Trener. cz.7.

– Jesteś zły.? – Podchodziłam do łóżka nie zrywając wzroku z twarzy Aarona i powoli kładłam się na nim, oczywiście pośladkami do góry. Przystojna twarz mojego towarzysza była tak zmarszczona, że z ledwością widać było oczy, zmrużone do szparek. Jednak miałam tą pewność, że także śledzi każdy mój krok. Nawet w takim zestawieniu, jego wzrok palił mnie na wskroś.
– Nie skądże Niki, wręcz przeciwnie…Jestem wkurwiony! – Rzucił tace na łóżko a sam w trybie ekspresowym zajmował się moją raną. Miałam tylko nadzieję, że nie zostanie blizna, bo dosłownie udusiłabym go gołymi rękoma.
– Kurwa, kurwa… – Przeklinał już coraz głośniej i ku mojemu zdziwieniu uderzył pięścią w drewniane zakończenie łózka, przyglądając się przez dłuższą chwilę mojej szramie z niedowierzaniem. – Kurwa! Nie wiem co powiedzieć…- Wziął kilka głębokich oddechów. – Nigdy przedtem mi się nie zdarzyło przekroczyć cholernych granic bezpieczeństwa. – Zimny lód sprawił, że ból powoli schodził, ale nie mogłam teraz tego powiedzieć o mojej duszy. To ja go zmusiłam do użycia kary. Gdybym wykazywała chociaż odrobinę posłuszeństwa, nigdy nie byliśmy w takim punkcie w którym się właśnie znaleźliśmy. Pieprzona Niki i jej nie możność wykazania więcej spolegliwości.
– Przy Tobie tracę zdrowy rozsądek… Nie mogłem znieść kurewskiej myśli, że nie będziesz moja. To jakby ktoś posypywał solą świeże rany, Niki. – Nie musiałam na niego patrzeć. Doskonale wiedziałam jak cierpi. Ten ból roznosił się po całym pomieszczaniu a skutkiem ubocznym tego wszystkiego jak i lekarstwem na całe zło byłam ja we własnej osobie.
Dziewczyna, która przyjechała do Warszawy tylko po to, żeby spełnić swoje marzenia, a wplątała się w niezapomniany romans, który kiełkował na tyle mocno, że teraz zabierał za sobą silne uczucia, powoli pokonując strach. Jedno jednak było pewne, Aaron nie był facetem na którym mogłabym opierać swoją przyszłość, bo jak oprzeć całe swoje dotychczasowe życie na osobie, która jest rwąca niczym rzeka? Są jej odpływy i przypływy, a ja potrzebuję ustabilizowania swoich uczuć w bezpiecznym miejscu – azylu, które będzie zawsze w tym samym miejscu. I nie ważne jak będę cierpieć, zawsze będę mogła do niego powrócić i czuć się stabilnie.
Podniosłam się na łokciach i w dość niebywały sposób uniosłam się do góry. Aaron odwrócony był do mnie plecami, więc musiałam jeszcze wykrzesać odrobinę siły i wyciągnęłam dłoń, dotykając policzka pod którym czuć było lekko zarost. Przesunął twarz w moją stronę a ja zostałam w mgnieniu oka zlinczowana po twarzy jego bólem. Obwiniał się i cierpiał to było pewne, ale także walczył z jakimś silnym przeżyciem i to bardziej nie dawało mu spokoju i powodowało jego obecny stan ducha.
– Spójrz na mnie, Aaron. – Mój głos był na tyle stanowczy, że sama się sobie dziwiłam, ale nie chciałam żeby obwiniał się o to co się zdarzyło. Na to już nie mamy wpływu a czasu nie cofniemy, chociaż w niektórych przypadkach chcielibyśmy to zrobić, jest to niemożliwe.
Po chwili moje oczy spotkały się z ciemnym obliczem Aarona i pomimo tego, że kipiało z nich złością nie bałam się konfrontacji. Uwielbiałam patrzeć w jego oczy. Jeżeli mogłabym, robiłabym to bez przerwy, są lepszym obrazkiem niż milion gwiazd na niebie.
– Nicola powiedź mi, ale tak szczerze, dlaczego jeszcze nie uciekłaś? Przecież kurwa Cię skatowałem i miałaś rację to nigdy nie powinno się wydarzyć, a ja powinien był Cię puścić wolno, kiedy jeszcze był na to czas. – Przełknęłam głośno ślinę. Kurwa ja sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Należało to tego gatunku, które mimo wielokrotnego rozpatrywania, nigdy nie zostało do końca skonfrontowane. ” Nie uciekłaś od niego, bo strach przed stratą z nim kontaktu, jest większy niż ból, który zaoferował Ci pasami. ” – Teraz jest za późno i wizja straty Ciebie maleńka, nawet nie wchodzi w rachubę. Jesteś lepszą wersją mnie, moim talizmanem, moim szczęściem i jakbym utracił tą lepszą połowę mnie samego…zniszczyłoby mnie to. – Po moim policzku poleciała jedna łza, ale jego czyste i przepełnione prawdą słowa wywarły na mnie wpływ i już nie mogłam hamować tego co rządziło moim ciałem.
– Boję się… – Nie, nie, nie chciałam tego mówić na głos. Szlag!
Jego oczy już nie były małymi szparkami, ale po mojej jakże sensownej odpowiedzi otworzyły się momentalnie i było w nich widać jeszcze większą złość. Kurwa zadałam mu kolejny cios prosto w serce. ” Myśl tym orzechem, zanim walniesz kolejne głupstwo, Niki! ” reprymenda podświadomości postawiła mnie na niego, ale nie mogłam tego powiedzieć o Aaronie, bo wstał i nerwowo zaczął przeczesywać swoje włosy. Jestem pewna, że miał ochotę rozwalić ten cały pokój, a powstrzymywał się walcząc z całych sił z furią, która obezwładniła jego ciało, siejąc zniszczenia.
– Nie chciałem, Niki, wierz mi to nie było moim zamiarem, ale chęć sprawowania nad Tobą większej kontroli rozwala moją duszę na maluteńkie kawałeczki. – Podszedł do ściany i oparł się na niej obiema rękami. Wpatrywał się w ten obrazek z rozdziawioną buzią. Nie mogłam uwierzyć, że poddał się w taki sposób, przecież mój tyłek nie jest ze szkła i jeszcze wielokrotnie dostane takie lańsko, że nie będę mogła chodzić. “No chyba, że staniesz się odrobinę posłuszna, to ominą Cię takie rozrywki.” – Weź pas! – Krzyknął do mnie, odrywając mnie ze stanu osłupienia. Popatrzyłam najpierw z niedowierzaniem na Aarona a następnie na pas, który leżał obok łóżka. Moja cała głowa krzyczała i usta zrobiły po chwili to samo.
– Nie, nie, nie! Oszalałeś? – Teraz ja nerwowo przechodziłam z nogi na nogę i już przestałam się nawet interesować, że pośladek rwie mnie niemiłosiernie. Nie mogłam pozwolić, żeby upokarzał się w taki sposób, to nie fair. Każdy popełnia błędy, ale koniec końców, to co mi zrobił, podobało mi się. Polubiłam ten stan, kiedy Aaron sprawował władzę nad moim ciałem i byłabym teraz skończoną suką jakbym wymierzyła karę za coś co stało się nieodzowną częścią naszego dziwnego układu.
– Potrzebuję tego… Ukaż mnie za to, że nie potrafiłem się oponować. To jedyny sposób, malutka… – Złapałam go za ramię, a on nawet nie starał się na mnie spojrzeć. – Niki, po prostu zrób to! – Złapałam teraz silniej jego twarz i niemal zmusiłam go do popatrzenia w moim kierunku.
– Kochaj się ze mną, Aaron. Nie pieprz, nie rżnij, tylko kochaj się. – Zdrętwiał, wyglądał niczym kamień, pozbawiony wszelakich odruchów ludzkich, a ja momentalnie pożałowałam swoich słów, ale było już za późno. Decyzja należała teraz do niego, albo spróbuje ze mną czegoś nowego, albo powrócimy do punktu wyjścia i zmusi mnie do użycia tego pasu. A już na samą myśl kręciło mi się w głowię i miałam ochotę polecieć do łazienki i zwymiotować wzbierającą się żółć. Nie wiem czy byłabym zdolna uderzyć tego pięknego mężczyznę, nie jestem na tyle silna. To zbyt wiele nawet jak dla mnie.
– Ja…Ja nie wiem czy potrafię. – Spuścił głowę do dołu i kręcił nią z niedowierzaniem, ale nie chciałam dawać za wygraną, zbyt mocno mi na nim zależało. A serce bolało na samą myśl, że chciał być bity, przez to co stało się przez moją cholerną niesubordynację.
– Nie szkodzi, nauczę Cię, tak samo jak Ty nauczyłeś mnie uległości. – Jedną ręką podniosłam go za podbródek, drugą położyłam tym razem na jego sercu. Nie wiem czy się łamał, ale strach był najbardziej widocznym uczuciem w jego oczach i to dawało mi odrobinę nadziei. – Kochaj mnie. – Przybliżyłam usta do jego miękkich wargi i przejęłam inicjatywę. Wdarłam się do środka smakując go po raz enty tego wieczoru, ale tego nałogu nie da się przedawkować, bo to co ciągnie mnie do tego faceta jest silniejsze od moich wszystkich barier. Głowa z ciałem w tym przypadku nie współpracują najlepiej, ale to pierwsze przegrywa z kretesem i skomle, kiedy wszystko inne ciągnie z niewyobrażalną mocą do Aarona.
– Niki…. – Pociągnął mnie za włosy i odsunął moją głowę do tyłu, szukając możliwości spotkania się naszych wzroków. – Myślisz, że to sprawi ból, który jest mi teraz potrzebny? – Wyciągnęłam dłoń możliwie najdalej i przejechałam palcem wskazującym po wargach na których były jeszcze pozostałości po naszym pocałunku. Dlaczego nie mogłam go znienawidzić i odejść, tylko w dalszym ciągu stałam tutaj gotowa poświęcić dla niego wszystko? “Zakochałaś się w nim.” podświadomość po raz już nie wiem który idealnie sprecyzowała moje wszystkie odczucia względem Aarona.
– Już dzisiejszego wieczoru starczy nam bólu, a to co chcę Ci zaoferować, daleko odbiega od Twoich teraźniejszych potrzeb! – Pomimo, że trzymał moje włosy w żelaznym ucisku chwyciłam go za twarz. Nie chciałam pozwolić, żeby teraz się wycofał, kiedy powoli i jego bariery się likwidowały.
Nie odsunął się ode mnie, a wręcz przeciwnie odwzajemnił moje pocałunki i teraz to on nadawał rytmu naszemu tańcowi. Puścił moje włosy i chwycił mnie mocno w talii, przesuwając jeszcze bardziej w swoją stronę. Nabiłam się na jego już całkiem w gotowości członka i powiem Wam szczerze, że nie byłam przygotowana na takie stanowcze ruchy po jego pytaniu, ale nie protestowałam. Był stanowczy, ale przy tym delikatny i czuły. Mogłabym nawet przywyknąć do takich czułości, ale wszystko wskazywało, że okaże się to jednorazowym numer i nie będę mogła częściej cieszyć się z tej strony osobowości Aarona.
A szkoda!
Zszedł teraz niżej i za cel swoich pieszczot obrał moją szyję. Jeżeli faktycznie pierwszy raz zajmuje się tak długo grą wstępną, chyba mogę przyznać sobie duży plus za pokazanie mu w jakim świecie do niedawna się obracałam.
– Podoba Ci się? – Otworzył swoje oczy i skierował swój wzrok wprost w moje zamglone od pieszczot ślepia. Brązowe otoczki były jak zawsze wypełnione najważniejszym uczuciem, które nawet na chwile nie zostało zachwiane w naszym związku.
– Yhym… – Zamknęłam się w świecie pożądania jeszcze bardziej, a on przybliżył swoje usta do mojego ucha i zamiast nadal prowadzić swoje pocałunku po prostu zaczął nucić, sprawiając że przez chwile brakowało mi powietrza. Czułam się jakby serce miało mi właśnie wyskoczyć z klatki piersiowej. Miał cudowny głos, lekko drżący jakby obawiał się mojej reakcji, ale wciąż zmysły i seksowny na tyle, że przymknęłam oczy i rozkoszował się jego otwartością.
– And I wanna kiss you, make you feel alright. I’m just so tired to share my nights. I wanna cry and I wanna love, But all my tears have been used up. – Wczułam się w jego głos tak bardzo, że nie zarejestrowałam kiedy przestał śpiewać, a ocknęłam się w momencie jak wziął mnie na ręce i powolnym krokiem skierował się na białe łoże, którego pościel była w miłosnym nieładzie.
W jego ramionach czułam się na tyle dobrze, że nie chciałam ich już opuszczać, ale wizja rozstania była już coraz bliżej, a gdy jednym kolanem wszedł na łózko, wzdrygałam się i jeszcze mocniej wtuliłam się w ciepło płynące z jego gorącego ciała. Pachniał wciąż tak samo i mimo, że znałam ten zapach na wylot, podobał i działał na moje zmysły jak za pierwszym razem.

– Tak dojechałam już i idę właśnie na spotkanie z prezesem. – Nadopiekuńczy tatuś zawsze musi być poinformowany o każdym moim kroku. Nadal się nie pogodził, że odrzuciłam dla mnie wizję dobrego kontraktu, a wybrałam ten mniej według niego atrakcyjny.
– Pamiętaj, żeby odwiedzać babcię, masz do niej kawałek… – Zawsze ta sama regułka powtarzana dwadzieścia razy każdego dnia przed moim wyjazdem. Zdążyłam już ją wkuć i zapamiętać, a ten wciąż to samo. Boże, ale ja się cieszę, że w końcu wyrwałam się z gniazda rodzinnego, jak na dwudziestolatkę było to i tak stanowczo za późno.
– Pamiętam, a teraz muszę koń… – Nie dokończyłam, bo z hukiem upadłam na posadzkę a mój telefon zaraz po mnie, tylko z tą drobną zmianą, że rozpadł się na części pierwsze.
– Niech to szlag! Ślepy jesteś i nie wiesz jak się chodzi? – Zbierałam moją komórkę z ziemi, a olbrzym bo tylko tyle zdążyłam zarejestrować schylił się i pomagałam mi w kolekcjonowaniu całości telefonu. – Nie potrzebuję Twojej pomocy! – Byłam zła nie tyle, że upadłam, ale właśnie, że niedawno odebrałam źródło kontaktu z serwisu a znów będę zmuszona się z nim pożegnać. A na dodatek zamiast mnie przepraszać, czy coś w tym rodzaju, on klęczał i próbował nieudolnie zbierać te cholerne części. Wpieniłam się na tyle, że uniosłam nieco mój i tak donośny głos.
– Głuchy jesteś! – Podniosłam wzrok na niego a kolejna cięta riposta ugrzęzła mi w gardle i zaniemówiłam. O ile nie mogłam teraz mówić tak tez momentalnie zostałam wciągnięta niczym magnes przez tego przystojnego jak na moje oko trzydziestolatka ze świdrującym brązowym spojrzeniem.
– My się jeszcze nie znamy…Jestem Aaron Henderson, trener miejscowej drużyny koszykarskiej. – No i teraz tym bardziej kopara mi opadła a za nią części, które udało mi się już podnieść. Jeżeli ten przystojniaczek ma być moim trenerem, to jeszcze bardziej cieszę się z takiego a nie innego wyboru. A na dodatek ten nieziemski zapach wydobywający się z jego ciała sprawił, że na moment odleciałam. – A Ty, jak śmiem stwierdzić to Nicola Drebska? – Akcent angielski miał idealny, jak na Hiszpana, ale ten wzrok i właśnie tutaj zaczynały się schody. Nie patrzyły na mnie jak na zawodniczkę a raczej bardziej dogłębniej. Znałam już taki wzrok i wcale mnie to nie zmartwiło.
– Tak. – Poprawiłam się i spojrzałam pewniej w jego stronę. – Przepraszam za moją reakcje. – Wskazałam na ten nieszczęsny telefon, który w między czasie został pozbierany przez sprawcę zamieszania.
No nie ma to jak wpaść pierwszego dnia, na samego trenera, który okazał się przystojny. Oj coś czuję problem, oj mega problemy…

– Niki…Niki. – Ręka Aaron dotykała mojego nagiego ramienia, ale byłam tak zmęczona, że nie chciałam reagować i jeszcze mocniej zacisnęłam powieki. Uroki dzisiejszego wieczory sprawiły, że moje całe ciało potrzebowało odpoczynku, nie licząc, że najbardziej tego potrzebowały moje pośladki. A sen nadchodził szybciej niż bym się spodziewała. – Kocham Cię i zmienię się dla Ciebie, bo jesteś warta każdego poświęcenia, malutka. – Ucałował moje czoło i położył się obok mnie czule wtulając się w moje plecy.

*

Obudziło mnie światło wpadające przez niedosuniętą bordową zasłonę. Rozejrzałam się po dość ciemnym pokoju i o dziwo musiałam stwierdzić, że był urządzony z rozmachem. Ściany były w kolorze ecri a wszystkie inne dodatki były koloru zasłon. Spodobał mi się nawet pomysł z lustrem naprzeciwko łóżka, a wspominając wczorajszą noc chcąc nie chcąc na moje policzki wypełzł wielki rumieniec.
Ujrzałam drzwi do łazienki i owinięta w białą pościel ruszyłam, żeby wykonać poranną toaletę. Z uśmiechniętą buzią stwierdziłam, że mój wczorajszy bolący pośladek, przez noc prawie uległ rekonwalescencji i już mnie nie rwie, za co jestem wdzięczna tym kilku godzinom istnego spokoju. Minęłam po drodze nieszczęsny pas i na samą myśl skrzywiłam się, że gdybym nie zaprotestowała, musiałabym go użyć “Nie psuj sobie humoru, ten facet, który wydawał się zimny niczym lód śpiewał Ci wczoraj miłosną piosenkę.” No i na tym poprzestałam, bo wręcz zostałam pokonana przez coraz to nowsze wspomnienia.
– Wszystko w porządku, Niki? – Odwróciłam się za głosem i ujrzałam najlepszy obrazek. Nawet rano wygląd niczym młody bóg gotowy do schrupania, ale nie to wywarło na mnie największy wpływ a wzwód, który wydawał się w świetle dnia jeszcze pokaźniejszy.
– W jak najlepszym, wybieram się pod prysznic. – Wskazałam palcem na otwarte i próbowałam zrobić krok do przodu. Właśnie próbowałam, bo w mgnieniu oka zostałam zatrzymana i wtulona w klatkę piersiową tego wspaniałego faceta a na lędźwiach poczułam jego penisa, który aż prosił o poranne obciąganie.
– Myślisz, że wspólny prysznic, będzie zaliczał się do grzecznego kochania? – Ostatnie słowa wypowiadał z nutką sarkazmu, ale wiedziałam, że próbuje być względem mnie inny, co jak na razie mu wychodziło ku mojej uciesze.
Spojrzałam na niego i nic nie mówiłam, jego oczy cieszyły się moim widokiem, a na ustach pojawił się leniwy uśmieszek, zaliczany do moich ulubionych. – Witaj piękna, widok Ciebie z rana cieszy moje serducho i nie tylko. – Spojrzał na dół na swojego penisa, a ja momentalnie się roześmiałam. – Cieszy Cię widok cierpiącego rannego faceta? Oj nie dobrze Nicolo, chyba trzeba Cię znowu troszkę utemperować. – Złapał mnie pod pachami i byłam w stu procentach pewna.
Baa!
W dwustu procentach, że zacznie się do mnie dobierać, a on jak małe dziecko zaczął mnie gilgotać a ja przy tym krzyczałam i szamotałam się zrzucając z siebie materiał okalający moje nagie ciało.
– Aaron! – Pogłębiał swoje poczynania, że w pewnym momencie polecieliśmy na łóżka, ale to i tak go nie oderwało od torturowania mojego ciała. – Przestań! Łapią mnie już skurcze. – Śmiałam się jak małe dziecko, a to jeszcze bardziej nakręcało, mojego małego chłopczyka.
– A to bardzo ciekawe, bo nawet jeszcze nie dotknąłem żadnej Twojej sfery intymnej, ale jak tak bardzo pragniesz odczuwać skurcze to zaraz mogę to zmienić. – Łobuzerski uśmiech i ten błysk w oku, świadczyły tylko o jednym, chciał mnie mieć a ja w tym przypadku nie zmierzałam mu niczego utrudniać.
– Jednak nie przestanę dopóki, nie zrozumiesz jak ja się czuję oglądając Twoją piękną buźkę i te idealne ciało. – Ach Ci chłopcy i ich zranione ego, ale co ja poradzę, że jego mina jak schodził wzrokiem w dół była tak zabawna, że nawet jakbym mocno się zaparła, to i tak w końcu wybuchłabym śmiechem. A wtedy to dopiero miałby powód, żeby mnie tak słodko torturować.
Na szczęście puścił mnie po chwili i tym razem chwycił za talię okręcając na brzuch. – Nigdy więcej Cię nie skrzywdzę, ukochana. – Wypuściłam powietrze, które udało mi się złapać zanim zbyt stanowczo złapał mnie w talii. Gdy już moje ciało doszło do ładu i składu, podniosła się delikatnie na łokciach i odwróciłam się możliwie najdalej, żeby móc dostrzec wzrok mojego Pana. Chwała, że dzięki ćwiczeniom moje ciało było giętkie i wysportowane.
– Ufam CI, Aaronie. – Schylił się i powoli zaczął składać pocałunku na moim pośladku, nie zrywając oczu z mojej twarzy.
Nie przeszkadzało mi, że nie patrzył mi w oczy, ale za cel swoich widoków obrał moje usta, że mimowolnie zwilżyłam je językiem. Nie wiem, czy to przez to, że momentalnie atmosfera zrobiła się gęsta, albo suche są po przebudzeniu, a dopiero teraz to do mnie dotarło.
– Skąd zamiłowanie do Toma Odello? – Wczorajsza piosenka, którą tak idealnie zaśpiewał, wciąż była odtwarzana w moich myślach i znalazła cieplutkie miejsce w moich serduszko.
Przestał przez chwile zajmować się moimi pośladkami i tym razem przeniósł wzrok we właściwe miejsce i lekko się uśmiechnął, jakby coś go rozbawiło.
– Nie sądzisz, że chłopak ma talent? – Uniósł brew do góry, a na ustach wychodził coraz to szczerszy uśmiech. Jedno jest teraz pewne nie sądzę, że moja mina należy do najmilszych.
Aaron przestał się szerzyć jak głupi w momencie, kiedy moje czoło całkowicie się zmarszczyło.
– Uwielbiam jego piosenki, są takie życiowe. – Rozłożył ręce i opadł na łóżko blisko mnie i uchwycił moją twarz w dłonie. – Przy Tobie odkrywam, dawne zagrzebane części mojej osobowości, ale jak nie podoba Ci się… – Przycisnęłam palec wskazujący do jego ust.
– Twój głos wywarł na mnie wrażenie… – Mówiłam szczerze, jeszcze żaden facet nie śpiew mi, a do tego tak cudownie, więc byłoby grzechem gdybym kazała mu zaprzestać okazywania takich drobnych gestów.
– A Ty wywierasz na mnie wpływ każdego dnia. Jesteś taka silna i dojrzała, że niektóra starsza kobieta może Ci tego pozazdrościć. – Nastała między nami cisza, ale nie przeszkadzało nam to w tym, żeby dotykać się i sunąć rękoma po nagich ciałach.
W pewnym momencie ta cisza została zagłuszona wibracjami dobiegającymi z mojej torebki, która była rzucona na podłodze. Oderwałam się od Aarona i jak łamaga ruszyłam za dźwiękami. Wyjęłam telefon i przeraziłam się. Miałam dwadzieścia nieodebranych połączeń, niektóre od mamy a inny od ojca.
– Kurwa! – Dlaczego wcześniej nie słyszałam tego pieprzonego telefonu i jakim cudem są włączone te cholerne wibrację.
– Coś się stało? – Pokręciłam głową, nacisnęłam oddzwoń i pokazałam Aaronowi, żeby siedział cicho. W mojej głowie rozegrał się istny tajfun myśli. Rodzice nigdy tak namiętnie do mnie nie wydzwaniali, więc i czarne myśli były na szczycie wyobrażeń.
Moja matka odebrała po kilku połączeniach i niemal krzyknęła przez łzy moje imię, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Aaron spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Teraz zignorowałam to błagalne spojrzenie i skupiłam się na rozmowie.
– Czemu tak długo nie odbierałaś? – Ciche pociągania nosem nie uszły mojej uwadze, a serce prześcigały się z myślami i walczyło o lepsze miejsce.
– Przepraszam, nie słyszałam telefonu. – Kolejne pociągnięcia nosem, równały się z kolejnymi szybszymi uderzeniami serca. – Co się dzieje, mamo? Przerażasz mnie… – Aaron już uklęknął na łóżku i żywiej na mnie spoglądał. Jestem pewna, że zrobiłam się biała niczym ściana i z bordowymi dodatkami wypadam dość blado.
– Babcia umarła dzisiaj w nocy, przykro mi Nicola. -Moje serce zatrzymało się na chwilę, a kolejnym krokiem który został obrany przeze moje ciało, było rzucenie telefonem o ziemie.
– Nie, nie, nie! – Opadłam na zimną ścianę i złapałam się za włosy. Kurwa to nie może być prawda. Nie, nie, nie. Mój mózg krzyczał a łzy płynęły już jak szalone.
Aaron wystartował jak szalony i chwycił mnie za twarz, ale ja nie byłam zdolna do podjęcia jakiejkolwiek rozmowy. Mój świat właśnie legł w gruzach a całe ciało chciało również umrzeć. Ta kobieta była dla mnie jak matka, wychowała mnie, wpajała wartości, a ja nie byłam zdolna się nią zająć i wybrałam dalsze kontynuowanie kariery. Kurwa nigdy sobie nie wybaczę, że nie było mnie z nią i nie mogłam się pożegnać. Była dla mnie wszystkim, wszystkim, a teraz zostało mi to odebrane na zawsze.
– Skarbie co się dzieję? Błagam powiedź mi! – Próbował nawiązać ze mną kontakt, ale jedyne co mogłam mu w tej chwili ofiarować to rozhisteryzowany płacz…

—————-
Wrzucam kolejną część 🙂 Ostatnio coś wena mnie rozpieszcza, mam nadzieję, że Wam się podoba 😀

Dodał/a: Coori w dniu 8-01-2015 – czytano 3995 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks pożądanie Coori

Komentarze (4)

milkydnia 2015-01-08 15:03:45.

Jejku, to jest świetne, masz talent. Czekam na kolejne części! 🙂

. dnia 2015-01-08 17:44:33.

mega.

Pauladnia 2015-01-08 19:08:10.

Cudowne! *.* prosze szybko o kolejna częśc

lalalajjdnia 2015-01-09 21:14:10.

Jest boskie ❤!

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Trener. cz.7."

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.