Pod napięciem. cz 7

Bar był prawie pusty. Nie było w tym niczego dziwnego, w końcu było jeszcze wcześnie. To nie przeszkadzało jednak dwójce przyjaciół zamówić sobie po drinku. Dopiero przy trzecim z kolei, Paweł postanowił odpowiedzieć Indze na jedno lub dwa pytania z pośród jej szerokiego zestawu. Nie był głupi. Wiedział, że mówiąc za dużo, wzbudzi w niej nieufność, może nawet współczucie. Miał nadzieję, że okrojona wersja, którą zamierzał jej sprzedać, wystarczy, by zaspokoić jej ciekawość, jednocześnie nie sprawiając mu problemów w pracy.
– Kiedy byliśmy na studiach, przyjaźniliśmy się całą trójką. Ja, Filip i Weronika. Gdy ją poznałem, była już jego dziewczyną. Spodobała mi się, ale on był pierwszy i musiałem to uszanować. Rola przyjaciela mi wystarczała, choć z czasem zaczęła dawać w kość – powiedział w krzywym uśmiechem. – Filip pozwolił mi odczuć, że jestem kulą u nogi i kazał usunąć się w cień. Widać moje bliskie stosunki z Weroniką przestały mu się podobać, tak jak mi przestały podobać się jego bliskie stosunki z innymi kobietami… – Paweł westchnął i dopił resztkę whisky z colą.
– Zdradzał ją już wcześniej? – zapytała Inga zaskoczona.
Paweł tylko wzruszył ramionami. Nie chciał ani potwierdzać, ani zaprzeczać.
– Zerwałem z nimi kontakt. Nie powiedziałem jej dlaczego. Po prostu przeprowadziłem się do innego miasta, przestałem odbierać telefony… Nie było łatwo, ale musiałem, bo faktycznie byłem jak piąte koło u wozu. Tyle, że ona nie rozumiała moich motywów i wciąż ma mi to za złe. A teraz, kiedy się spotkaliśmy, nie potrafię nawet znaleźć jej zaginionego męża, zamiast tego dając jej coraz więcej powodów do tego, żeby mnie nienawidziła.
Inga patrzyła na niego w milczeniu. W jej oczach, lekko błyszczących od wypitego alkoholu, pojawiło się coś czego nienawidził. Współczucie. A jednak Inga potrafiła wykazać trochę empatii. Miał nadzieję, że to przez wódkę wymieszaną z sokiem pomarańczowym. W innym wypadku by się o nią martwił.
– To dlatego się dzisiaj posprzeczaliście? Jest zła?
Skinął głową.
– Nie dziwię się jej. Inga, musisz wiedzieć, że na niczym tak mi nie zależy, jak na tym, żeby znaleźć Filipa całego i zdrowego. Jestem jej to winien.
Inga oparła brodę na zaciśniętej dłoni i ziewnęła szeroko.
– No dobrze, a jeśli to ona za to odpowiada?
Paweł powoli przełknął ślinę.
– Wtedy znienawidzi mnie jeszcze bardziej.

***

Weronika wyglądała rozkosznie w dziewczęcej sukience w kwiatki. Wydawała mu się jeszcze młodsza i delikatniejsza niż zwykle. Jej jasne włosy gładko opadały na ramiona, lekko rozwiane przez wiatr. Wyglądała anielsko. A jednocześnie niezwykle kobieco. Miał ochotę wsunąć dłoń w te włosy i przygarnąć ją do siebie. Całować do utraty tchu, a potem zerwać z niej tą sukienkę i wziąć ją w posiadanie. Tutaj, na dworze, żeby ktoś przypadkowy mógł ich zobaczyć. Nie obchodziło go to. Gdyby tylko dała mu jakiś znak, sugerujący, że może zrobić jakąś z tych rzeczy, które właśnie chodziły mu po głowie, nie wahałby się ani na chwilę.
Weronika uśmiechnęła się do niego lekko i wstała z wiklinowego fotela stojącego na werandzie. Podeszła do niego i musnęła jego policzek ustami. Objął ją w talii jedną rękę i chwilę ją przy sobie przytrzymał. W nozdrzach poczuł słodkawy, ale subtelny zapach jej perfum. Miał ochotę obejmować ją dłużej niż było to przyzwoite, ale postanowił trzymać swoje pragnienia na wodzy.
– Robert. Jak miło widzieć w końcu jakąś przyjazną twarz – powiedziała odsuwając się.
– Słyszałem, że widziałaś się teściami – odparł.
– Tak, wczoraj. Do tego czasu obcy ludzie zdążyli mi zaleźć za skórę – przyznała.
Gestem zaprosiła go na werandę. On usiadł, a ona poszła do domu, żeby przynieść coś do picia. Pojawiła się po chwili z wielką tacą, na której stał dzbanek z cytrynową lemoniadą, dwie wysokie szklanki i talerzyk z ciastkami. Jeśli miał na coś ochotę to z pewnością nie były to ciastka, ale podziękował jej skinieniem głowy i uśmiechem. Zauważył na stoliku laptopa, a na nim zdjęcie Filipa. Zapytał ją o to.
– Parę dni temu wrzuciłam do sieci jego zdjęcie z krótkim opisem. Mam nadzieję, że dzięki temu Filip szybciej się znajdzie. Dostałam nawet kilka wiadomości, ale żadnych konkretnych. Ktoś widział kogoś podobnego tu i tam. Na przykład w tramwaju. Nawet gdybym jeździła nim cały dzień, raczej nie spotkałabym tam swojego męża. Wyobrażasz go sobie w transporcie publicznym? – uśmiechnęła się na samą myśl o tym.
– Prędzej wyrzuciłby z niego resztę pasażerów, żeby nie dyszeli mu nad uchem.
– No właśnie.
Weronika powiedziała, że mimo mało konkretnego odzewu, przesłała wszystkie wiadomości do policjanta dyżurnego z prośbą, żeby wzięli to pod uwagę. Miała cichą nadzieję, że zauważą coś, co ona przegapiła. Mimo iż przeglądała kilkanaście razy każdą.
– Co cię sprowadza? – zapytała w końcu.
Robert wzruszył ramionami.
– Chciałem sprawdzić jak się trzymasz.
Kobieta rozłożyła ręce.
– Jest dobrze, nie rozsypałam się – posłała mu blady uśmiech – Ale brakuje mi go. Nie mogę znieść tej bezsilności.
– Doskonale cię rozumiem – przytaknął. – Ja również ciągle się zastanawiam co właściwie się stało. To niepodobne do Filipa, żeby tak nagle znikać. Nie zostawiłby ciebie, ani kancelarii bez słowa.
– Też tak myślę. Zastanawiałam się… – wzięła głęboki wdech – nad porwaniem.
Robert smętnie pokiwał głową.
– Ja też. Ale Filip nie miał poważnych wrogów. W pracy dobrze mu szło. Nie brał spraw, które mógł przegrać. Nie zajmował się też przestępstwami wysokiego kalibru, żeby teraz mieć na pieńku z jakimś mordercą. Po prostu nie wierzę, że ktoś chciałby mu zrobić krzywdę – przyznał.
– A może porwano go dla pieniędzy? – zastanawiała się głośno.
Robert jednak pokręcił głową.
– Wtedy na pewno ktoś by się do ciebie odezwał.
Spekulowali na ten temat jeszcze przez kilka minut, aż w końcu Robert postanowił zapytać ją o dochodzenie i ludzi zajmujących się tą sprawą.
– Dają ci w kość? – zapytał z troską w głosie.
– Trochę… Musiałam oglądać jakieś zwłoki. Myśleli, że to Filip – zakryła usta dłonią i pokręciła głową na samo wspomnienie tej dramatycznej sytuacji.
– Chryste. Nie wiedziałem o tym – powiedział i przechylił się, żeby móc chwycić jej drżącą dłoń. – Jeśli będą się naprzykrzać, daj mi znać. Wszystkim się zajmę – obiecał.
– Miałam nadzieję, że mi to zaproponujesz. Poprosiłam, żeby się z tobą kontaktowali. Nie mam już siły tłumaczyć się przed tą policjantką. Uwzięła się na mnie. Myślę, że uważa iż to ja mam coś wspólnego ze zniknięciem Filipa.
– To przecież absurd! – krzyknął wzburzony.
– Też tak uważam. Ale jakoś nie mogę jej do tego przekonać.
Robert z niedowierzaniem pokręcił głową.
– A jej kolega? – zainteresował się.
Zauważył, że Weronika się zamyśliła, zupełnie jakby sama nie znała odpowiedzi na pytanie. W końcu jednak wzruszyła ramionami i spojrzała na niego z bladym uśmiechem.
– Jest mniej napastliwy.
Robert nachmurzył się. Nie podobało mu się, że policja interesuje się Weroniką. Z drugiej jednak strony, może właśnie przez dokładanie jej tego typu zmartwień robili mu przysługę? Chętnie widział siebie w roli jej pocieszyciela i obrońcy. Im więcej by dla niej zrobił, tym prędzej by się do niego zbliżała, a przecież o to mu chodziło.
– Nie bój się do mnie zadzwonić, jeśli znowu zaczną się naprzykrzać.
– Tak zrobię, dziękuję.
Rozmawiali jeszcze chwilę, aż w końcu Robert uznał, że powinien się zbierać. Był umówiony z Tamarą, a ona nie lubiła czekać. Co gorsza, on czuł, że również długo nie wytrzyma. Od samego patrzenia na smukłe nogi Weroniki, czuł napływające pożądanie, a na dzień dzisiejszy mógł je rozładować tylko ze swoją podwładną. Ucałował żonę swojego siostrzeńca w policzek i pożegnał się. Już po chwili siedział w samochodzie i kierował się w stronę mieszkania swojej kochanki.
Dojechał tam po jedenastu minutach. Wszedł do dobrze mu znanej klatki schodowej i wdrapał się na drugie piętro. Budynek był bardzo zadbany, samo mieszkanie, do którego właśnie zmierzał – również. Tamara potrafiła się urządzić, choć była też niesamowitą bałaganiarą. Na szczęście on nie przychodził do niej na inspekcje. Można by nawet powiedzieć, że chętnie dokładał jej bałaganu, szamotając się z nią na łóżku, kanapie, blacie kuchennym…
Uśmiechnął się na wspomnienie tych wszystkich ekscytujących stosunków, które razem odbyli, po czym zapukał do drzwi jej mieszkania. Otworzyły się po paru sekundach, ale wbrew pozorom, nie ujrzał w nich tego kogo oczekiwał. Zamiast Tamary, przywitał go jakiś młokos. Miał najwyżej dwadzieścia pięć lat i uśmiech tak bezczelny, że w Robercie aż się zagotowało.
– Dzień dobry – rzekł chłopak i wyminął go, po czym żwawym krokiem zaczął zbiegać schodami w dół.
Robert wszedł do środka i z trzaskiem zamknął za sobą drzwi. Tamara wysunęła głowę z łazienki.
– Aaa. To ty – mruknęła i schowała się z powrotem.
– Co tu robił ten gnojek? – zapytał bez ogródek.
Wszedł do łazienki i poszukał jej spojrzenia w lustrze. Zerknęła na niego przelotnie i wróciła do poprawiania makijażu.
Wkurzył się jeszcze bardziej, widząc, jak jest ubrana. Krótkie szorty i bawełniana bokserka z pewnością bardzo by go podnieciły, gdyby nie fakt, że najprawdopodobniej nie ubrała się tak dla niego.
– Zazdrosny?
– Wkurwiony. Z iloma facetami pieprzysz się na boku? – zapytał cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.
Tamara odłożyła pędzelek do policzków na miejsce i odwróciła się twarzą do niego.
– Po co te wulgaryzmy? – odpowiedziała pytaniem.
– Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej – wymamrotał i podszedł do niej.
Mocno ścisnął jej podbródek i przyciągnął twarz do swojej.
– Spałaś z tym chłopakiem? – spytał nieco spokojniej.
– Nie.
Robert zmarszczył brwi. Nie wierzył jej.
– Więc co on tu robił?
Tamara uśmiechnęła się na tyle na ile było to możliwe, kiedy on wciąż zaciskał dłoń na jej brodzie i policzkach.
– Obciągnęłam mu tylko.
Robert miał nadzieję, że się przesłyszał. Puścił ją gwałtownie i zrobił krok w tył, bo bał się, że ją uderzy za ten wyniosły wyraz twarzy.
– Możesz nie przychodzić już do pracy – powiedział po chwili, już całkiem opanowany.
Jej mina zmieniła się diametralnie. Nagle złagodniała, a nawet wydawała się nieco przestraszona. Chyba zrozumiała, że się zagalopowała.
– Nie możesz mnie zwolnić. Filip na to nie pozwoli.
Kofta roześmiał się, szczerze rozbawiony jej naiwnością.
– Filipa nie ma. Teraz jestem jedyną osobą, która podejmuje decyzje. Możesz przyjść po swoje rzeczy w poniedziałek. Do tego czasu na pewno znajdzie się ktoś na twoje miejsce – to mówiąc, ruszył w kierunku drzwi. Kiedy zacisnął rękę na klamce, poczuł, jak w pasie oplatają go ręce Tamary.
– Przecież wiesz, że ja się tylko z tobą droczę – szepnęła mu wprost do ucha i skubnęła zębami jego płatek.
Nie odwrócił się, ale pozwolił, by jej dłoń skierowała się prosto do jego rozporka. Już po chwili poczuł, jak rozpina guzik jego spodni, ciągnie suwak w dół i wkłada rękę za cienką linię bokserek. Na chwilę przymknął oczy, delektując się uczuciem jej chłodnej ręki. Wyobrażał sobie, że to nie ona go dotyka. Tamarze niczego nie brakowało, ale to nie ją w tej chwili miał ochotę posiąść. Zwłaszcza, że tak ostentacyjnie wyprowadziło go z równowagi.
Ale pomyślał sobie, że przyszedł tu w konkretnym celu i równie dobrze mógł jej pozwolić się zaspokoić.
Tamara poczynała sobie coraz śmielej. Całkowicie obsunęła mu spodnie i wyminęła go, wciskając się między nim a drzwiami. Uklęknęła przed nim i chwyciła jego nabrzmiałą męskość w dłoń. Robertowi przeszło przez myśl, że właśnie to samo robiła komuś innemu, ale tym razem zamiast złości poczuł coś na kształt podniecenia.
Kiedy Tamara rozchyliła swoje wargi i wsunęła czubek jego penisa w usta, skupił swoje myśli wyłącznie na tym. Podobało mu się, jak wodzi dłonią po jego członku, jednocześnie pieszcząc go ustami i językiem. Kiedy wsunęła go głęboko do ust i kilkakrotnie powtórzyła ten manewr, poczuł, że ma nieokiełznaną ochotę w nią wejść. Złapał ją za tył głowy i pozwolił by jeszcze kilka razy wepchnęła go sobie w gardło. Potem pociągnął ją za włosy i sprawił, że wstała. Odwrócił ją plecami do siebie i oparł o drzwi wejściowe. Nie wiedział, czy jest gotowa, więc na wszelki wypadek, po tym, jak obsunął jej spodenki (bielizny oczywiście nie miała), poślinił dwa palce i wsunął między jej uda. Już po chwili zastąpił je swoją nabrzmiałą męskością. Posuwał ją coraz mocniej i szybciej. Chciał, bu czuła go w całym ciele.
Tamara stękała i krzyczała głośno, dostosowując ruch swoich pośladków do ruchu jego bioder. Nie wiedział, czy osiągnęła spełnienie, ale on nie potrafił się już dłużej powstrzymywać. Przed oczami stanęła mu twarz Weroniki, jej delikatne, różowe usteczka, w której tak chętnie by się spuścił. Po chwili doszedł, zalewając Tamarę swoimi sokami. Kobieta wciąż opierała się o drzwi, próbując wyrównać oddech. On w tym czasie zaczął się ubierać. Widząc to kątem oka, kobieta odwróciła się w jego stronę.
– Już idziesz? – spytała zaskoczona.
Nie odpowiedział. Zamiast tego zapiął guzik swoich spodni i poprawił koszulę. Przyjemnie było patrzeć na nią w tym stanie, ale postanowił nie dać więcej sobą manipulować. Rzucił ostatnie spojrzenie na jej rozczochrane włosy, smukłe uda, na których zauważył znajomą wilgoć – dowód ich satysfakcjonującego zbliżenia – i położył dłoń na klamce.
– Zadzwonię do ciebie i powiem, czy dalej masz tę pracę – mruknął i otworzył drzwi. Po chwili zamknął je za sobą z drugiej strony, a z jego twarzy nie przestawał schodzić pełen samozadowolenia uśmiech.

***

Weronika skończyła myć lodówkę. Właściwie nie musiała tego robić, ponieważ była krystalicznie czysta po czyszczeniu jej w zeszłym tygodniu, ale chciała się czymś zająć. Wykładanie jedzenia i układanie go z powrotem, na chwilę zajmowało jej myśli.
Jak mogła być taka głupia? Dlaczego zrobiła to, za co tak bardzo potępiała swojego męża? Czy nie przez jego zdrady chciała od niego odejść? A teraz okazało się, że wcale nie jest od niego lepsza, jak jej się wcześniej wydawało. Co gorsza, zrobiła to z Pawłem. Nigdy wcześniej nie myślała o nim w ten sposób.
Czyżby? – odezwała się jej podświadomość – Czy kiedy w twoim małżeństwie zaczęło dziać się źle, nie zastanawiałaś się, jakby to było, gdybyś była ze swoim przyjacielem? Tym, który był na każde twoje zawołanie, rozumiał cię jak mało kto i przez którego później godzinami wypłakiwałaś oczy.
Weronika westchnęła i wstawiła czajnik na gaz. Westchnęła. Może i tak myślała. Każda skrzywdzona kobieta zastanawia się, jak by to było gdyby. To jeszcze nie grzech. Zdrada to co innego. Przespała się z Pawłem z czystą premedytacją. Chciała tego. Cholera, potrzebowała tego. Pragnęła czułości, bliskości i tego czegoś, co zobaczyła w jego oczach. Nie chodziło o zwykłe pożądanie albo uzależnienie od jej ciała, które często widziała u Filipa, traktującego ją jak swoją własność. Chodziło o coś innego. Coś dobrego.
Postanowiła odpocząć po wysprzątaniu kuchni i zrelaksować się przy filiżance kawy i dobrej książce. Ruszyła na górę do niewielkiej biblioteczki znajdującej się w gabinecie Filipa. Znalazła to czego szukała i trzymając w ręku jedną ze swoich ulubionych powieści, zaczęła schodzić na dół. W tym samym momencie usłyszała gwizd czajnika. Przyspieszyła kroku, ale wtedy nagle irytujący dźwięk całkowicie ucichł. Zaskoczona weszła do kuchni i zamarła. Książka omal nie wypadła jej z ręki. Mocniej zacisnęła na niej palce, aż zbielały jej kłykcie.
Tuż obok kuchenki stał Filip. Odwrócił twarz w jej stronę i lekko się uśmiechnął.
– Cześć, skarbie. Tęskniłaś?

Dodał/a: Danielle. w dniu 15-11-2015 – czytano 1468 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks kłamstwo romans zdrada Danielle.

Komentarze (4)

Maniadnia 2015-11-18 15:52:42.

No nie wierze O.o . Tego się nie spodziewałam, aż nie mogę się doczekac dalszego ciągu

super!dnia 2015-11-21 09:43:54.

Swietna końcówka! 😀 pisz szybciutko kolejną cześć 😀 kiedy możemy się jej spodziewać? 🙂
Ps. Czy można prosić o link do Twojego bloga? 🙂

k.dnia 2015-11-28 10:26:42.

prosimy o wiecej! 😀

Danielle. dnia 2015-11-29 23:34:05.

Super!, pewnie, nie ma sprawy 😉
mysecretdimension.blogspot.com
Drugi raz dodaję komentarz.. oby tym razem się udało :p
Nowa część już wkrótce.

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Pod napięciem. cz 7"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.