Po latach cz.4

Podczas sprzątania Adrian zerkał na mnie ze złośliwym uśmiechem. Pewnie bawiło go moje zakłopotanie kiedy zapytał o Damiana.
– No więc, powiesz kto to był?
– Kto? – próbowałam udawać, że nie wiem o co chodzi.
– Weź nie graj, bo tu nie teatr.
– To Damian, kolega…
– Kolega, jasne! – wybuchł śmiechem. – Ja też się z kolegami całuje. – dodał.
– Och! Musisz?! – krzyknęłam i rzuciłam w niego ścierką.
– Już spokojnie, nie bij mnie. – powiedział i zadowoleniem poszedł po mopa, w końcu ktoś musiał wytrzeć wodę, którą wylałam mu rano na głowę. Po godzinie w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. W drzwiach stali rodzice z szerokim uśmiechem, dużą pizzą i dużą walizką. Nie obyło się bez uścisków, całusów i setek rutynowych pytań co u nas, jak minęły dni i jak długo sprzątaliśmy przed ich przyjazdem. Po nieco innej kolacji niż zwykle, bo gdy tylko mama jest w domu, cały czas spędza w kuchni na gotowaniu zdrowych obiadków, nastąpił czas na prezenty. Chyba myślą, że tym wynagrodzą nam stracony czas. Nie żebym myślała, że są bez serca, ale ostatnio odnoszę takie wrażenie. Oboje pracują w tej samej firmie, na tym samym wydziale i również w tym samym czasie wyjeżdżają na delegacje. Szanuje to co dla nas robią i nie mam im tego za złe, w końcu niczego do tej pory mi nie odmówili, to nie znaczy, że ich wykorzystuje. To raczej działka Adriana.

Dziś wszyscy położyli się wcześniej, oprócz mojego braciszka, bo chwile po tym jak w sypialni rodziców zgasło światło wymknął się z domu. A ja wreszcie znalazłam czas, żeby porozmyślać nad własnym życie. W pewniej chwili poczułam, że morzy mnie sen. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy snów. Obudził mnie sygnał sms‘a. Damian pyta czy jestem w domu… Nie rozumiem, przecież jest 4 nad ranem. Zadzwoniłam do niego.
– Co chcesz? – zapytałam zaspanym głosem.
– Otwórz drzwi.
– Jakie drzwi?
– Normalne, wejściowe.
– No idę.
Nic z tego nie rozumiałam, ale jak powiedziałam tak poszłam. Za drzwiami stał uśmiechnięty Damian i lustrował mnie z góry na dół. Przyznam, że moja piżamka mało co zasłaniała, a nie pomyślałam, żeby coś ubrać na wierzch. Byłam zbyt zaspana.
– Wpuścisz mnie? – zapytał.
– Wchodź, ale cicho, bo rodzice wrócili. – powiedziałam i chwyciwszy go za rękę wciągnęłam do środka. Weszliśmy do pokoju, a ja automatycznie przekręcił klucz w zamku.
– Wytłumaczysz mi w końcu po co przychodzisz w środku nocy?
– Chciałem cię zobaczyć, ostatnim razem szybko uciekłaś. – powiedział z szarmanckim uśmiechem.
– No rzeczywiście dawno, a w ogóle to skąd wiesz gdzie ja mieszkam? – zapytałam i usiadłam na łóżku.
– Po prostu masz życzliwego braciszka. – uśmiechnął się szeroko.
Nie wierzę…
Damian podszedł i położył się obok mnie przy ścianie. Obróciłam głowę w jego stronę i zaczęłam się uważnie mu przyglądać. Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
– Zaczynam się ciebie bać… – stwierdziłam po krótkim namyśle.
– Ej, nie gryzę przecież. – podniósł się i nachylił nad moim ramieniem. Poczułam jak jego dłoń gładzi moje plecy. Było mi trochę niezręcznie, nie wiedziałam co powiedź.
– To się okażę. – powiedziałam, a on pocałował mnie w szyję.
Lekko przechyliłam głowę i czekałam na jego następny krok. Nie do końca wiedziałam co chce ode mnie. Damian nadal obdarowywał mnie pocałunkami, a jego ręce spływały co raz niżej. Nie powiem, było przyjemnie, ale świadomość, że w tamtym momencie za ścianą są rodzice zniechęcała mnie do wszystkiego.
– Nie jesteśmy sami, wiesz o tym.
– Wiem. – odpowiedział i wpił się w moje usta, stanowczo a za razem delikatnie.
Czułam się cudownie i oddałam mu się w całości. Położył mnie obok siebie i namiętnie całował, a jego ręce błądziły po całym moim ciele. Czułam, że płonę. Trwało to dłuższą chwile, aż usnęliśmy obok siebie w objęciach.

Nagle usłyszałam trzask drzwi. Wyrwałam się z pod objęć Damiana i zerwałam się na równe nogi. W korytarzu paliło się światło, było słychać jak ktoś chodzi po mieszkaniu. Zerknęłam na zegarek. Była parę minut po 6. A no tak, rodzice wychodzą do pracy. Spojrzałam na Damiana. Leżał na łóżku i zaspanymi oczami wpatrywał się we mnie.
– To tylko rodzice. – oświadczyłam.
– Straszysz, myślałem, że coś się stało.
– Jest Ok. – uspokoiłam go i wróciłam do wygrzanego łóżka. Na dzień dobry dostałam namiętnego całusa i z powrotem usnęliśmy. Rano obudził nas budzik. Do szkoły miałam dopiero na 10, bo od tygodnia skracają nam lekcję. Głośny dzwonek nie obudził Damiana i ja też postanowiłam nie przerywać mu snu, więc poszłam się ogarnąć do łazienki. Pół godziny później siedziałam z Damianem w kuchni i jedliśmy płatki z mlekiem. Nie wiedziałam, że w jego towarzystwie jedzenie śniadania wiąże się z taką dawką śmiechu, a widok skacowanego Adriana jeszcze bardziej go spotęgował.
– Poznaj mojego brata, to Adrian. – wycedziłam przez śmiech na jego widok.
– My się już znamy, nie Damian? – stwierdził Adrian.
– No tak, znamy, nawet lepiej niż myślisz. – powiedział popijając sok.
– Jak to? – zapytałam zdziwiona.
– Chodzę z Adrianem do szkoły.
– I ja się o tym teraz dowiaduje?
– Tak wyszło siostra. – wtrącił Adrian wyjadając płatki z mojej miski.
– Jesteście niemożliwi. – podsumowałam.
– Powiedzcie mi jeszcze, że się kumplujecie!
– No tak, był tu już Damian. – powiedział Adrian wciąż łowiąc płatki z mleka.
– A ty mi wciskasz kit, że tu nigdy nie byłeś! – prawie że wykrzyczałam.
– Oj, no wybacz. – w moich uszach zadźwięczał jego ciepły głos.
– Dobra, chodź już! – wypchałam go z kuchni, chciałam jak najszybciej wyjść.

Na zewnątrz było upalnie. Od takiego gorąca wszystkiego się odechciewa, ale postanowiłam nie puszczać szkoły. I tak chodzę tam tylko dla przyjaciółek, głównie to dla Melki. Damian zaproponował, że mnie odprowadzi i ani się obejrzałam byliśmy już pod szkołą. W bramie już czekała Melka i przebierała nogami, nie lubi jak musi na kogoś czekać. Gdy nas zobaczyła, aż podskoczyłam. Podbiegła i rzuciła się na mnie jak nienormalna.
– Jesteś wreszcie, nie mogłam się doczekać!
– Zauważyłam.
– O! Hej Damian. – krzykła i wreszcie mnie puściła.
– Słuchajcie, w piątek robię imprezę na działce za miastem obok tego jeziora, wiesz Olka i chciałam bym was OBOJE zaprosić, co wy na to? – patrzyła pytająco. Damian spojrzał na mnie po czym powiedział.
– Ja w sumie mam czas, wpadniemy.
– Naprawdę będziesz? – zapytała.
– Będziemy, będziemy. – uspokoiłam ją.
– To super! – krzyknęła i wycałowała mnie.
– Olka, ja się musze zbierać. – oświadczył Damian.
– Pewnie, leć – złożyłam pocałunek na jego ustach, chwyciłam Melkę z ramie i zaciągnęłam ją na ławkę przy boisku. Kiedy się odwróciłam Damiana już nie było, więc z powrotem wróciłam do Melki.
– Czemu ci tak zależało, żeby przyszedł? – zapytałam.
– To twój chłopak, więc dlaczego miałam go nie zaprosić.
– To nie jest mój chłopak!
– Pewnie, te buziaczki też nie wasze. – oburzyła się.
– Myśl co chcesz. A planujesz jakieś kąpiele w tym jeziorze?
– No jasne, że tak! Szykuj się. – od razu rozpromieniała.
Czyli szykuje nam się ciekawy weekend…

Dodał/a: MissLorde w dniu 21-01-2016 – czytano 1388 razy.
Słowa kluczowe: pożądanie miłość MissLorde

Komentarze (2)

Ona.19dnia 2016-01-27 04:15:00.

Super. Czekam na dalszy ciąg 🙂

ToJadnia 2016-01-27 11:58:29.

Super, ale opowiadanie mogłoby być dłuższe 🙂 Czekam z niecierpliwością:D

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Po latach cz.4"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.