Stowarzyszenie Sekszabawek, cz.1

Do mojej twarzy coś się zbliżyło. Harmider panujący w salonie nie pozwalał mi się skupić. Wzrok zamazywał. Czterdziestu skrajnie podnieconych mężczyzn stało wokół, pod ścianami, na schodach, na tarasie. Wiwatowali, klaskali w takt ogłuszających rytmów techno. Na środku salonu rozpoznałam pięć moich, prześlicznych przyjaciółek. Te na co dzień oszałamiające gwiazdy swoich zawodów, obecnie w tak poniżającej sytuacji. Czy jeszcze pół roku temu przewidywały, że tak to się skończy. Wątpię. Gdyby przewidywały, to by się nigdy nie zgodziły. W żadnym razie. Pod żadnym pozorem. Teraz już nie mają wyjścia. Teraz już nikt ich nie pyta o zgodę. Od dawna już nikt nie pyta o zgodę. Nie mogą się wycofać. Chyba, że…, chyba, że zgodę wyrazi on. Marek siedzi w centralnej części salonu na skórzanym fotelu klubowym. Kto by się wcześniej spodziewał, co się kryje pod tym nieśmiałym spojrzeniem. Nieśmiałym spojrzeniem zwykłego urzędnika bankowego dobijającego czterdziestki. Od pół roku to właśnie on jest władcą wszelkich naszych zgód, pozwoleń i rozkazów. Marek tylko skinął na Julię. Wstała z kolan i z gracją wyćwiczoną na wybiegach Mediolanu podeszła do stołu. Jak ona to robi. Bez żadnego potknięcia. Dwudziestocentymetrowe szpilki stanowią niemal jedność z jej wysmukłymi łydkami i kobiecymi udami. Przesunięty punkt ciężkości sprawia, że jej nagie, jędrne pośladki są napięte do granic. Podniosła coś ze stołu i zbliżyła do mojej twarzy. Twarzy rozpoznawanej przez miliony. Dziś akurat mam wolne. Jest weekend. Jednak wieczorami w dni powszednie męczę polityków z prawa i lewa w telewizji ogólnopolskiej. Zadaję podchwytliwe pytania. W moim programie to ja dzielę i rządzę. Hmm, tu wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że od tego, czy zechcę kogoś skompromitować na wizji, zależy wynik wyborów. Pocą się w tych swoich kusych garniturkach i przydługich krawacikach. A ja na każdego mam swój sposób. Na jednego działają moje długie, blond włosy spięte w koński ogon, na innego rozpuszczona burza włosów, jeden mięknie, hm albo twardnieje, na widok mojej krótkiej spódniczki, inny na widok na widok głębszego dekoltu. Jeśli jesteście ciekawi, to tak, zdarzało mi się być na wizji bez stanika. Kamera tego nie wychwyci, ale gość w studiu jak najbardziej. Od razu mu się plącze język i gada niestworzone rzeczy, a wyborcy mają ubaw. Teraz życie zawodowe jest odległe o lata świetlne. Podobnie dla Julii. Tu nie ma impresariów negocjujących wysokie kontrakty modellingowe, tu nie ma kreatorów mody zabiegających, żeby wzięła udział w ich pokazie wiosna-lato. Tu jest Marek, który nie zabiega o nic, nie musi. Tylko skinął. Julia seksownie kręcąc tyłeczkiem podeszła do mnie i zbliżyła coś do mojej twarzy. Już teraz widziałam dokładnie, co mi podaje. Wspaniały puchar z różnokolorowego szła. Spojrzałam w dół. Ogromna, półlitrowa misa pucharu była wypełniona po brzegi. Niemalże się przelewała. Czymś bardzo gęstym, czymś żółtawo-białym, czymś o intensywnym męskim zapachu. Częściowy rezultat weekendowej orgii czterdziestu mężczyzn z nami sześcioma, z członkiniami sekretnego Stowarzyszenia Sekszabawek. Pół litra gęstej spermy. Nigdy nie widziałam tyle na raz. Spojrzałam na Marka. Wydał tylko zapraszający gest. Nie miałam innego wyjścia. Uśmiechnęłam się zalotnie do mojego Pana i podniosłam puchar do ust.

Swoją przygodę ze Stowarzyszeniem Sexzabawek zaczęłyśmy półtora roku wcześniej. Nie ukrywam, że to ja byłam matką-założycielką Stowarzyszenia. To ode mnie, jako pierwszej, wyszła ta diabelska inicjatywa. W seksie zawsze poszukiwałam czegoś innego. Jakiegoś pieprzu, perwersji, rozkosznego zboczenia. Prosty orgazm, choćby wielokrotny, w końcu się nudził. Od czasu, gdy wyszłam z okresu dojrzewania, teraz już mam 29 lat, wiedziałam, że jestem bi. Pociągały mnie zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie miałam żadnych problemów z nawiązywaniem bliższych znajomości zarówno w liceum, jak i później na studiach dziennikarskich. Wszyscy mówili, Marta grzechu warta. Gdy spacerowałam Nowym Światem w mojej krótkiej i zwiewnej sukience, oglądali się za mną wszyscy od nieletnich po pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatków. Ich podziw mnie nakręcał. Te ich pytające spojrzenia, jakby mówiące – ty naprawdę nic nie masz pod spodem. Oni tego się tylko domyślali, ja to wiedziałam na pewno. W ostatniej klasie liceum wygrałam konkurs zorganizowany przez znany, międzynarodowy koncern kosmetyczny na najładniejszą, młodą twarz roku. Kariera modelki stała przede mną otworem. Jednak rodzice się uparli, że muszę skończyć jakieś studia. Początkowo próbowałam łączyć pracę fotomodelki ze studiami dziennikarskimi, ale odpuściłam. Fotografowie byli zrozpaczeni. Zjawiskowa uroda, przyciągająca twarz, naturalne, długie, jasne włosy, szczupłe 175 cm seksownego ciała przydawały mi się więc tylko do łatwego zawierania coraz to nowych znajomości. Na studiach zasmakowałam w klimatach grupowych, orgietkach, wymianie partnerów. Po studiach przyszła kolej na to, co podniecało mnie od dawna, a bałam się do tego przyznać. Otóż bezgranicznie kocham podporządkowanie woli mężczyzny. Najpierw eksperymentowałam z lekkim podporządkowaniem partnerowi, a potem już z całkowitym, bezwzględnym, krańcowym poddaniem. Może to głupie, ale gdy czuję siłę partnera, gdy wywiera na mnie swoją presję, to doznaję niesamowitej rozkoszy i co ciekawe rozkosz ta wydaje się nie mieć końca. Zupełnie inaczej niż przy pospolitym orgazmie. Wstyd się przyznać, ale to właśnie podnieca mnie najbardziej. Po studiach trochę poterminowałam w lokalnym dodatku do gazety codziennej. Były szef namówił mnie, żebym startowała do telewizji. Gapiąc się bezczelnie na moje cycki, stwierdził, że z taką inteligencją, wiedzą, a przede wszystkim wyglądem, zrobię tam szybką karierę. Lubiłam go, pan niby 45-letni, ale umysł bardzo młody i kreatywny. To była najlepsza rada, jaka mógł mi dać. Później mu się odwdzięczyłam. Odwdzięczyłam się aż nadto. Roman został naszym pierwszym Wielkim Mistrzem Stowarzyszenia Sekszabawek. Pierwszym z trzech. Trzecim był Marek, ale to późniejsza historia. Rok harówki przy robieniu reportaży, a potem już własny program, odpytywanie polityków, medialna sława na cały kraj. Wiedziałam, że wystarczy przyjść do studia w sukience o 10 cm krótszej, a połowa męskiej publiczności będzie walić konia do telewizora. Mój operator zawsze zaczynał ujęcie od najazdu na moje szpilki. Potem w górę najdłuższych w Polsce nóg dziennikarskich, następnie zbliżenie na szmaragdowy wisiorek tuż nad moimi wypukłościami klasy C i dłuższe zatrzymanie na twarzy. Czasami pokazywał również i polityka, ale to chyba tylko z dziennikarskiego obowiązku. Najchętniej filmowałby tylko mnie. Wiedziałam, że wielu z zapraszanych polityków marzyło, żeby tylko zerwać ze mnie to ubranie i w końcu zerżnąć tę sukę z telewizji. Pokazać, gdzie jej miejsce i kto tu rządzi. Co najciekawsze, sama czasami o tym marzyłam, ale oni o tego nie wiedzieli, więc żaden się nie odważył. Zachowywali dystans, żeby tylko nie skompromitować partii przed młodą superlaską, którą kochała cała Polska.

Dodał/a: Marrti w dniu 9-11-2014 – czytano 5951 razy.
Słowa kluczowe: ostry sex początek serii Marrti

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Stowarzyszenie Sekszabawek, cz.1"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.