Pod napięciem. cz 9

Komisariat policji był piętrowym budynkiem, a więc nie można było narzekać na brak przestrzeni. Mimo to Weronika czuła się jak w klatce. Nawet kiedy złożyła wyjaśnienia i wyszła z pokoju przesłuchań, korytarz wydawał się jej wąski i ciasny. Dusiła się. W dodatku nie było tam klimatyzacji, co dodatkowo pogarszało sytuację. Nalała sobie trochę wody z automatu i zaczęła chodzić w tę i z powrotem czekając aż Filip również opuści pokój. Kiedy drzwi w końcu się otworzyły i spojrzała z nadzieją w ich stronę, to nie swojego męża w nich zobaczyła. Na korytarzu stał Paweł. Zamknął za sobą drzwi, a potem podszedł do niej.
– W porządku? – zapytał po prostu.
Skinęła głową. Nie wiedziała, czy jest w porządku, ale nie zamierzała ujawniać swoich wątpliwości. Ostatnio wydarzyło się tyle rzeczy na raz, że ciężko było jej zebrać myśli.
– To jeszcze trochę potrwa. Zaraz przyjdzie mój kolega, który zajmuje się sprawą topielca. Ma do Filipa kilka pytań…
Weronika westchnęła i przejechała dłonią po włosach, a potem napiła się wody. Odruchowy oblizała wargi i zauważyła, że Paweł zaczął się w nie wpatrywać. Odchrząknęła cicho.
– Ty już go nie przesłuchujesz? – zainteresowała się.
Pokręcił głową.
– Inga go teraz magluje. Jest zła, że sprawy przybrały taki obrót.
– Wolałaby, żeby nie żył? – spytała sarkastycznie.
Paweł uśmiechnął się niewyraźnie.
– Wolałaby, żeby zaginiony faktycznie był ofiarą, a nie głupkiem, który wdepnął w szambo na własne życzenie.
Kobieta skinęła głową. Nie mogła nie przyznać mu racji. Filip faktycznie był idiotą.
Paweł zaczął uważnie się jej przyglądać. Pod wpływem jego spojrzenia, zrobiło jej się gorąco.
Cisza przedłużała się. Na korytarzu pojawił się jakiś mężczyzna, który tylko skinął im głową i pospiesznie wszedł do pomieszczenia, z którego chwilę wcześniej wyszedł Paweł.
– O co chodzi? – zapytała Weronika, kiedy milczenie stało się dla niej przytłaczające.
– Może powinniśmy porozmawiać? – zapytał.
Zaskoczona uniosła brwi.
– Niby o czym? – odpowiedziała pytaniem.
– O tym co między nami zaszło. O tym, że wyszedłem…
Paweł wydawał się lekko zawstydzony tym co właśnie powiedział, choć była pewna, że nie należał do osób, którym często robi się głupio. Tym razem miał ku temu powód. I cieszyła się, że wykazuje jakiekolwiek uczucia, choćby zmieszanie. Czasem wydawało jej się, że zakłada maskę, jakby bał się przed nią otworzyć. Kiedyś tak nie było i ta różnica w jego zachowaniu bardzo ją bolała.
– Wydaje mi się, że wszystko już sobie powiedzieliśmy – mruknęła.
Paweł zacisnął wargi i zmierzył ją uważnym spojrzeniem.
– Kłóciliśmy się, to nawet nie była rozmowa – stwierdził i zamilkł na chwilę. – Powinniśmy pogadać, Weronika. Filip wrócił, a my… – Nachylił się w jej stronę – spaliśmy ze sobą. Zamierzasz udawać, że to nie miało miejsca?
Uniosła podbródek i spojrzała na niego chłodno.
– I kto to mówi? To ty wyszedłeś jak gdyby nigdy nic.
Zażenowany odwrócił wzrok. To było podłe z jego strony. Jednak nie umiał jej w kilku słowach wytłumaczyć co nim kierowało.
– Nie byłem u siebie. Leżałem w łóżku, które na co dzień dzielisz z innym mężczyzną. Z facetem, którego sam uznałem za zaginionego. Uważasz, że to wszystko było dla mnie łatwe? Nawet jeśli tak myślisz, to wiedz, że i tak najtrudniejsze było dla mnie zostawienie ciebie samej.
Weronika wpatrywała się w niego, aż w końcu odwróciła wzrok. Zaschło jej w gardle, więc napiła się kolejnego łyczka wody. Ponownie oblizała wargi, a wtedy Paweł wyszeptał coś, czego nie zrozumiała, choć brzmiało to jak “do diabła z tym”. Po chwili poczuła jak jego ręce oplatają ją w tali i delikatnie popychają w stronę jednej z przeciwległych ścian, zasłoniętej szerokim filarem. Zaczął ją całować, zupełnie nie zważając na to, że z jej dłoni wypadł plastikowy kubek i uderzył o ziemię, pozbywając się swojej zawartości. Weronika z początku broniła się przed pocałunkiem, ale już po chwili pozwoliła by jego język zmysłowo pieścił jej wargi, odpowiadając mu tym samym. Złapał ją za nadgarstki i uniósł je nad jej głową. Poczuła jego rozpalone usta na swojej szyi. Muskał delikatnie jej skórę, czubkiem języka pieszcząc płatek ucha. Jęknęła cicho. Całowali się jeszcze przez chwilę, aż w końcu usłyszeli, że gdzieś w głębi korytarza otwierają i zamykają się drzwi. Szybko odsunęli się od siebie. Paweł wysunął się zza filara i kiwnął głową swoim dwóm kolegom, którzy przemierzali korytarz. Skręcili w stronę schodów i zeszli na dół. Weronika dopiero po chwili wynurzyła się z kryjówki i stanęła naprzeciwko niego, w bezpiecznej odległości. Nie patrzyła mu w oczy. Czuła się winna temu, co stało się przed chwilą. Mimowolnie zaczęła się bawić obrączką ślubną, która tylko przypominała jej, jak niewłaściwie było to co robili.
– Ostatni raz – powiedziała tylko i odwróciła się na pięcie. Zeszła na dół i wyszła z komisariatu. Nie miała ochoty dłużej siedzieć na korytarzu, pod czujnym okiem Pawła. Bała się być blisko niego, bo miała świadomość, że jest okropnie podatna na jego względy. Traciła głowę, a przecież nie mogła zapominać, że wciąż była żoną Filipa. Nawet, jeśli tylko na papierze. Nie chciała zostawiać go samego z problemami. Postanowiła odejść od niego dopiero wtedy, kiedy doprowadzą sprawę z jego zadłużeniem do końca. Potem sprzedadzą dom i nie będzie problemów z podziałem reszty majątku, która im zostanie. Nie potrzebowała wiele. Chciała tylko mieć za co wynająć jakieś urocze mieszkanie i w końcu urządzić się po swojemu. Znaleźć pracę. Uniezależnić się. I zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które ją spotkały. O Filipie, jego zdradach i oszustwach. O Pawle…
Chciała w końcu zacząć żyć normalnie i nie potrzebowała do tego żadnego faceta.

***

Inga siedziała w swoim fotelu, trzymając nogi na biurku. Próbowała trafić pinezką do kubka po kawie. Rzuciła już kilka razy. Trafiła tylko raz.
Kiedy w końcu do pokoju wszedł Paweł, odetchnęła z ulgą. Chciała w końcu z nim pogadać, a poza tym śmiertelnie się nudziła. Mężczyzna zdawał się też nie być w dobrym nastroju, więc postanowiła najpierw rzucić kilka luźnych uwag odnośnie nowych miejsc parkingowych i zepsutego ekspresu do kawy, a dopiero potem przeszła do najistotniejszego tematu.
– Jestem odrobinę rozczarowana tym, że wszystko okazało się takie proste – przyznała Inga.
– Proste? – zapytał Paweł lekko rozbawiony – Mamy topielca, wyłudzenie, pobicie, porwanie, a ty uważasz, że to jest proste?
Kobieta machnęła ręką.
– Wiesz o co mi chodzi – mruknęła – Te wszystkie intrygi zapowiadały istną katastrofę. Romanse, zdrady… Byłam pewna, że żona Filipa jednak będzie miała coś na sumieniu. A ona oczywiście musiała okazać się krystalicznie czysta. Wkurza mnie, że jest taka idealna – przyznała z westchnieniem.
– Powinniśmy się cieszyć, że nie zabiła męża. Twoja chęć zobaczenia w niej winy mnie niepokoi.
Inga wydęła wargi i wymierzyła w niego wskazujący palec.
– Okej, przyznaję, miałeś co do niej rację. I to mnie drażni. Wszystko co reprezentuje sobą Bereszyńska mnie drażni – wyznała.
Paweł uniósł lekko jedną brew.
– To jakaś dziwna kobieca zazdrość, której i tak nie zrozumiem?
Skinęła głową.
– Ale to nie jest zbyt skomplikowane. Po prostu ona ma wszystko to, co ja chciałabym mieć. Idealne ciało, zdrowe włosy, wielki dom, drogi samochód, pieniądze… A oprócz tego może leżeć i pachnieć.
Mężczyzna westchnął. Inga miała zły obraz rzeczywistości. Weronika, owszem, miała wszystko to o czym wspomniała jego koleżanka, ale oprócz tego, wisiały nad nią problemy, o których Inga nie chciała pamiętać.
– Zapomniałaś dodać, że ma też coś, czego na pewno jej nie zazdrościsz. Niewiernego męża i jego długi do spłacenia.
Inga przytaknęła. Zamilkła na chwilę. Paweł odniósł wrażenie, że zrobiło jej się głupio.
– Wiesz co? Chyba faktycznie nie ma jej czego zazdrościć. Mój facet może nie jest wziętym prawnikiem i nie kupuje mi drogich prezentów, ale przynajmniej tylko ja mam dostęp do jego gaci – powiedziała.
Paweł skrzywił się.
– Marzyłem, żeby to usłyszeć – stwierdził i trochę mniej wesołym głosem dodał: – Mam nadzieję, że ten idiota nie narozrabia jeszcze bardziej. Boję się, że ona w końcu się załamie.
Inga przyjrzała mu się uważnie i w końcu uśmiechnęła się łagodnie, co zupełnie zmieniło rysy jej twarzy. Wyglądała niemal ciepło, a to całkowicie kłóciło się z jej drapieżnym charakterem.
– Myślę, że jej Anioł Stróż na to nie pozwoli – powiedziała i mrugnęła do niego porozumiewawczo, a potem jak gdyby nigdy nic, zabrała się za samodzielne robienie kawy.
Paweł nic nie powiedział, ale uśmiechnął się pod nosem. Inga miała rację. Nie zamierzał pozwolić na to, by Weronika cierpiała jeszcze bardziej niż dotychczas. Zwłaszcza, gdyby znowu miała cierpieć przez niego.

***

Filip kręcił się po kuchni, otwierając szafki i nie wyciągając z nich niczego konkretnego. Zjadł kilka ciastek, zobaczył, jakie mają przyprawy i makarony. Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Obserwował Weronikę, która siedziała nad papierami i liczyła coś na kalkulatorze. Kiedy wreszcie skończyła, spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem.
– Nawet jeśli sprzedamy oba samochody, zabraknie nam około czterdziestu tysięcy – powiedziała w końcu.
– Jak to możliwe? Przecież oba sporo kosztowały – zaoponował.
Przeczesała dłonią włosy i odgarnęła uporczywy kosmyk z czoła.
– Zgadza się, ale musimy trochę zejść z ceny, żeby sprzedać je jak najszybciej.
– To bez sensu – wymamrotał siadając obok niej.
– Niestety, tak to wygląda.
Na chwilę zapadło milczenie.
– Skąd weźmiemy resztę? – zapytał.
Weronika zaskoczona uniosła brwi. Miała nadzieję, że się przesłyszała.
– Mnie o to pytasz? Myślałam, że masz jakiś pomysł. Przecież to ty dbałeś o nasze finanse. I to jak – dodała pod nosem.
– Nie bądź sarkastyczna. Weźmiemy chwilówkę.
Weronika wybałuszyła oczy.
– Zwariowałeś? Odsetki by nas zrujnowały i nie zostałoby nic ze sprzedaży domu.
Filip wstał gwałtownie i spojrzał na nią rozeźlony.
– Już ci mówiłem: Nie sprzedamy domu.
Weronika również wstała. Nie zamierzała znowu pozwolić mu na uciekanie od tej rozmowy.
– To ciekawe, jak spłacisz swoich rodziców i inne długi zaciągnięte na potrzeby spłacenia haraczu. Ten dom nie będzie nam już potrzebny, Filip. Jak tylko pomogę wygrzebać ci się z tego bagna, złożę pozew o rozwód.
Mężczyzna zamrugał oczami, jakby się przesłyszał. Oczywiście, udawał zaskoczonego, choć nie pierwszy raz w ostatnim czasie wspominała o rozwodzie.
– Nie mówisz serio. Przecież się kochamy – powiedział.
Weronika zaśmiała się szyderczo.
– I dlatego posuwasz swoją asystentkę? Z miłości do mnie? – zapytała kpiąco.
Zacisnął szczękę z wściekłości.
– Nie odejdziesz ode mnie. Nigdy się na to nie zgodzę.
– Dobrze wiesz, że mam wystarczająco dużo argumentów za tym, by twojej zgody w ogóle nie uwzględniać.
Filip podszedł do niej i chwycił jej twarz w dłonie.
– Tego właśnie chcesz? Odejść ode mnie? Bo co, bo będziemy bez kasy? O to ci chodzi? – pytał, patrząc jej natarczywie w oczy.
Skrzywiła się, nie z bólu, tylko z bezradności. On naprawdę niczego nie rozumiał! Wciąż nie widział swojej winy w tym, że ich małżeństwo totalnie się posypało i istniało jedynie na papierze.
– Jak to możliwe, że jesteś taki ślepy? – spytała cicho. – Nie widzisz, że to ty doprowadziłeś do tego wszystkiego? Zdradzałeś mnie od zawsze. A teraz jeszcze okazałeś się hazardzistą. Ile jeszcze miałabym to znosić? – spytała ze łzami w oczach.
Twarz Filipa złagodniała. Zaczął delikatnie wodzić dłońmi po jej policzkach, włosach, karku…
– Tak bardzo cię przepraszam – powiedział – To wszystko moja wina, wybacz mi. Nie umiem żyć bez ciebie – szepnął.
Po jej twarzy spłynęły łzy. Starł je natychmiast i pochylił się by ją pocałować. Ale Weronika odsunęła się.
– Już za późno, Filip. To naprawdę koniec.

***

Filip miał nowy plan. Wiedział już, jak może na nowo odzyskać zaufanie Weroniki. Rozpoczął intensywne starania, aby zebrać potrzebną gotówkę. Skontaktował się z kolegą handlującym samochodami i poprosił go, żeby zajął się sprzedażą jego aut. Ten był bardzo zdziwiony faktem, że Bereszyński chciał sprzedać oba samochody i to kilkuletnie, ale on zapewnił go, że znalazł zabawkę dużo lepszą i wartą więcej niż oba auta razem wzięte, więc potrzebował gotówki.
Jego kolega obiecał się tym zająć. On w tym czasie pojechał do kancelarii. Nie tylko po to, żeby w końcu przypomnieć światu o swoim istnieniu i pokazać, że wszystko z nim w porządku, ale również po to, by porozmawiać ze swoim wujkiem. Miał nadzieję, że ten bez pytania o zbytnie szczegóły, pożyczy mu brakującą gotówkę.
Kiedy dotarł do kancelarii, poczuł się jak w domu. Bardzo brakowało mu tego miejsca. Tutaj był panem. Człowiekiem sukcesu. Ludzie, którzy tu przychodzili, wierzyli, że może im pomóc. Było mu to potrzebne. Już dawno nikt się z nim nie liczył. Nawet jego żona go odtrącała. Nie mógł na to pozwolić.
Okazało się, że Robert był w kancelarii. Miał fart. Wolał z nim porozmawiać tutaj, niż włóczyć się za nim po sądach.
Najpierw spotkał Tamarę. Uśmiechnęła się na jego widok. Skinął jej tylko głową i mimowolnie zerknął na to, co ukazywał jej duży dekolt. Nie miał teraz czasu na myślenie o tym, jak seksownie dziś wyglądała. Obiecał sobie, że będzie grzeczny. Wszystko, aby tylko zatrzymać Werkę przy sobie.
Kiedy Kofta go zobaczył, wstał zza biurka i wolnym krokiem skierował się w jego stronę, aby móc go uściskać.
– Tamara uprzedzała, że się znalazłeś, ale stwierdziłem, że nie uwierzę, dopóki na własne oczy się o tym nie przekonam. Gdzie się podziewałeś, synu? – zapytał klepiąc go po ramieniu.
– Miałem drobne problemy – przyznał Filip, patrząc gdzieś w bok.
– Domyślam się. Napijesz się czegoś mocniejszego?
Filip skinął głową.
Po chwili obaj siedzieli przy biurku, dzierżąc w dłoni szklaneczkę whiskey.
– Opowiadaj.
Filip milczał przez chwilę, aż w końcu postanowił sprzedać wujkowi bardzo okrojoną wersję wydarzeń. Nie chciał by ten dowiedział się o planowanym przez niego wyłudzeniu, więc powiedział tylko, że przez hazard zadłużył się u niebezpiecznych typów i trochę go nastraszyli, a teraz musiał spłacić całą kasę, inaczej zrobią mu coś znacznie gorszego.
Robert pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Gdybyś wcześniej mi o tym powiedział, nie pozwoliłbym ci się w to wciągnąć. Oni tylko szukają takich młodych naiwniaków jak ty, żeby wyciągać od nich kasę. Najpierw dadzą ci wygrać parę razy, a potem puf, nim się obejrzysz, nie masz nawet na taksówkę…
– Teraz niestety za późno na takie mądrości, wuju – mruknął Filip.
Kofta machnął ręką.
– Przynajmniej będziesz mądrzejszy na przyszłość – stwierdził.
– Tak, ale problem wciąż jest nierozwiązany – zaczął.
Robert przyjrzał mu się uważnie.
– Chodzi o pieniądze? – spytał.
Filip kiwnął głową.
– Ile?
– Jakieś czterdzieści tysięcy. To niewiele w porównaniu do całości długu.
– Ale i tak niezbędne, prawda?
Filip nie odpowiedział. Ponownie zaległa cisza. Młody mężczyzna miał nadzieję, że nie będzie musiał prosić wujka o pożyczkę wprost i ten zaraz sam zaoferuje pomoc. Tymczasem zapytał o coś, czego on w ogóle się nie spodziewał.
– Oglądałeś film „Niemoralna propozycja”?
– Słucham?
Robert uśmiechnął się nieznacznie.
– Taki film z Redfordem i Moore. Wtedy jeszcze była gorąca.
Filip zmarszczył się jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia skąd ta nagła zmiana tematu. Był zdezorientowany.
– Dlaczego o tym rozmawiamy? – spytał.
Robert spoważniał.
– A jak myślisz?
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu zrozumiał. Tak, oglądał ten film wieki temu i pamiętał, jak śmiał się z faktu, że koleś jest w stanie zapłacić tyle pieniędzy za jedną noc z kobietą, która owszem, była ładna, ale taki miliarder na pewno nie miałby problemu z tym, żeby załatwić sobie ładniejszą i to za darmo albo za czekoladki. Kiedy wpatrywał się w swojego wuja, dostrzegł w jego oczach jakiś niepokojący błysk, który dodatkowo go zdenerwował.
– Dobrze zrozumiałem? Pożyczysz mi pieniądze, jeśli pozwolę ci się dobrać do mojej żony? – zapytał zduszonym głosem. Czuł się tak, jakby coś stanęło w jego przełyku.
Robert pokręcił głową.
– Skądże. Ja dam ci te pieniądze.
W Filipie aż się zagotowało. Zerwał się z fotela i rzucił z pięściami na swojego wujka. Ten szybko zorientował się w sytuacji, ale zdążył jedynie osłonić twarz. Filip naparł na niego całym swoim ciałem i kilka razy uderzył go pięścią w brzuch, krzycząc jakieś przekleństwa. Był szybszy i młodszy od Roberta, ale ten wciąż miał dobrą kondycję i niewątpliwie był silniejszy, więc kiedy pierwszy szok i ból minęły, napiął mięśnie i udało mu się odepchnąć swojego siostrzeńca.
– Uspokój się! – krzyknął patrząc na Filipa wściekle – To była tylko propozycja. Nie zachowuj się jak dzieciak.
– Jak dzieciak?! – mężczyzna wciąż był wściekły. Jego oczy nabiegły krwią, a on sam wykrzywił twarz w gniewie, jakiego już dawno nie czuł – Chciałeś kupić ode mnie moją żonę i myślałeś, że ujdzie ci to płazem?!
Robert prychnął.
– Nie wiedziałem, że tak bardzo się tym oburzysz. W końcu od dłuższego czasu dzielimy się jedną kobietą.
Filip skrzywił się.
– Ta dziwka Tamara, nawet nie stała koło mojej żony. Nie porównuj ich do siebie – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Robert uniósł ręce w poddańczym geście. Skrzywił się lekko, czując ból brzucha, ale zignorował to.
– Okej, przesadziłem. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Po prostu… uważam twoją żonę za wyjątkowo atrakcyjną i pomyślałem… – odchrząknął. – Głupi pomysł. Zapomnijmy o tym, dobrze? A w ramach rekompensaty, pożyczę ci tyle pieniędzy ile potrzebujesz.
Filip milczał przez chwilę. Nie był pewien, czy takie rozwiązanie sprawy w pełni go satysfakcjonuje. Robert miał czelność zaproponować mu pieniądze za seks z Weroniką. Jego Weroniką. Kobietą, której żaden inny mężczyzna nie miał prawa tknąć, a gdyby to zrobił, straciłby życie.
– Chyba dla nas obu będzie lepiej, jeśli puścimy to w niepamięć – powiedział w końcu.
Kofta uśmiechnął się zadowolony.
– Wolisz czek, czy puścić pieniądze przelewem? – zapytał siadając za biurko.
– Przelewem – mruknął Filip i spojrzał na wuja uważnie – Dlaczego Weronika? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać.
Ten uśmiechnął się lekko i nie patrząc na niego, odpowiedział:
– Z tych samych powodów, dla których Redford był w stanie zaproponować tak zawrotną sumę pieniędzy – odparł – Ponad wszystko chcemy tego, czego nie możemy mieć. A twoja żona, wydaje mi się najbardziej nieosiągalną kobietą, jaką znam.
– I taką pozostanie – powiedział Filip i wyszedł, głośno zamykając za sobą drzwi.

Dodał/a: Danielle. w dniu 22-12-2015 – czytano 1422 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks kłamstwo romans zdrada Danielle.

Komentarze (4)

genialnednia 2015-12-26 20:00:56.

Więcej, więcej, więcej! 😀 świetne opowiadanie, kiedy można się spodziewać kolejnej części? Czy kolejne części tego opowiadania mógłby być dłuższe? :p
Gorąco pozdrawiam 🙂

…..dnia 2016-01-16 21:48:25.

Kiedy kolejna część? 😀

Danielle.dnia 2016-01-23 17:55:08.

Przepraszam za karygodne zaniedbanie. Po sesji wrzucę kolejną część! Obiecuję, że będzie bardzo długa i wyczerpująca 🙂

Kasiadnia 2016-01-23 20:09:43.

hallo! kiedy następna część? czekam i czekam…

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Pod napięciem. cz 9"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.