rozmiary, musiał go nieźle wyposażyć.
– Gotowa? – zapytał. Skinęłam głową. – No to chodźmy. – wyciągnął do mnie wolną rękę, którą po krótkiej chwili wahania ujęłam. Rozejrzałam się niespokojnie jakbym się obawiała, że zaraz wyskoczy tutaj dyrektor ze swoją świtą i wręczy mi dyscyplinarne zwolnienie. Jednak nic takiego się nie stało. Spacerkiem udaliśmy się w stronę ruin. Było tu naprawdę pięknie. Nie przeszkadzał mi tłum, który nas otaczał, ani swąd grillowanych kiełbasek. Wręcz przeciwnie. Czuło się tutaj niemal przyjacielską atmosferę. Zatrzymaliśmy się koło wielkiej, białej skały i rozłożyliśmy koc.
– Kiedy zjemy pójdziemy się przejść. – powiedział Adrian i wyciągnął przekąski. Najbardziej zachwyciły mnie truskawki. Duże i czerwone. Nie mogłam się powstrzymać i wzięłam jedną z nich do ust. Zachwycił mnie jej słodki smak. Z przyjemnością oblizałam wargi. Po chwili zorientowałam się, że Adrian przez cały czas mi się przygląda. Głośno przełknął ślinę.
– Może chcesz jeszcze jedną? – zapytał z niewinnym uśmiechem.
– Później. – mruknęłam odrobinę zakłopotana. Adrian położył się i oparł głowę na zaciśniętej dłoni. Patrzył na mnie bez żadnego skrępowania, a ja poczułam jak rośnie we mnie pożądanie. Ten chłopak miał w sobie coś takiego… Jednym spojrzeniem umiał wywołać we mnie podniecenie. Nie mogłam uwierzyć, że jestem tak bardzo podatna na jego wpływ. To bardzo mnie niepokoiło.
– Chcę ci coś powiedzieć. Ale na ucho. – odezwał się nagle. Uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam nad nim. Pocałował mnie ucho, a potem przekręcił moją twarz i musnął wargami moje usta. Wstrzymałam oddech. Ależ on na mnie działał… Rozchyliłam wargi i pozwoliłam by wsunął mi język do ust. Całowaliśmy się niespiesznie, ale za to namiętnie. Z każdą chwilą moje pożądanie rosło. Wczepiłam mu rękę we włosy i przyciągnęłam jego twarz bliżej. On tymczasem smyrał moje plecy. W końcu położyłam się obok niego i przykleiłam się do niego jak druga skóra.
– Nawet tu, na wolnym powietrzu nie umiem trzymać rąk przy sobie. – powiedział zdławionym szeptem. Oblizałam spuchnięte od pocałunków usta i musnęłam dłonią jego policzek.
– A kto ci karze trzymać ręce przy sobie? – zapytałam z figlarnym uśmiechem. Ponownie nasze usta złączyły się ze sobą. Kiedy adria odsunął się ode mnie byśmy złapali oddech, powiedział:
– Zjedzmy coś bo chcę już zabrać cię na spacer.
– Chcesz być moim przewodnikiem? – zapytałam.
– Czemu nie? – odpowiedział pytaniem.
Zabraliśmy się za jedzenie. Moim ulubionym posiłkiem były oczywiście truskawki. Spojrzenie Adriana przestało mnie peszyć i biorąc do ust kolejny, czerwony owoc, patrzyłam mu prosto w oczy. Wydawało mi się, że napięcie między nami rośnie. Kiedy uznaliśmy, że dłużej nie da się ciągnąć tej gry, włożyliśmy resztki jedzenia do koszyka, zebraliśmy koc i zanieśliśmy to do samochodu. Potem trzymając się za ręce poszliśmy w stronę lasu. Długo przemierzaliśmy łąkę, po drodze mijając przeróżne białe skały z których jedne były większe od drugich. Gdy otoczyły nas pierwsze drzewa miałam wrażenie, że Adrian przyspieszył. Ledwo za nim nadążałam stawiając coraz większe kroki. W końcu zatrzymał się, a ja wpadłam prosto na niego.
– Tu będzie idealnie. – powiedział i przyszpilił mnie do jakiegoś drzewa. Rozejrzałam się ostrożnie. Byliśmy w głębi lasu, z dala od cywilizacji. Nie widziałam tu żywej duszy, ani nikogo nie słyszałam. Nie mając oporów zarzuciłam mu ręce na szyję i pozwoliłam by wpił się w moje wargi. Pragnęłam go jak nikogo innego. Moje ciało zareagowało od razu. Wyszłam mu naprzeciw chcąc być bliżej niego. Pocierał swoją męskością o moje ciało, aż w końcu zaczęłam czuć go coraz wyraźniej. Adrian rozpiął mi spodenki i wsunął dłoń między moje uda. Jęknęłam cicho. Byłam już wilgotna i bardzo potrzebowałam jego pieszczot. Odchyliłam głowę do tyłu, a on wykorzystał to i zaczął całować mnie po wyeksponowanej szyi. Poczułam jak moje spodenki osuwają się na ziemię i jak Adrian rozpina swoje dżinsy. Nabrałam powietrza w płuca. Nie wiem ile czasu minęło zanim umocował sobie moją nogę na biodrze i wszedł we mnie. Krzyknęłam. Byłam tylko ja, on i otaczająca nas cisza. Promienie słoneczne wpadające między gałęziami drzew, raziły mnie w oczy. Zamknęłam je i skupiłam się tylko na tym co Adrian ze mną wyprawiał. Czułam jak we mnie pulsował, jak drażnił moje wnętrze od środka. Niesamowite doznanie. W końcu doszłam, a on niedługo po mnie. Miałam ochotę opaść na ziemię, ale zamiast tego oparłam się o Adriana, który również zdawał się wycieńczony. Westchnęłam przeciągle i odsunęłam go od siebie. Włożyłam moje sponiewierane spodenki, wcześniej poprawiając majtki, które Adrian tylko odsunął na bok. On również doprowadził się do porządku, a potem chwycił moją twarz w dłonie i lekko mnie pocałował. Przymknęłam oczy rozleniwiona.
– Jesteś cudowna. Najcudowniejsza. – szepnął z ustami tuż przy moich.
– Kłamca. – zaśmiałam się i odepchnęłam go od siebie. Trzymając się za ręce ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem się nie spieszyliśmy. Gdy dotarliśmy na górę, Adrian za punkt honoru postawił sobie oprowadzenie mnie po ruinach Mirowskiego zamku. Kilka dzieciaków biegało w zakazanym miejscu, gdzie sypały się skały, ale nawet rodzice stojący nieopodal nic nie mogli na to poradzić. Miałam nadzieję, że nic złego się nie stanie. Ja czułam się bezpiecznie z Adrianem u boku i żadne skały nie były mi straszne. Mimo to trzymałam się z dala od ogrodzonego siatką wnętrza zamku i chodziłam po jego obrzeżach. Adrian ani na chwilę nie puścił mojej ręki. Wspięliśmy się na jeden ze szczytów i wzrokiem zlustrowaliśmy krajobraz. Las, skały, turyści, łąki… Wszystko było takie malownicze, a zarazem takie normalne. Zastanawiałam się czy ten mały światek jest naprawdę taki wspaniały czy tylko mi się tak wydaje bo Adrian jest obok mnie. Bałam się chwili w której oboje będziemy musieli wrócić do rzeczywistości i nałożyć maski. Chciałam do ostatniej sekundy wykorzystać ten czas, który bez przeszkód możemy wykorzystywać razem. Adrian dostrzegł z góry budkę w lodami i zaproponował żebyśmy je zjedli.
– W porządku. – odparłam z uśmiechem.
– Zaczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. – powiedział i pocałował mnie w usta. Potem szybkim krokiem, ale ostrożnie zszedł ze wzgórza i poszedł po lody. Obserwowałam go z góry i nie mogłam przestać się uśmiechać. Ten przystojniak był tu ze mną. Dzisiaj był tylko mój. Nagle usłyszałam pisk. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam małą dziewczynkę, która się pośliznęła i zjechała z piaszczystej górki. Podbiegłam do niej i szybko ją podniosłam. Nic poważnego jej się nie stało. Miała jedynie zdarte kolana. Podbiegła do nas jej matka z przerażoną miną.
– Madzia mówiłam ci, że masz sama nie chodzić. – mówiła zdenerwowana. Podałam małej chusteczkę. Jej matka popatrzyła na mnie z wdzięcznością, a potem wzięła od córki chusteczkę by polać ją wodą, dopiero potem obmyła jej kolana.
– Dziękuję pani. – zwróciła się do mnie.
– Nie ma za co. Niech pani na nią uważa. – uśmiechnęłam się i zaczęłam schodzić na dół żeby wyjść Adrianowi na przeciw. Zobaczył mnie i uniósł do góry lody jakby były to trofea. I nagle ni stąd ni zowąd wyrosła przed nim znajoma dziewczyna. Weronika. – pomyślałam przerażona.
– Adrian, kotku! Co tu robisz? – zapytała tak wysokim głosem, że bez problemu ją usłyszałam. Zdębiałam. Adrian z resztą też. Jak to możliwe, że akurat dziś ta dziewczyna tez wybrała się tu na wycieczkę? – zastanawiałam się z coraz większym zdenerwowaniem. Adrian rzucił mi szybkie spojrzenie i już zaczął karmić Weronikę jakimś kłamstwem. Ja jednak nie była głupia. I ta dziewczyna też nie mogła być aż taką idiotką by nie zauważyć, że Adrian jest sam, a w rękach trzyma dwa lody. W końcu zacznie się zastanawiać kto mu towarzyszy, a gdy mnie zobaczy, skojarzy fakty. Niewiele się namyślając odwróciłam się i ruszyłam w druga stronę. Ewakuacja była konieczna. I pomyśleć, że ten dzień zapowiadał się tak fantastycznie…

***
Nie bardzo wiedziałam jak mam wrócić do domu. Chodziłam w tę i z powrotem zastanawiając się co w tej chwili porabia Adrian. Dotrzymuje towarzystwa Weronice? Oprowadza ją tak jak mnie? Poczułam silny przypływ gniewu i zazdrości. Znowu na mała próbuje mi go zabrać. – pomyślałam, ale zaraz uświadomiłam sobie, że przecież Adrian do mnie nie należy. Sama nie chciałam się angażować, więc dlaczego do cholery tak bardzo chciałam żeby zostawił ją i przyszedł do mnie? Błąkałam się bez celu na parkingu licząc na to, że znajdę postój taksówek, czy coś. Pewnie zapłaciłabym nieziemską stawkę za powrót do domu, ale wystarczyłaby podwózka na najbliższy przystanek autobusowy, wątpiłam, że na tym odludzi takowy znajdę. Nagle podszedł do mnie jakiś facet. Na oko miał nie więcej niż trzydzieści lat. Uśmiechnął się do mnie ciepło, więc odpowiedziałam tym samym. Co prawda mój uśmiech bardziej przypominał grymas bo nie myślałam teraz o tym by być towarzyska, ale starałam się jak mogłam.
– Zgubiła się pani? – zapytał.
– Nie. To znaczy, chyba nie. Po prostu zastanawiam się jak wrócić do domu. – przyznałam niechętnie. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
– A jak pani się tu znalazła? – zainteresował się.
No tak. Co miałam mu powiedzieć? Że przyjechałam tu z moim młodszym kochankiem, ale rozdzieliliśmy się na potrzeby zatajenia naszego romansu? Jeśliby mi uwierzył to pewnie spojrzałby na mnie jak na wariatkę bo kto normalny przyznałby się do czegoś takiego?
– To skomplikowane. – mruknęłam w końcu widząc, że czeka na moją odpowiedź.
– Tak myślałem. Gdzie pani mieszka?
Podałam mu nawę miasta, a wtedy on uśmiechnął się szeroko.
– To niedaleko mnie. Ja mieszkam na obrzeżach. Właśnie wracam, więc mógłbym panią podrzucić. – zaproponował. Przygryzłam lekko dolną wargę. Nie uważałam tego za dobry pomysł. Ten facet był zupełnie obcy, a poza tym skąd mogłam wiedzieć czy mówi prawdę? Może mieszkał na drugim końcu świata, a teraz kłamie, żeby wywieść mnie gdzieś do lasu (czyli niedaleko) i obciąć mi głowę do kolekcji? Z drugiej jednak strony nie miałam innego środka transportu i mogłabym tu tkwić do końca życia. Postanowiłam poprosić go by wysadził mnie na najbliższym przystanku autobusowym. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć pojawił się koło mnie Adrian. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
– Tu jesteś skarbie. Wszędzie cię szukam. Dalej jesteś obrażona? – zapytał uśmiechając się słabo.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Cholera nieźle to sobie wymyślił jeśli chciał wyratować mnie z opresji.
– Właściwie to pan zaoferował, że mnie podrzuci. Więc nie musisz przepraszać. Nie jesteś mi potrzebny. – mruknęłam. Na moich ustach błąkał się lekki uśmieszek. Zaczynałam dobrze się bawić. Adrian spojrzał na mojego towarzysza i uśmiech zniknął z jego twarzy.
– Bardzo panu dziękujemy, ale moja dziewczyna jednak wróci ze mną. Do widzenia. – powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę swojego samochodu. Pomachałam miłemu panu na pożegnanie i dałam się wepchnąć do auta Adriana.
– Nie musiałeś być taki niemiły. On tylko chciał mnie podwieźć. – wymamrotałam.
– Jasne. Nie widziałaś jak się na ciebie gapił? Jak pieprzony kanibal. – powiedział cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. Przewróciłam oczami choć jeszcze przed chwilą podejrzewałam tego faceta o obcinanie głów.
– Gdzie Weronika? – zapytałam gdy cisza się przedłużała.
– W końcu udało mi się ją spławić. Była tu z rodzicami. Nie powiedziałem z kim przyjechałem. Przepraszam cię, że tak długo o trwało, ale ona potrafi być jak rzep.
– Zauważyłam… kotku.
– Wyłapałaś to? Mówiłem ci, że ona nic dla mnie nie znaczy.
– W porządku. Nie chcę o niej rozmawiać. – mruknęłam.
– Bo jesteś zazdrosna. –stwierdził. Prychnęłam.
– To nie ja nazwałam przypadkowego faceta kanibalem. – powiedziałam.
– Sam się prosił. – burknął.
– Ale on nic nie zrobił!
Adrian spojrzał na mnie gwałtownie przekręcając głowę.
– Okej. Dobra. Jestem zazdrosny. Zadowolona? – zapytał głośno oddychając.
– Bardzo. – odparłam z szerokim uśmiechem. Adrian przewrócił oczami i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie mocno, a kiedy się odsunął wreszcie odjechaliśmy. Po kilku minutach usłyszałam:
– Przyznaj, że też jesteś zazdrosna. Chociaż troszeczkę.
– Nie.
– Ani odrobinkę? – dopytywał.
– Nic, a nic.
Zaśmiał się.
– Kłamczucha.

Dodał/a: Danielle. w dniu 13-03-2013 – czytano 4560 razy.
Słowa kluczowe: opowiadania nastolatek romans miłość uwodzenie pożądanie Danielle.
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (10)

jedwabnalillydnia 2013-03-14 07:05:39.

Kocham te Twoje opowiadania!;) naprawdę jesteś dobra. Wszystkie Twojego autorstwa przeczytałam po kilka razy. 😉 życzę powodzenia:)

MagiŚdnia 2013-03-14 12:40:02.

Czuję niedosyt 🙂

maladnia 2013-03-14 12:55:06.

Czekam na następną część. 🙂

e.emodnia 2013-03-14 14:03:57.

cudowne

Misiekdnia 2013-03-14 15:27:23.

Uhuhuuu ^^ Dbre tooo *.*

S.dnia 2013-03-14 18:09:17.

nieźle to sobie wymyśliłaś..kotku ;d

Artishiadnia 2013-03-14 20:33:06.

szcerze mówiąc poprzednie części były lepsze … ale ta i tak fajna 😀

sosnadnia 2013-03-15 10:52:16.

Po dlugim okresie niecierpliwego oczekiwania pojawila sie kolejna czesc “Zakazanego owocu”. Nie zaskoczy chyba nikogo, iz jest ona tak samo dopracowana jak wszystkie inne;). Danielle, zycze weny i mam nadzieje, ze kolejna czesc dodasz jak najszybciej:-)

NOMdnia 2013-03-15 16:37:17.

Czyżby potem ta Weronika zrobiła im zdięcia razem i wszystko się wyda? tylko tego nie rób! 😀

Fankadnia 2013-03-25 19:52:47.

Czekam z niecierpliwościom na dalszą część;)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Zakazany owoc. cz 5"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.