Nie taka miłość straszna – część 2

Wstałam około 10:30 i po zrobieniu sobie śniadania, zaczęłam się szykować. Dzisiaj wieje, więc postanowiłam włożyć białą bokserkę, kurtkę dżinsową i krótkie spodenki.

Na miejscu byłam po jakiś 7 minutach. Weszłam do mieszkania bez pukania. Usłyszałam, że jest w łazience. Zdjęłam baletki i kurtkę, przywitałam się z jego psem.
Zapukałam. Dorian stał w samych spodenkach do kolan. Wyglądał tak seksownie:
-Wykąpiemy się? – podaje mi rękę i przyciąga.
Spojrzałam na wannę, a potem na półki – leżały na nich świeczki zapachowe i brzoskwiniowy płyn do kąpieli. Poczułam pożądanie w dole mojego ciała. Zakręciło mi się w głowie:
-Gorąco tu – lekko unoszę kącik ust.
Dorian przygniótł mnie swoim ciałem do ściany. Była chłodna, ale nawet tego nie odczuwałam. Nie przestając się całować, rozpiął mi spodenki. Opadły na ziemie, a on przesunął ręce na mojego pośladki:
-Kocham je – mruknął z uznaniem.
Przesunęłam ręke po wybrzuszeniu na jego spodniach. Wciągnął gwałtownie powietrze. Nerwowo sięgnęłam do rozporka, gdzie spotkałam się z trudnościami. Kiedy w końcu mi się udało, zsunęłam mu je. Złapał mnie za piersi a drugą ręką przesunał wzdłuż mojej talii. Chwilę później nie miałam już bluzki i stanika.
Zabrałam się za jego bokserki, ale mi nie pozwolił. Sciągnał najpierw moję. Przejechał palcami po mojej kobiecości. Byłam już wilgotna. Wsunął mi palec i zaczął energicznie nim poruszać. Złapałam go za ramiona i wbiłam mu paznokcie. Było mi tak dobrze. Sam ściągnał sobie bokserki. Wział mnie na ręce i weszliśmy do wanny. Tym razem usiadłam na przeciwko niego, szybko się umyliśmy i wyszliśmy w ręcznikach. Usiadłam na łożku, a on przed komputerem i włączył naszą ulubioną piosenkę i zaczeliśmy pieszczoty:
-Może wyjedziemy gdzieś na tydzień razem? – przestał mnie całować, a ja zrobiłam naburmuszoną minę.
-Gdzie? – dotykam palcami jego warg, a on bawi się moimi włosami.
Ma zamyślony wyraz twarzy, rzadko go takiego widze:
-Hmm.. najlepiej nad morze.
-Myślisz, że mama się zgodzi?
-Możemy zrobić też tak, że weźmiesz Marikę i jej chłopaka.
-To już by prędzej przeszło – puszczam mu oczko.
-Czemu nadal jesteś w ręczniku? – i zanim zdążę jakkolwiek zareagowac, ściaga go ze mnie.
Obejmuje go nogami za biodra i pociągam tak, żeby sie położył. Teraz to ja leżę na nim i całuję go, unosi ręce w geście poddania się. Gryzę jego dolną wargę, a on cicho jęczy. Przestaje i zniżam się ku jego męskości. Chwytam go ręką i przesuwam po nim w górę i w dół. Zaczynam lizać go powoli – czuje słony smak.
Odrywam się od niego, automatycznie oblizując usta:
-Ej! – zauważył to – nie rób tak!
Znów nachylam się nad nim, ujmuję ustami i ssę.
-Też chcę Cie zadowolić – kiedy to mówi moje serce zaczyna mocniej bić.
Co on ma na myśli!?
Patrzę się na niego osłupiała. Nie wiem co robić. Pomaga mi wstać i nakierowuje tak, że stoje obok jego głowy.
-Co.. co.. mam zrobić? – pytam drżacym z podniecenia głosem.
-Wskakuj.
A ja klękam na kanapie i rozchylam nogi tak, że mam jego głowę miedzy nimi.
O Jezu! Cała drżę. Zawsze chciałam spróbować jak to jest – ale nie wiedziałam, że przekonam się tak szybko.
Zataczam kółka na główcę, a on wokół łechtaczki. Tak trudno się skupić, kiedy to robi!
Nieoczekiwanie wkłada mi palca i z mojego gardła wydobywa się krzyk. Prawie nie jestem w stanie kontynuować.
Zaczynam mocno ssać i zanurzać go głeboko w moich ustach. Chciałam żeby tak doszedł.
-Dość – szpecze i lekko mnie spycha.
-Nie skończyłam jeszcze!
-Trudno – uśmiecha się łobuzersko.
Całuje mnie tak namiętnie, że od razu się rozpływam. Oblizuje moje wargi i przygryza je. Jego dłonie wędrują ku moim piersiom po czym jego usta obsypują je pocałunkami. Językiem muska moje sutki, co doprowadza mnie do szaleństwa. Fala pożadania oblewa mnie kiedy lekko je przygryza.
Dotykam jego włosów, nadal są mokre. Palcami przejeżdżam po jego uchu, żuchwie, policzku. Patrzę na niego, a on na mnie – wygląda tak beztrosko. Bałam się, że kiedy zaczniemy współżyć zmieni się. Już nie bedzie taki słodki:
-Chcesz to zrobić? – pyta łagodnie.
-Głupie pytanie – śmieje się.
Odwrócił się ode mnie i znów nie widzę jak nakłada prezerwatywę:
-Chcę Cie poczuć – spojrzał się na mnie kiedy wypowiadam te słowa.
Jego oczy z łagodnych zrobiły się pełne pragnienia. Zanurzył się we mnie, a ja znów poczułam niekomfortowy ból, choć już nie tak silny. Jeszcze moje ciało musi się przyzwyczaić do tego, do tej… wielkości.
Zaczął się rytmicznie poruszać, położył się na mnie i oparł na łokciach, żeby mógł mnie widzieć. Oplotłam go nogami, a on przyśpieszył.
Kiedy wypełniał mnie cały, zatrzymywał się, a ja ruszałam biodrami.
Nasze języki połączyły się i muskały się. Jedną ręką miziałam jego twarz, a drugą smyrałam go po plecach. Przyśpieszył a ja wbiłam mu paznokcie w plecy. Jęknął.

Powiedział mi, że chciałby mieć ślady na plecach “po seksie”. Spróbowałam spełnić jego chęć. Nie musiałam udawać, że pragnę to zrobić.

Poruszał się we mnie wolno i ostrożnie, a za chwile mocno przyśpieszał. Po 7 minutach osiągnął głośny orgazm. Poczułam to błogie uczucie, kiedy jego męskość pulsowała we mnie.
Wynurzył się ze mnie, a potem położył obok. Przytuliłam się do niego i szepnęłam mu do ucha:
-Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejszy – złożyłam mu czuły pocałunek na ustach.

Spojrzałam na zegarek – 17:38. O kuźwa1 Miałam być w domu o 18.

Dodał/a: AliceRawr12 w dniu 23-02-2015 – czytano 1911 razy.
Słowa kluczowe: pierwszy raz prawdziwa miłość AliceRawr12
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (5)

Kaśkadnia 2015-02-24 16:52:25.

Jak zawsze boski ^^ czekam na ciąg dalszy 🙂

OlkaPolkadnia 2015-02-24 22:03:25.

Kiedy kolejna?

mis18dnia 2015-02-24 22:42:09.

Dodaj kolejną część!:* szybko!
Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam :*

Gosia 150dnia 2015-02-25 15:38:59.

Świetna! Pisz kolejną część 🙂

Gosia 280dnia 2015-02-25 20:40:20.

Fantastyczne! Pisz dalej 😉

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Nie taka miłość straszna – część 2"

(pole wymagane)

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.