Trener cz. 15

TRENER cz.17 ( przedostatnia )

– Kamil, czemu nic nie mówisz? – nie odpowiedział na moje poprzednie pytanie, ale jakoś nie przeszło mi przez myśli, żeby analizowałam jakoś dogłębnie jego zachowania. Wciąż czułam się strasznie skrępowana, ale fakt, że przyjaciel de facto były facet oglądał mnie podczas sennego organizmu nie stawiała mnie w przyjemnym świetle, bo która normalna dziewczyna chciałaby, żeby ktoś oprócz sprawiającego jej przyjemność faceta, oglądał z boku całe zajście jako postronny widz?
Spojrzałam jeszcze bardziej w jego stronę i próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, ale nie wiem który z nas w tym momencie miał bardziej wypisane na twarzy zmieszanie.
– Nicola… – coś na wzór zakłopotania połączonego z zmieszaniem zagościło na twarzy Kamila. – Ty śniłaś na jawie – zachłysnęła się powietrzem i tak szybko jak to było możliwe przeniosłam swój wzrok na jego krocza i kompletnie wstrzymywał powietrze. Może gdyby nie zobaczyła jego penisa ze wzwodem uznałabym to za dość nieudany żart, ale kurwa fakty świadczyły coś zupełnie innego.
Kurwa!
Wyskoczyłam z auta jak jakaś poparzona, ale uczucie torsji powodowało że dławiłam się i najnormalniej w świecie zaczęłam wymiotować na poboczu. Kamil doskoczył do mnie po minucie i próbował potrzymać mi włosy, ale zażenowanie które w tamtym momencie zagościło w całym moim ciele nie pozwoliło mi na to. Odetchnęłam go jedna ręka a drugą odsuwałam kosmyki włosów z twarzy, bo w dalszym ciągu próbowałam wyzbyć się tego dziwnego uczucia.
– Nic takiego się nie wydarzyło, Nicola – mówił spokojnym głosem, a mnie szlag jasny zalał. Czy on się do cholery słyszał? Jak to kurwa nic! Śniąc o Aaronie zrobiłam loda Kamilowi. To faktycznie nic wielkiego.
Wytarłem usta rękawem marynarki Kamila i odwróciłam sie w jego kierunku.
– Nie mogłeś mnie obudzić? Dlaczego pozwoliłeś mi? – zapytałam i nerwowo wymachiwałam rękoma, co rusz przykładając sobie dłoń do czoło.
– Nie pytasz na poważnie? – próbował podejść do mnie i złapać mnie za ramie, ale odsuwalam sie trzy kroki za każdym razem, kiedy on postawił jeden.
– Jestem poważniejsza bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej – jak ja mogłam w ogóle zaufać mu i wybrać go jako wybawce swojego cierpienia. Na litość Boską, jak ja mogłam mu zrobić loda przez sen? Czy jeszcze coś bardziej mnie zdziwi?
– Jestem tylko facetem! – powiedział z uśmiechem na ustach, a wtedy włączyła się ta moja zła strona.
– No a jakżeby inaczej… Faceci, myślą najpierw kutasem a dopiero po fakcie włączają ten mniejszy mózg! – nerwowo zaczęłam chodzić od krzaka do miejsca w którym byłam na wprost Kamila. Kurczę jakbym mogła to właśnie zapadłabym się pod ziemię i z chęcią nie opuściła wygodne miejsca. – Odwieść mnie tylko do domu, niekoniecznie mam w planach o czwartej nad ranem szukać stopa – podchodziłam już do niego, ale byłam cholernie wściekła. Na siebie, na niego, że mnie nie powstrzymał mimo, że jako jedyny z naszej dwójki był w kompletnej świadomości swojego postępowania, czego za bardzo nie mogłam powiedzieć o sobie, bo ja robiłam loda Aaronowi, a nie Kamilowi.
– Nie bądź na mnie zła – prychnęłam i spojrzałam w jego oczy. – Chciałem to przerwać, ale zrozum mnie, twój język, twoje usta były nieziemskie… – podniosłam rękę i zamknęłam oczy. Na prawdę nie chciałam tego słuchać, dobrze że chociaż mój mózg tego nie zapamiętał, bo sumienie nie dałoby mi spokoju. Mimo, iż zostawiłam Aarona nie mogłabym świadomie pójść z innym do łózka, bo kochałam go całą swoją duszą, ta miłość płynęła razem z krwią i tym samym była w całym moim ciele.
– Już zamknij się, do cholery ! – nie mogłam patrzeć na niego z dwóch powodów, po pierwsze widziałam jak było mu przyjemnie, mówiło mi to jego błyszczące oczy a uświadomiło mnie w fakcie przegryzanie ust. Robił tak za każdym razem, kiedy chciał mnie posiąść, a takiego spojrzenia nie da się zapomnieć. Po drugie wiedziałam, że w dalszym ciągu mnie kochał, a takie fizycznie zbliżenie mogło dać mu nadzieję, a tego nie chciałabym.
– Wejdziesz z łaski swojej do auta? Czy chcesz roztrząsać to na zewnątrz? – zrobiłam krok w stronę auta, a Kamil jak na gentlemana przystało otworzył przede mną drzwi, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
– Nie będę już niczego roztrząsać, tylko następnym razem z łaski swojej nie myśl kutasem, okej? Niekoniecznie w moich fantazjach pojawia się słowo nekrofilia! – usiadłam i złączyłam najszczelniej uda, jak to było możliwe. Kamil zajął swoje miejsce i nie odzywając się już do mnie, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, ruszył.
Czekała nas prawdopodobnie jeszcze trzygodzinna jazda, a ja postanowiłam, że będę mieć go na oku.
Nie powiem, że nie rozdzierało mnie w środku, że po zerwaniu z Aaronem zrobiłam mu loda, ale podświadomość tłumaczyła mi doszczętnie, że to nie była moja wina, jednak ja wiedziałam swoje i to nie da mi teraz spokoju. Miałam tylko nadzieję, że Kamil się odczepi, bo serio przez kilka będę miała go ochotę zabić, że mi na to pozwolił. Przyjaciel postąpiłby inaczej, więc widocznie w dalszym ciągu miał nadzieję.

***

Dojechaliśmy pod klatkę mojego domu po około trzech godzinach, więc jeszcze orientacja w terenie działała u mnie nienagannie. Nie chciałam wchodzić do środka z Kamilem, bo jeszcze rodzice odebraliby to dwuznacznie, a szczerze wolałam nie przechodzić z rodzicami rozmów na temat byłego chłopaka, które zachował się jak dupek.
Wciąż z wielkim zażenowaniem na twarzy podziękowałam mu, że dowiózł mnie, ale ograniczyłam się tylko do podania ręki,
– Nie bądź na mnie zły… Przepraszam cię jeszcze raz i do zobaczenia, Nikolo – gdybym ja była jeszcze zła, to pół biedy, ja byłam na maksa wkurwiona dlatego nie odezwałam się do niego ani słowem, tylko machnęłam ręką w jego kierunku a on zniknął w aucie i zaczął wycofywać do tylu samochód.
Wzięłam kilka ratujących oddechów i zadzwoniłam domofonem, oczekując reakcji z drugiej strony. Teraz czekała mnie najgorsza część, spotkanie się z rzeczywistością, która nie była usłana różami.
– Słucham? – domofon odebrała moja starsza siostra Magda i wpuściła mnie do środka. Wiedziałam, że pora nie była idealna na odwiedziny, ale to był mój dom. Moje aktualne schronienie, mój azyl, bezpieczna przystań, do której zawsze miałam szeroko otwarte drzwi.
Dojście na drugie piętro zajęło mi dosłownie pięć minut, ale im więcej pokonywałam stopni, tym bardziej bałam się stanąć z cholernie bolesną prawdą twarzą w twarz.
Przezywać z daleko śmierć to jedno a być blisko rodzina, która cierpi katusze, to całkiem coś innego i odosobnionego.
Cierpienia na ich twarzach plus moje podwojone cierpienie, może okazać się zbyt bardzo brzemienne w skutkach.
Otworzyłam drzwi nerwowo i drżącymi rękoma. Jeszcze nigdy tak cholernie się nie bałam.
Momentalnie zauważyłam moją matkę, która tylko czekała, aż przekroczę próg naszego domu. Jak to tylko nastąpiło zamknęłam mnie w szczelnym uścisku i zaczęła tak głośno szlochać jak jeszcze nigdy nie miałam sposobności zobaczyć i usłyszeć. Przejęłam inicjatywę i mocniej wtuliłam jej drobniejsze ciało w swoje. Moje oczy chociaż były już kompletną pustką zdołały jeszcze wydobyć z siebie serie łez, które bolały bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Jestem, mamusiu… Wszystko się ułoży. Babcia odeszła od nas, ale zawsze pozostanie w naszych sercach, bo ten kto żyje w sercach ludzi, nigdy nie umiera, tylko żyje razem z nami pielęgnując, każdy nasz krok, bez fizycznego kontaktu – usłyszałam jeszcze mocniejszy szloch, że moje bezsilne już ciało tego nie wytrzymało, tylo samo zaniosło się niewyobrażalnym płaczem.
Nie wiem ile tak stałyśmy w przejściu między kuchnią a salonem, ale tego właśnie nam było trzeba.
– Moja kochana, dziecina – masowała moje plecy, a po chwili do naszej dwójki dołączyli się moja siostra i ojciec, który także cierpiał. Dla każdego z nas Joanna była ważną osobą, ale nie ma się czemu dziwić. Była moim wzorem do naśladowana i dążyłam przez całe swoje życie, żeby chociaż w odrobinie być identycznym człowiekiem.
Brakowało mi ich strasznie, ale jestem niemal pewna, że po tak traumatycznym przeżyciu jakie spotkało mnie w Warszawie, do pierwszej osoby jakiej bym poleciała, byłaby to moja babcia, która nie tylko zastępowała mi czasami matkę, ale była jedyną niezastąpioną kobietą na całej kuli ziemskiej.

***

Dni leciały nieubłaganie. Jedne były gorsze od następnych. Czasem niesprawiedliwość ludzka dotyka nas w najmniej oczekiwanym momencie i wysysa z nas resztki silnej woli walki, której udało nam sie zagospodarować troszkę ponad rezerwę.
Pogrzeb mojej babci pamietam jak przez mgłę, chociaż mogę przysiąc, że po trzech tygodniach wydaje się on realniejsza w świadomości, niżeli było to w samym jego dniu.
Pożegnanie jakie skierowałam w stronę swojej babci, wyryło się niczym tatuaż i jestem niemal pewna, że zostanie zapamiętane po kres mojego życia.

” Podchodziłam, ale nie wiem czy to słowo pasuje najodpowiedniej do okoliczności, bo ja wlokłam się do trumny w której spoczywała moja babcia. Im znajdowałam się bliżej tym bardziej moje katusze nabierały na mocy. Gdy doszłam już po schodkach i byłam na wysokości trumny spojrzałam na bok i kątem oka zaobserwowałam dziadka, który mimo kamiennej twarzy cierpiał i jestem niemal pewna, że całą zgromadzoną siłą trzymał się na nogach, żeby nie spocząć na kolanach. Nigdy nie widziałam go w podobnym stanie, nawet jak chował pół roku temu swojego chorego syna, a mojego wujka, nie cierpiał jak w tym momencie, kiedy musiał pochować połowę siebie. Lepszą połowę jak to zawsze miał w zwyczaju mówić, swoją Jańcie. Kobietę z którą przeżył pięćdziesiąt lat życia, która urodziła mu jedenaścioro wspaniałych dzieci i która była jego ostoją na każdym polu życia.
Odwróciłam się do babci i uśmiechnęłam się przez spadające już z oczy łzy. Wyglądała dosłownie tak samo jak moja dusza ją zapamiętała. Każda zmarszczka oznaczająca się na jej twarzy, powodowało skurcz mojego serca. Choroba, która mi ją zabrała, nie zdążyła w całości jej zmienić, a poza amputacją nogi nie ruszyła nic więcej.
Złapałam za jej dłoń i chłód, który był zbyt bardzo namacalny sparaliżował mnie i poleciałam całym ciałem, układając się na niej identycznie jak to miałam w zwyczaju za każdym, kiedy wparowywałam do jej sypialni. Tylko z tą drobną zmianą, że nogi pozostawił nietknięte.
Nikt nie zareagował.
Doskonale każdy z tutaj zgromadzonych w tej upchanej po każdy kont kaplicy wiedział jaka niezwykła pod każdym względem więź łączyła mnie z babcią, a taka forma ostatniego kontaktu była mi potrzebna. Nie miałam możliwości pożegnać się z nią za nim na wieczność zamknęła wielkie i przepiękne brązowe oczęta, więc tym sposobem chciałam zachować cząstkę swojej duszy w tej chwili.
– Kiedyś mi powiedziałaś po tym jak cały dzień nie dawałam znaku życia, tylko włóczyłam się po mieście ze znajomymi – że to był najgorszy dzień w całym twoim życiu. Więc skoro jeden dzień był najgorszy, to ja nie potrafię sobie wyobrazić jakie będzie moje życie, kiedy nie będę miała możliwość codziennego przychodzenia do ciebie chociaż na sekundę, żeby wysłuchać twoich mądrości… Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, kiedy tego najbardziej potrzebowałaś. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale mam nadzieję, że twoje czyste i bezinteresowne serce mi wybaczy…”

Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się żyć z winą, ale taka jest niestety kolej rzeczy. Śmierć przychodzi nieproszona i zawsze zabiera najnieodpowiedniejsze osoby.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i sekundę później pojawiła się w nich moja matka. Przez te wszyskie przeżycia zmizerniała, ale w sumie nie dziwiłam się jej, bo ja także przez to codzienne wymiotowanie traciłam na wadze. Jednak u mnie oprócz bólu, był jeszcze jeden powód, przez który nie mogłam przełknąć ani kęsa.
– Skarbie, ktoś do ciebie przyszedł.
– Kamil? – zapytałam momentalnie, ale nikogo innego się nie spodziewałam.
– A on wrócił do Brzegu? – moja matka się zdziwiła, ale fakt, przecież nie powiedziałam jej, że to właśnie on mnie podrzuci z Warszawy tutaj , a może to i lepiej? Ona zawsze widziała w nim idealnego partnera dla mnie.
– Nie, nie, ale nikogo innego się nie spodziewam – wzruszyłam ramionami a moja matka szerzej otworzyła drzwi, Oniemiałam i momentalnie przestałam oddychać jak w podwojach stanął nie kto inny jak Aaron Henderson we własnej osobie. Nie zrobiłam żadnego ruchu, tylko ograniczyłam się do pełnego dramaturgi spojrzenia w przeciwieństwie do niego, bo on zbliżał się do mnie nieubłaganie blisko.
– Mamo, mozesz na zostawić – wykonała moje polecenie i zniknęła za drzwiami, szczelnie je zamykając zaraz za sobą.
Spojrzałam do góry i moje serce zabiło mocniej, ale Aaron, który zawsze w jakimś stopniu dbał o swój wizerunek miał wyraźnie za długą brodę, a włosy aż prosiły się o podcięcie tu i ówdzie.
– Czego chcesz? – zwróciłam się po chwili dekoncentracji w jeżyku angielskim.
– Ciebie – odpowiedzialne praktycznie zanim dokończyłam swoje zdanie podniesionym tonem
– To już niemożliwe, Aaronie – odburknęłam, a w moich oczach pojawiły się już łzy. Skłamałbym, gdybym teraz powiedziała, że on nic dla mnie nie znaczy. Zakochałam się w nim do szaleństwa, ale nie mogłabym żyć z tą świadomością, że gdzieś prawdopodobnie na drugiej półkuli ziemskiej żyje jego żona z dzieckiem. Nawet jeżeli mieli się rozwieść, to nie zmieniłoby faktu, że w życiu nie zabrałabym ojca, bezbronnemu dziecko, to już byłoby ponad moje zachwiane siły ” Ty także kretynko, nosisz część jego, w sobie! ” zbyt dotkliwie moja podświadomość przypomniała mi o tym, że w dniu pogrzebu wykonałam tekst, który nie pozostawił na mnie suchej nitki. Przeszły mnie ciarki, że jednego dnia pochowałam ukochaną osobę i dowiedziałam, że nowe życie zaczęło we mnie rosnąć. W głównej mierze ten fakt, w jakiś stopniu zmobilizował mnie do pozostanie w świecie żywych, bo już jedną nogą znajdowałam się po drugiej stronie.
– Wszystko jest możliwe, gdy obie strony tego chcą, Niki – znalazła sie już zbyt blisko mnie i uklęknął, żebyśmy znaleźli sie także na tych samych wysokościach, bo patrzenie tak bardzo do góry nie ukrywając, było niekomfortowe.
– Ja już Cie nie pragnę – okłamała nawet siebie, ale nie mogłam tak po prostu zapomnieć, że tkwiłam w dziwnym związku z żonatym facetem. – Rzucam grę w koszykówkę. – powiedziałam automatycznie i odwróciłam wzrok byleby tylko na niego nie patrzeć. Nosiłam się z tą decyzją od dłuższego czasu i tylko było pozostała kwestia, kiedy całkowicie zerwę łączący mnie kontrakt z zespołem.
– Dlaczego, Niki, dlaczego do cholery? Jeżeli robisz to przeze mnie, to obiecuję, że zrezygnuję z bycia twoim trenerem, bo pragnę być znaczenie ważniejszym osobnikiem w twoim życiu – motywów mojego rozstania z kolejną częścią mnie było dużo.
– Nie cały świat kręci się wokoło ciebie, Aaron! – chociaż w sumie mój świat zawirował w momencie, kiedy go właśnie poznałam. – Jestem w ciąży… – zapadła cisza, a kwiatki, którą przerwałam po dwóch minutach niepewnych spoglądań Aarona w moją stronę. Wciąż nie patrzyłam w jego kierunku, bo doskonale wiedziałam, że gdybym to zrobiła, moja słaba część zamknęłaby go w ramionach. – Oczywiście ty nie musisz z niczego rezygnować, Aaronie. Nie wymagam od ciebie niczego, tylko informuje cię, żebyś potem nie miał mi za złe, że musisz się dowiadywać o tak ważnej kwestii od osób trzecich – wygłosiłam to na jednym wdechu i patrząc się w jego kierunku, bo to wymagało ode mnie kontaktu wzrokowego. Jego oczy dosłownie kipiały złością, że musiałam jak najszybciej wydusić to z siebie .
– Zwariowałaś chyba, Niki, że zostawię cię z tym samą. Po moim trupie, moja ukochana dziewczynko – złapał mnie za dłoń i nic nie robiąc sobie z drżenia mojego ciała, przysunął do siebie i położył na swojej piersi. Zamknęłam oczywiści oczy i próbowałam zapanować nad swoimi odczuciami, które zalewały moje wciąż pamiętające o dotyku Aarona ciało.
– Pamiętaj, że nie jesteś w stanie wyrwać sie z mojego serca. Zakorzeniłaś się w nim na stałe i chyba jesteś psychicznie chora, jeżeli myślisz, że tak po prostu od ciebie odejdę, kiedy spodziewasz sie mojego dziecka. Ty moja czasem niemyśląca gówniaro – próbowałam wyrwać dłoń, ale na nic zdały się moje postępowania.
– Przestań i wysłuchaj mnie! Po tym jak przekroczyłaś próg moich drzwi i zobaczył tylko twoje cholerne plecy, coś wielkiego we mnie pękło i nie mogłem przestać zadawać sobie cholernego pytanie – Dlaczego jak już pokochałem kobietę całym sercem ona musiała mnie zostawić? – wziął oddech i znowu kontynuował. – Postanowiłem, że za wszelką cenę doprowadzę sprawę z moją żoną do końca i wyjechałem na kilka dni do Hiszpanii. Na miejscu dowiedziałem się, że rodzina mojej żony nie zawiadamiają mnie otrzymała pismo w którym napisali, że odnaleźli Marinę – moje serce zabiło mocniej, obawiałam się kolejnego ciosu prosto w serce. –
Martwą… Pochowali ją bez jakiekolwiek kontaktu ze mną i zamknęli sprawę. Wiedziałam, że przez to wszystko możesz mi nie uwierzyć na słowa, więc przywiozłem ze sobą papiery, które jasno określają, że moja żona nie żyje – zaczął wyciągać z połów marynarki papiery, ale powstrzymałam go. Spojrzał na mnie wzrokiem, który ofiarowywał mnie nie raz i zaczął znowu kontynuować swoją wypowiedź, a moje bariery z każdą wypowiedzianą sylabą pękały. – Wiem, że budować szczęścia na tym nie będziemy, ale mówiłem ci już że przy Marinie trzymał mnie jedynie fakt, że spodziewa się mojego dziecka. Z tobą jest inaczej i jeżeli teraz w twojej ślicznej główce rodzi się myśl, że także chcę być z tobą tylko ze względu na dziecko, to proszę momentalnie je odsuń, bo przełożę cię przez kolano, a uwierz mi brakowało mi cię przez ostatnie tygodnie… Moja słodka, wniosłaś tyle świeżości w moje życie i musiałbym być skończonym głupcem, żeby pozwolił ci odejść na stałe…

——————————-
Zostaje mi tylko was przeprosić, że tyle musieliście czekać na Trenerka, ale dopiero teraz ” dorosłam ” do kontynuowania tej historii. Mam nadzieję, że nie będziecie złe, że prawie pół roku przyszło Wam czekać i spodoba Wam się część

Dodał/a: Coori w dniu 29-05-2015 – czytano 2527 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks pożądanie Coori

Komentarze (11)

Luludnia 2015-06-01 11:01:04.

Troche bledow sie uzbieralo. Pomylone koncowki i pozjadane. Ale tak to swietna czesc

lololdnia 2015-06-03 19:59:20.

Fajne !!! Nie możemy się doczekać na następna część

Aga…:3dnia 2015-06-05 10:15:38.

Czekam na następną część

tygrysdnia 2015-06-07 02:33:07.

Ale supeeer !!! 🙂

ahhhdnia 2015-06-17 11:15:58.

Ekstra. Misisz napisac kolejna czesc bo umrę ;*

dnia 2015-06-27 11:27:12.

Piiiiisz!!!! Świetnie piszesz i czekam na następną część

jadnia 2015-11-23 21:24:33.

Ej jest już listopad a ty nadal nie napisałaś no nie bądź taka!!!

luladnia 2015-12-27 19:07:01.

Czasem myśle, że masz nas w dupie. Powinnaś dawno dodać kolejną część. Już mineło ponad pół roku!!!

Cooridnia 2016-01-05 15:11:52.

Nie mam was w dupie, kochani. Po prostu wydałam książkę, która teraz pochłania mnóstwo mojego czasu. Przepraszam.

Ciekawa dnia 2016-01-14 17:52:49.

Rozumiem że masz tysiące spraw na głowie więc chciałbym się zapytać czy możemy liczyć na następną cześć a jak tak to kiedy. A tak poza tym jaką książkę wydałaś (chodzi o tytuł)

Jaadnia 2016-05-05 01:13:30.

Już maj..proszę dodaj część..albo daj link gdzie dodajesz kolejne..wiele osób tęskni za TW opowiadaniami..a ty olewasz..

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Trener cz. 15"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.