Nad przepaścią

Czekaliśmy z Mateuszem na resztę znajomych. Mateusz to mój przystojny osiemnastoletni chłopak. Ale nie lubi imienia Mateusz, dlatego mówimy wszyscy na niego Mati. Jak ja go kocham, świata poza tym szatynem nie widzę. Jest najwspanialszy. Byliśmy na domówce u Szymka.
-Idą oni czy nie idą? –zapytałam rozglądając się w samochodzie za przyjaciółkami i kolegą.
-Mamy jeszcze trochę czasu, by popsocić. –powiedział Mati i przybliżył się do mnie.
-Wariat. –powiedziałam i pocałowałam go. –Mati dużo wypiłeś? –zapytałam.
-Julka znasz mnie. Pije tak by jeszcze dojechać do domu. –powiedział i zaczął mnie całować, kładąc na moje kolano rękę. Miałam wtedy czarną sukienkę. Jechał wyżej ręką, jednak właśnie Bartek i Anka przyprowadziły do auta nietrzeźwą Paulinę.
-Jak zwykle zgon. –powiedziała Anka. Były to moje najlepsze przyjaciółki. Od dziecka razem byłyśmy wszędzie. Paulina była wysoka, zielonooki rudzielec. Mówili na nią kościotrup, bo była tak strasznie chuda. Anka za to była przeciwieństwem Pauliny. Mała, grubsza, blondynka. Za to strasznie zabawna. Ile razy mówiła te swoje głupoty. Ja byłam też zupełnie inna wizualnie od nich również. Brunetka, brązowooka, średniego wzrostu. Byłyśmy nierozłączne. Uwielbiałyśmy siebie. Ludzie również.
-Dobra jedziemy. –powiedziałam. Po drodze Anka jak zwykle gadała o imprezie. Zawsze zdawała nam relację, jakby nas na tej imprezie w ogóle nie było. Paulina spała, biedna, nie ma głowy do picia. Bartek zaczął oglądać filmiki na telefonie z imprezy i pokazywał je Ance.
-Powiedziałaś mamie, że uczysz się u Pauliny? –zapytał mnie Mati.
-Tak. Wiesz jaka ona jest. –tłumaczyłam mu.
-Wiem, że mnie nie lubi.
-Ważne, że ja ciebie kocham. –powiedziałam i pocałowałam go. Do domu zostało pięć kilometrów. Szymek mieszkał w małej wsi pod Poznaniem. My wszyscy byliśmy z Poznania. Uczyliśmy się w jednym liceum. Ja byłam wtedy w pierwszej klasie z dziewczynami a chłopacy w trzeciej już.
-Niedługo studniówka. Ale będziemy balować Księżniczko. –powiedział Mati. Uwielbiałam jak nazywał mnie księżniczką.
-Muszę kupić sukienkę. –powiedziałam.
-Czerwoną tak?
-Tak. Ty musisz mieć czerwony krawat.
-Tak wiem, wiem. Będziemy najlepszą parą. W sumie zawsze jesteśmy. Kocham cię Księżniczko.
-Ja ciebie też. Uważaj! –powiedziałam zauważając, że jedziemy na lewym pasie a przed nami wielki tir. I pamiętam tylko tyle, że całe życie widziałam w światłach tego tira. Mamę, tatę, małego brata Kacpra, Matiego, babcię, dziadka, wszystkie momenty życia. I co było dalej? Nie wiem. Wiem tylko z opowiadań. Przewieźli mnie do poznańskiego szpitala. Byłam w śpiączce przez pół roku. Gdy się obudziłam była przy mnie mama, zalana łzami. –Już dobrze. –usłyszałam pierwsze jej słowa.
-Gdzie jestem? –zapytałam.
-W szpitalu.
-Co się stało? –zapytałam a już przy mnie stało parę lekarzy.
-Miałaś wypadek.
-Wypadek? Jaki wypadek? –zapytałam. A mama zaczęła płakać.
-Musisz teraz odpoczywać. –powiedziała. Była neurologiem. Zobaczyłam za oknem słońce. Było to dziwne… Pamiętałam tylko, że na imprezę się szykowałam a na dworze było po chmurno. Nie było liści na drzewach przecież. Był przecież grudzień. A tu co? Wiosna? Lato? Nie rozumiałam tego.
-Co się stało? –powtórzyłam pytanie.
-Miałaś wypadek. Byłaś w śpiączce przez pół roku. –powiedział lekarz.
-Co? –zdziwiłam się. Wtedy jakby wszystko sobie przypomniałam, że wracałam z imprezy od Szymka. –Mati? Co z nim? Co z dziewczynami i Bartkiem? –zapytałam wystraszona. Długie milczenie i płacz matki wskazywał na najgorsze.
-Julcia. –powiedziała mama i chwyciła mnie za rękę. –Z Mateuszem w porządku miał sporo szczęścia. –powiedziała mama.
-A reszta? –znowu zapadło milczenie. –Co z nimi?
-Przykro mi. –powiedział lekarz.
-Co? –napłynęły mi łzy do oczów.
-Wy z przodu mieliście zapięte pasy. Uderzenie było silne. Paulina wyleciała wprost pięć metrów od auta, zginęła na miejscu. Bartek zmarł w karetce. Ania dwa dni po wypadku. Przykro mi strasznie. –powiedział lekarz.
-Nie. To niemożliwe. Mamo powiedz, że ten lekarz się myli, że to nieprawda. Powiedz! Oni tu przyjdą i mnie odwiedzą. –płakałam i wpadłam w szał. Pielęgniarka musiała mi podać leki uspokajające. Zasnęłam po kilku minutach. Gdy się obudziłam spytałam mamy czy to mi się śniło. Niestety to nie był sen. Nie wierzyłam w to. Mama próbowała zmienić temat.
-Wiesz, że Kacperek już mówi Julka, trochę mu tu dziwnie wychodzi. Przychodził tu śpiewał ci. Codziennie chciał tu przychodzić i zobaczyć czy już wstałaś. Miałaś bardzo poważne uszkodzenie mózgu. Modliłam się byś się obudziła.
-Mati odwiedza mnie? –zapytałam.
-Mati… Nie jesteśmy w Poznaniu.
-A gdzie? –zdziwiłam się
-Od czterech miesięcy mieszkamy w Warszawie. Dostałam tu w tym szpitalu pracę, ty lepszą opiekę. Ojciec także pracuje w dobrej firmie architektonicznej.
-Mati nic się nie odzywa?
-Julka… On prowadził po pijanemu. Wiedziałaś o tym?
-Co z nim teraz?
-Wiedziałaś i wsiadłaś?
-To już nie ważne. Pytam co z nim?
-Piętnaście lat dostał.
-Co? –ta wiadomość mnie dobiła jeszcze bardziej.
Miałam wszystko. Wspaniałego chłopaka, przyjaciół. Straciłam wszystko.

Dodał/a: Maskotka w dniu 21-09-2015 – czytano 2914 razy.
Słowa kluczowe: seks pożądanie namiętność zadrada dobry seks miłość rodzina szkoła życie bliskość dziewczyna chłopak Maskotka

Komentarze (5)

czytelniczkadnia 2015-09-22 13:41:04.

zapowiada się intrygująco…ale i smutnie niestety 🙁

Niewykrywalnadnia 2015-09-23 20:59:10.

Mi się podoba. Czekam na koejne części 😀

~Nikidnia 2015-09-24 18:39:06.

Jejuuuu cudownie się zapowiada , tylko fajnie by było gdyby ona była z tym Mateuszem ;D , pisz szybko next !!!!

:3dnia 2015-09-27 23:35:04.

Kiedy dalsza część ?

Gośćdnia 2015-09-30 20:32:23.

Nie samowity początek. Mam nadzieje że nie długo będzie dalsza część.

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Nad przepaścią"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.