Odlot cz.3

Po drodze do domu wpadłam jeszcze do sklepu kupić wino na wieczór. Stałam przed sklepową ekspozycją trunków próbując skupić się na wyborze, ale moją głowę opanował „znajomy nieznajomy”. Zaczęłam zastanawiać się co ja w ogóle robię, czemu się na to zgodziłam. Od czasu kiedy zerwałam z Filipem, moim poprzednim chłopakiem, obiecałam sobie, że na razie koniec z facetami. Najwyraźniej trzy miesiące wystarczyły na wylizanie ran, bo wieczór miałam spędzić z Mikołajem. Gdyby nie dziecko, które otarło mi się o nogi i wydało z siebie okrzyk wojenny nadal bym stała nieruchomo wpatrzona w jedną i tą samą butelkę. W końcu wzięłam czerwone Chianti i poszłam zapłacić. Mieszkanie sprzątnęłam z zabójczą prędkością i bezsilnie opadłam na fotel. Zdrowe myślenie zaczęło powracać, a ból głowy z każdą minutą słabnął coraz bardziej. Jednak przyjemną ciszę jaka nastała w pokoju rozdarł dzwonek do drzwi. Wstałam i powłóczystym krokiem podążyłam ku drzwiom. W progu stał Maciek z butelką białego wina i wesoło nią wymachując wparował do środka.
-Cześć, moja pijaczyno. – powiedział i pocałował mnie w policzek. – To ja do ciebie dzwonie co 15 minut, a ty co?
– Nie dzwoniłeś ani razu. – rzuciłam zdezorientowana przeglądają ostatnie połączenia.
– Ale chciałem, a chęci też się liczą. Gdzie masz kieliszki? – zaczął grzebać po szafkach.
– Kretyn! Stało się coś? – zapytałam przecierając oczy.
– Jak minęła noc? – odpowiedział pytaniem. – Zachowało się coś w tej słabej główce czy tylko czarna dziura pozostała?
– Śmieszne. – odparłam ironicznie. – A właściwie, powiesz mi kto to jest Mikołaj?
Oczy Maćka roziskrzyły jak tysiące światełek, a usta wykrzywiły się w szeroki uśmiech.
– Pytasz o tego Mikołaja, wokół którego kręciłaś się całą noc. – zapytał, a raczej stwierdził. – – Plątałaś się wokół niego jak kotka, nawet zastanawiałem się kiedy zaczniesz miałczeć. Przesadziłaś z shotami i troszkę ci odjechało, ale nie przejmuj się, wszyscy byli w stanie nieważkości. A Mikołaj to kumpel ze studiów. – dodał.
Wściekłość mieszała z wstydem i rozżaleniem. Bez chwili namysłu wyrwałam już otwartą butelkę z rąk Maćka i za pierwszym łykiem wypiłam połowę jej zawartości. Maciek stał z szeroko otwartymi oczami i wpatrywał się w moje poczynania.
– I jak ja mu się pokażę na oczy po czymś takim. – powiedziałam z przerażeniem na myśl o wieczornym spotkaniu.
-Umówiłaś się z nim. – stwierdził Maciek wypijając resztki wina.
– Tak, dzisiaj. I co ja zrobię?
– Wystroisz się i zrekompensujesz mu tamten kabaret, chociaż patrząc na jego minę to nawet mu się podobało. – rzucił z uśmieszkiem.
– Nawet tak nie mów! – podniosłam ton.
– Dobra, nie bij już. Tylko obiecaj, że go sobie nie odpuścisz. – powiedział najłagodniej jak umiał. Lekko zaniepokoiłam się jego prośbą.
– Ale czemu?
– Szkoda mi patrzeć jak taka laska jak ty marnuje się. – odparł z czułym spojrzeniem. Nastała krępująca chwila ciszy. Maciek nadal patrzył tym samym zatroskanym wzrokiem po czym wstał pożegnał się i wyszedł. Pierwszy raz widzę go tak poważnego. Osoba, której uśmiech nigdy nie schodzi z ust, nagle śmiertelnie spoważniała i powiedziała coś czego nie do końca zrozumiałam, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać. Może zaczął się martwić o moją samotność, ale cóż, zapracowana kobieta wspinająca się po szczeblach swojej kariery nie ma zbyt dużo czasu na uganianie się za facetami. Zerknęłam na zegarek. Było w pół do ósmej. Najwyższa pora zacząć się szykować. Najpierw długa, relaksacyjna kąpiel, a potem maraton z przeszkodami, aby zdążyć na dziewiątą. Jak poradził Maciek postawiłam na coś eleganckiego, ale niesztywnego, seksownego, ale niewyzywającego. Założyłam jasnoróżowy, luźny sweterek z opadającym rękawem odsłaniającym opalone ramię, rozkloszowaną, szarą spódniczkę z cienkim, brązowym paskiem i niezawodne, klasyczne czarne szpilki. Ułożyłam długie ciemne włosy i zrobiłam makijaż mocniej podkreślając oczy czarnymi cieniami i kredką. Po mozolnych przygotowaniach stanęłam przed lustrem chcąc zobaczyć efekt końcowy i przyznam, że byłam pozytywnie zaskoczona. Ostatnie muśnięcie ust beżowym błyszczykiem i mogłam wychodzić. Kiedy wyszłam przed blok uzmysłowiłam sobie, że nawet nie wiem gdzie iść. Odruchowo sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam telefon lecz nie było żadnej wiadomości od Mikołaja, którą obiecał tym bardziej, że i tak już byłam nieco spóźniona. Wtem podjechał czarny sportowy samochód. Ryk silnika przyćmił moje myśli. Bez jakiegokolwiek namysłu podeszłam i pochyliłam się do otwartej wcześniej szyby. Za kierownicą siedział Mikołaj, jeszcze bardziej przystojniejszy niż rano przy kawie. Starannie ułożone kruczo czarne włosy i biała koszula z podwiniętymi rękawami, a rękę zdobiła skórzana bransoletka ze srebrną blaszką.
– Postanowiłem sam po ciebie wpaść. – zaczął z uśmiechem.
– Miło, że pomyślałeś. – odparłam z również uroczym uśmiechem i weszłam do środka.
Pierwsze wrażenie? Poczułam się jak księżniczka. Wnętrze samochodu biło elegancją i najwyższym komfortem, a w powietrzu unosił się odprężający, trochę egzotyczny zapach. Kiedy tak rozglądałam się poczułam na sobie wzrok Mikołaja. Lustrował mnie z góry na dół, a w jego oczach tańczyły ogniki.
– Gdzie mnie zabierasz? – przerwałam milczenie.
– Niespodzianka. – odparł rozglądając się na zakręcie.
– Zasłużyłam? – pozwoliłam sobie na nutkę kokieterii, a kąciki jego ust znacznie się uniosły.
– To się okaże. – popatrzył na mnie tymi ciemnymi oczami, a ja znów w nie wpadłam. Nawet kiedy odwrócił się by skupić się na drodze, ja nadal pozostałam w tym błogim stanie, z którego wyrwał mnie sygnał cofania.
– Jesteśmy na miejscu. – oświadczył gasząc silnik. Wysiedliśmy.
– Czyli gdzie, bo nie kojarzę okolicy. – zapytałam rozglądając się. Mikołaj podszedł i ujął mnie za rękę. Dopiero teraz poczułam jego niesamowite perfumy, aż nogi mi się ugięły.
– Niespodzianka, tak jak obiecałem. – rzucił i ruszył w stronę dużych podświetlanych na czerwono drzwi. Kiedy pchnął jedno ze skrzydeł blask bijący z wnętrza oślepił mnie wystarczająco na tyle, żeby zatrzymać się w progu. Gdy już okiełznałam jasność bijącą ze środka moim oczom ukazała się duża, bardzo klimatyczna i przytulna chińska restauracja. Tego się nie spodziewałam. Niespodzianka jak najbardziej trafiona.
Tuż przy przeszklonym przejściu z holu na salę restauracyjną stała niska Azjatka w kolorowym kimono i wesoło się uśmiechając zapytała ilu osobowy stolik potrzeba. Przyznam, że jej polski był nad wyraz poprawny. Kiedy już zaprowadziła nas do stolika, podała czerwone menu i znikła.
– Jak się podoba niespodzianka? – spytał Mikołaj z przejęciem w oczach.
– Zaskoczyłeś mnie, tego się nie spodziewałam. – odparłam rozpromieniona i zaczęłam przeglądać kartę dań. Co chwile wymienialiśmy uwagi na temat bardziej intrygujących nazw. Chwilę potem pojawiła się ta sama drobna dziewczyna co przy wejściu i nadal z perfekcyjnym uśmiechem przyjęła zamówienie.
– Mikołaj, chciałam cię przeprosić. – zaczęłam.
– Za co? – na jego twarzy malowało się zaskoczenie.
– Maciek mi powiedział co wyprawiałam wtedy u niego i teraz mi trochę głupio. – wycedziłam.
– O tym mówisz… – zamyślił się. – Przestań, pijana byłaś i mam nadzieje, że na każdej imprezie tak nie wyglądasz.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
– O to się nie martw. – rzuciłam. Zaraz po tym miła Azjatka przyniosła zamówione dania i nalała słodkiego wina. Świetnie się przy tym bawiliśmy. Fakt, że siedzieliśmy w loży ułatwiał wszystko. W pewnym momencie nawet zaczęliśmy się karmić nawzajem, poczułam się jak małe dziecko. Po trzech godzinach wyszliśmy w znakomitych nastrojach dalej wszystkim rozbawieni. Ledwo dotarliśmy na parking. Przekonałam się, że pod poważnym i bardzo dojrzałym wyglądem kryje się wyluzowany i ciągle roześmiany dzieciak.
– Co teraz robimy? – zapytałam.
– Nie wiem jak ty, ale ja nie chce kończyć jeszcze zabawy. – odparł z błyskiem w oku.
– W samochodzie pod fotelem zostawiłam Chianti, masz kieliszki? – oczy Mikołaja roziskrzyły jak diamenty.
– W domu, czekają na nas. – rzucił uśmiechnięty.
– To jedziemy! – mruknęłam i wsiadłam. Po zamknięciu drzwi dostrzegłam, że zaczyna mi szumieć w głowie. Znów to samo, przesadziłam z procentami, a czekała mnie jeszcze jedna dawka. Dwadzieścia minut potem wjeżdżaliśmy już na podziemny parking. Następnie windą na ostatnie piętro i tylko długi korytarz, a na końcu antracytowe drzwi. Wnętrze mnie zaskoczyło. Wyglądało na to, że albo gust Mikołaja był doskonały albo to wszystko stworzył profesjonalny dekorator. Mieszkanie było urządzone ze smakiem, jednocześnie zachowawcze i odważne, utrzymane w ciemnej kolorystyce, dlatego była tu taka tajemnicza atmosfera. Zupełne przeciwieństwo mojego jasnego królestwa. W końcu skończyłam studia architektoniczne i znałam się na rzeczy. Mikołaj zaprosił mnie do salonu i poszedł po kieliszki. Zdjęłam szpilki i wygodnie rozsiadłam się na czarnej kanapie. Chwilę potem siedzieliśmy już razem popijając Chianti i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Mikołaj opowiedział mi jak to było z tą całą imprezą. Jego wersja zdarzeń praktycznie się nie różniła od tej Maćka. Cieszyłam się, że nie próbuje kręcić albo nadzwyczajnie nie miał powodu. Mój były swoje zdanie zmieniał co godzinę, zawsze dostarczał porcję kłamstw jak na talerzu, a ja naiwnie wszystkie łykałam przekonana o jego doskonałości. Pewnie gdyby nie jego głupota i nieuwaga to do tej pory usługiwałam bym mu na każdym kroku, a on by to wykorzystywał. Kiedy wyjechałam na szkolenia do sąsiedniego miasta, Filip został sam w mieszkaniu. Nie wątpię, pewnie wiele osób przewinęło się przez mój dom, a tym bardziej sypialnie. Mój chłopak w tamtej chwili najwyraźniej stracił rachubę, bo zapomniał kiedy mam wrócić. Podczas kiedy ja wchodziłam skonana do mieszkania ciągnąc za sobą walizkę, on dymał jakąś lalę na stole w kuchni. Dalej chyba nie muszę opowiadać co było. Łatwo się domyślić, że jak stałam z tą walizką tak szybką z nią wyszłam.
– Hej, Iga…słuchasz mnie? – jego głos wyrwał mnie z otępienia. – Przynudzam? – zapytał.
Patrzyłam na niego zdezorientowana i po chwili milczenia przemówiłam.
– Przepraszam, zamyśli… – i nie dokończyłam. Mikołaj zamknął mi usta delikatnym pocałunkiem. Wyprostowałam się i zarzuciłam mu rękę na szyję. On jednym sprawnym ruchem odebrał mi kieliszek uwalniając drugą dłoń. Jego ręce zaczęły wodzić po moim ciele, a pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Czułam, że robi mi się duszno.
– Całujesz jeszcze lepiej niż wczoraj. – rzucił Mikołaj biorąc płytki oddech.
– Lata praktyki. – odparłam z rozbawieniem i lekko przygryzłam mu dolną wargę, a następnie wpiłam się w nie bez pamięci.
– Zabawimy się? – zapytałam leniwie rozpinając guzik jego koszuli. Wpatrywał się we mnie pociemniałymi z pożądania oczami i pokiwał głową.
– Tam jest sypialnia. – mruknął i przypadł do moich ust.

Dodał/a: Koloride w dniu 3-02-2016 – czytano 1645 razy.
Słowa kluczowe: Pożądanie seks namiętność Koloride Odlot Koloride

Komentarze (0)

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Odlot cz.3"

(pole wymagane)

(pole wymagane)

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.