Niebezpieczne uczucie – PROLOG

Nienawidzę piątkowych korków.
Nienawidzę swojego samochodu, który jest sypiącym się gruchotem.
Nienawidzę skrzyżowań Wrocławskiego, Starego Miasta.

Co najmniej pięciokrotnie wymusiłam pierwszeństwo. Już trzy razy zgasł mi silnik. Dwa razy przestraszyłam się sąsiadującego tramwaju i raz, o mały włos nie wjechałam w dupę, jakiemuś wypucowanemu bmv-akowi. Do tego jest mi cholernie gorąco a mój SEAT, nawet nie posiada klimatyzacji. Złym pomysłem było założenie bandażowej spódnicy, zwiewnej koszuli z czarną koronką i samonośnych beżowych pończoch. Otwieram okno, ale jedynie wpada wręcz upalne powietrze. Rezygnuję z zimnego łokcia i mokrej pachy. Włączam nawiewy, ale znowu atakuje mnie cholerny gorąc. Szlag, szlag, szlag! Uparuję się, zanim dojadę do pracy. Nicholas Bussines Center, znajduję się na skrzyżowaniu ulicy Kazimiera Wielkiego, a to dokładnie piętnaście minut od mojego aktualnego położenia.
Opuszczam lusterko i sprawdzam, czy wyglądam jak rozmazany mops. O dziwo, tusz jeszcze się nie rozpuścił, a podkład nadal utrzymuję się bez świecenia. Moje blond włosy, nadal są w koku i nie odstaje, żaden niepowołany do tego włosek. Chyba jest dobrze, wyglądam jak na asystentkę zarządu wypada. Chociaż tyle zważywszy, że jak wyjdę z tego auta będę delikatnie mówiąc śmierdzieć. Już czuję jak pot ciurkiem opada po moich plecach.
Komórka wydaję pierwszy takt Sucker for Pain – Lil Wayne, Wiz Khalifa & Imagine Dragons. Szybko podnoszę wzrok. Upewniam się, że kolor świateł wciąż jest czerwony i sięgam jedną ręką do torebki. Po chwili w swoim burdelniku odnajduję iPhone. Przesuwam slide i modlę się w duchu, żeby Piotr Michalski, nie zepsuł doszczętnie mojego dnia.
– Dzień dobry, Maju – chwilowa pauza, spowodowana rozmową z inną osobą. – Czy odebrałaś już tkaniny z hurtowni? – Och wow. Piotr jest spokojny, a to wróży całkiem sympatyczny dzień w pracy.
– Panie Michalski… Znaczy Piotrze, jestem już w drodze do biura. Powinnam być do piętnastu minut. – Wypuszczam powietrze i zerkam w tylne lusterko. Jakiś palant na mnie trąbi. Niech jeszcze raz użyje klaksonu, a wyjdę i mój obcas stanie mu się bliski. Kolejny raz trąbi. Już mam otwierać drzwiczki, kiedy ktoś gwałtownie wpada do mojego auta. Jestem tak zszokowana, że zapominam po co trzymam telefon przy uchu, gdzie znajduję się gaz, a gdzie hamulec. Nieznajomy, wyciąga spluwę i przykłada do moich żeber. Tracę powietrze. W ciągu kilku sekund całe moje życia, przewija się przed oczami. Chcę zacząć krzyczeć, ale głoś grzęźnie mi w gardle.
– Maja… Maja… Jesteś tam, Maju?! – Po chwili dociera do mnie, że mogę wykorzystać ten fakt i błagać o pomoc. Jednak za późno zrodził się ten pomysł w mojej głowie. Nieznajomy szybko dotarł bronią do końca spódnicy. Wodził teraz zimnym glockiem po gołym udzie, zostawiając trwałe skrzywienia w moim umyśle. Im bliżej się znajdował końca nóg, tym bardziej niespokojnie krążyłam biodrami po siedzeniu. Facet przysunął się do mojego ucha i zaczął mówić szeptem.
– Radzę ci grzecznie zakończyć rozmowę, bo w przeciwnym wypadku… – Pistolet dociera blisko mojej łechtaczki. Jedna samotna łza, spływa po policzku, zostawiając zapewne biały ślad.
– Przepraszam… Muszę kończyć, są bardzo duże korki. – Rozłączam się.
Patrzę przerażonym wzrokiem w kierunku ulicy. Jak na zawołanie stała się pusta i jedynie asfalt lśnił od promieni słonecznych. Słyszę głośne bicie swojego serca i zdyszany oddech nieznajomego faceta. Dociera do mnie, że zostałam porwana we własnym aucie. W wielkim mieście i nie mogę nic zrobić, aby obejść tę sytuację. Tracę kontrolę i nie podoba mi się to.
– Jedź! – Kiwam twierdząco głową. Trzęsę się ze strachu, ale puszczam sprzęgło i dodaje gazu. Jadę całe czas instruowana jego wskazówkami. Telefon nie przestaję dzwonić chociażby na sekundkę. – Tylko bez żadnych głupich ruchów, bo nafaszeruję to ciałko kulami!!! – łapie za wciąż grający iPhone i ciska nim o deskę rozdzielczą. Przestaję w momencie, jak pęka na kilka części. Kurwa! Jeszcze go nawet nie spłaciłam. Mam ochotę zrobić to samo z jego głową, ale powstrzymuje mnie fakt, że wciąż jestem na jego muszce i muszę grać jak mi zagra.
– Dokąd mnie zabierasz? -pytam, niepewnym głosem.
Rosły mężczyzna odchrząknął.
– Im mniej wiesz, tym lepie będziesz spała.
Każe mi przyśpieszyć jak wjeżdżamy na autostradę. W momencie w którym widzę znak “Warszawa”, ostry ból ściska mi klatkę piersiową. Trudno mi się oddycha, a powietrze nie chcę wpływać do płuc. Wiem na pewno, że przez długi okres już nie zobaczę światła, który rozjaśnia nawet najciemniejsze noce. Czuję, że właśnie moje życie dobiegło końca…

—————————
Witam 🙂 Jest to moje pierwsze opowiadanie na tej stronce, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :*
Pozdrawiam, Grafoman.

Dodał/a: Grafoman w dniu 20-10-2016 – czytano 1362 razy.
Słowa kluczowe: porwanie miłość namiętność żar strata

Komentarze (1)

Heheszkowadnia 2016-10-26 18:45:54.

Szybko dawaj kolejne! 🙂 🙂 🙂

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Niebezpieczne uczucie – PROLOG"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.