Miłość do starszego cz.12

Definicja przyjaźni: to jedna dusza w dwóch ciałach. Tak było między nami. Mimo, że nie raz miałyśmy odmienne zdania, a nasza przyjaźń niejednokrotnie była wystawiana na próbę, zawsze udawało nam się wyjść obronną ręką. Kochałam ją mimo wszystko, była moją tarczą ochronną i traktowałam ją niemal jak siostrę, której nigdy nie miałam. Nigdy nie zapomnę jak wielokrotnie ratowała mnie z opresji i tylko dzięki niej jestem tutaj teraz i zmagań się z tym, co zgotował mi los.
W dalszym ciągu siedziałyśmy na krzesłach w ciszy. Żadna z nas nie podjęła próby dalszej rozmowy. Może to i dobrze. Wystarczyła mi jej sama obecność i świadomość, że mimo wszystko jest ze mną.
– Ama?- jej głos brzmiał nie wyraźnie.
– Tak?- odpowiedziałam i podniosłam wzrok w jej zagubione oczy.
– Poradzisz sobie?- jej wzrok był bardziej mroczny i już wiedziałam czego się najbardziej obawiała. Tego, że będę znowu tą samą Amandą, która bała się własnego cienia i na każdym kroku cierpiała- Nie chce widzieć u Ciebie cierpienia- zamknęła oczy i gdy je otworzyła po jej policzku popłynęły dwie malutkie łzy.
– Jestem o wiele silniejsza niż wtedy…- złapałam ją za policzek i delikatnie gładziłam jej wypukłe policzki.
– To dobrze- odetchnęła głęboko i widziałam jak wraz z powietrzem wyleciał cały strach, który tak sprytnie schowała w sobie.
Zaczął wibrować mój telefon i na ekranie pokazał się numer mamy.
– Cześć mamo- powiedziałam dość chłodno. Nie miałam teraz ochoty na jej inkwizycje.
– Amanda, gdzie jesteś?- słyszałam troskę w jej głosie.
– U Sandy- zapadła cisza- Jak chcesz to mogę Ci ją dać- rzuciłam niepewnie, ale wiedziałam, że mi uwierzyła.
– Nie trzeba! Mogłabyś wrócić na obiad?- zapytała.
– Jasne- odpowiedziałam a ona się ucieszyła. Nie mogłam słysząc jej zapału odmówić. Mama rzadko starała się mi zaimponować a tym obiadem chciała mi zrekompensować czas, którego już nie wróci.
Pożegnałam się Sandy i ruszyłam do domu. Rozmowa z moją najlepszą przyjaciółką jak zwykle dodała mi skrzydeł. Bo jej rady i opinię zawsze miały dla mnie znaczenie.

*

Mama chodziła tam i z powrotem zaglądając co chwilę do okna. Wyglądała, jakby na kogoś czekała a ja wygodnie się rozsiadłam przy stole.
– Czekamy na kogoś?- zapytałam i przybrałam maskę obojętności. Nie chciałam, żeby mama zorientowała się, że targają mną jakieś emocje.
– Będziemy miały gościa- zamierzyłam ją wzrokiem. I pierwszy raz moja mama się zarumieniła, co mogło świadczyć tylko o jednym- mama chce mi przedstawić swojego partnera.
– Znam go?- wypaliłam szybko a Monica się przede mną otworzyła.
– Nie wiem. Spotykamy się już kilka miesięcy, ale wcześniej nie zdobyłam się na odwagę, aby Ci go przedstawić- odetchnęła głęboko i wzięła szklankę z wodą i zamoczyła usta. A w domu rozległ się dzwonek. Mama momentalnie pognała cała rozpromieniona w stronę drzwi.
Wracała i śmiała się a jej towarzysz chował się za jej plecami.
– Amanda, poznaj Derecka Stone- mój oddech nagle się urwał a serce zaczęło walić jak szalone. Dopiero teraz ujrzałam jego twarz w całości. A jego uśmiech od ucha do ucha wywołał u mnie prawie odruch wymiotny.
– Skarbie, nie przywitasz się?- zapytała moja mama, ale za nim doszły do mnie jej słowa, jeszcze raz spojrzałam w jego twarz.
– My się znamy…- opuściłam głowę i miałam ochotę wyjść z tego pomieszczenia. Monica tylko spojrzała na Derecka a później w moją stronę.
– Skąd? – głos miała o ton wyższy.
– Nie mówił Ci, gdzie pracuje? – byłam zdziwiona tym, za nie rozmawiali o tak ważnej sprawie.
– W szkole, jest nauczycielem- odparła i spojrzała w przystojną twarz mojego profesora. A we mnie się, aż gotowało. Jak on mógł tak moją matkę oszukiwać?
– Jest moim profesorem- mama zakrztusiła się śliną i pobladła.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?- skierowała pytanie do Derecka z widoczną złością. A ja przyglądałam się temu obrazkowi z niechęcią. Miałam ochotę wyjść i zostawić ich samych, ale jakaś cząstka mnie chciała zostać i słuchać tego co Monica miała mu do powiedzenia. Jednak odeszli na bok. Po chwili wrócili w dobrych humorach.
– Już sobie wszystko wyjaśniliśmy- posłała mi uśmiech a ja przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech. Przez resztę obiadu udawałam miłą, tylko ze względu na mamę. Bo w innej sytuacji powiedziałbym temu całemu “profesorkowi” co o nim myślę.
– Zostawię Was samych- wstałam i chciałam opuścić salon, gdy usłyszałam głos Stone. Od razu zamarłam w bezruchu.
– Amando, widzimy się w poniedziałek- nie odwróciłam się. Nie chciałam patrzeć na jego twarz. Odeszłam. Nie obchodziło mnie to co sobie pomyśli moja matka. Dla mnie teraz priorytetem był David. Nic więcej mnie nie interesowało. Więc musiałam sprawę Derecka i mojej matki odłożyć na boczny tor.

*

Leżałam wygodnie na łóżku a w ręce ściskałam mocno telefon. Pragnęłam tylko usłyszeć głos Damona. Od wczorajszego wieczoru nie odezwał się do mnie ani razu. Więc trzymałam telefon w nadziei, że chociaż do mnie zadzwoni. Jednak minęła kolejna godzina a mój telefon nie przybrał żadnego koloru. Martwiłam się tym brakiem zainteresowania z jego strony.
Wstałam na równe nogi, gdy drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a za nimi stał pewnie Stone.
– Co Ty tutaj chcesz?- powiedziałam szybko i wybrałam numer Damona. Miałam nadzieję, że odbierze i w razie czegoś przyjdzie mi pomóc.
– Tak się zastanawiałem, jaki masz pokój- rozglądał się po pokoju i czuł się jakby był panem i władcą.
– Gdzie mama?- zapytałam.
– Poszła na chwilę do sklepu- teraz to się już naprawdę wystraszyłam. Fakt, że jestem z nim całkiem sama napawała mnie strachem, który teraz unosił się po moim pokoju.
– Nie powinno tutaj Pana być!- pewnym krokiem podchodził do mnie bliżej a jego wzrok lustrował mnie od góry do dołu- Proszę go opuścić- powiedziałam i odsuwałam się jak najdalej od niego.
– Boisz się mnie?- próbował dotknąć moich włosów.
– Nie dotykaj mnie- stanęłam twardo na nogach i zebrałam w sobie wszystkie siły- Niech Pan sobie nie myśli, że pozwolę na to żebyście się spotykali- pokazałam na niego palcem a mój głos przybrał zupełnie inną barwę- Jak Pan w ogóle śmie! – otworzył buzie.
– Jeszcze się policzymy, za te słowa! – zagroził mi i wyszedł a ja opadłam na podłogę. Tego było zdecydowanie za wiele. Muszę przenieść się na inny wydział, bo on teraz mi żyć nie da. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby robić takie rzeczy? Mi się to nie mieści w głowie. Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi jest mojej mamy, która stała się kozłem ofiarnym w rękach tego psychola.
– Amanda..Ama- głos wydobywał się z mojej komórki. I dopiero teraz wróciłam do świata żywych. Szybko przyłożyłam aparat do ucha.
– Damon…- tęskniłam za nim.
– Co się tam do diabła działo?- jego głos był wystraszony, ale nadal ociekał seksem.
– Stone mi nie daje spokoju…- złapałam powietrze, jakby brakowało go już w moim pokoju.
– A co on tam robił?- zdenerwowanie w jego głosie przybierało na sile.
– Spotyka się z moja mamą…Jakby tego było mało- usłyszałam dziwne stuknięcie, jakby Damon całą swoją złość wyładował na ścianie, albo na stole.
– Skarbie, ta bardzo chciałbym być teraz przy Tobie- można było się domyśleć jakiej musiał użyć siły, żeby nie przybiec do mnie.
– Tęsknię za Tobą- mój głos był jeszcze bardziej melancholijny. A na twarzy pojawiły się łzy, które tak chciałam zatrzymać w sobie.
– Amanda, cholera!- rozłączył się a ja czułam zdezorientowane. Co to miało być? Przeraziłam się. Nie wiedziałam co to może znaczyć, a Damon tak wiele dla mnie znaczy. Straciłam kompletnie dla niego głowę. Był każdą moją myślą, ale teraz także myślałam o Davidzie, który był już od dawna częścią mnie.
Siedziałam w dalszym ciągu na ziemi, a nogi miałam podwinięte pod samą brodę. Wszystkie dotychczasowe uczucia przytłoczyły mnie ze zdwojoną siłą. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi a potem szerokie ramiona, które obejmowały mnie z niezwykłą czułością.
– Już jestem przy Tobie, maleńka- gładził mnie po plecach i całował moje włosy. Przy nim czułam się jak w niebie, był moim wybawcą od całego zła tego świata. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów, wystarczyła mi jego sama obecność i myśl, że jest ze mną pomimo tego zamieszania, które wystąpiło.
Tuliłam się do jego twardej klatki piersiowej i wdychałam zapach Damona, który działał na mnie kojąco. Nawet nie wiem w którym momencie usnęłam…

*

Rano obudziły mnie odgłosy, które dobiegały z kuchni. Uświadomiłam sobie, że Damon nie został ze mną na noc. Zabolało mnie to, jednak wiedziałam że on też musiał cierpieć z tego powodu. Odgłosy nabierały na sile, więc zebrałam się z łóżka i zobaczyłam na stoliku nocnym kartkę.
” Ukochana!!
Kiedy Cię pierwszy raz ujrzałem poczułem, że moje życie nabrało sensu. Nigdy wcześniej nie doznałam takiego głębokiego uczucia. Wszystko dotąd było tylko czarno-białe. Dopiero miłość do Ciebie ubrała moje życie w ciepłe kolory. Twoja obecność, pocałunki, czułość i pieszczoty były najlepszym co mogło mnie spotkać.Mimo, że nasze rozstanie jest krótkie to jaka bolesna jest myśl, że wrócimy do siebie, kiedy mój brat pożegna się z tym światem. Bo w końcu udało nam się dojść do porozumienia, ale nie długo będzie nam dane z tego się cieszyć. Jednak wiedź, że moje uczucie do Ciebie jest bardzo prawdziwe.
Ubóstwiam Cię
Twój Damon

Ps. Jesteś każdą moją myślą. A sekundy bez Ciebie, ciągną się w nieskończoność.”

Z dnia na dzień coraz trudniej mi się żyło, byłam rozdarta uczuciami między dwoma braćmi. Jednak najbardziej bolał mnie fakt, że jeden z nich jest umierający i nic już nie można z tym zrobić. A drugi odsuwa się ode mnie, gdy teraz go najbardziej potrzebuje, bo nie tylko jest moją miłością ale także przyjacielem. Jesteśmy jednością, podwójną i zupełną.
Odłożyłam kartkę na którą spadły krople moich łez a wraz z nią moje myśli.
Zeszłam do kuchni a moim oczom ukazał się mój brat, z którym nie rozmawiałam od momentu jego ślubu. Nie widziałam takiej potrzeby. Podczas tej rozmowy jakaś więź między nami, została nieodwracalnie zerwana. Mimo, że był moim bratem, mogłabym śmiało wyrzec się go i żyć jakby go nigdy nie było. Rodzeństwo nie zachowuje się w taki sposób, nie ranią siebie nawzajem i nie robią krzywdy.
Podchodził bliżej a mój brat zdawał się jakby mnie nie widział. W dalszym ciągu uderzał tłuczkiem w mięso. On się wyładowywał tak bym to nazwała. W końcu znalazłam się na wyciągnięcie ręki i złapałam go delikatnie za ramię a on odwrócił się do mnie z zapłakaną twarzą
– Moja siostrzyczka- nim się zdążyłam zorientować, byłam w jego ramionach.
– Co jest? – odsunęłam go na szerokość rąk i patrzyłam na niego takim wzrokiem, jak robi to nasza matka, gdy próbuje z nas wyciągnąć informacje.
– Paula straciła dziecko…A do tego jeszcze David- nigdy w życiu nie widziałam Chrisa w takim stanie. Nawet po śmierci ojca nie okazywał swoich emocji, które sprytnie chował pod maskami obojętności. A teraz przede mną stał facet z krwi i kości, który nie bał się okazywać uczuć, które nim sterowały.
– Tak mi przykro braciszku…- widziałam jak bardzo cieszył się z tego faktu, że będą mieli dziecko. Widziałam błysk w jego oczach, gdy dotykał jej brzucha a teraz w takim fatalnym, dla niego momencie to wyczekiwane dziecko stracił. Nie potrafiłabym znaleźć się teraz na miejscu Pauli, dla której to jest pewnie istna tragedia.
– Ama, tak bardzo, bardzo Cię przepraszam- przyłożyłam palec do jego ust i pozwoliłam mu się wypłakać. Dobrze wiedziałam jak łzy działają kojąco w takich sytuacja, gdy już myślisz że nie ma innego wyjścia. Oni byli jeszcze młodzi. Mogliby spokojnie starać się o kolejne, ale dobrze wszyscy wiemy, że strata dziecka jest czymś nie do opisania.
– Cii…wybaczam Ci, ale teraz są ważniejsze sprawy na głowie- pocałowałam go w czubek głowy i w dalszym ciągu go do siebie przytulałam.
– Nie Amanda, wysłuchasz mnie- wziął głęboki oddech, wytarł łzy, które sączyły się z jego oczu i spojrzał na mnie smutnymi oczami- Nigdy nie wybaczę sobie jak Cię wtedy potraktowałem, ale zrozum mnie. Musiałem tak zareagować. Tak by zrobił nasz ojciec. Mimo, że darze Davida przyjacielskim uczuciem, nie chciałem żeby zranił Ciebie, tak jak swoje poprzednie dziewczyny- przerwał na chwilę i złapał mnie mocno za dłoń- Ale zrozumiałem, że miłość jest ślepa i nie wybiera- na mojej twarzy pojawiły się łzy- Kochasz go i to szanuje, jeszcze teraz, gdy…- przycisnęłam mu palec do ust i przytuliłam go. Nie chciałam usłyszeć tego, wystarczy że codziennie się musiałam z tą myślą zmagać. Ciążyła nade mną w każdej sekundzie mojego życia. Bliskość mojego brata dodała mi otuchy. Tak na prawdę brakowało mi go.
– Przejdziemy przez to Amanda, obiecuje Ci- i już więcej nie trzeba było mówić. Nasza silna więź, która przez chwilę została zachwiana, wróciła na swoje miejsce. Potrzebowaliśmy się nawzajem. W końcu jesteśmy z tej samej krwi i krążą w nas te same geny, więc nie było innej możliwości jak pogodzenie się.

*

Dwa tygodnie zleciały bardzo szybko, z Davidem widywaliśmy się codziennie z kolei z Damonem ani razu. Tylko raz przez ten czas rozmawialiśmy przez telefon, nawet na uczelni się nie widywaliśmy. Dla mnie to było istne piekło, wiedzieć że gdzieś jest w pobliżu, ale nie móc z nim być. Powoli usychałam mimo uczucia, którym obdarzał mnie każdego dnia David, brakowało mi cholernie Damona.
– To gdzie się dzisiaj wybieramy?- zapytałam, gdy już byliśmy w aucie.
– Zobaczysz, kochanie- pocałował mnie w dłoń i włączył się do ruchu. Kierował się na zachód, a ja spoglądałam przez okno na ludzi których mijaliśmy.
Wyjechaliśmy z miasta i jechaliśmy szybko autostradą i niecałe pięć minut później, David parkował samochód przy dużym moście.
– Co to ma znaczyć? – widziałam ludzi, którzy zajmują się skokiem z bungee. Wiem o tym bo, gdy byłam mała mój tato, też skoczył z tego samego mostu.
– Skoczymy i wyzbędziemy się wszystkich złych rzeczy, które w nas siedzą- wziął mnie za rękę i ruszyliśmy wolnym krokiem w ich stronę.
– Witam, panie Schmitt- wysoki, łysy facet podał ręki Davidowi a następnie zwrócił się w moja stronę.
– Pani Hale, miło mi- musiał moja dłoń- Jestem Mark.
– Amanda- odpowiedziałam z uśmiechem i popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Davida, żeby zabrał mnie stąd.
Jednak na nic się zdały moje prośby, bo po krótki instruktarzu, jeden z pomocników montował mnie do pasów bezpieczeństwa. Nadal nie byłam na sto procent pewna czy tego chce, ale widząc entuzjazm w oczach Davida nie mogłam mu odmówić. Każda iskiereczka w tych pięknych ciemnych oczach, chciała to zrobić a ja nie mogłam mu tego zabierać.
– Jesteś gotowa?- krzyczał do mnie a ja o mały włos nie udusiłam się powietrzem. On skoczył, krzyczał głośno i śmiał się jednocześnie. A mój żołądek mało co nie podszedł mi do gardła. Bałam się.
Znieruchomiałam w miejscu.
– Teraz twoja kolej, Amando- odezwał się Mark i posłał mi swój idealnie prosty uśmiech. Jedyne co mi się udało zrobić w tej chwili to kiwnąć głową.
Podeszłam bliżej do przepaści i spojrzałam na dół. O cholera jest jeszcze wyżej, niż mi się wydawało. Nie mogę. “Raz się żyje moja droga” podpuściła mnie moja podświadomość.
Już nie było odwrotu, wzięłam jeden głębszy oddech i skoczyłam. O mój Boże.
– Aaa aaa- krzyczałam i byłam już blisko powierzchni, już ją czułam. Strach zamienił się w podekscytowanie. Cieszyłam się teraz jak małe dziecko. Byłam szczęśliwa, że przełamałam barierę swoich lęków i skoczyłam.
Podszedł do mnie szczęśliwy David i pocałował mnie bardzo namiętnie. Mój puls doznał kolejnej dawki endorfin.
– Amanda…?- głos Davida brzmiał jakby chciał mnie o coś zapytać i wtedy uklęknął na jedno kolano a ja zaniemówiłam. Boże czy on właśnie chce zrobić to co mam na myśli?…

————————————————
Hej 🙂 i jak wrażenia po kolejnej części? Ma kontynuować? ;D

Dodał/a: Coori w dniu 13-06-2014 – czytano 2672 razy.
Słowa kluczowe: miłość Coori
Kategoria: Pierwszy raz

Zobacz inne

Komentarze (11)

Uuuudnia 2014-06-13 15:33:07.

No żeby w takim momencie skończyć? Xd foooch xd pisz dalej błagammm

Lilkadnia 2014-06-13 16:10:49.

Tak mało Damona w rozdziale 🙁

Wikidnia 2014-06-13 17:58:10.

No pewnie kontynuj jest to zajebiste

gigidnia 2014-06-14 07:47:14.

Szkoda że umiera;(;( tak pisz dalej 🙂

Sandra dnia 2014-06-14 13:15:14.

O mój Boże! Proszę,wstaw jak najszybciej kolejną część! Jesteś normalnie świetnia!

miadnia 2014-06-14 13:30:27.

Pewnie że masz pisać.I to szybko nie mogę się doczekać kolejnej części 🙂

Sandra dnia 2014-06-14 13:45:55.

O mój Boże! Proszę,wstaw jak najszybciej kolejną część! Jesteś normalnie świetnia!

zolzadnia 2014-06-14 21:41:43.

jasne pisz dalej 😀 jest świetne

xyzdnia 2014-06-15 08:09:07.

Oczywiście że masz kontynuować:) ubóstwiam!

oldnia 2014-06-15 13:14:25.

Fajnie by było gdyby się okazało,że David jednak nie ma tego raka,tylko ich wszystkich okłamał by być z Amandą 🙂 A tak to rozdział super już nie mogę się doczekać kolejnego 🙂

Tajemnickdnia 2014-06-15 21:15:47.

On się jej oświadcza? Niech się zgodzi! A jak się zgodzi, to niech David przeżyje! Please :+

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Miłość do starszego cz.12"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.