Pod napięciem. cz 4

Droga zajęła mu nie więcej niż kilkanaście minut. W tym czasie próbował ułożyć sobie w głowie schemat tego spotkania, bo nie chciał, żeby cokolwiek go zaskoczyło. Nie wiedział, jakiej reakcji ze strony Weroniki się spodziewać. Płaczu, ataku paniki, gniewu. Brał pod uwagę wszystkie możliwości, łącznie z tą, że będzie szła w zaparte i uda, że nie miała pojęcia o romansach męża. Miał nadzieję, że tak się nie stanie, bo to zadziałałoby na jej niekorzyść.
Kiedy znalazł się na miejscu i wysiadł z samochodu, po raz kolejny uderzyło go, jak spokojna i idealna wydaje się ta dzielnica. Czy ktoś brał pod uwagę, że ich sąsiad, na pozór idealny mąż, zdradzał swoją piękną żonę, a potem zaginął? Być może sami mieli więcej za uszami i nie przyglądali się pozostałym. Z doświadczenia wiedział, że takie na pozór ułożone rodziny, mające pieniądze, dobre wykształcenie i nienaganny wygląd, częściej wpadają w tarapaty niż te z niższej klasy społecznej. Nałogi, przemoc domowa, defraudacje, molestowania… Co najmniej kilka razy w miesiącu stykał się z takimi sprawami na sali sądowej.
Westchnął. Dzisiaj powinna go interesować tylko jedna sprawa. Skierował się w stronę furtki, ale była zamknięta. Zadzwonił domofonem i czekał. Weronika zamiast zwyczajnie wcisnąć guzik, postanowiła osobiście otworzyć mu drzwi. Była zaskoczona jego widokiem, ale bez słowa podeszła i przekręciła kluczyk, żeby mógł wejść.
– Mam nadzieję, że nie przynosisz złych wieści – powiedziała cicho, przyglądając mu się uważnie.
Pokręcił głową. Teraz, kiedy zobaczył ją bez makijażu, wydawała mu się jeszcze młodsza i jeszcze bardziej niewinna, niż wtedy, gdy przyszła do jego biura, a on potraktował ją tak obcesowo. Zauważył również duże oznaki zmęczenia. Podkrążone oczy i nienaturalnie bladą twarz. Mimo to wyglądała bardzo dobrze. Zwłaszcza w cienkim podkoszulku i krótkich, różowych spodenkach.
– Muszę zadać ci kilka pytań.
– Więc to spotkanie ma charakter służbowy? – zapytała.
Paweł skinął głową.
– Wobec tego dlaczego nie zaprosiłeś mnie na komendę? – zainteresowała się.
Mężczyzna zawahał się.
– To nie jest oficjalne przesłuchanie. Chcę ci po prostu zadać kilka pytań.
– A gdzie twoja koleżanka?
Paweł zmarszczył brwi. Czy wizja bycia z nim sam na sam była dla Weroniki tak uciążliwa, że nie mógł przyjechać do niej do domu? Teraz zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił. Bo dla niego było to niewątpliwie bardziej trudne.
– Prowadzi w tej chwili przesłuchanie – rzucił w końcu.
Weronika skinęła głową i założyła ramiona na piersi. Mimowolnie spojrzał na nie, ale zaraz uniósł wzrok. Oglądanie jej przyjemnych krągłości z pewnością nie ułatwiało sprawy, a jedynie ją komplikowało.
– Zrobię kawę – mruknęła i ruszyła w stronę domu. Poszedł za nią, mając wrażenie, że pot zalewa mu skronie. Otarł czoło wierzchem dłoni i odetchnął głęboko. Stresowało go to spotkanie, a uchodził za opanowanego i pewnego siebie. Niektórzy twierdzili nawet, że jest nadętym dupkiem, który zawsze uważa, że ma rację. I może faktycznie coś w tym było. Ale nie dlatego, że był zadufany, a dlatego, że wierzył swojemu instynktowi i doświadczeniu, i jeśli nie miał racji, to się nie odzywał, a jeśli uważał, że ją ma, to chciał do tego przekonać wszystkich wokół.
W domu Weroniki panował przyjemny chłód. Paweł miał nadzieję, że dziwne skoki ciśnienia w końcu miną i przestanie gotować się, jak na ogniu.
– O czym chcesz rozmawiać? – zapytała kobieta, nastawiając wodę na kawę.
– O tobie i Filipie – odparł.
Weronika zaproponowała mu krzesło, ale nawet się nie poruszył. Stali naprzeciwko siebie. Ona znowu skrzyżowała ręce, zupełnie jakby była to jej pozycja obronna. Paweł tymczasem oparł się nonszalancko o przeciwległy blat i taksował ją wzrokiem.
– Słucham – powiedziała w końcu, by przerwać przedłużające się milczenie.
– Wiedziałaś, że twój mąż ma romans? – zapytał wprost, bo nie widział sensu w owijaniu w bawełnę. Poza tym liczył na to, że będzie mógł coś wywnioskować z jej reakcji.
Weronika zamrugała gwałtownie i wzięła dwa szybkie oddechy. Potem na chwilę odwróciła wzrok. Kiedy ponownie na niego spojrzała, widać było, że jego słowa bardzo ją zdenerwowały, ale zdołała się opanować.
– Romans… – wymamrotała – Tak. Wiedziałam, że mnie zdradza. Wiem nawet z kim. To takie banalne – uśmiechnęła się nieszczerze – Musiał to robić pod moim nosem z własną asystentką. Przyznaj, że to mało oryginalne.
Paweł zaklął w duchu. A więc wiedziała. Z jednej strony czuł ulgę, że nie zaprzecza. Z drugiej miał nadzieję, że jednak nie była niczego świadoma i wszystkie podejrzenia zostaną umorzone.
– Przykro mi – powiedział tylko.
Weronika przymknęła oczy i otworzyła je dopiero wtedy, kiedy woda w czajniku się zagotowała.
– Spodziewałbyś się tego po Filipie? Powiedz mi. W końcu znałeś go najlepiej – odezwała się zaparzając kawę.
Nie musiała nawet pytać go jaką piję. Doskonale pamiętała. Już po chwili na blacie obok niego stał kubek z kawą czarną, jak smoła i posłodzoną dwoma łyżeczkami cukru.
– Przez ostatnie lata nie mieliśmy kontaktu – odpowiedział wymijająco.
Weronika znowu słabo się uśmiechnęła.
– No tak. Ja mieszkałam z nim pod jednym dachem, a okazało się, że wcale nie znam go tak dobrze, jak myślałam…
Paweł przyjrzał jej się uważnie.
– Skoro wiedziałaś, czemu nie odeszłaś? – zapytał.
– Bo powiedział, że z tym skończy – odparła cicho.
Mężczyzna westchnął w duchu. Jemu też tak powiedział, kiedy przyłapał go w łóżku ze Stellą. Twierdził, że po ślubie się ustatkuje i nie będzie zdradzał Weroniki. Ale jak zwykle kłamał. Widać pewnych nawyków nie można się pozbyć.
– Dlaczego wcześniej nam o tym nie powiedziałaś? Zdajesz sobie sprawę, jak to wygląda? – zapytał.
Weronika spojrzała na niego lekko rozszerzonymi ze zdziwienia oczami.
– A ty na moim miejscu powiedziałbyś o tym? Było mi wstyd. Poza tym, żadne z was nie pytało.
Paweł zrobił dwa kroki w jej stronę. Stali teraz tak blisko siebie, że gdyby lekko wyciągnął rękę, mógłby jej dotknąć. I chciał tego. Cholernie tego chciał. Ale zacisnął dłonie w pięści i powstrzymał się.
– Coś jeszcze przede mną ukrywasz?
– Niczego przed tobą nie ukrywałam. Po prostu nie pytałeś – podkreśliła.
– Dobrze, więc nie powiedziałaś nam całej prawdy, kiedy pytaliśmy o istotne fakty z życia Filipa. Zrozum, że stawia cię to w złym świetle – tłumaczył.
Weronika odgarnęła włosy z czoła.
– I co teraz? Aresztujesz mnie? – zapytała buńczucznie.
– A mam powód? – odpowiedział pytaniem.
Wzruszyła ramionami.
– To ty masz pretensje, że nie biegam do obcych ludzi i nie chwalę się zdradami męża.
Zmarszczył brwi.
– Jestem dla ciebie obcym człowiekiem?
Mimowolnie zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Jej klatka piersiowa uniosła się podczas głębszego oddechu.
– Nie wiem, kim dla mnie jesteś – szepnęła.
Wyciągnęła rękę i położyła dłoń na jego policzku. Była przyjemnie chłodna. Paweł walczył ze sobą, by się odsunąć, ale tak bardzo ciekawiło go co kobieta zrobi dalej, że znieruchomiał i jedynie patrzył jej w oczy. Weronika oblizała wargi w geście lekkiego zdenerwowania, a może po prostu były suche, tak jak jego w tej chwili? Nie mógł myśleć o niczym innym, tylko o tym, że jest z nią sam na sam, że są blisko siebie i tak niewiele dzieli go od tego by ją pocałować.
Tyle razy wyobrażał sobie, że Weronika należy do niego. Marzył o tym, że jej usta, nawet całe jej ciało, styka się z jego ciałem i oddaje zapamiętaniu. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Zwłaszcza teraz. Już miał się odsunąć, kiedy w końcu jej wargi opadły na jego wygłodniałe usta. Przestał zastanawiać się nad tym co robi i po prostu przyciągnął ją do siebie, trzymając dłonie na jej biodrach. Delikatnie przejechała językiem po jego dolnej wardze i wtedy pocałunek przestał być nieśmiały. Paweł jedną rękę wsunął jej we włosy i przyciągnął jej twarz jeszcze bliżej. Ich usta walczyły ze sobą, języki splatały się, próbując wzajemnie wziąć się w posiadanie. Zacisnął drugą rękę na jej pośladku. Był jędrny i kształtny. Miał ochotę przebić się przez cienką warstwę jej spodenek i bielizny.
Weronika jęknęła cichutko, kiedy skubnął zębami jej dolną wargę. Zarzuciła mu ramiona na szyję i pozwoliła by dalej pozbawiał ją tchu. Tak nieoczekiwanie, jak to się zaczęło, równie szybko się skończyło. Nagle odsunął ją od siebie i spojrzał na nią zamglonymi z podniecenia oczami. Serce waliło mu jak oszalałe. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, starając się wyrównać oddech. Kiedy w końcu się uspokoił, zrobił kolejny krok w tył i spojrzał na nią niemal ze złością. Miał do niej pretensje za własną słabość.
– W razie kolejnych pytań spotkamy się na komendzie – powiedział tylko i odwrócił się do wyjścia.
Popędził do samochodu, jakby bał się, że za chwilę zawróci i dokończy to co przed chwilą się tu zaczęło. Był taki głupi. Jak mógł na to pozwolić? Przez pociąg do niej tracił swój obiektywizm.
Wsiadł do samochodu i zapiął pasy. Ruszył do tyłu z piskiem opon. Zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, czy nie powinien oddać tej sprawy. Wbrew temu co wmawiał sobie na początku, nigdy nie przestał żywić uczuć do Weroniki. A to mogło zaszkodzić im obojgu.

***

Robert odłożył słuchawkę i poluzował krawat. Po raz kolejny zadzwonił do Weroniki, żeby dowiedzieć się, czy są już jakieś postępy w sprawie Filipa. Tak, jak powiedział mu jego znajomy z policji, tak i Weronika potwierdziła, że niewiele się ruszyło. Kobieta wydawała się strasznie roztrzęsiona. Zaproponował, że odwiedzi ją i będą mogli spokojnie porozmawiać, ale powiedziała, że właśnie wybiera się do rodziców Filipa, żeby wszystko im powiedzieć i nie ma czasu. Żałował, że tak wyszło. Nie miałby nic przeciwko pocieszaniu pięknej żony swojego chrześniaka. Uważał, że Filip miał więcej szczęścia niż rozumu, skoro tak atrakcyjna i inteligenta kobieta, jak Weronika, jeszcze nie kopnęła go w dupę za te wszystkie zdrady. Bo o jego romansach wiedziała na pewno. Był świadkiem krótkiej, ale doniosłej wymiany zdań, kiedy to Weronika wybiegła z gabinetu Filipa, a on pobiegł za nią, żeby wyjaśnić jej, jak się okazało, co jego asystentka robiła pod biurkiem.
Robert był wtedy wściekły. Wściekły na tę małą puszczalską, która lubiła zaglądać zarówno do niego, jak i do jego młodszego wspólnika. Nie był głupi. Wiedział, że w ten sposób chciała sobie zapewnić jak najlepsze warunki. Była jednak naiwna myśląc, że któryś z nich zrezygnuje ze swojej żony, dla kogoś takiego jak ona.
Lubił dawać Tamarze prezenty. Miło mu się za nie odpłacała. Ale ani myślał robić z takiej ladacznicy swoją żonę. Ta kobieta pięła się w górę tylko dzięki swojej figurze, ładnej buzi i wielkiej “otwartości” na mężczyzn. Dyplom, który zapewnił jej pracę w kancelarii też zdobyła w podobny sposób, a i on zatrudnił ją z myślą o uciechach, jakie mu dostarczy. Nawet nieszczególnie interesowało go jej wykształcenie. Klientom podobało się, że przyjmuje je ktoś taki. A jemu podobało się, że po godzinach żmudnej roboty, może liczyć na chwile relaksu.
Tak, jak teraz. Tym razem, wyjątkowo pozwolił Tamarze wpaść do domu. Zrobił to tylko dlatego, że wiedział iż jego żona nie ma prawa ich zaskoczyć. Miała spotkanie ze swoim duchowym przewodnikiem, a to oznaczało, że miał ją z głowy na dwie godziny.
Tamara przyszła lekko spóźniona, ale na swoje szczęście, była ubrana tak, że mógł jej to spóźnienie wybaczyć. Krótka skórzana spódniczka i biała, prześwitująca bluzka bez rękawków idealnie opinały jej zgrabną i kobiecą figurę. Przez chwilę zastanawiał się, jak w takim stroju wyglądałaby Weronika Bereszyńska, ale wiedział, że Filip prędzej zszedłby na zawał niż pozwolił, by jego piękna i elegancka żona, kusiła w ten sposób innych facetów.
Filip. No właśnie. Starał się nie myśleć o tej sprawie z chrześniakiem. Miał nadzieję, że chłopak szybko się znajdzie i ich interesy wrócą do normy. Klienci coraz częściej o niego pytali, a on nie wiedział, jakimi kłamstwami ich karmić, żeby dali mu święty spokój.
– Wybacz, musiałam zrobić zakupy – powiedziała Tamara, wchodząc do środka. Stukot jej obcasów rozbrzmiewał na pięknych, kasztanowych panelach.
– I co kupiłaś? – nie obchodziło go to zbytnio, ale postanowił z grzeczności zadać to pytanie.
– Zobaczysz – mruknęła tajemniczo i zbliżyła się do niego. Zarzuciła mu jedną rękę na szyję i mocno pocałowała go w usta – Lubię kiedy jesteś sam w domu.
– Też to lubię – odparł i mocniej przyciągnął ją do siebie. W długich szpilkach była od niego wyższa, ale nie przeszkadzało mu to, aby wpić się w jej usta ponownie. Były pomalowane jakimś truskawkowym błyszczykiem, czego nie lubił. Odsunął się i wytarł wargi.
– Napijesz się czegoś?
– Chętnie.
Przeszli do wielkiego salonu, udekorowanego w stylu tych z “Gotowych na wszystko”. Jego żona zatrudniła dekoratora wnętrz, który urządził ich dom na podobieństwo tych znajdujących się na amerykańskich przedmieściach. Według niego było tu za jasno, zbyt konwencjonalnie i modnie, ale właściwie nie miał prawa głosu. I tak rzadko spędzał tu czas. Tylko, jeśli miał gości. Zazwyczaj przesiadywał w swoim gabinecie, do którego jego żona nie przyłożyła ręki albo w małej saunie zainstalowanej koło łazienki.
– A gdzie twoja gosposia? – zainteresowała się Tamara.
– Gabrysia poprosiła o dwa dni urlopu, żeby jechać na wesele syna – wyjaśnił.
– Świetnie. Cały dom dla siebie – powiedziała zadowolona.
Mężczyzna podszedł do niej i podał jej zrobionego przez siebie drinka.
Tamara zatopiła usta w szklaneczce whisky z colą i spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.
– Miałeś jakieś wieści o Filipie?
Pokręcił przecząco głową. Kobieta westchnęła i wydęła wargi.
– Martwię się o niego. Jak mógł zniknąć tak bez słowa?
Robert spojrzał na nią uważnie. Zastanawiał się, czy naprawdę martwiła się o swojego drugiego szefa, czy może po prostu zwyczajnie udawała. Była dobrą aktorką. Potrafiła udawać niewiniątko, kiedy akurat tego potrzebowała, a już po chwili przeistaczała się w zadziorną sucz, którą jego zdaniem naprawdę była. Jaka szanująca się kobieta sypiałaby z jednym i drugim szefem? On pilnował się na tyle, że Filip o niczym nie wiedział, natomiast jego chrześniak zaliczał asystentkę nawet kiedy jego wuj był w tym czasie w kancelarii. I nawet jeśli po nim nie było tego widać, błysk oczu i zarumienione policzki Tamary, zdradzały wszystko.
– Brakuje ci pieprzenia z nim? – zapytał z delikatnym uśmieszkiem błąkającym się wokół ust. Nawet jeśli czasem był o nią zazdrosny, bawiła go cała ta sytuacja.
– Przecież od pieprzenia mam ciebie. Z nim się kocham – odparła nawet nie mrugając.
Robert wybuchnął śmiechem. Odstawił szklaneczkę na mały stolik kawowy i pochylił się nad nią.
W nozdrzach czuł słodki zapach jej perfum, zapragnął jej jeszcze bardziej.
– Od kochania się, to Filip ma żonę. Ty jesteś tylko rozrywką. I myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę – wycedził.
Tamara zacisnęła zęby ze złości, ale po kilku sekundach udało jej się opanować.
– Dupek z ciebie. Słyszę zazdrość w twoim głosie – powiedziała.
Robert znowu lekko się uśmiechnął.
– Niech ci będzie – mruknął i odgarnął jej włosy z twarzy – Wiesz co robić.
Pocałował ją delikatnie w usta i wyprostował się. Tamara odłożyła swoją szklaneczkę i spojrzała na niego wyzywająco. Nie odrywając wzroku, odpięła guzik jego dżinsów, rozsunęła rozporek i lekko obsunęła spodnie. Chwyciła dłońmi jego pośladki i lekko wbiła w nie ostro zakończone paznokcie. Przysunął się do niej i pozwolił by jedna z jej dłoni zamknęła się na jego już sterczącej męskości. Bez wahania wysunęła czubek języka i zaczęła zataczać nim kółka na różowej główce. Robert odetchnął i wsunął jej dłoń we włosy. Przyciągnął jej głowę bliżej, więc kobieta szeroko otworzyła usta i wsunęła jego penisa do gardła. Pieściła go, pomagając sobie dłonią. Masowała go, drażniła, nie przerywając jednocześnie dotykania go wilgotnymi ustami i językiem.
Mężczyzna zatracał się powoli w tym przyjemnym akcie, myśląc tylko o tym, jak mu dobrze. Kiedy w końcu doszedł, Tamara połknęła wszystko, nawet się przy tym nie krztusząc.
– Dobra dziewczynka – powiedział cicho i skinął głową żeby wstała. – Pokaż co kupiłaś.
Tamara zadowolona oblizała nabrzmiałe usta i powoli zaczęła odsuwać zamek spódniczki, którą miała na sobie. Robert z przyjemnością oglądał jej smukłe, opalone nogi i koronkowe stringi, ledwo zakrywające płatki jej kobiecości.
– Ładne – stwierdził i wsunął palec za cieniutki paseczek. Pociągnął go, żeby przyciągnąć ją do siebie. Szybko pozbawił ją bluzki i zauważył stanik kupiony do kompletu. Jej piersi wyglądały zjawiskowo, ale wolał obejrzeć je całe, więc jednym sprawnym ruchem odpiął biustonosz. Tamara szybko się z niego uwolniła i zarzuciła mu ramiona na szyję, przylegając do niego prawie całkiem naga.
– Pokaż mi, jak bardzo mnie pragniesz – szepnęła.
Nie musiała go zachęcać. Wsunął dłoń między jej uda i chwilę pieścił ją przez cieniutki, koronkowy materiał. Kiedy i jemu i jej przestało to wystarczać, odchylił cienki paseczek i wsunął palce do środka. Na początku dotykał ją tylko na zewnątrz, ale gdy poczuł, jak robi się coraz wilgotniejsza, nie zwlekał dłużej i wsunął dwa palce do ciepłego wnętrza. Tamara jęknęła i mocno go pocałowała. Po omacku dotarli na kanapę. Kobieta usiadła na nim okrakiem. Robert otumaniony z podniecenia, ledwo rozpiął swoją koszulę. Nie chciał by robiła to Tamara. Zawsze tracił wtedy guziki i głupio było mu tłumaczyć się przed gosposią.
Kiedy Tamara zaczęła się o niego ocierać złapał ją za włosy i odchylił jej głowę do tyłu tak, by móc obsypać pocałunkami jej szyję. Przygryzł mocno płatek jej ucha, aż stęknęła cicho.
W końcu samo ocieranie przestało im wystarczać. Robert był gotowy na więcej, więc przestał się z nią cackać i posadził ją na sobie tak, by nabiła się na jego nabrzmiałego członka. Zaczęła rytmicznie go posuwać, wydając z siebie odgłosy, przez które jego żona najpewniej dostałaby zawału. Pomagał jej, odpychając i przyciągając jej biodra, nadawał tempo ich igraszkom i czuł, jak narasta w nim podniecenie. Tamara była wygłodniała i dzika. Widać nieobecność Filipa odczuwała znacznie boleśniej niż przypuszczał. Martwił się o niego, ale w tej chwili cieszył się, ze skutków jego absencji. Kiedy kobieta wykrzyczała jego imię, sam również doszedł i eksplodował w jej wnętrzu. Tamara opadła na niego zmęczona, a on głaskał jej włosy, czekając aż oboje dojdą do siebie. I znowu naszła go głupia i zupełnie nieoczekiwana myśl. Zastanawiał się bowiem, jak dobra w łóżku jest Weronika. To, że była dobra wiedział na pewno, bo Filip mimo skoków w bok był od niej uzależniony. Zaczął się zastanawiać, czy mógłby jeszcze jakoś skorzystać na nieobecności siostrzeńca. Jednak zanim głębiej zatracił się w rozmyślaniach, Tamara już zaczęła się nim na nowo zajmować, czym skutecznie przywróciła go do rzeczywistości…

***

Paweł siedział w domu i oglądał telewizję. Towarzyszyła mu butelka Jacka Danielsa, której dla towarzystwa zaoferował kilka kostek lodu. Rozłożył się wygodnie w swoim fotelu, opierając nogi o wysoki podnóżek. Był zmęczony, rozdrażniony i pobudzony jednocześnie. Sprzed oczu nie znikał mu obraz Weroniki. Czuł się, jak ostatni cham. Całował ją, trzymał w ramionach, a potem wyszedł, rzucając głupi tekst o spotkaniu na komisariacie. Czy właśnie tego chciał? Widywać ją jedynie w miejscu, w którym absolutnie nie powinna przebywać? Była zbyt delikatna, zbyt wrażliwa na to, by przychodzić do budynku, w którym przesłuchuje się morderców i innych rzezimieszków. Ona tam nie pasowała.
Gdyby mógł cofnąć czas, może w ogóle nie dopuściłby do pocałunku…
Czy aby na pewno? Przecież latami marzył o tym, by sprawdzić, jak delikatne są jej usta, jak miękkie są jej włosy i jak przyjemnie byłoby ją obejmować. I kiedy w końcu miał okazję by to zrobić, wszystko przemawiało za tym, by odpuścić. Po pierwsze: była mężatką. Po drugie, żoną jego najlepszego przyjaciela. Byłego już co prawda, ale jednak Paweł miał jakieś zasady. I wreszcie trzeci powód dla którego nie miał prawa jej dotykać. Weronika mogła być zamieszana w sprawę zniknięcie Filipa, co w przyszłości mogło skutkować poważnymi oskarżeniami w jej kierunku. Na razie nie chciał dopuszczać do siebie takiej myśli. Ale czy gdyby nie miał do czynienia z Weroniką, to nie brałby pod uwagę, że zdradzana żona mogła w akcie zemsty sprzątnąć swojego męża? Inga miała rację, jeśli nie zrobiłaby tego sama, mogła kogoś wynająć.
Ale to była Weronika. Ona nie mogłaby tego zrobić…
Zamknął oczy i rozmasował skronie. Tracił swój obiektywizm. Może faktycznie powinien oddać sprawę komuś innemu. Ale wtedy ten ktoś mógłby zawziąć się na Weronikę.
Zaklął w duchu. Pierwszy raz w ciągu swojej kariery zawodowej był w tak beznadziejnej sytuacji. Nieoczekiwanie zadzwonił do niego telefon. Widząc numer Ingi westchnął. Nie miał ochoty na pytania dotyczące jego spotkania z Weroniką. Mimo wszystko odebrał telefon.
– Siedzisz? – zapytała od razu.
– Owszem – odparł z zaciekawieniem – Co jest?
– Musimy jak najszybciej ściągnąć Bereszyńską.
Paweł przejechał dłonią po włosach.
– Co? Znowu jakieś ciekawe zeznania? – spytał kpiąco.
Inga milczała przez chwilę, najwidoczniej czując się urażona.
– Nie tym razem – mruknęła w końcu. – Znaleźliśmy topielca. Bereszyńska musi przyjechać zidentyfikować ciało.

Dodał/a: Danielle. w dniu 28-09-2015 – czytano 1654 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks kłamstwo romans zdrada Danielle.

Komentarze (4)

MMWdnia 2015-09-29 19:31:15.

Świetne opowiadanie! Czekam na kolejną część z niecierpliwością. 🙂

Onbadnia 2015-10-06 01:51:57.

Świetnie, z każdą kolejną częścią robi się ciekawiej

🙁dnia 2015-10-09 18:23:35.

Kiedy kolejną część? Świetne opowiadania! Normalnie zakochała się w opowiadaniu “Duch przeszłości” ;D

Danielle. dnia 2015-10-11 19:43:57.

Jestem w trakcie pisania kolejnej części. Jutro albo pojutrze ją wrzucę 😉

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Pod napięciem. cz 4"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.