Szkoła uwodzenia. cz 5

Emil wpatrywał się w Jowitę z osłupieniem malującym się na twarzy. Miał nadzieję, że się przesłyszał, ale widząc jej zadowoloną minę, zrozumiał, że powiedziała to naprawdę. Szybko przeniósł wzrok na Sonię, by zobaczyć jak ona zareagowała na te słowa. Najpierw dostrzegł lekki szok, ale potem dziewczyna wydawała się być całkowicie opanowana i niewzruszona. Jowita chyba nie zdawała sobie sprawy, że trafiła na godną siebie przeciwniczkę. Mimo łagodnego wyglądu, Sonia nie była dziewczyną, która pozwalała komuś tak się znieważać. A oczywiste było, że Jowita chciała zagrać jej na nosie.
– Więc Emil to twój chłopak? – zapytała unosząc lekko brwi.
Jowita skinęła głową.
– Gratuluję. – powiedziała Sonia. – Jest świetny w łóżku.
Czarnowłosa dziewczyna zdębiała, a jej rozmówczyni uśmiechnęła się zawadiacko.
– Myślę, że powinnaś już iść. – rzucił Emil patrząc wprost na Jowitę. Ta spojrzała na niego wściekle. Potem bez słowa odwróciła się na pięcie i odeszła. Wzięła pizzę i pospiesznie wyszła z knajpki. Sonia odprowadziła ją wzrokiem, a potem skupiła swoją uwagę na Emilu.
– Wierzę, że to co powiedziała to nieprawda. – zaczęła.
Chłopak od razu skinął głową.
– Skąd wiedziałaś? – zapytał.
Wzruszyła ramionami.
– Nie wiedziałam. Miałam nadzieję. – przyznała i oparła głowę na zaciśniętej pięści. – Uznałam, że jeśli faktycznie jest twoją dziewczyną to dopiekę wam obojgu.
– Bardzo sprytnie. – rzucił z bladym uśmiechem i przywołał kelnerkę, która właśnie pojawiła się na sali. Gdy złożyli zamówienia, westchnął przeciągle.
– Przykro mi, że tak to wyszło. Tak naprawdę byliśmy ze sobą bardzo krótko i dawno temu. Potem spotkaliśmy się jeszcze parę razy… no wiesz. Zupełnie niezobowiązująco. Ale kiedy zacząłem spotykać się z innymi dziewczynami, wtrącała się za każdym razem. Dlatego przeprosiłem cię wcześniej za wszystko co może powiedzieć. Jest trochę nieobliczalna. Ale nie spodziewałem, że poleci w taką bajeczkę. Od razu widać, że ze sobą nie jesteśmy. Chyba inaczej zareagowałbym gdyby tu weszła. – powiedział niezadowolonym głosem.
Sonia patrzyła na niego w milczeniu. Owszem, uspokoiła się, ale musiała przyznać sama przed sobą, że przez krótką chwilę naprawdę myślała, że ta seksowna, choć jak na jej gust, odrobinę zbyt wymuskana panienka, to dziewczyna Emila. Gdyby faktycznie nią była, Sonia prawdopodobnie nie byłaby już tak opanowana i w najlepszym wypadku po prostu by wyszła, a w najgorszym, wyrwałaby jej włosy.
– O czym myślisz? – zapytał chłopak, widząc, że Sonia zupełnie nie zareagowała na jego wyjaśnienia. Zamrugała gwałtownie, przywrócona do rzeczywistości.
– O niczym. Jestem po prostu trochę zdenerwowana. Nie lubię takich epizodów. Okazuje się, mój drogi, że wciąż muszę się liczyć z innymi dziewczynami kiedy się z tobą spotykam. – powiedziała z bladym uśmiechem. Emil oblizał nerwowo dolną wargę i kiwnął głową.
– Wiem. Rozumiem, że średnio to wygląda, ale musisz mi uwierzyć, że nie mam już żadnych zobowiązań wobec jakiejkolwiek innej dziewczyny. – rzekł z powagą.
Sonia uśmiechnęła się delikatnie.
– Wobec mnie też nie masz. – poprawiła go.
– Chciałbym mieć. – stwierdził cicho.
Przez chwilę patrzyli na siebie, ale kontakt wzrokowy został zerwany, gdy kelnerka stanęła obok stolika i położyła na nim wcześniej zamówione picie.
– Dziękujemy. – powiedzieli równocześnie.
Cisza jaka była teraz między nimi, zaczęła być przytłaczająca, więc Sonia postanowiła za wszelką cenę jakoś ją przerwać.
– Nigdy mi nie powiedziałeś, dlaczego trafiłeś do naszej szkoły. Wydaje mi się, że tam chodzą albo bardzo uzdolnieni, albo niesamowicie dziani lub po prostu tacy, którzy sprawiają innym problemy. Tu patrz na mnie. – rzuciła i dla podkreślenia tych słów, wskazała na siebie palcem. Emil uśmiechnął się leniwie.
– Chyba mógłbym się umieścić w dwóch kategoriach, choć nie całkiem… Jeśli mam być nieskromny to całkiem nieźle gram w kosza, a w tej szkole są naprawdę świetne warunki. Dostałem stypendium sportowe, więc skorzystałem. Głównie za namową rodziców, bo uznali, że w prywatnej szkole trochę poukłada mi się w głowie i nie tylko poprawie stopnie, ale też przestanę zadawać się z niewłaściwymi osobami. I tu do głosu dochodzi twoja kategoria. – wyjaśnił.
Sonia z zaciekawieniem wysłuchała historii o starszym od nich o siedem lat chłopaku, który zrobił wrażenie na czternastoletnim wówczas Emilu i był dla niego kiepskim wzorcem. To przez niego chłopak często wdawał się bójki by udowodnić, że mimo młodego wieku, może przemocą zdobyć szacunek starszych kolegów. Poza tym opuścił się w nauce, zaczął wagarować i ledwo zdawał z klasy do klasy. To trwało jakieś dwa lata. I wszystko zmieniło się kiedy jego tata miał wypadek samochodowy. Jego życie było poważnie zagrożone, a gdy najgorsze minęło, okazało się, że może jeździć na wózku. Wtedy chłopak spędzał każdą chwilę z ojcem tak by dopilnować, aby chodził na rehabilitację i pomagać mu w najprostszych czynnościach, z którymi jako niepełnosprawny sobie nie radził. W końcu doszedł do siebie, a Emil postanowił się zmienić. Nie chciał być rozczarowaniem dla rodziców. Jednak spod wpływów Tomka ciężko było się całkiem wyswobodzić, ponieważ wmawiał Emilowi, że ma jakieś zobowiązania wobec niego. I wtedy rodzice Emila zaproponowali prywatną szkołę, daleko od domu. Dzięki temu całkiem odizolował się od bandy, która teraz i tak już nie istniała, bo jej przywódca, trafił za kratki za przewożenie kradzionych samochodów przez granicę, a reszta w większości wyjechała do pracy za granicę, bo tu i tak nie mieli czego szukać. Tylko Emilowi się udało. Głównie dlatego, że wyrwał się z tego zawczasu.
– Cieszę się, że teraz jesteś jaki jesteś. Przestali mnie interesować zbyt niegrzeczni chłopcy. – powiedziała Sonia z nikłym uśmiechem. Chwyciła go za rękę i ścisnęła ją mocno. – I, że z twoim tatą już wszystko w porządku. – dodała już nieco poważniejszym tonem.
– Jesteś pierwszą dziewczyną, której o tym wszystkim powiedziałem. – wyznał sam tym zaskoczony.
Dziewczyna musnęła kciukiem jego dłoń i uśmiechnęła się czule.
– Czuję się wyróżniona. – powiedziała żartobliwie.
– I słusznie. – stwierdził Emil.
Ich rozmowę przerwało kolejne pojawienie się kelnerki, która tym razem przyniosła im jedzenie. Sonia cała się rozpromieniła na widok swojego talerza.
– Będzie pysznie! – stwierdziła biorąc do rąk sztućce.
– Oby. Potrzebujesz dużo energii na dzisiejszy wieczór. – powiedział Emil z tajemniczym uśmiechem błąkającym się w kąciku ust.
– Masz jakieś konkretne plany? – spytała zaciekawiona. Emil wzruszył ramionami.
– Cierpliwości, skarbie. Zobaczysz jak wrócimy do domu.

***

Jak tylko przekroczyli jego próg, Emil przygarnął Sonię do siebie i zaczął ją namiętnie całować. Dziewczyna z początku zaskoczona, potem zupełnie rozpłynęła się w jego ramionach i bez protestów pozwoliła zaciągnąć się na górę. Jednak ku jej zdziwieniu wcale nie weszli do jego sypialni. Zamiast tego skierowali się do łazienki. Emil wymownie spojrzał na prysznic, a potem sięgnął po krańce jej koszulki i pociągnął ją do góry.
– Zawsze musisz postawić na swoim? – zapytała z leniwym uśmiechem. Chłopak odpowiedział jej tym samym.
– Staram się.
Ponownie ją pocałował. Tym razem subtelniej. Jego zęby delikatnie skubnęły jej wargi, a potem całkiem zatopiły się w ciepłym pocałunku. Sonia zarzuciła mu ręce na szyję. Chciała przeciągnąć tę pieszczotę, bo uwielbiała dotyk jego warg. Nawet nie zauważyła kiedy pozbył się reszty jej ubrań. Stała przed nim w samej bieliźnie. Spojrzała mu głęboko w oczy i wolnym ruchem zaczęła rozpinać mu dżinsy.
– To nasza ostatnia noc. – powiedział zdławionym głosem.
Sonia skinęła głową.
– Więc postarajmy się żeby była wyjątkowa. – rzekła i odsunęła się od niego na chwilę tylko po to by odkręcić wodę w kabinie prysznicowej…

***

Klaudia czuła się tak jakby ktoś zaciskał rękę na jej żołądku. Była zestresowana jak przed jakimś wielkim egzaminem, a przecież było to tylko zwykłe spotkanie. Ze zwykłym chłopakiem… Co z tego, że wyglądał jak wyjęty z okładki jakieś magazynu? Wciąż był tylko zwyczajnym chłopakiem. Szkoda tylko, że sama nie potrafiła w to uwierzyć. Kiedy więc siedziała na ławce i czekała na niego, zastanawiała się czy nie rozsądniej byłoby zabrać się stąd póki jeszcze go nie ma. Nie spóźniał się. To ona przyszła za wcześnie. Teraz zastanawiała się po co. Przez to miała tylko więcej czasu na wątpliwości i rozmyślanie o tym co może się stać. Podniosła się chcąc szybko się wycofać, ale wtedy zobaczyła w oddali tę jasną czuprynę w którą wiecznie miała ochotę wsunąć palce. Odetchnęła głęboko. Im bliżej był, tym gorzej się czuła. Przygryzła wargi żeby się uspokoić, a gdy był już naprawdę blisko, przywołała na twarz sztuczny uśmiech.
– Spóźniłem się? – zapytał odruchowo zerkając na zegarek. Pokręciła głową.
– Przyjechałam trochę wcześniej bo nie miałam późniejszego autobusu. – powiedziała.
Kłamczucha, wyrzuciła sobie w duchu.
– To dobrze. Siadamy czy idziemy się przejść? – zapytał Filip.
– Przejdźmy się. – zdecydowała po chwili zastanowienia.
Uznała, że podczas spaceru przynajmniej będzie mogła patrzeć przed siebie i unikać jego spojrzenia.
– W porządku. – usłyszała. Dopiero po chwili zauważyła, że wyciągnął ramię w jej stronę. Przyjęła je po lekkim wahaniu i szli pod rękę przed siebie.
– Wiesz dlaczego chciałem się spotkać? – zapytał po dłuższej chwili milczenia.
– Mam pewne hipotezy… – przyznała.
– Na przykład?
Dziewczyna pokręciła głową.
– Nieważne. Po prostu mi powiedz. – poprosiła.
Filip westchnął.
– Pamiętasz jak w klubie powiedziałem, że chce się odwdzięczyć? – spytał.
W tym momencie Klaudia poczuła jak płoną jej policzki. Kiwnęła tylko głową, bojąc się, że jej głos odmówi posłuszeństwa.
– Dlatego zaproponowałem spotkanie. Czuję, że jestem ci coś winien za tamto.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i wyciągnęła rękę z lekkiego uścisku.
– Nie czuj się zobowiązany. – burknęła patrząc na niego gniewnie.
– Może źle to zabrzmiało… Naprawdę chciałbym ci to wynagrodzić. Mam się wyrazić jeszcze jaśniej? – zapytał z lekkim rozbawieniem. Klaudia pokręciła głową. Gdyby to zrobił, a była pewna, że nie miałby najmniejszych oporów przed powiedzeniem co ma ochotę z nią zrobić, pewnie zapadłaby się pod ziemie.
– Oczekujesz, że tak po prostu się zgodzę? – zapytała zamiast tego.
– Wydaje mi się, że wyjdzie ci to na dobre. – stwierdził wciąż lekko się uśmiechając.
Klaudia nie mogła uwierzyć, że ten chłopak był aż tak pewny siebie. To zahaczało już o bezczelność, myślała patrząc na jego zadowolony wyraz twarzy. Świetnie zdawał sobie sprawę z targających nią emocji. Postanowiła zaskoczyć go i nieco zetrzeć ten uśmieszek z twarzy. W końcu nie wszystko musiało przychodzić mu z taką łatwością.
– W porządku. – powiedziała w końcu. – Możesz się wykazać. Tylko żadnego seksu. – dodała.
Chłopak uniósł brwi w geście autentycznego zdumienia.
– Żadnego seksu? – zapytał myśląc, że żartuje.
Ona jednak kiwnęła głową.
– Są różne sposoby dawania sobie przyjemności. Wysil się trochę. – powiedziała wzruszając ramionami.
Filip wsunął ręce do kieszeni dżinsów i przyjrzał jej się uważnie. Wciąż uważał, że dziewczyna zaraz się roześmieje i powie, że to żart. Był przekonany, że tego chciała. A tymczasem postawiła mu najdziwniejszy w świecie warunek.
– Ale wiesz, że jedną z tych przyjemności jest seks oralny? Taki też jest niedopuszczalny? – zapytał chcąc ponownie ją zawstydzić. Klaudia odchrząknęła.
– Na ten jestem skłonna się zgodzić. Toby wyrównało rachunki między nami. – powiedziała.
Sama była zdziwiona tym, że była w stanie w ogóle się odezwać. Filip celowo próbował zachwiać jej pewnością siebie, ale ona uznała, że skoro i tak bardzo się otworzyła to nie powinna się wycofywać.
– Zgoda. – powiedział Filip i zbliżył się do niej. Wsunął jej dłoń we włosy i pochylił się nad nią. Była pewna, że ją pocałuje, ale on tylko cynicznie się uśmiechnął.
– Jeszcze będziesz żałować swojej decyzji. – mruknął cicho i odsunął się.
Klaudia wpatrywała się w niego lekko oszołomiona. To była groźba? A może… słodka obietnica? – zastanawiała się.
– Odwiozę cię do szkoły. Chodź, zaparkowałem niedaleko. – powiedział i ponownie wziął ją za ramię. Nie rozmawiali już tylko szli, każde pogrążone we własnych rozmyślaniach. Kiedy wsiedli do jego samochodu, Klaudia snuła różne scenariusze tej wyprawy. Może zatrzymają się na jakimś poboczu i wtedy Filip rozpocznie swoje „odwdzięczanie się” ? Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Co więcej, jedyne słowa jakie do niej kierował to pytania o drogę. A gdy w końcu byli na miejscu, zwrócił głowę ku niej i uśmiechnął się.
– Pozdrów ode mnie Sonię. – poprosił.
Klaudia skinęła głową, nie odwzajemniając uśmiechu. Była tak ogromnie rozczarowana, że miała ochotę na niego krzyczeć. Zamiast tego odpięła pas i położyła dłoń na klamce.
– Hej, a buziak na do widzenia? – usłyszała. Spojrzała na niego zaskoczona. Zmarszczyła brwi. Czy on sobie z niej kpił? – zastanawiała się. Jednak Filip nie czekał na jej pozwolenie. Ponownie wsunął dłoń w jej włosy i przyciągnął ją do siebie tak gwałtownie, że nawet nie miała szans na to by zaprotestować. Choć i tak protestować nie chciała… Nienawidziła się za to, że jest mu tak uległa, ale nic nie mogła poradzić na to, że ten facet tak na nią działał.
Kiedy ich usta zwarły się ze sobą, Klaudia poczuła nagły zawrót głowy. Zacisnęła dłonie na jego koszulce i z przyjemnością wpijała się w jego słodkie usta. Filip oderwał się od niej tak nagle jak przywarł. Zamrugała szybko, by rozjaśnić umysł. Wciąż czuła się zamroczona tym pocałunkiem. Chłopakowi również lśniły oczy.
– Zadzwonię do ciebie i umówimy się na kolejny spacer. – powiedział i mrugnął do niej porozumiewawczo. Dziewczyna skinęła głową i na miękkich nogach wysiadła z samochodu. Wciągnęła w płuca świeże powietrze, ale to wciąż nie uspokoiło kołatania jej serca. Słyszała cichy ryk silnika, ale nie chciała się odwracać. W końcu jednak nie wytrzymała i przed samą bramą prowadzącą do szkoły, obróciła głowę. Jednak Filipa już nigdzie nie było…

***

Sonia uniosła głowę i zlustrowała wielki budynek jaki miała przed sobą. Tak bardzo różnił się od uroczego domku w którym spędziła weekend. Nie mogła się z nim rozstać. Nie tylko dlatego, że był czymś w rodzaju oazy dla niej i dla Emila, ale również dlatego, że był po prostu przytulnym miejscem w którym każdy mógł się poczuć jak u siebie w domu. W jej przypadku nawet lepiej. Dziś, w niedzielę musieli go jednak opuścić i wrócić tu, do szarych murów szkoły. Jednak wcześniej spędzili tę część dnia bardzo miło. Rano trochę baraszkowali w łóżku, delektując się tym i starając się przeciągnąć ten moment jak najdłużej, ponieważ wiedzieli, że długo nie będą mogli tak swobodnie się ze sobą kochać. Śniadanie zjedli w ogrodzie, a potem grali w badmintona. To były zupełnie zwyczajne rzeczy, ale ją cieszyły. Zresztą jak zdążyła się zorientować, Emila również, zwłaszcza, że ciągle wygrywał. Na końcu obejrzeli film, zjedli coś i zaczęli szykować się do drogi powrotnej. Tym razem mieli cały przedział dla siebie, ale żadne z nich nie miało ochoty z tego skorzystać. Siedzieli obok siebie trzymając się za ręce i to im wystarczyło. A teraz kiedy stali przed szkołą, żadne z nich nie miało ochoty wejść do środka, bo to oznaczało, że wrócą do starego świata, żelaznych zasad i świdrującego wzroku nauczycieli i ciekawskich uczniów.
– To nie to samo, co nie? – zapytał Emil i uśmiechnął się do niej blado.
– Zupełnie co innego. – przyznała i poprawiła torbę na ramieniu. Ruszyła przed siebie, a on zaraz za nią. Kiedy przekroczyli próg szkoły, na parterze nie było nikogo. Większość pewnie była na boisku albo siedziała w pokoju gier. Sonia skupiła się na Emilu.
– Pójdę do siebie. Muszę się rozpakować i pogadać z Klaudią.
– W porządku. Do zobaczenia. – powiedział chłopak i nachylił się nad nią. Kiedy ją pocałował, Sonia miała ochotę całkiem olać zasady i kochać się z nim tu i teraz. Jednak musiała poskromić głód pożądania, więc z wysiłkiem odsunęła się od niego.
– Do później. – rzuciła i skierowała się do swojego pokoju. Nie zdziwiła się kiedy okazało się, że w środku nikogo nie ma. Podejrzewała, że dziewczyny poszły chwytać trochę słonecznych promieni. Ona sama złapała dziś niezłe rumieńce. Rozpakowała się i opadła na łóżko. Było idealnie pościelone i gładkie. Zrobiło jej się przykro, gdy pomyślała, że dziś znów będzie spała sama…
Jednak długo nie mogła się nad tym zastanawiać, ponieważ usłyszała pukanie. Uniosła głowę i powiedziała donośne: Proszę. Przez chwilę myślała, że to Emil, ale ku jej zdumieniu w drzwiach stanęła Iwona. Była równie zaskoczona na widok Sonii co ona na jej pojawienie się.
– Eee… Cześć. Sorry, myślałam, że Klaudia tu jest. – powiedziała i odwróciła się by odejść. Pod wpływem impulsu, Sonia zawołała ją. Dziewczyna stanęła w miejscu i spojrzała na nią podejrzliwie.
-Pogadajmy. – zaproponowała Sonia.
Iwona zmarszczyła brwi.
– Chyba nie mamy o czym. – burknęła.
Jej rozmówczyni jednak nie chciała tak łatwo odpuścić.
– Posłuchaj, wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale miałam nadzieję, że może…. No wiesz, że uda nam się dojść do jakiegoś minimalnego porozumienia. Ze względu na Klaudię. Oboje się z nią przyjaźnimy. Nie chcę żeby przez nasze unikanie się, musiała wybierać z którą z nas ma się aktualnie spotkać. Nie mogłybyśmy znów zacząć się kumplować? Albo chociaż tolerować? – zapytała z lekką nadzieją w głosie.
Iwona weszła w głąb pokoju zamykając za sobą drzwi. Właściwie nie miała nic do stracenia, więc postanowiła pogadać z Sonią, zwłaszcza, że to co mówiła, miało sens. Tyle, że ona wciąż czuła się upokorzona tym co się stało. Nie mogła tak po prostu udawać, że nic nie zaszło.
– Mi też nie podoba się, że Klaudia musi się tak rozdrabniać między nami, ale na razie nic na to nie poradzę. Wciąż jestem na ciebie wściekła. – powiedziała szczerze.
Sonia westchnął ciężko i przejechała dłonią po włosach.
– Wiem, rozumiem. Ale musisz wiedzieć, że nie zrobiłam ci tego na złość. Myślę, że gdybyś była z Emilem na poważnie, żadne z nas nie pomyślałoby o tym żeby… No wiesz.
– Może. Emil to porządny chłopak, ale strasznie porywczy. – przyznała Iwona.
– Wybaczyłaś mu? – zainteresowała się dziewczyna. Iwka uśmiechnęła się lekko.
– To mój przyjaciel. Musiałam mu wybaczyć.
– A my nigdy się nie przyjaźniłyśmy. – przypomniała Sonia. Teraz już rozumiała dlaczego na nią dziewczyna była znacznie bardziej wściekła.
Iwona kiwnęła głową. Nastała krótka chwila milczenia.
– Wiesz… Skoro przyjaźnisz się z Klaudią i spotykasz się z Emilem to chyba nie mam wyjścia. Powinnyśmy zacząć zachowywać się normalnie. W końcu jemy przy jednym stole. – rzuciła zakładając ramiona na piersi. Sonia uśmiechnęła się blado.
– Właśnie.
Iwona cofnęła się z powrotem w stronę drzwi.
– Pójdę poszukać Klaudii. Muszę z nią pogadać. – powiedziała na odchodne.
– Jasne. Jeśli wróci, przekażę jej, że o nią pytałaś. – obiecała Sonia i odprowadziła ją wzrokiem do wyjścia. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, dziewczyna padła na łóżko i zakryła oczy ramieniem. Co za dziwny dzień, pomyślała. Kiedy w końcu miała dosyć wylegiwania się, rozpakowała rzeczy i postanowiła dołączyć do znajomych na boisku. Miała przy tym nadzieję, że natknie się tam na Emila. Wzięła z półki okulary przeciwsłoneczne i wyszła z pokoju. Skierowała się w stronę tylnego wyjścia, ponieważ wychodziło od razu na boisko szkolne. Kiedy znalazła się na dworze, zaczęła wśród tłumu nastolatków wypatrywać znajomych twarzy. Oczywiście wszyscy byli jej znani, ale głównie z widzenia. Rozglądała się za Klaudią albo Kingą, ale nigdzie ich nie było. Zamiast tego ujrzała Damiana, który zaczął iść w jej stronę. Miał na sobie czerwoną koszulkę i spodenki. Podejrzewała, że zaraz będzie się tu rozgrywał jakiś mecz albo właśnie się skończył. Jednak biorąc pod uwagę jak nieskazitelnie Damian wyglądał, uznała, że gra dopiero się zacznie.
– Cześć. – rzucił stając blisko niej. – Widzę, że wróciłaś.
– Hej. No tak. Wiem, że nie mogliście się doczekać. – zażartowała.
Damian uśmiechnął się szeroko.
– Ja na pewno. – przyznał.
Sonia przygryzła lekko dolną wargę. Z jakiegoś powodu wydawało jej się, że chłopak mówi serio. A ona naprawdę nie zamierzała z nim flirtować.
– Gracie w nogę? – zapytała chcąc zmienić temat. Skinął głową.
– Chcesz kibicować?
Sonia ze śmiechem pokręciła głową.
– Zostawiłam pompony w szafie. – rzuciła kpiąco.
Damian już miał coś odpowiedzieć kiedy zauważyli na boisku nagłe poruszenie. Grupka ludzi zebrała się wokół czegoś, bądź kogoś. Ktoś zaczął krzyczeć żeby dzwonić po karetkę. Sonia i Damian wymienili wystraszone spojrzenia i pobiegli w tamtym kierunku. Kiedy w końcu przecisnęli się przez tłum, pierwsze co dziewczyna zobaczyła, to blada twarz Iwony, która pochylała się nad drobną blondynką, leżącą bezwładnie na boisku.
– Lidka? Lidia, obudź się. – powtarzała.
Sonia nie wiedziała co robić.
– Ktoś już zadzwonił po karetkę? – zapytała.
Kilka osób skinęło głowami.
– Marek pobiegł po pielęgniarkę i dyrektora. – dodała jakaś rudowłosa dziewczyna.
– Co jej się stało? – spytał Damian.
– Nie wiem. Grałyśmy w badmintona, a potem ona nagle się przewróciła i padła na ziemię. – powiedziała dziewczyna drżącym z emocji głosem.
Nagle Sonię olśniło. Zobaczyła, że jeden z chłopaków trzyma w ręce coca-colę. Podeszła do niego i wyrwała mu ją z ręki nie zważając zupełnie na jego zdumiony okrzyk. Kucnęła przy Lidii i poprosiła Iwonę żeby uniosła jej głowę.
– Co? – zapytała tamta nic nie rozumiejąc.
– Po prostu zrób to. – nakazała jej dziewczyna.
Iwona uniosła głowę Lidii, a wtedy Sonia delikatnie przyłożyła jej butelkę do ust. Powolnymi ruchami, tak by dziewczyna się nie zadławiła, zaczęła wlewać jej napój do ust. W końcu dziewczyna odruchowo zaczęła przełykać płyn. Sonia odetchnęła z ulgą. Lidka nie była całkiem nieprzytomna. To był dobry znak. Kiedy wmusiła w nią prawie całą butelkę coli, próbowała ponownie ją ocucić, klepiąc delikatnie po policzku. Dziewczyna zamrugała gwałtownie. Rozejrzała się wokół. Wszyscy odetchnęli z ulgą. W tym samym czasie dyrektor i pielęgniarka zaczęli przedzierać się przez tłum gapiów.
– Rozejść się. – mówił dyrektor. Pielęgniarka szybko pochyliła się nad Lidią.
– Już jest lepiej. Odzyskała przytomność. – powiedziała Sonia robiąc jej miejsce.
– Jest chora na cukrzyce. – wyjaśniła kobieta.
– Wiem o tym. Dlatego dałam jej do wypicia colę. – odparła dziewczyna.
Pielęgniarka z lekkim zdumieniem skinęła głową, a potem zajęła się chorą. Dyrektor wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją w stronę podjeżdżającej karetki.
Wszyscy odprowadzali ich wzrokiem.
– Byłaś niesamowita. – powiedział Damian podchodząc do niej. Sonia wzruszyła ramionami.
– To nic takiego. – wymamrotała.
– Uratowałaś jej życie. Skąd wiedziałaś, że ma cukrzycę? – zapytał.
– Przypomniało mi się jak kiedyś widziałam, że aplikowała sobie insulinę. Domyśliłam się, że potrzebuje cukru. – wyjaśniła.
– Niesamowite. – powtórzył chłopak.
Ich rozmowę przerwało pojawienie się Iwony. Stanęła obok nich i zapytała czy może chwilę pogadać z Sonią. Damian taktownie się wycofał.
– Dziękuję ci. Sama bym na to nie wpadła. Byłam strasznie zdenerwowana. A wiedziałam, że Lidia jest chora. – powiedziała cicho.
– Ludzie w stresie nie myślą jasno. – pocieszyła ją Sonia.
Iwona nie wydawała się jednak przekonana.
– Ja powinnam. – mruknęła tylko.
– Za dużo od siebie wymagasz. – skwitowała jej rozmówczyni. Iwona skinęła głową.
– Wiem. Ale taka już jestem. Cóż… jeszcze raz ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś jej się stało. – dodała cicho.
Sonia odrobinę zmarszczyła brwi. Było coś dziwnego w tym w jaki sposób Iwona mówiła o Lidii. Niestety nie miała szansy się nad tym zastanawiać, ponieważ dziewczyna odwróciła się i odeszła w stronę odjeżdżającej karetki. Zapewne chciała zapytać pielęgniarkę o stan zdrowia Lidii. Sonia odprowadziła ją wzrokiem, a potem całą swoją uwagę poświęciła chłopakowi, który szybkim krokiem szedł w jej stronę.
– Widziałem przez okno karetkę. Co się stało? – zapytał Emil stojąc już naprzeciw niej.
Dziewczyna pokrótce opowiedziała mu o całym zdarzeniu. Odetchnął głęboko i przejechał dłonią po włosach. Nagle uśmiechnął się łagodnie.
– Dobrze, że tu byłaś. – stwierdził i przyciągnął ją do siebie. – Moja bohaterka.
– Przestań. Podałam jej colę. To naprawdę nic takiego. – rzuciła, choć miło jej się zrobiło kiedy to powiedział.
– To wystarczyło żeby jej pomóc. – powiedział i pochylił się nad nią. Pocałował ją, a ona całkowicie się temu poddała. Zupełnie zignorowali przyglądających im się uczniów. A zwłaszcza jednego, który patrzył na nich w prawdziwym osłupieniu, które potem zmieniło się we wściekłość. Damian odwrócił się i pędem puścił się w stronę szkoły. Ten cholerny Suwara znowu go ubiegł. Znowu… – myślał wchodząc do męskiej łazienki. Podszedł do umywalki i odkręcił kran. Spryskał twarz zimną wodą żeby jakoś się uspokoić. Przeniósł wzrok na własne odbicie w lustrze. Dlaczego wybrała jego? – zastanawiał się. Z wściekłością uderzył dłonią w lustro. Rozsypało się na kilkadziesiąt kawałeczków, raniąc jego dłoń. Spojrzał na smugi krwi spływające prosto do umywalki, a potem na swoją rękę. Zacisnął ją mocno, uświadamiając sobie, że nie czuje bólu. Dopiero po chwili, gdy poziom adrenaliny zaczął się stabilizować, poczuł się gorzej. Jednak ten ból sprawił, że było mu lepiej. Żałował tylko, że nie rozwalił sobie ręki na czyjejś twarzy. Gdyby ta krew należała do Suwary, na pewno poczułby się jeszcze lepiej.

Dodał/a: Danielle. w dniu 10-04-2014 – czytano 5214 razy.
Słowa kluczowe: pożądanie dobry seks nastolatkowie Danielle.

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Szkoła uwodzenia. cz 5"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.