Trener. cz.8.

Nie odpuszczał, nie przestawał zadawać pytań, był obok mnie a ja czułam silną potrzebę znalezienia się w jego ramionach. Ciągle miałam go mało, potrzebowałam pociechy, obojętnie jakiej byleby zabrał ze mnie ten pieprzony ciężar. Nie poradzę sobie z tym sama, ten ból jest zbyt silny, zbyt bardzo pochłaniający moją duszę. Czułam się winna, cholernie winna.
– Niki? – Przyłożył rękę do mojego policzka. Włożył w ten gest tyle uczucia, że moja ściana obaw przed Aaronem prysnęła. – Możesz na mnie liczyć, zawsze! – Spojrzałam na niego czerwonymi oczami, z których cały czas wydobywały się łzy. Niby oczyszczające, ale wciąż kurewsko ciężkie.
Zagłębił się w moim pozbawionym uczuć wzroku i przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, jakby doskonale odczytał dlaczego płaczę. Zmarszczył czoło i wtedy ja także zobaczyłam w jego oczach ból, który był prawdziwe i niepozostawiający złudzeń.
– Życie na ogół jest do dupy, niektóre sprawy nie idą po naszej myśli, ale to nie oznacza, że są to złe rzeczy. Tak naprawdę to one nas nie zabiją, a kolejne fragmenty życia sprawiają, że jesteśmy jeszcze bardziej silni i napędzani doświadczeniami, które nigdy nas nie złamią. – Starł kciukiem moje łzy. Jego słowa dotknęły mnie tyle, że jeszcze mocniej zaczęłam szlochać. Miał cholernie dużo racji. Był naprawdę inteligentnym facetem. – To tylko kolejna przystań w Twoim życiu. Musisz teraz tylko wybrać, czy chcesz iść dalej, czy zatrzymać się i obwiniać się o coś, na co kompletnie nie miałaś wpływu. Życie ludzkie jest kruche, Niki. – Rzuciłam się w jego kierunku i przycisnęłam do jego nagiej klatki piersiowej, możliwie najszczelniej jak tylko mogłam. Słuchałam bicia jego serca. Była to kolejna uspokajająca melodia, ale nawet ona nie mogła zagłuszyć sumienia. ” Wredna suka z Ciebie, jak teraz będziesz mogła z tym żyć. ” Nie będę mogła, to mnie powoli zabije.

– Kolejny wygrany mecz. – Ojciec entuzjastycznie prowadził auta a ja siedziałam obok niego i byłam zadowolona z dzisiejszego swojego występu. Zagrałam naprawdę świetnie zawody, a na dodatek było to puszczone w telewizji. – Może dostaniesz lepsze oferty na co liczymy, prawda? – Spojrzał na mnie a ja kiwnęłam głową, zmieniając momentalnie temat.
– Po co jedziemy babci? – Zapytałam a mój dobry humor od razu spadł do minimum.
– Zostawiłem tam mamę…Wiesz, że nie lubi oglądać jak zbyt mocno walczysz na parkiecie. – Uśmiechnął się i już mknął przez znane mi tereny. Tutaj się wychowałam i nawet jakbym chciała wyprzeć z pamięci te miejsca. Nie dałoby rady. Za dużo wiąże z nimi wspomnień, dobrych i tych mniej przyjemniejszych.
– Okey. – Przełknęłam chyba zbyt głośno ślinę, bo ojciec na mnie zerknął, ale nie mógł przewidzieć, że za każdym razem kiedy próbowałam odwiedzić chorą babcię, moje całe ciało cierpiało. To nie była ta sama kobieta. Nie była już taka silna i potężna, a przez udar stała się połową siebie. Nie mogła mówić i komunikować się mimo, że to właśnie było jej największym atutem do niedawna. Była najcudowniejszą kobietą o złotym sercu i moją drugą matką.
– Zostajesz w aucie, czy idziesz się przywitać? – Parkował już samochód, a ja sama nie wiedziałam czego chce. Jedno były pewne, za każdym razem obawiałam się, że jak wejdę przez drzwi, ona nie będzie mnie poznawała i cieszyła się na mój widok. To taj jakby była tylko z nami ciałem, bo duszą już dawno odleciała w inny wymiar. Pomimo tego, że jej ciało jest ciepłe, dawno już umarło.
– Pójdę razem z Tobą. – Wyszłam i niepewnym krokiem skierowałam się do klatki schodowej. Ojciec mi towarzyszył, ale to i tak nie miało wpływu na to jak mój organizm reagował.
Bałam się.
Bałam się tego, że zbyt mocno ją kocham, żeby móc ją stracić. Jednak tęskniłam za tamtym wydaniem, kiedy z wielkim uśmiechem na ustach witała mnie już w samym progu i zamykała w niedźwiedzim uścisku, gładząc moje włosy.
Otworzyłam szerzej drewniane drzwi.
Nie pukałam, nigdy tego nie robiłam, to był mój drugi dom, więc nie było takiej potrzeby. Znałam każde pomieszczenie w tym domu, więc odruchowo skierowałam się do pokoju, który należał do moich dziadków. Dobiegały z niego coraz to żywsze rozmowy. Dawno już nie było słychać takiego hałasu w tym starym mieszkaniu, dawno już tyle osób nie odwiedziło na raz schorowaną babcię.
Zdziwił mnie ten obrazek, a to dlatego, że wszystkie córki stały blisko łóżka, ale dopiero zdziwiło mnie jak zobaczył co ona robi. Siedziała na skraju łóżka podtrzymywana za ramię przez najmłodszą i uśmiechała się.
Pierwszy raz widziałam od nieszczęsnego udaru, uśmiech na tej ukochanej twarzy. Moje serce momentalnie zareagowało a ja podeszłam i złożyłam czuły pocałunek na jej czole.
– Witaj, babciu. – Szepnęłam jej do ucha. A ona w dalszym ciągu się uśmiechała w uciesze dla pozostałych członków rodziny. Nawet obok niej siedzący dziadek nie krył się z uczuciami jakimi darzył swoją współmałżonkę i gładził ją po ręce. Zawsze marzyłam o takiej właśnie miłości w zdrowiu, jak i w chorobie. Moi dziadkowi byli przykładem do naśladowani i to bardzo godnym. Spędzili ze sobą prawie pięćdziesiąt lat, przy tym wydając na świat jedenaścioro dzieci.
Oderwałam od nich wzrok i skierowałam się do pozostałych, których także dobry humor nie opuszczał. Mogłabym przywyknąć do takich obrazków, ale nie oszukując są rzadkością.
– Co Wam jest tak do śmiechu? – Zapytałam a moja ciocia z którą mam najlepszy kontakt chwyciła mnie za ramiona i ucałowała solidnie w policzek.
– Zagrałaś naprawdę dobry mecz, Nicola. – Poklepała mnie po plecach. – Babcia oglądała i wtedy zaczęła się uśmiechać. – Przybliżyła się do mnie znaczniej. – Uwierz mi jest z Ciebie bardzo dumna, a takie obrazki jak dzisiejszy cieszą ją najbardziej. – Przeszedł mnie przyjemny dreszcz ciepła. Popatrzyłam jeszcze raz w kierunku najważniejszej osoby i rozpłynęłam się jak widziałam coraz to szczerszy uśmiech. Jednocześnie chciało mi się uśmiechać i płakać…

Ocknęłam się, a to wspomnienie spowodowało, że jeden z ulubionych i idealnie zapamiętanych momentów, rozprzestrzenił się po moim ciele w zaskakującym tempie i pozostawił przyjemne ciepło wypełnienia miłością.
– Czy kiedyś wyrzuty sumienia miną? – Zapytałam przez łzy. Chociaż doskonale znałam odpowiedź. One zawsze pozostaną, mogą zostać ewentualnie tylko zagłuszone, ale są na tyle silne, żeby przetrwać i pojawiać się w najmniej oczekiwanym momencie.
– Nigdy! Musisz się nauczyć z nimi żyć. – Głaskał mnie po plecach, a ja wciąż płakałam. Wiem, że łzy są zbawienne i pomagają nawet w beznadziejnych sytuacjach, ale im dłużej szlocham, tym bardziej moje ciało odczuwa stratę, która była najdotkliwsza, pomimo tego, że powinnam być na nią gotowa.
Tak się nie stało.
Nie da się przygotować na czyjąś śmierć, przychodzi ona niespodziewanie, zasiewając w naszych sercach niewyobrażalny ból, który na żadne sposoby nie można wypędzić. Sieje spustoszenie i zabiera części naszych osobowości i pozostajemy odmienieni na resztę życia.
– Będę Cię wspierał, chociaż pewnie myślisz, że nie jestem do tego najodpowiedniejszą osobom, wiem jaki odczuwasz ambaras. – Nie potrzebowałam więcej słów, za to skupiłam się na miarowym trzymaniu oddechu, bo strach i obawa zalewały moje serce, a płucom zaczynało brakować powietrze. Czułam się jakbym została pozbawiona w jednej chwili możliwości dostępu do tlenu. A najgorszym w tym wszystkim było to, że ani na moment nie uspokoiłam się, tylko jeszcze mocniej zaczęłam płakać, o ile w ogóle to było możliwe. Mój szloch był słyszalny, a Aaron na każdy istniejący sposób próbował zabrać ze mnie ten ból. Nie wiedział jednego – tego bólu za żadne skarby nikt mi nie odbierze, zbyt mocno zakorzenił się w moim sercu, zabierając dawną egoistyczną Niki.
– Również straciłem ważną dla mnie osobę, ale pozbierałem się z mentalnego dołka… – Spojrzałam do góry, ale nie próbowałam nawiązywać kontaktu wzrokowego. Jego strata jeszcze mocniej zmogłaby moje cierpienie, więc nie próbowałam dowiadywać się szczegółów, bo to by mnie zdecydowanie zabiło.
Wiedziałam natomiast, że muszę wracać w rodzime strony. Moja mama mnie teraz potrzebuję. A dalsze tkwienie w Warszawie jest bezcelowe, bo całe moje dotychczasowe życie znajduję się po drugiej stronie Polski. Teraz dopiero do mnie dotarło, że uciekłam do Warszawy, tylko dlatego, że nie mogłam poradzić sobie z chorobą najbliżej mi osoby. Oddałabym wszystko, żeby cofną czas i nigdy nie podejmować decyzji o graniu tak daleko domu. Zawsze będę trzymać w pamięci najlepsze momenty, które mnie tutaj spotkały, bo to lepsze niż pozwolić temu odejść. Jednak czas najwyższy spojrzeć prawdzie w oczy. Aaron i ja pochodziły z dwóch różnych światów, a łączenie czegoś co ewidentnie nie chce się dopasować, mija się z cholernym celem. Nawet jak darzymy się tak silnym uczuciem, właśnie nastał rozstaj dróg. Wiem, że Aaron nie rzuci wszystkiego, żeby związać się z młodą dziewczyną z pieprzonym nadbagażem i problemami emocjonalnymi. A na dodatek nie wyjawi, że wdał się w romans z zawodniczką, bo to doprowadziłoby do zakończenia jego kariery trenerskie, jeżeli chodzi o trenowanie kobiet. A wiem ile to dla niego znaczy i zabieranie mu całego życie, byłoby najwyższym egotyzmem.
– Muszę wyjechać. – Dwa słowa, a momentalnie Aaron cały się spiął i jestem niemal pewna, że chciał zaprotestować, ale powstrzymał się i szczerze cisza, która wlokła się w nieskończoność jest zdecydowanie dla mnie lepsza w tej chwili.
– A co z nami? – Cisza przed burzą, tak nazwałabym ten czas, który rozgrywał się przed sekundą, bo teraz zostałam złapana za obie ręce i lekko potrząsana, żebym spojrzała w jego oczy. – Dlaczego podejmujesz decyzję za mnie? – Zebrałam w sobie wszystkie siły i podniosłam na niego wzrok. Jednak jego oblicze, które było ciemne i spotęgowane bólem zbombardowało mnie.
– Ile jeszcze? – Zapytał. Nawet teraz, nie wiedziałam, czy chodziło mu o to, ile razy mu jeszcze za sponsoruje cierpienia, czy ile sama będę musiała go znieść. Jedno i drugie było na końcu listy moich życzeń.
Zawahałam się, spoglądając na rozgrywający się przede mną obrazek. On na kolanach, kurczowo trzymający i ściskający moje ręce. Spowodował kolejne boleści w moim sercu. Wiedziałam, że jak teraz go skrzywdzę, już nigdy nie będę miała możliwości powrotu.
– Prawda jest taka, Aaron, że ja sieje tylko i wyłącznie cierpienie. Nie jestem zdolna, żeby kochać… – Spuściłam głowę do dołu i przerwałam nasz kontakt, ale tej złości, która malowała się na jego twarzy, nawet najsilniejsza osoba by nie wytrzymała. Skapitulowałam, w dokładnym tego słowa znaczeniu.
– Pieprzenie! Cholera Niki, spójrz mi w oczy i powiedz, że chodziło tylko i wyłącznie o dobry seks? – Nie mogłam mu tego powiedzieć, nie chciałam kłamać w tak ważnej sprawie, bo jakim okazałabym się człowiek ? ” Całkowicie pozbawionym skrupułów. ” – Nie możesz tego powiedzieć? A ja ci kurwa powiem dlaczego, bo kochasz mnie równie mocno, jak ja Ciebie, a obawiasz się wyimaginowanych barier! – Chwycił mnie jeszcze mocniej w nadgarstkach, ale ten ból niczym w porównaniu z bólem rozrywającym moje serce. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że on zna lepiej moją duszą ode mnie samej. Potrafił idealnie odczytywać moje wszelakie zachowanie a krycie się przed nim z czymkolwiek i tak nigdy mi nie wychodziło na dobre.
– Przestaniesz mi się kiedykolwiek sprzeciwiać? – Kiwnęłam tylko głową. Niby lekkie skinięcie, a Aaron momentalnie wypuścił z płuc całe zebrane powietrze. Puścił moje nadgarstki i przycisnął do najprzyjemniejszej części swojego ciała. – Niki, jesteś moja a ja jestem Twój już na zawsze. – Całował moje włosy, a ja nawet nie próbował zaprotestować. Było mi zbyt dobrze, żebym mu mogła przerwać w tak drobnych pieszczotach. Jedna ręka zaczęła błądzić wzdłuż mojego kręgosłupa, by po chwili znaleźć się po żebrami. Z kolei drugą podnosił mój podbródek do góry. – Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, a Twoje usta wyzywające mnie po polsku, były najlepszą rzeczą jakakolwiek mnie spotkała. Usilnie próbowałem walczyć z tym uczuciem, ale byłaś jak świeży powiew, iskiereczka. Wszędzie było Cię pełno, że chcąc nie chcąc wpadłem po uszy… Jesteś sercem, którego potrzebuję. – Przesunął palcem po mojej wardze, a ja wpatrywałam się w niego jakby był ostatnim chodzącym takim egzemplarzem na świecie. Łzy już przestały wylatywać z moich oczu, chyba nastała istna susza. – Patrząc w Twoje oczy nie widziałem nigdy pustki, jak w oczach pozostałych kobiet. Widziałem ogromną głębie i szerokie horyzonty, a teraz wybacz, ale muszę Cie pocałować, bo dłużej nie wytrzymam. – Chwycił mnie mocno za policzki i zatopił się wargami w moje. Całował tak zachłannie i z pasją, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek, a ja mu wtórowałam.
Potrzebowałam go.
– Przejrzałeś mnie… – Zdołałam tylko tyle powiedzieć, w przerwach między namiętnymi pocałunkami. Wyłączyłam w tamtym momencie całkowicie swoje uczucia i mózg, które były zalewany coraz to nowszymi wspomnieniami. Gdybym pozwoliła sobie zatopić w tych wizjach, jestem pewna, że wyleciałabym z tego pokoju w trybie ekspresowym i wsiadła w pierwszy lepszy pociąg do domu. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że miał pieprzoną rację. Kocham go równie mocno, jak nie mocniej.
– Zawsze to robiłem i nie tylko to, maleńka.

AARON

Wiem, że moment nie był idealny, zresztą nigdy takiego nie mieliśmy, ale patrząc na Niki, nie mogłem znieść jej bólu. On, aż promieniował i oddziaływał na mnie z podwójną mocą. Ta silna kobieta z mnóstwem energii, została w jednej chwili z tego ograbienia i stała się kruchą istotą a mimo to w moich oczach wciąż była niezniszczalna. Tak ją postrzegałem i to nigdy nie ulegnie zmianie.
Dotykałem jej policzka, a ona drżała. Wiedziałem, że to nie oznaka odmowy. Znałem doskonale jej całe ciało. Mimo, że straciła dla siebie tak ważną osobę, uda jej się jej podnieść, bo nie ważne ile razy poniesiemy klęskę, kolejny raz wstaniemy na nogi silniejszy. Ta maksymy towarzyszyła mi od momentu, kiedy sam utraciłem część swojej osobowości i doskonale znam jej przesłanie, aż dosadnie.
– Kocham Cię, Aaron. Całą duszą i sercem, ale wszystkiego czego się dotknę i pokocham to, to niszczę… – Przywarłem do niej z całej siły i zamknąłem pocałunkiem te słodkie usta. Chwyciłem za jej włosy i lekko pociągałem miękkie pasma. Jej słowa były dla mnie wszystkim, czego szukałem w życiu. Była to bez dwóch zdań jej miłość. Ona nadała mojemu bezbarwnemu życiu kolorów. Pierwszy raz zrozumiałem, że to co do tej pory robiłem było automatyczne, a potrzeba drugiej osoby i zdominowania jej i tak nie zagłuszyła tego co najbardziej potrzebowałem. A z Niki zwykły orgazm był odczuwany stokroć bardziej i w niezwykły sposób. Sprawienie jej przyjemności było moim priorytetem. Miłość do niej pochłonęła mnie w całości i stała się dla mnie w jednej chwili całym światem.
– Nigdy mnie nie zostawiaj, obiecaj mi to Niki. – Spojrzała na mnie spuchniętymi oczyma od płaczu.
Widziałem w nich strach.
Doskonale odczuwałem, że przerasta ją ta sytuacja i nie jest mnie pewna, dlatego próbuję się mi się wykręcić, z marnymi skutkami, bo i tak zawsze jestem krok przed nią.
– Aaron ja…- Przycisnąłem palec do jej pełnych wargach, a ona jeszcze bardziej rozszerzyła oczy. Miała piękne oczy, nawet w tym cholernie smutnym wydaniu mnie błagały o odrobinę czułości.
– Zła odpowiedź. – Opuściłem palec i wzrokiem ponagliłem ją, żeby padło tym razem prawidłowe słowo. Nigdy nie należałem do cierpliwych osób, ale ona często swoją dziecinną stronę mnie dosłownie rozbrajała w oka mgnieniu. Wystarczyło, że spojrzała na mnie i dosłownie odpuszczałem. Jej piękno wielokrotnie mnie powalało na kolana. Jednak nie ma czemu się dziwić.
Jest inna.
W dokładnym tego słowa znaczeniu. Naturalna, bez grama zbędnej tapety, jak inne kobiety. Jest sobą dlatego porywa moje serce nieustannie. To tak jakbym zakochiwał się od nowa za każdym razem kiedy na nią spojrzę. Wiem nierealne, ale tak się kurwa czuje. Jak szczeniak zakochany po uszy w fajnej lasce, ale w moim przypadku jest to o tyle inne, że wiem, że trafiłem na tą jedyną.
– Obiecuję. – Wpatrywałem się w nią przez dłuższą chwilę. Pierdole nawet w takiej chwili miałem nią nią cholerną ochotę. Jednak gdybyście zobaczyli ją w tamtej chwili, przyznalibyście mi rację. Włosy rozczochrane a usta. Szlag te usta się prosiły o solidne zerżnięcie.
Odpędziłem od siebie “czarne” myśli i uspokoiłem swoje podniecenie, które rosło wraz z patrzeniem na Niki.
– Zbierajmy się, laleczko zawiozę Cię do rodziny. – Chciała już coś powiedzieć, ale tak jak mówiłem jestem od niej szybszy, a na dodatek sprzeciwu także nie przyjmowałem do świadomości. – Miałaś mi się już nie sprzeciwiać. – Powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo i uniosłem badawczo brew do góry. Ona mi tylko skinęła. Jednak jestem pewny, że chciała mi zaserwować wiązankę godną jej walecznego charakterku.
Wstałem z kolan i podałem jej dłoń, którą ujęła automatycznie. Jej ciepła sylwetka obijała się od mojej postury sprawiając, że wszystkie hamulce prysły jak bańka mydlana. Musiałbym być jakoś ciotą, żeby mi nie stanął jak naga bogini stała obok mnie.
– Ubierz się,natychmiast! – Chwyciłem za leżącą sukienkę i rzuciłem w jej stronę. No kurwa, ale i tak mogłem się uznać za aniołka, że jeszcze się na nią nie rzuciłem.
Zrobiła tylko smutną minę i opuściła głowę do dołu, którą chwyciłem momentalnie i skierowałem w swoją stronę.
– Co jest? – Widziałam, że jakaś myśl nie daje jej spokoju.
– Nie pragniesz mnie już? – Zapytała,lekko drżąc. A ja dosłownie wybuchłem w środku. Ja jej nie pragnę? To jakby dziecko powiedziało, że nie lubi prezentów. Ściema po całości.
– Niki pragnę Cię z całej pieprzonej siły, ale jak teraz zacznę nie obiecuję, że skończę w ciągu najbliższych dni. Kwiatuszku jestem Tobą nienasycony, ale teraz muszę Cię zawieść…

—————————-
I jak wrażenia mam kontynuować? 😀

Dodał/a: Coori w dniu 15-01-2015 – czytano 3433 razy.
Słowa kluczowe: pożądanie miłość seks Coori

Komentarze (4)

. dnia 2015-01-15 16:14:40.

Kontynuuj 🙂

czytelniczkadnia 2015-01-15 18:06:22.

oczywiście! masz kontynuować i to jak najszybciej!!!! 🙂 genialne…

lilidnia 2015-01-15 18:41:01.

Super opowiadanie. Błagam pisz dalej 🙂

Kanidnia 2015-01-15 19:11:27.

Pisz i to szybko.! 🙂

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Trener. cz.8."

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.