Pod napięciem. cz 11

Minęły dwa tygodnie od ostatecznej sprawy rozwodowej Weroniki i Filipa. Myślała o tym, rozpakowując ostatni karton. Rozejrzała się po swoim nowym mieszkaniu. Na razie tylko je wynajmowała, ponieważ zakup mieszkania jej marzeń, maksymalnie uszczupliłby jej oszczędności. A musiała za coś żyć, zanim znalazłaby stałą pracę. Na razie pracowała na pół etatu w niewielkim wydawnictwie. Mogła pracować również w domu, więc mimo małych dochodów, była z tej posady zadowolona. Najbardziej cieszyła ją niezależność. W końcu, po tylu latach, nie musiała liczyć na nikogo poza sobą.
Rozwód nie przebiegł bezboleśnie, jak to sobie na początku wyobrażała. Filip doskonale udawał kochającego męża, ale ona nie była głupia. Jej adwokat powołał na świadka Tamarę, która bardzo chętnie opowiadała o swoim romansie z były szefem, głównie dlatego, że Robert jednak zwolnił ją z pracy i każda sposobność by zemścić się na Filipie, który się za nią nie wstawił, była dobra. Poza tym w sądzie została też poruszona sprawa jego długów. Sędzina nie była zadowolona, kiedy usłyszała o tym, że “kochający” mąż wysłał do swoich wierzycieli żonę. Uznała to za kroplę, która przelała czarę goryczy. Orzekła rozpad małżeństwa z wyłącznej winy Filipa. Po sprzedaży domu, podzielili się pieniędzmi po połowie, ale Weronika nie zabrała z domu niczego poza swoimi rzeczami osobistymi. Żadnych mebli, żadnych naczyń, kwiatków. Mimo, że to ona zgromadziła większość rzeczy, nie należały do niej. Przecież kupowała je za pieniądze Filipa. Domu też nie kupiła za swoje oszczędności, ale to jej eks-mąż zabronił jej iść do pracy, więc teraz nie mogła unosić się dumą. Musiała wziąć należne jej pieniądze. Chciała zacząć życie od nowa.
Starała się nie kontaktować z Filipem, choć on usilnie próbował zmienić jej decyzję. Przynajmniej raz w tygodniu wysyłał jej kwiaty, dzwonił i pisał SMS-y. Ignorowała to. Jedyne co ją interesowało to sprawa karna dotycząca topielca. Okazało się, że był to naprawdę niefortunny zbieg okoliczności, Filip oczyścił się z wszelkich podejrzeń. Mężczyzna wyłowiony z rzeki okazał się być dilerem narkotykowym, który zaszedł za skórę kilku osobom. Policja już się tym zajmowała. Filip po prostu chciał uwiarygodnić swoje zaginięcie, a gdy policja zaczęła interesować się tą sprawą, stwierdził, że warto będzie o tym wspomnieć.
Weronika była pewna, że później zaczął tego żałować, ale na szczęście ona już nie musiała się tym martwić.
Jej aktualnym zmartwieniem był piękny obraz, który chciała powiesić na ścianie. Niestety nie miała żadnych narzędzi, które mogłyby jej w tym pomóc. Pomyślała, że zamiast męczyć się z gwoździem i młotkiem, którego i tak nie posiadała, użyje specjalistycznego kleju. Martwiła się jednak, że przyklei obraz krzywo i nawet jeśli szybko uda się go oderwać, na ścianie zostaną plamy po kleju i nie obejdzie się bez malowania. Nie miała pojęcia, że urządzanie mieszkania może być takie skomplikowane i fascynujące zarazem. Właściciel zostawił jej zaledwie kilka mebli. Wielkie łóżko w sypialni, mały stolik w kuchni i komódkę w salonie. Stolik wyniosła do piwnicy, bo zupełnie nie pasował do reszty mieszkania. Był biały i oklejony jakimiś dziwnymi wzorami. Komódka i łóżko były jednak piękne. Meble z duszą. Idealnie pasowały do jej wizji. Resztę mebli kupowała więc pod te, które już miała. Uśmiechnęła się wyobrażając sobie minę, jaką zrobiłby Filip, widząc ścianę w kolorze grejpfrutu, która zdobiła jej niewielki salon. Ożywiała to miejsca i idealnie komponowała się z brązami i kasztanami, które dominowały wśród umeblowania. Poduszki na ciemnej kanapie były zresztą tego samego koloru co ściana. Reszta ścian była jasna, królowała biel i kilka pasków koloru brązowego lub grapefruitowego. Chciała, aby w mieszkaniu było dużo światła, więc nie mogła przesadzać z ciemnymi odcieniami.
Była dumna ze swojej ciężkiej pracy. Jak na kogoś, kto zawsze był tylko żoną swego męża i jego ozdobą, nieźle sobie poradziła.
Do pełni szczęścia brakowało jej jednak spokoju. A nie mogła go osiągnąć przez jedną, ciągle powracającą myśl: Paweł.
To imię prześladowało ją codziennie. Ich kontakt ograniczał się jedynie do kilku smsów i telefonów. To ona tak postanowiła. Stwierdziła, że dla dobra jej sprawy rozwodowej nie powinni się spotykać. Mało tego, powiedziała, że nie jest gotowa na zaczynanie jakiejkolwiek głębszej relacji, bo chce nacieszyć się niezależnością. Mężczyzna spojrzał na nią wtedy z szerzej otwartymi oczami. Widać było, że jest trochę niezadowolony, może zaskoczony, ale nie protestował. Skinął jedynie głową i powiedział, że to rozumie. Wtedy Weronika poczuła się zawiedziona. Miała nadzieję, że Paweł nie będzie chciał odpuścić tak łatwo, ale nie. On akurat wtedy musiał okazać pełne zrozumienie i pozostawił ją samą sobie, tak jak sobie tego życzyła.
Z jednej strony czuła, że dobrze zrobiła. W końcu potrzebowała odpoczynku od mężczyzn. Jej małżeństwo okazało się bowiem totalną pomyłką.
Ale od tego jednego faceta wcale nie chciała odpoczywać, a przynajmniej już nie. Tęskniła za nim każdą komórką swojego ciała. Chciała być blisko niego, czuć jego oddech przy swoich ustach. Ale nie chodziło tylko o to. O seks. Chodziło o znacznie więcej. Nie wiedziała jednak, jak miałaby teraz go odzyskać. Głupio było jej zadzwonić do niego i powiedzieć, że mogą pójść na randkę. Chciała, żeby wiedział, że jest wolną kobietą, ale nie mogła tak po prostu mu tego oznajmić. Kto wie, może go to już nie interesowało?
Wytrzymała jeszcze dwa dni, a potem postanowiła do niego zadzwonić. Z duszą na ramieniu, czekała aż odbierze, licząc każdy sygnał, jaki usłyszała w słuchawce.
– Słucham – rozległ się jego głos.
– Eee. Ukhm. Cześć, Paweł. Tu Weronika – oznajmiła głupio. – Przecież ma zapisany twój numer, idiotko – pomyślała w duchu.
– Cześć. Co u ciebie? – zapytał.
Kobiet układała sobie wcześniej w głowie odpowiedź na to pytanie, ale teraz nie potrafiła w luźny sposób opowiedzieć o remoncie mieszkania i rozwodzie, więc rzuciła tylko:
– W porządku, a u ciebie?
– Nie narzekam. Chociaż mam ostatnio sporo pracy. Na szczęście głównie papierkowej.
– Miło wiedzieć, że ostatnio nikt nikogo nie zabił – powiedziała, po czym palnęła się w czoło. Jeśli ta rozmowa będzie dalej szła tym tropem, zacznie go prosić o najnowsze statystyki rozwoju przestępczości w mieście.
Paweł zaśmiał się.
– Masz rację. Ale chyba nie po to dzwonisz, co? – zainteresował się.
– Właściwie nie. Chciałam zapytać, czy wpadniesz do mnie na parapetówkę – powiedziała i wreszcie ucieszyła się z własnej pomysłowości. Czy mógł być lepszy pretekst do spotkania z nim?
– Wow. Nie wiedziałem, że już się urządziłaś.
Weronika uśmiechnęła się do siebie.
– Miałam sporo wolnego czasu. Wystarczająco, żeby pomalować mieszkanie i się rozwieźć. Tak, dokładnie w tej kolejności – dodała żartobliwie.
– Każdy ma swoje priorytety – zaśmiał się Paweł, a potem na chwilę zaległa cisza. – Czyli to już koniec? Rozwiodłaś się? – zapytał.
Kobieta skinęła głową, choć przecież nie mógł tego zobaczyć.
– Tak, to był najwyższy czas.
– Lepiej późno niż wcale. Tak przynajmniej mówią.
– Kto tak mówi? – droczyła się.
– Oni. Wszyscy. No wiesz… Ludzie.
– Aha. Skoro ludzie tak mówią, to musi tak być.
Znowu cicho się zaśmiali. Niesamowite, jak łatwo im się rozmawiało. Postanowiła kuć żelazo, póki gorące.
– To co, wpadniesz? – spytała.
– Jasne. Kiedy?
– Dzisiaj – oznajmiła po krótkiej chwili wahania.
– Nie tracisz czasu. Choć martwi mnie, że dostaję zaproszenie na ostatnią chwilę. Zupełnie, jakbyś nie była pewna, czy chcesz mnie u siebie gościć – stwierdził.
Weronika westchnęła teatralnie.
– Wydało się. Ale mimo wszystko możesz wpaść. Powiedzmy o ósmej.
– Ok, będę. Do zobaczenia – powiedział Paweł.
– Pa – rzuciła i rozłączyła się.
Odetchnęła głęboko. Nie było tak źle. Teraz tylko musiała się zastanowić, jak zorganizować parapetówkę w ciągu kilku godzin i kogo do cholery miałaby na nią zaprosić?

***

Paweł sprawdził adres, który smsem przysłała mu Weronika. Według GPS-a, był już na miejscu. Wysiadł i rozejrzał się. Okolica była całkiem ładna. Znalazł odpowiedni blok i skierował się w jego stronę. Zadzwonił domofonem i po chwili drzwi zabrzęczały śmiesznie. Pociągnął za nie i wszedł do klatki. Już po chwili znalazł się przed odpowiednimi drzwiami i zapukał. Otworzyła mu Weronika. Uśmiechnęła się na jego widok i trochę niepewnie zaprosiła go do środka. Paweł rozejrzał się dookoła.
– Przyszedłem za wcześnie? – zapytał zdziwiony ciszą, jaka panowała w mieszkaniu.
– Nie, jesteś w samą porę.
Weronika poszła dalej, a on ściągnął buty i ruszył za nią. Rozglądał się po mieszkaniu, zaskoczony tym, jak bardzo jego styl różnił się od tego, który panował w domu Weroniki i Filipa. Mieszkanie było urządzone bardzo ciepło i przytulnie. Od razu czuło się domową atmosferę, której brakowało w domu Bereszyńskich.
– Jak ci się podoba? – zagadnęła kobieta, podając mu szklankę z oranżadą.
– Wszystko wygląda świetnie. Sama urządzałaś?
– W większości tak. Musiałam zatrudnić fachowców do podłogi w łazience i zainstalowania szafy na przedpokoju. Reszta to moje dzieło.
– Jestem pod wrażeniem – przyznał i spojrzał na nią uważnie. – Wnioskuję, że nikt już nie przyjdzie.
Skinęła głową na znak zgody i uśmiechnęła się lekko.
– Wybacz małe kłamstewko.
– Och, nie gniewam się. To intrygujące, paść ofiarą podstępu. Ciekawi mnie, jakie są twoje dalsze zamiary.
Weronika założyła ramiona na piersi i odetchnęła. Musiała się pilnować, żeby nie rzucić mu się na szyję i nie powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniła.
– Chciałam porozmawiać. Długo się nie widzieliśmy. Brakowało mi ciebie.
– To była twoja decyzja – przypomniał jej.
Kobieta kiwnęła głową. Paweł w tym czasie przyglądał jej się uważnie. Miał nadzieję, że w końcu powie mu to, co chciał usłyszeć. Wiedział już, że jest wolna w świetle prawa. Ale czy uwolniła się już od Filipa myślami? Czy była gotowa zaufać innemu mężczyźnie i z nim spróbować? Miał nadzieję, że to właśnie tego miało dotyczyć ich spotkanie. Jeśli okazałoby się, że chce zaoferować mu przyjaźń, chyba zapadłby się pod ziemię i nigdy spod niej nie wyszedł.
– Wiem, że to była moja decyzja. Myślę, że słuszna. Musiałam sobie wszystko poukładać, zacząć od nowa… Rozumiesz to, prawda? – zapytała z nadzieją.
Skinął głową. To akurat rozumiał. Oczywiste było, że Weronika nie chciała się z niczym spieszyć. W końcu zakończyła wieloletni związek, przeszła wiele złego i musiała odnaleźć spokój ducha. I romans, jeśli tak można było to nazwać, tylko komplikował sytuację. Ale mimo wszystko, miał nadzieję, że Weronika w końcu będzie chciała się z nim spotkać.
– Paweł… Byłeś moim najlepszym przyjacielem – zaczęła, a jemu gula podeszła do gardła. Boże, tylko nie przyjaźń, pomyślał z trwogą. Nie zniesie tego. Nie zniesie ponownego stania z boku i patrzenia, jak Weronika układa sobie życie z kimś innym. – Kiedy odszedłeś przed laty bez słowa, nie rozumiałam co właściwie się stało. Ale złamałeś mi tym serce. Chciałam cię nienawidzić. To pomagało mi zapomnieć. Ale potem pojawiłeś się znowu, w najdziwniejszych okolicznościach, jakie mogłam sobie wymarzyć – kontynuowała. – Wtedy zrozumiałam, że nie mogłabym cię nienawidzić. Zależy mi na tobie i zawsze zależało. Nie chcę już czekać. Myślę, że straciliśmy wystarczająco dużo czasu. Jeśli chcesz, jeśli w ogóle dopuszczasz do siebie możliwość stworzenia ze mną czegoś poważnego, to spróbujmy. – powiedziała i zaczęła wpatrywać się w niego niepewnie.
Paweł stał jak skamieniały, zastanawiając się, czy to nie umysł płata mu figle. Wiele razy wyobrażał sobie, że słyszy z ust Weroniki coś podobnego. Teraz, kiedy wreszcie to usłyszał, nie był pewien, czy to dzieje się naprawdę. Zrobił szybki krok w jej stronę i chwycił jej twarz w dłonie. Przyciągnął ją do siebie i pocałował, mocno wdzierając się językiem do jej ust. Całowali się, dopóki nie zabrakło im powietrza.
– Jak możesz w ogóle o to pytać – powiedział ciężko, jakby był zdyszany.
– Kazałam ci czekać. Nie wiedziałam, czy to zrobiłeś.
– Oczywiście, że tak. Jak mógłbym odpuścić? Przecież kocham cię od zawsze. I wiem, że ty też mnie kochasz. Tylko nie mogę uwierzyć, że w końcu przyznałaś się do tego sama przed sobą.
Weronika wpatrywała się w niego lekko zamglonymi oczami. Była wzruszona do granic możliwości i bardzo szczęśliwa. Już dawno nie czuła się tak dobrze.
– To znaczy, że chcesz pójść ze mną na randkę? – zapytała z uśmiechem.
Paweł cmoknął ją w czoło.
– Spóźniłaś się z tym zaproszeniem parę lat, ale nie mam w planach niczego ciekawego, więc ostatecznie mogę się wybrać – rzucił z rozbrajającym uśmiechem.
Weronika zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliła.
– Przepraszam, że musiałeś czekać – szepnęła.
– Na ciebie warto, kochana. Gdybym miał wybór, poczekałbym jeszcze raz.

KONIEC.

Dodał/a: Danielle. w dniu 14-02-2016 – czytano 1555 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks kłamstwo romans zdrada Danielle.

Komentarze (11)

czytelniczkadnia 2016-02-15 13:18:17.

wspaniałe 🙂
mogę cię prosić abyś napisała coś na kształt zakazanego owocu? 😉

anhelllwdnia 2016-02-15 22:08:24.

Wspaniala historiia. Pisz dalej masz talent 😉

Maladnia 2016-02-16 13:31:46.

Jaki koniec ? Czemu koniec?

enednia 2016-02-16 23:00:50.

Świetne. Jakie masz kolejne opowiadania w kolejce? 🙂

Danielle. dnia 2016-02-17 09:29:19.

Czytelniczko, chodzi ci o podobną fabułę, czy jakiś konkretny wątek? 🙂
Ene, myślałam o kolejnym ero-opowiadaniu, nieco bardziej tajemniczym…
Pozdrawiam 🙂

Nieednia 2016-02-17 22:55:52.

No jak to koniec?

czytelniczkadnia 2016-02-18 21:30:23.

ooo tajemnicze ero-opowiadanie, z pewnością będzie świetne 🙂
chodziło mi o podobną fabułę zakazanego związku 😉 ale zdaję się na Ciebie:D

Karolinadnia 2016-02-20 15:39:43.

Kiedy nowe opowiadanie ? 😀

Danielle.dnia 2016-02-21 17:42:27.

Karolina, jeszcze nie mam ustalonego terminu 🙂 Napisałam na razie około pół strony :p

Agata dnia 2016-03-03 17:29:31.

Kiedy możemy spodziewać się nowego opowiadania ?

vevydnia 2016-03-26 22:28:46.

Kiedy możemy czytać kolejne Twoje dzieło? 🙂

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Pod napięciem. cz 11"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.