Pod napięciem.

Żar lał się z nieba strumieniami. Jedynym ratunkiem było schowanie się w cieniu, a najlepiej w budynku z klimatyzacją. W tej chwili powiew zimnego powietrza był rarytasem, dlatego Paweł Sapkowski był w stanie zadowolić się nawet zwykłym wentylatorem podłogowym. Miał ochotę na mocną kawę z ekspresu, ale gorący płyn tylko rozpalił by jego przełyk, a potem całą resztę i poczułby się jeszcze bardziej zniechęcony. Zazwyczaj liczył na to, że jego telefon zadzwoni albo Inga wparuje do ich gabinetu i powie, że mają nową sprawę. Teraz miał nadzieję tylko na to, że w spokoju doczeka do końca dniówki, pójdzie do domu i weźmie zimny prysznic, a potem spędzi trochę czasu we własnych czterech ścianach. Niestety, chwilę potem stały się dwie rzeczy. Po pierwsze, zadzwonił jego telefon, a zaraz potem do małego gabinetu wparowała Inga.
– Sapkowski – rzucił do słuchawki, kiwając Indzie głową na powitanie. Kobieta wyglądała tak, jakby bardzo chciała mu o czymś powiedzieć i ten telefon, jak na złość jej w tym przeszkadzał.
Paweł jeszcze chwilę rozmawiał ze swoim przełożonym odnośnie jakiegoś przesłuchania sprzed tygodnia, a potem szybko pożegnał się i spojrzał na koleżankę z pracy.
– O co chodzi?
– Na moście za miastem znaleziono porzucony samochód. Lexus IS, więc to nie byle co. Drzwiczki były otwarte na oścież, więc równie dobrze właściciel mógł zostawić karteczkę „do wzięcia”. Na szczęście jakiś poczciwy rowerzysta zamiast skorzystać, zawiadomił policję, bo wydało mu się to podejrzane.
– A brał pod uwagę, że ktoś na chwilę zanurkował w krzaki, żeby się odlać? – zapytał żartobliwie, choć faktycznie sprawa wydawała się podejrzana.
– Na jezdni znaleziono but. Podejrzewam, że należał do kierowcy. Nasza ekipa jest już na miejscu.
Paweł wstał i z utęsknieniem spojrzał na wiatrak do tej pory studzący jego rozpalone ciało.
– Okej, no to jedźmy.

***

Na niewielkim moście poza miastem, zebrał się całkiem spory tłum. Część z nich stanowili technicy z wydziału, resztę przypadkowi gapie, którzy akurat wybrali się na rowerową przejażdżkę w tych stronach. Kiedy Paweł i Inga przyjechali na miejsce, zauważyli, że większość ludzi po krótkich oględzinach po prostu odjeżdżała, bo nie działo się tam nic ciekawego. Wiadomo, nie ma krwi – nie ma zainteresowania. Paweł przekroczył taśmę policyjną, machnął odznaką i podszedł do starszego technika – Mariusza Syguły. Mężczyzna właśnie rozmawiał ze swoim kolegą i pokazywał mu coś ponad ramieniem Pawła. Kiedy go zauważył, uśmiechnął się delikatnie, ukazując rząd pożółkłych od tytoniu zębów.
– Tak myślałem, że się niedługo zobaczymy. Co u ciebie? – zapytał, wyciągając ku niemu rękę w rękawiczce.
– Po staremu. Dużo krwi i dużo papierkowej roboty.
– Och, czyli norma – stwierdził Syguła i wskazał w kierunku samochodu – Chodź, pokażę ci co mamy.
Paweł poszedł za nim, jednocześnie zerkając na Ingę, która już zaczęła rozmawiać z jednym z rowerzystów. Domyślał się, że był to świadek, który wezwał policję.
– Samochód był otwarty, co więcej – kluczyki były w stacyjce. Nie ma żadnych śladów walki, ale znaleźliśmy but, który najpewniej należy do kierowcy. Dwójka naszych przeczesuje właśnie rzekę w poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak.
– Jak głęboka jest ta rzeka? – zainteresował się Paweł.
Mariusz wzruszył ramionami.
– Niecałe dwa metry. Ale prąd jest bardzo wartki…
– Masz jakąś teorię?
Syguła zamyślił się na chwilę. Potem spojrzał na zabezpieczony but zaginionego i westchnął.
– Moim zdaniem mogło tu dojść do jakiejś szarpaniny. Brak krwi nie oznacza braku jakiejkolwiek przemocy. Kto normalny zostawia takie auto z kluczykami w stacyjce i otwartymi na oścież drzwiami? Mogło być tak, że doszło do jakiejś szarpaniny, ofiara zgubiła but podczas potyczki i została wrzucona do rzeki. Jeśli tak było, jest już na znacznie dalszym odcinku. Jeśli to był facet, a po obuwiu zakładam, że tak, to łatwo by się wykaraskał, tylko jeśli byłby w stanie. A jeśli został wrzucony nieprzytomny…
Paweł kiwnął głową. Był to zapewne jeden z najczarniejszych scenariuszy, bo wcale nie jest powiedziane, że mają do czynienia z jakimś twardym przestępstwem. Równie dobrze mogło być tak, że kierowca był po prostu pijany, chciał się odlać, zgubił po drodze but chwiejąc się na wszystkie strony i zabłądził gdzieś w lesie. Taki stan, wyjaśniałby również otwarty samochód. Jaki nawalony facet, zawracałaby sobie głowę takimi detalami? Paweł podzielił się swoimi przemyśleniami z Mariuszem.
– Jasne, masz rację. Oby to było to. Ale za długo pracuję w tej branży, by wierzyć w takie łatwe rozwiązania. Teren lasu też był już pobieżnie oglądany. Na razie niczego, ani nikogo nie znaleźliśmy.
Paweł skinął głową, a potem spojrzał na eleganckiego, srebrnego lexusa.
– Wiemy w ogóle do kogo należy ten samochód?
– Nie było żadnych dokumentów, ale wysłaliśmy numer rejestracyjny do bazy. Auto należy do niejakiego… – Syguła sięgnął po karteczkę na której zanotował nazwisko – Filipa Bereszyńskiego.
Paweł poczuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę. Wyrwał karteczkę z ręki swojego kolegi i uważnie przeczytał każde słowo, żeby sprawdzić, czy Syguła się nie pomylił. Kiedy był pewien imienia i nazwiska, stwierdził, że ostatecznie może być to zwykła zbieżność.
– Paweł? W porządku? – zapytał Mariusz z niepokojem patrząc na młodszego kolegę – Znasz go?
Mężczyzna z wysiłkiem podniósł wzrok. Zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco.
– Mam nadzieję, że nie.

KILKA LAT WCZEŚNIEJ

Paweł wszedł do małej kawalerki, którą wynajmował ze swoim współlokatorem i zdjął grubą kurtkę przyprószoną płatkami śniegu.
– Kupiłeś mleko? – usłyszał głos Filipa i zaśmiał się.
– Tak, żonko. Kupiłem – odparł kładąc butelkę na stolę.
Jego kolega uśmiechnął się, ale nawet nie podniósł wzroku znad telefonu. Paweł zauważył, że jego przyjaciel w ostatnim czasie spędzał bardzo dużo czasu na pisaniu smsów i rozmowach telefonicznych. Wiedział, że ma to związek z jakąś dziewczyną. Nie było to dla niego zaskoczeniem. Filip zawsze bardzo starał się, aby osiągnąć wymarzony cel. Czasem nie musiał starać się wcale, bo dziewczyny same do niego lgnęły. Tym bardziej był zaskoczony, że tej jednej jedynej poświęca wyjątkowo dużo czasu. Ciągle gdzieś wychodził, czasem nawet olewając uczelnię, tylko po to, żeby się z nią spotkać. Paweł był ciekawy, jak ładna i niedostępna musi być ta dziewczyna, skoro jego kumpel całkiem stracił głowę i postawił sobie za główny cel zdobycie jej.
– Jak tam twoja Piękna? – spytał nieco żartobliwie.
Filip odłożył telefon i wstał z kanapy, żeby zagarnąć dla siebie butelkę mleka. Pił prosto z gwinta, co jego przyjacielowi w ogóle nie przeszkadzało. Tak to jest, jak się mieszka z facetem. Mniej zasad i wymagań. Same plusy.
– Jesteśmy ze sobą od jakiegoś czasu. No wiesz, na poważnie – powiedział oblizując wargi z mleka.
Paweł szeroko otworzył oczy.
– Co? Mówisz serio? Ty, wieczny babiarz i podrywacz, masz dziewczynę?
Filip uśmiechnął się z zażenowaniem.
– Tak wyszło. Ona… jest inna niż wszystkie. I warta tego, żeby być tylko z nią. Zresztą sam się przekonasz. Poznasz ją dziś wieczorem – oznajmił.
Jego przyjaciel wciąż wybałuszał oczy ze zdumienia, nawet wtedy, kiedy już zakładał kurtkę i przygotowywał się do wyjścia. Parę minut później byli już w drodze do knajpki, do której często zaglądali ze znajomymi z uczelni. Śnieg sypał tak samo jak wcześniej. Nie za mocno, nie za słabo. Pojedyncze płatki spadały na nich, po chwili znikając i tworząc małe, wilgotne ślady.
– To ona – powiedział nagle Filip, zatrzymując się przed szybą pubu do którego mieli wejść. Paweł powędrował wzrokiem za spojrzeniem przyjaciela i zatrzymał go na blondynce siedzącej w rogu sali. Mężczyzna wpatrywał się w nią, starając się ukryć, jak wielkie wrażenie na nim wywarła, mimo tego, że obserwował ją przez szybę okrytą szronem. Nie widział nawet dokładnie jej twarzy, bo pochylała się nad jakąś książką i część jasnych włosów opadała jej na twarz. Wystarczyło mu jednak to co widział, by stwierdzić, że to jedna z najładniejszych dziewczyn jakie kiedykolwiek miał okazję spotkać.
– Chodź, bo się spóźnimy – mruknął Filip i szturchnął go w ramię. Paweł podążył za nim, obracając się dyskretnie, by jeszcze trochę bezkarnie móc poobserwować atrakcyjną blondynkę.
Kiedy otworzyli drzwi, powitał ich dźwięk dzwoneczka. Skierowali się w stronę stolika, przy którym siedziała dziewczyna Filipa, jednocześnie ściągając czapki i kurtki.
– Cześć, ślicznotko. Można się przysiąść? – zapytał chłopak, całując ją delikatnie w policzek. Uśmiechnęła się i przechyliła głowę, tak by mógł pocałować ją w usta.
– Jak zwykle punktualny – stwierdziła.
– Jak zwykle zjawiskowa – odparł i usiadł obok niej.
Filip spojrzał na swojego przyjaciela i dokonał prezentacji.
– Paweł, to właśnie jest moja Weronika.
Dziewczyna uniosła się nieznacznie i uścisnęła wyciągniętą w jej stronę dłoń.
– Bardzo mi miło – powiedziała z uśmiechem.
– Mnie również – odparł chłopak i usiadł naprzeciwko nich.
Naprawdę starał się nie patrzeć na Weronikę pod tym kątem, ale jakoś nie mógł oprzeć się wpatrywaniu się w nią jako w kobietę, a nie dziewczynę kolegi. Miała na sobie różowy, mięciutki sweter, który idealnie podkreślił jej kształty. Mimo iż nie miała dekoltu, wyglądała niepokojąco seksowanie. Podobał mu się nawet sposób w jaki odgarniała włosy, czy poprawiała łańcuszek, ukryty pod swetrem. Teraz rozumiał, dlaczego Filip był w nią taki zapatrzony i zaczął żałować, że to nie on poznał ją jako pierwszy. Teraz nie mógł już niczego zrobić.

***

– Paweł, jeśli ta sprawa cię przerasta, wystarczy powiedzieć. Znajdę innego partnera – powiedziała Inga, kiedy jechali pod adres znaleziony w bazie danych. Szybko ustalili gdzie mieszka Filip Bereszyński i że nie mieszka sam, a ze swoją żoną – Weroniką. Uznali za konieczne pojechanie do niej, jak najszybciej, gdyż rozmowa z nią mogłaby pomóc w ustaleniu faktów, a poza tym, żona powinna wiedzieć o nieoczekiwanym zniknięciu męża.
– Nie próbuj mi więcej tego proponować – mruknął Paweł i spojrzał na Ingę ze złością – Minęły lata od kiedy widziałem go po raz ostatni.
– Ale mimo wszystko go znasz – zaoponowała jego partnerka.
– Ty też znałaś molestowaną dziewczynę, która była świadkiem w sprawie zgwałcenia jej koleżanki z pracy. To tak dla przypomnienia – rzucił.
Kobieta westchnęła.
– Po prostu wyglądałeś niepokojąco, kiedy ustaliliśmy, że to jednak twój znajomy.
– Każdy by tak wyglądał.
Na chwilę zapadła cisza. Kiedy jednak powoli zaczęli zbliżać się do domu Bereszyńskich, Inga zapytała go, jak dobrze zna Weronikę. Paweł liczył na to, że nie zejdą na jej temat. Kiedy teraz zaczął przypominać sobie o tym, jak się poznali, wszystko do niego wróciło i czuł się tak, jakby zaraz miał stracić przytomność. Tłumaczył to sobie zmęczeniem i panującym upałem, ale prawda była taka, że za dużo rewelacji uzbierało się na dzisiejszy dzień i nawet gdyby miał więcej czasu, nie przygotowałby się na rozmowę z Weroniką. Z drugiej jednak strony, miał nadzieję, że jeśli to on przekaże jej informację o Filipie, jakoś lepiej to przyjmie.
Właściwie nie musiał tak bardzo angażować się w śledztwo. Był prokuratorem, więc wystarczyłby jego nadzór w tej sprawie. Inga przyzwyczaiła się jednak do tego, by informować go o sprawach od początku, gdyż nie tylko łatwiej było mu wtedy poprowadzić ją przed sądem, ale był również dobrym śledczym i często pomagał jej w uchwyceniu sprawców lub w rozwiązywaniu zagadek.
– Była jego dziewczyną jeszcze na studiach. Spotykaliśmy się w trójkę od czasu do czasu. Z nią też nie miałem kontaktu przez kilka lat – powiedział w końcu, starając się nie mówić za dużo. To „od czasu do czasu” nie było tak do końca prawdą. Spotykali się we trójkę co najmniej raz w tygodniu, a poza tym Paweł starał się wpadać na nią raz na jakiś czas niby przypadkiem i wyciągać ją na kawę lub zwykły spacer. Nie minęło dużo czasu aż się zaprzyjaźnili i Weronika zaczęła zwierzać mu się ze wszystkiego. Stali się sobie naprawdę bliscy, co bardzo go przerażało. Wiedział bowiem, że istnieje cieniutka granica od zakochania się w niej, a to byłoby coś, co zaszkodziłoby całej trójce. Niestety niewiele mógł na to poradzić, bo kochać ją było strasznie łatwo…
– Może to dobrze, że usłyszy o tym od ciebie. W końcu znaleźliśmy drugi but w rzece. To nie wygląda dobrze. Trzeba ją przygotować na najgorsze – powiedziała Inga, przerywając jego rozmyślania.
– Spokojnie, porozmawiam z nią.
– Z drugiej jednak strony – ciągnęła swój wywód kobieta – Nie możemy zapominać, że to jego żona, a więc najbliższa mu osoba. Ciekawe jaki mają stosunek do siebie. Czy ją znasz, czy nie, nie zakładaj od razu, że też jest tylko ofiarą, okej? – poprosiła.
Paweł zatrzymał samochód, bo byli już na miejscu i spojrzał na Ingę uważnie.
– Miałaś kiedyś zastrzeżenia do mojego obiektywizmu?
– Nie – przyznała kobieta.
– Więc przestań mnie pouczać. Jeśli okaże się, że Weronika ma coś wspólnego ze zniknięciem Filipa, wciąż będę oskarżycielem w tej sprawie – oznajmił z powagą, ale w duchu liczył na to, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Zresztą, znał Weronikę i wiedział, że ta delikatna, wrażliwa dziewczyna, nie byłaby w stanie nikogo skrzywdzić. Nawet takiego dupka jak Filip.
Kiedy wysiedli z samochodu, od razu rzuciło im się w oczy, przed jak wielkim domem stali. Od razu widać było, że to ładna dzielnica. Wszystkie domy wydawały się mówić, że mieszkają w nich zamożni ludzie. Paweł nie był zaskoczony. On, tak jak i Filip studiował prawo, ale każdy z nich wybrał inną drogę. On został prokuratorem, a jego były przyjaciel – adwokatem.
Plac wyłożony był kostką brukową, ale z boku budynku i prawdopodobnie za nim również, widać było idealnie przystrzyżoną, zieloną trawę. Paweł zastanawiał się, czy Filip kosi ją sam, czy też zatrudnia do tego ogrodnika. Podejrzewał, że to drugie.
Kiedy w końcu znaleźli się przy drzwiach, mężczyźnie zaschło w ustach, ale starał się nie pokazywać po sobie, jak bardzo jest zdenerwowany. Inga zapukała do drzwi i dla pewności zadzwoniła dzwonkiem. Po dłuższej chwili drzwi zaczęły się otwierać. Po chwili stanęła przed nimi wysoka, szczupła blondynka, która spojrzała na Ingę ze zmarszczonymi brwiami, a zaraz potem przeniosła wzrok na jej towarzysza i w momencie, wyraz jest twarzy zmienił się znacząco. Otworzyła buzię ze zdumienia i zaraz zamknęła ją z powrotem. Potem odetchnęła głęboko.
– Paweł – tylko tyle udało jej się z siebie wydusić.
Mężczyzna posłał jej zdawkowy uśmiech. Miał ochotę wziąć ją w ramiona i uścisnąć najmocniej, jak to tylko możliwe. Zatopić twarz w jej włosach, które teraz były nieco ciemniejsze, ale za to dłuższe i chłonąć w nozdrza ich zapach. Niestety nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy.
– Cześć, Weroniko.
– Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Jak nas znalazłeś? To twoja dziewczyna? – pytała kobieta, zerkając to na niego, to na Ingę. Wciąż się uśmiechała, choć można było odnieść wrażenie, że ten uśmiech nie obejmuje jej oczu, jakby gdzieś w ich głębi czaił się smutek.
– Jestem tu służbowo – wyjaśnił i spojrzał na Ingę, dając jej nieme przyzwolenie na to, by to ona kontynuowała.
– Sierżant Inga Kamińska, prokuratora z wydziału śledczego – Pawła Sapkowskiego, jak widzę już pani zna. Przychodzimy tu w sprawie pani męża, Filipa Bereszyńskiego. Możemy wejść?
Weronika zamrugała gwałtownie oczami. Wydawała się zaskoczona nagłym obrotem wydarzeń.
– W sprawie Filipa? Ale co się stało? – zapytała.
– Porozmawiajmy w środku – poprosił Paweł, znowu włączając się do rozmowy.
Kobieta automatycznie odsunęła się od drzwi, ale widać było, że zaczęła się denerwować.
Paweł myślał tylko o tym, jak wyglądała i jak ma z nią teraz rozmawiać, natomiast jego partnerka, rozglądała się z zaciekawieniem po holu wyłożonym marmurem, który dawał przyjemny chłód i oczywiście miły widok dla oka. Im głębiej zapuszczali się do wnętrza domu, tym bardziej zazdrościła jego mieszkańcom. Całość była raczej surowo urządzona, ale taki klasyczny styl bardzo jej się podobał. Zdecydowanie czuć tu było elegancję, bez zbędnego przepychu. Inga zastanawiała się, które z małżonków ma taki gust. Obstawiała raczej pana domu.
– Napijecie się czegoś? Wody? Mrożonej herbaty? – pytała Weronika, wskazując im kanapę. Paweł miał ochotę odmówić, żeby mieli za sobą tę trudną rozmowę, ale mimo chłodu panującego w domu, wciąż czuł suchość w gardle. Idąc za przykładem Ingi, poprosił o wodę z lodem.
Weronika zniknęła w kuchni i wróciła po dwóch minutach z wysokimi szklankami z wodą. Postawiła je na stoliku, naprzeciwko nich. Zajęła miejsce w fotelu, po drugiej stronie stołu.
– Dowiem się w końcu o co chodzi? Paweł? – zapytała patrząc na swojego starego przyjaciela.
Mężczyzna upił łyk wody i odstawił szklankę.
– Filip zniknął. Znaleźliśmy jego samochód, porzucony na moście za miastem.
Weronika wpatrywała się w niego mętnym wzrokiem, jakby nie dotarło do niej to co powiedział.
– Filip nie porzuciłby swojego samochodu – wyszeptała w końcu.
Paweł i Inga wymienili spojrzenia.
– Wiesz może co tam robił? – zapytał.
Kobieta pokręciła głową.
– Myślałam, że jest w pracy – powiedziała cicho i westchnęła – Co miałeś na myśli, mówiąc, że Filip zniknął?
– Znaleźliśmy jego but…
– Buty – poprawiła Inga – Jeden na drodze, a drugi w rzece.
Paweł spojrzał na koleżankę z dezaprobatą. Nie miała w sobie ani krzty delikatności.
– W rzece? – Weronika zbladła. – Co to znaczy?
– Rozważamy porwanie, pobicie albo nawet próbę zabójstwa. Na razie nie możemy niczego stwierdzić, bo nie wiemy, gdzie jest pani mąż. Bardzo by nam pomogło, gdybyśmy znali jego grafik. Miał jakiś notes? Zapisywał gdzieś swoje spotkania? Był prawnikiem, więc…
– Tak, oczywiście – przerwała jej Weronika. Jej oczy lśniły, jakby miała się zaraz rozpłakać, ale nie zrobiła tego. Paweł był zaskoczony. Bał się, że kobieta wpadnie w histerię. Kiedy na studiach, podczas meczu, Filip zwichnął obojczyk, tak płakała, że nie mogli jej uspokoić przez godzinę.
– Ma notes, ale się z nim nie rozstaje… – powiedziała Weronika.
– Nie znaleźliśmy notesu – oznajmiła Inga.
– Może zostawił go w biurze. Jeśli go nie znajdziecie, zapytajcie o spotkania jego asystentkę. Ona też prowadzi jego kalendarz. I wie lepiej ode mnie, gdzie Filip zazwyczaj się znajduje.
Inga skinęła głową.
– To bardzo cenna informacja. Jego asystentka dobrze go zna?
Weronika wyglądała tak, jakby nagle zrobiło jej się niedobrze. Potem uśmiechnęła się blado i pokręciła głową, jakby chciała wyrzucić z niej jakieś nieprzyjemne myśli.
– Znają się dość dobrze – rzuciła tylko.
To zaciekawiło zarówno Pawła, jak i Ingę, ale Weronika nie powiedziała niczego więcej.
Oboje zadali jej jeszcze kilka rutynowych pytań i postanowili dać jej spokój. Weronika wyglądała tak, jakby cała ta rozmowa ogromnie ją wyczerpała. Kiedy odprowadzała ich do drzwi, chwyciła Pawła za rękę i poprosiła, żeby chwilę zaczekał. Indze się to nie spodobało, ale postanowiła zaczekać w samochodzie.
– Cieszę się, że cię widzę. Szkoda, że w takich okolicznościach – powiedziała cicho.
Znowu zapragnął ją objąć, ale zamiast tego wsunął ręce do kieszeni i zacisnął je w pięści.
– Ja też żałuję – odparł i zaczął się wycofywać.
– Paweł? – zawołała cicho. Znowu się zatrzymał – Znajdziesz go?
– Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby go odszukać – obiecał.
Kobieta skinęła głową i spuściła wzrok. Nie był w stanie rozszyfrować, czy jego słowa ją uspokoiły. Zrozumiał, że minęło zbyt wiele czasu od ich ostatniego spotkania i oboje zdążyli się zmienić na tyle, że nie był pewien, jak dobrze ją zna. Wiedział jedno. Mimo tego, że obiecał sobie już nigdy nie uczestniczyć w życiu Weroniki i Filipa, obiecał sobie, że doprowadzi tę sprawę do końca.

Dodał/a: Danielle. w dniu 20-08-2015 – czytano 4909 razy.
Słowa kluczowe: miłość seks kłamstwo romans zdrada Danielle.

Komentarze (7)

czytelniczkadnia 2015-08-21 14:56:01.

twój styl pisania przyciąga….aż się zdziwiłam że wciągnęło mnie to opowiadanie do czasu aż zobaczyłam kto je dodał..wszystko jasne-twoich opowiadań nie można nie czytać i gdy już się je zacznie czytać to później rozpoznaje się je wszystkie 🙂 genialne jak zwykle!

Klaudiadnia 2015-08-23 19:18:16.

Danielle mam do Ciebie prośbę. Czytam twoje opowiadania już od bardzo dawna i wiem, że publikowałaś też (nie wiem czy dalej to robisz) opowiadania w kategorii “miłosne” pod innym pseudonimem, bodajże jego pierwsza litera to M. Tak więc moja prośba odnosi się do tego, czy nie mogłabyś napisać nazwy swojego bloga? Jego nazwę udało mi się odszukać w jednym z opowiadań pod pseudonimem, którego nie pamiętam. Strasznie krótka pamięć 🙂

A co do opowiadania, jak zawsze świetne! 😉

Danielle. dnia 2015-08-24 17:37:56.

Klaudia, jasne nie ma problemu 🙂
mysecretdimension.blogspot.com
Na blogu opowiadanie będzie pojawiało się szybciej, ponieważ nie będzie musiało czekać na weryfikację treści, ale tutaj również je opublikuję.
Pozdrawiam 🙂

Ondnia 2015-08-24 23:32:37.

Danielle… w koncu wróciłas! ; )

Klaudiadnia 2015-08-26 23:49:43.

Dzięki Danielle! 😉
Na pewno skorzystam ze strony, bo prawdę mówiąc podoba mi się twój style pisania i te opowiadania są strasznie wciągające 🙂

♥♥♥dnia 2015-09-06 06:40:33.

Uwielbiam tw opowiadania, ale muszę przyznać ze moja siostra też coś takiego wymyśliła 😀 Tylko (chyba) jeszcze nie udost. :/

ASIAdnia 2015-09-29 13:44:27.

Danielle super, jak zawsze bardzo się ucieszyłam ze to Twoje opowiadanie

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Pod napięciem."

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.