Dominik cz.7

Mój brat… Brat… dudniło mi w głowie jeszcze przez chwilę…
-Nadia…- usłyszałam raz jeszcze.
Mój Boże, myślałam, przecież nie mogę mu powiedzieć tego ot tak, po prostu.
-Wszystko w porządku- powiedziałam cicho- zejdźmy na dół… wszyscy czekają.
Kiedy ponownie zajęłam miejsce przy stole prawie od razu poczułam na sobie wzrok mojej matki. Jej spojrzenie wierciło mi dziurę w sercu. Mój wzrok powędrował na mojego “przyszywanego” ojca, niby nie bez winy, ale tak samo skrzywdzonego jak ja. I w końcu na Niego… Dominik…
Do cholery co ja mam teraz zrobić? -myślałam- Jak mam to zakończyć? W jaki sposób? Nie chciałam go skrzywdzić, w żaden sposób, ale zostałam do tego zmuszona. Za nic nie pozwolę, żeby on dowiedział się prawdy i czuł to samo, co ja. Będę musiała to rozegrać inaczej…

Po kolacji kiedy już znaleźliśmy się sami w naszym pokoju otworzyłam szafę, wyjęłam z niej walizkę i po prostu zaczęłam się pakować.
-Nadia co ty wyrabiasz?- zapytał- cały wieczór zachowywałaś się dziwnie, ale teraz to już przesadzasz. Co to w ogóle za głupie żarty?
-Ja nie żartuję Dominik- próbowałam zachować spokój- muszę się na jakiś czas wyprowadzić, przemyśleć parę spraw…
-Ale co ty pleciesz? co tu jest do przemyślenia? Jesteśmy razem, kochamy się , świetnie nam się układa… Nad czym tu myśleć do cholery?
-No właśnie-odwróciłam się do niego plecami- widzisz Dominik sęk w tym, że ja cię nie kocham.- Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć jaki ból maluje się teraz na jego twarzy.
-Co ty wygadujesz?!- nagle jakby się ocknął.
-To, co już dawno powinnam powiedzieć- z trudem spojrzałam mu w oczy- To już koniec. Nie zobaczymy się już. Nie chce ci sprawiać więcej bólu… Wiesz, i tak wystarczająco namieszałam…- jeszcze chciał mnie zatrzymać, ale byłam już za blisko drzwi- klucze zostawiłam na stole. Żegnaj Dominik.

Tego dnia cały mój świat się rozpadł… moje życie legło w gruzach. Wiedziałam, że tak łatwo się nie podniosę po takim upadku… o ile w ogóle…

Od tego dnia minęły już dwa miesiące. Wynajęłam mieszkanie w centrum. Z dala od rodziców i Dominika. Znalazłam pracę w sklepie odzieżowym w galerii. Jakoś żyłam, a raczej… wegetowałam. Codziennie o nim myślałam… i chociaż starałam się nie całować i nie rozbierać go w myślach… rzadko mi się udawało… Mój Boże przecież to mój brat… Przeklinałam w duchu sama siebie.

-Przepraszam, można?- wyrwał mnie z zamyślenia głos klienta.
-Tak, oczywiście, słucham… – i na nieszczęście dla mnie podniosłam wzrok. To był on… ON… i niestety nie sam… obok niego uwieszona na jego ramieniu stała wyzywająco ubrana blond piękność… Jeśli oczywiście pięknością można nazwać kogoś z doczepianymi długimi włosami i metrowymi tipsami…
-Szukamy bielizny na wieczór- odezwała się blondyna.
Czułam jak on na mnie patrzy… Znałam dobrze ten wzrok… pełen pożądania…
-Przepraszam na chwilę… Karolina- zawołałam koleżankę- zajmiesz się państwem? Źle się czuję…
-Pewnie. Idź na zaplecze… za chwile przyjdę zrobię ci herbaty… W czym mogę pomóc?- zwróciła się do nich. Reszty nie usłyszałam, gdyż wbiegłam na zaplecze jak poparzona, siadłam przy stole, schowałam głowę w dłoniach i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać…
Co ja robię? Pomyślałam. Przecież to mój brat. Powinnam cieszyć się jego szczęściem.
-Płakałaś?- z zamyślenia wyrwała mnie wchodząca Karolina.
-Mówiłam ci, że źle się poczułam.
-Powinnaś iść do lekarza, nie wiem czy zauważyłaś Nadia, ale to nie pierwszy raz.

Rzeczywiście.. ostatnio nie najlepiej się czułam. Tłumaczyłam sobie, że to wszystko przez stres i przepracowanie.

-Wygląda mi to na anemie Nadka, nie żartuję… powinnaś się zbadać…
Jutro bierzesz wolne i idziesz do lekarza. Rozumiesz? Ze zdrowiem nie ma żartów.
-Ok, obiecuje… A teraz wracajmy do pracy…

Tak jak obiecałam Karolinie, następnego dnia poszłam do lekarza który zlecił mi podstawowe badania. Kilka następnych dni czekałam na wyniki żeby w końcu udać się z nimi znów do lekarza.
– Cóż, droga pani Nadio…- zaczął lekarz.
-Coś się dzieje? Coś nie tak?- dopytywałam się doktora.

Wychodząc z gabinetu myślałam tylko o jednym… Dziecko… Dziecko Dominika… kazirodztwo…
Niewiele myśląc wyciągnęłam telefon i wybrałam numer. Po kilku sygnałach usłyszałam ciche:
-Nadia… coś się stało?
-Tak… musimy porozmawiać Olivier…
-Ok, kiedy się spotkamy?
-Teraz… to nie może czekać. Oliver jestem w ciąży… jestem w ciąży z Dominikiem.

Dodał/a: Angeee w dniu 19-12-2013 – czytano 1826 razy.
Słowa kluczowe: opowiadania nastolatek pożądanie uczucia namiętność Angeee
Kategoria: Pożądanie

Zobacz inne

Komentarze (12)

.dnia 2013-12-20 13:05:52.

Świetne. 😉
Dawaj jak najszybciej kolejną. 🙂

Mia dnia 2013-12-20 15:03:31.

Super akcja dodaj szybko kolejną część 🙂

….dnia 2013-12-20 15:25:05.

pisz szybko kolejną część

Ewadnia 2013-12-20 15:55:57.

Super opowiadanko czekam na nastepna czesc

2dnia 2013-12-20 18:43:53.

Kocham tą część i oczekuje co będzie dalej …
Pewnie będzie jej ciężko, ciekawe co zrobi .

gwiazdeczka ^-^dnia 2013-12-20 19:40:42.

Świetne! Pisz następną proszę! :*

Truskawkowaaaaa dnia 2013-12-20 21:33:55.

O.MÓJ.BOŻE. GENIALNA CZĘŚĆ! Prosze niech oni jednak nie będą rodzeństwem !!!! niech będą razem ! to opowiadanie jest zajebiste!

nodnia 2013-12-20 21:34:03.

boże w końcu jest kolejna część !!!!! aaaaale się porobiło mam nadzieję, że jej matka tylko to zmyśliła ! i dalej będą razem boskie!

anieladnia 2013-12-20 21:34:21.

Świetne !!!!! Załóż bloga proszeee

Anonimdnia 2013-12-21 01:52:04.

Super że dodałaś kolejną część jest rewelacyjna tylko troszkę za krótka ale świetna. Mam nadzieję że niedługo dodasz kolejną i jakoś uda się to wszystko co dla nich złe odkręcić. Dobrze byłoby gdyby jednak nie okazali się w końcu rodzeństwem i do siebie wrócili.

smallangeldnia 2013-12-21 12:06:54.

WOW genialne:D

Angeeednia 2013-12-23 14:40:32.

Bardzo dziękuję wszystkim za miłe opinie 🙂 Jestem w trakcie pisania kolejnych części 🙂 Będzie się działo 🙂

Prosimy o nie dodawanie danych osobowych, adresów e-mail, numerów komunikatorów, numerów telefonów itp.

Komentarz do "Dominik cz.7"

(pole wymagane)